ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY
Artykuł Krzysztofa Klocka zamieszczony w periodyku SZKAWAŁ (wyd. Wrocławski Okręgowy Związek Żeglarski) wzbudził tak duże zainteresowanie, którego wrocławski niskonakładowy miesięcznik nie mógł zaspokoić. Pojawiły się prośby o opublikowanie tego tekstu. Uzyslałem zgodę Redakcji SZKWAŁU oraz samego Autora (podziękowania!). Przedruk ten pozwalam sobie zadededykować (Krzysiu wybacz) temu kapitanowi żaglowca od "nieuków". Moze on po prostu nie wie o co chodzi ?
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________________________

Krzysztof Klocek – żeglarz- turysta, armator Bawarii 34. Miłośnik Bałtyku. Wiceprezes Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych. Zawodowo związany z branżą morską. Absolwent wydziału Oceanotechniki i Okrętownictwa Politechniki Gdańskiej.
|
ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY
Pozytywny wpływ aktywnego uprawiania sportu jak również rekreacji na zdrowie społeczeństwa i finanse społeczne jest powszechnie znany. Odzwierciedleniem uznania tego stanu rzeczy stał się zapis art. 68 pkt 5 Konstytucji: „Władze publiczne popierają rozwój kultury fizycznej zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży”. Dlatego też władze samorządowe i państwowe stymulują wzrost aktywności sportowo – rekreacyjnej obywateli. Niestety nadal w kraju borykamy się ze zbyt niskim odsetkiem osób aktywnie spędzających czas wolny. Na ten stan rzeczy wpływają różne czynniki a szczególnie: brak wpojonych nawyków, bariery finansowe (w tym infrastruktura) i administracyjne w uprawianiu rekreacji lub sportu. Jednym z najistotniejszych problemów w popularyzacji żeglugi rekreacyjnej czy szerzej spędzania wolnego czasu na wodzie są administracyjne bariery m.in. w postaci obowiązku posiadania patentów żeglarskich w celu prowadzenia łodzi rekreacyjnej lub dokonywania przeglądów i zakupu wymaganego przepisami nie zawsze potrzebnego sprzętu. Pomijam w tym artykule oczywisty i bardzo niekorzystny wpływ istnienia tych barier na gospodarkę i infrastrukturę regionów leżących nad wodami żeglownymi. Oczywiście wśród żeglarzy lubiących samotność i spokój może pojawić się myśl o tym, jak to dobrze, że nie każdy może pływać. Każdy z nas żeglujących jakoś przez bariery się przecisnął więc niech reszta „pozostanie przed drzwiami”. Nic bardziej zgubnego. Do póki rekreacja na wodzie będzie zarezerwowana dla garstki do póty będziemy mogli oglądać ładne i czyste mariny tylko w zagranicznych katalogach a na miejscu korzystać ze sprzętu i infrastruktury o standardzie PRL.
Liberalizacji nie da się już zatrzymać
|
OBSZAR
|
TREŚĆ ZMIANY
|
PODSTAWA PRAWNA
|
nadzór
|
właściciel jachtu morskiego do 15 m długości nie wykorzystywanego do działalności gospodarczej nie musi dokonywać inspekcji, posiadać narzuconego wyposażenia oraz uzyskiwać karty bezpieczeństwa
|
rozporządzenie ministra gospodarki morskiej w sprawie inspekcji i dokumentów bezpieczeństwa statków morskich Dz.U. z 2007, nr 175 poz. 1228
|
nadzór
|
właściciel jachtu śródlądowego o długości do 12m lub/i jachtu posiadającego 1 silnik lub więcej ale łączna moc tych wielu silników nie przekracza 15 kW nie musi jachtu rejestrować
|
art. 1 ust 2 ustawy z dn. 11.05.2007r. o zmianie ustawy o żegludze śródlądowej Dz.U. z 2007 nr 123 poz. 846
|
Nadzór
|
właściciel jachtu śródlądowego o długości do 12m lub/i jachtu posiadającego 1 silnik lub więcej ale łączna moc tych wielu silników nie przekracza 15 kW nie musi dokonywać inspekcji
|
art. 1 ust 3 pkt b ustawy z dn. 11.05.2007r. o zmianie ustawy o żegludze śródlądowej Dz.U. z 2007 nr 123 poz. 846
|
uprawnienia
|
każdy dorosły prowadząc jacht żaglowy o dł. do 7,5 m lub motorowy o mocy silnika do10 kW przeznaczony do sportu lub rekreacji nie musi posiadać patentów
|
art. 3 ust 3 ustawy z dn. 23.08.2007 r. o zmianie ustawy o sporcie kwalifikowanym oraz niektórych innych ustaw Dz.U. z 2007 nr 171 poz. 1208
|
odprawy
|
nie ma obowiązku prowadzenia dzienników pokładowych w żegludze morskiej
|
art. 3 pkt 4 rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dn. 18.06.2004 r. w sprawie prowadzenia dzienników statków morskich o polskiej przynależności
|
odprawy
|
osoby uprawiające morską żeglugę rekreacyjną nie podlegają odprawom granicznym jeżeli przypływają lub kierują się do portów znajdujących się na terenie kraju z tzw. grupy Schengen (nad Bałtykiem wszystkie za wyjątkiem Rosji) i mogą wchodzić do wszystkich portów i przystani, na terenie krajów z tzw. grupy Schengen, które nie są przejściami granicznymi
|
pkt 3.2.5 Załącznika VI kodeksu granicznego Schengen tj. rozporządzenie WE nr 562/06 Dz.Urz.UE L 105/1 z 13.4.2006
|
odprawy
|
osoby uprawiające żeglugę rekreacyjną na wodach śródlądowych na akwenach granicznych pomiędzy państwami z tzw. grupy Schengen nie podlegają żadnej odprawie a granica „wewnętrzna” może być przekraczana w dowolnym miejscu
|
art. 20 Rozporządzenia WE nr 562/06 Dz.Urz.UE L 105/1 z 13.4.2006
|
Co dalej? A więc dlaczego należy znieść obowiązek posiadania patentu.
W praktyce na terenie Polski najuciążliwszą barierą ograniczającą rozwój żeglarstwa pozostaje obowiązek posiadania patentów uprawniających do prowadzenia jachtów. Pomimo istotnego złagodzenia ta bariera została utrzymana zapisem art. 53 a ustawy o kulturze fizycznej (Dz. U. z 2001 r. Nr 81, poz. 889, z późn. Zm) Biorąc powyższe rozważania pod uwagę uważam, za niezbędne zniesienie tej bariery ustanowionej administracyjnie. Dlatego też różne stowarzyszenia żeglarskie m.in. Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych starają się o znowelizowanie tej ustawy poprzez wykreślenie zapisów powyższego artykułu. Poniżej przedstawiam argumenty uzasadniające zniesienie obowiązku posiadania patentów przy uprawianiu żeglugi na jednostkach rekreacyjnych.
Obecne regulacje ustawy wymagają posiadania kwalifikacji potwierdzonych patentem wystawianym przez właściwy związek sportowy. Jednocześnie żaden zapis w aktach prawnych (jak i praktyka stosowania) nie ogranicza terminu ważności takiego patentu. Tak więc funkcja ochronna tego przepisu jest fikcyjna w częstych przypadkach gdy łódź prowadzona jest przez osobę posiadająca patent zdobyty na obozie żeglarskim w dzieciństwie. Kuriozalne są sytuacje gdy w myśl zapisów polskiego prawa zgodnie z prawem postępuje osoba, która przez wiele lat nie miała do czynienia z żeglugą i prowadzi łódź posiadając patent np. sprzed 30 lat a dopuszcza się czynu karalnego osoba posiadająca świeże doświadczenie i wiedzę, pływająca bardzo często np. dziecko lub małżonek właściciela jachtu ale nie posiadająca związkowego patentu, którego przecież nie można zdobyć bez odbycia kosztownego i długotrwałego kursu.
Kolejną kwestią jest jakież to tajemne kompetencje należy potwierdzać egzaminem i patentem? Umiejętność prowadzenia łodzi, znajomość prawa drogi itp. Proszę zwrócić uwagę, że posiadanie „papieru” lub wydanie przepisu nie jest gwarantem właściwego zachowania osób, które świadomie chcą dokonać szkody lub stworzyć zagrożenie dla innych współuczestników żeglarskiej przygody. Jednak dla poskromienia takich osobników istnieją w polskich kodeksach cywilnym, karnym, wykroczeń właściwe paragrafy i normy prawne. Państwo dysponuje narzędziami, których zadaniem jest egzekucja przestrzegania prawa i norm współżycia społecznego. To Policja i wymiar sprawiedliwości jest od tego aby ścigać osoby dopuszczające się wykroczeń lub przestępstw. Proszę zwrócić uwagę również na fakt, że przepisy dotyczące znaków, prawa drogi obowiązują nadal wszystkich uczestników ruchu na wodzie nie zależnie od posiadanych patentów czy uprawnień! I tak jak pieszych, rowerzystów czy motorowerzystów obowiązują przepisy o ruchu drogowym, tak jak narciarzy na stoku obowiązują regulacje FIS, to nikt od nich nie wymaga potwierdzenia posiadania kwalifikacji w postaci patentu lub innego zaświadczenia a pomimo tego w przypadku zawinionej szkody odpowiadają karnie lub cywilnie na mocy istniejących przepisów powszechnych.
Wiele osób odpowiada w sposób mechaniczny na pytanie czy uważasz za właściwe zniesienie obowiązkowych patentów w żeglarstwie : „No jak to tak bez prawa jazdy?” Ale ja zawsze zadaję pytanie pomocnicze i te chciałbym czytającym ten tekst zadać pod rozwagę: „czy personalnie pani, pan zdecydujecie się wsiąść na łódź samemu bądź z dziećmi nie odbywając przeszkolenia?”
Początki niekiedy wyglądają groźnie
|
Bardzo istotnym argumentem dla zniesienia zapisów art. 53 a ustawy o kulturze fizycznej jest wątpliwa zgodność tych zapisów z Konstytucją. Szczegółowe argumenty prawne oraz stanowiska urzędów państwowych m.in. Rzecznika Praw Obywatelskich są w mojej dyspozycji. Materiały te są oczywiście dla zainteresowanych dostępne jednak nie jest celem niniejszej publikacji prowadzenie szczegółowych rozważań prawnych więc dla potrzeb niniejszej wypowiedzi w skrócie powiem tylko, ze ograniczenie praw i wolności człowieka i obywatela jest dopuszczalne tylko ustawą i tylko w uzasadnionych przypadkach zgodnie z zasadą proporcjonalności. Spróbujmy przyjrzeć się jakie więc i czy istnieją przesłanki uprawniające do ograniczenia wolności? Ja i wielu zwolenników zniesienia barier ich nie znajdujemy! Zwolennicy ograniczenia dostępu do żeglarstwa rekreacyjnego twierdzą, że jachty prowadzone przez osoby nie posiadające patentów stanowią zagrożenie i mogą narobić poważnych szkód i zagrozić żeglarzom. M.in. tak twierdzi Ministerstwo Sportu w odpowiedzi skierowanej do Rzecznika Praw Obywatelskich. Jeśli chodzi o uprawiających żeglarstwo i stworzenie zagrożenia samym sobie to należy podkreślić, że urzędnicy Ministerstwa Sportu nie znają chyba jednej z podstawowych zasad naszej cywilizacji: „violenti non fit iniura” czyli chcącemu nie dzieje się krzywda! Przypomnę tylko, że kiedyś istniał tak kuriozalny dokument jak karta pływacka. Jeśli chodzi natomiast o zagrożenia dla innych uczestników to rozważmy w skrócie wagę tych zagrożeń. Po pierwsze nie uprawnione jest porównanie jachtu z samochodem! Nie te prędkości, nie takie zagęszczenie ruchu, nieporównywalne zagrożenia i prawdopodobieństwo wypadku. Czy zdajecie sobie państwo sprawę, że płynąc jachtem wzdłuż polskiego wybrzeża z prędkością ok. 8 km/h możecie przez kilka godzin nie mieć w zasięgu wzroku żadnego statku? Po drugie. Nie ma dowodów na to, że żeglarstwo jest niebezpieczne, które to dowody mogłyby stanowić przesłankę dla ograniczenia praw i wolności człowieka i obywatela. W krajach o zbliżonej kulturze cywilizacyjnej i warunkach uprawiania żeglarstwa takich jak: Wielka Brytania, Szwecja, Holandia czy Niemcy nie ma generalnie obowiązku posiadania patentów uprawniających do prowadzenia jachtów choć szkolenia dobrowolne jak i dobrowolne stopnie żeglarskie funkcjonują. Czy więc my Polacy jesteśmy „inni”? Zwolennicy zniesienia barier mających swe korzenie w socjalistycznej przeszłości naszej ojczyzny twierdzą, że nie. Co więcej wprowadzona w 2007 r. liberalizacja w zakresie nadzoru nad technicznym stanem jachtów jak i obowiązkowego wyposażenia nie spowodowała pomimo kasandrycznych przepowiedni pogorszenia się stanu bezpieczeństwa co potwierdzili przedstawiciele administracji morskiej w dn. 15/10 w Szczecinie na spotkaniu środowiska żeglarskiego z ówczesnym wiceministrem gospodarki morskiej jak również potwierdza to służba ratownicza SAR w swoim piśmie DR – 073/41/07 z 3/12/2007 r. Tak więc zamiast dowodów na tzw. „niebezpieczne żeglarstwo” bariera w postaci restrykcji m.in. art. 53 a ustawy o KF stworzona została na podstawie TWIERDZENIA pewnego środowiska. Taki więc przepis ustawy jest niezgodny z Konstytucją co zostało potwierdzone w orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego: „konieczność wprowadzenia ustawowych ograniczeń praw i wolności wynika nie z subiektywnegoprzekonania o takiej potrzebie, ale z obiektywnej ich niezbędności, związanej z niezbędną ochroną jednej z wartości wskazanych w art. 31 ust 3 Konstytucji. Choć w państwie demokratycznym organy władzy publicznej nie powinny w żadnym razie lekceważyć opinii publicznej, to jednak żądania wysuwane przez przedstawicieli różnych grup społecznych i wyniki badania opinii publicznej nie mogą stanowić samoistnej podstawy do wprowadzenia ograniczeń w korzystaniu z praw i wolności człowieka i obywatela” (wyroki z: 13.2.2001 K 19/99 oraz z dn. 8.10.2001, K 11/01).
Co więcej śmiem twierdzić, że dopiero wzrost liczby wypadków i do tego nie będący tylko liniowym, statystycznym odzwierciedleniem zwiększenia się liczby żeglujących może stanowić podstawę do wszczęcia dyskusji na temat wprowadzenia zabezpieczeń ustawowych w tym m.in. certyfikatów kompetencji. Gwarantuję, że w takim przypadku obecni zwolennicy zniesienia obowiązku rzetelnie przystąpią do pracy nad poprawą przecież również naszego bezpieczeństwa.
Pojawiają się w dyskusji publicznej argumenty zwolenników utrzymania obecnych barier administracyjnych w postaci twierdzenia, że np. wysyłając dzieci na zorganizowany rejs lub obóz żeglarski musimy mieć potwierdzenie, że prowadzący taki jacht ma odpowiednie kwalifikacje. Proszę jednak zważyć, że my mówimy o zniesieniu obowiązku posiadania patentów dla prowadzenia jachtów czy statków przeznaczonych do rekreacji lub sportu. Nie podnosimy kwestii regulacji w zakresie usług turystycznych lub innej prowadzonej działalności gospodarczej. Tak więc ochrona konsumenta nie może się odbywać za pomocą regulacji w ustawie o kulturze fizycznej przy jednoczesnym ograniczeniu praw i wolności wszystkich żeglujących.
Na zakończenie chcę tylko przypomnieć, że proponowane zmiany nie mają na celu likwidacji szkoleń, patentów czy stopni żeglarskich osadzonych w tradycji. Celem jest tylko zniesienie obowiązku posiadania patentu stanowiącego barierę w dostępie do żeglarstwa. Uważam, że zniesienie art. 53 a ustawy o kulturze fizycznej spowoduje popularyzację aktywnego spędzania czasu na wodzie, spowoduje rozwój infrastruktury żeglarskiej i zwiększenie dostępności dobrego sprzętu (poprzez obniżenie cen jak i zainteresowanie polskim rynkiem przez producentów). A to właśnie te działania tj. konkurencyjność programów szkoleniowych, dobra infrastruktura i coraz nowocześniejszy sprzęt gwarantują zwiększenie bezpieczeństwa bardziej skutecznie niż wprowadzenie restrykcyjnych przepisów. Zwolennicy zniesienia barier stawiają jako wzór hasło RYA (brytyjskiego odpowiednika naszego PZŻ choć o diametralnie odmiennej filozofii działania): EDUCATION NOT REGULATION. Świadomość trudnej sytuacji w Ministerstwie Sportu jest pełna co widać już w kontekście korespondencji z roku 2006 pomiędzy Ministrem Sportu a Marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem (BG-1/I-74/06), w którym Minister przyznaje iż dotychczasowe zapisy ustawy o kulturze fizycznej budzą sprzeciw i rodzą konflikt pomiędzy „…Polskim Związkiem Żeglarskim a z drugiej strony wieloma tysiącami żeglarzy…”
Dlatego też usunięcie tej bariery jest tylko kwestią czasu i na członkach Polskiego Związku Żeglarskiego jak i Polskiego Związku Motorowodnego i Narciarstwa Wodnego stowarzyszeń odbieranych w środowisku żeglarzy amatorów jako głównych hamulcowych zmian spoczywa wypracowanie takiej formuły funkcjonowania ich stowarzyszeń aby były one przyjazne i szanowane przez żeglujących bez uciekania się do narzucania prawem swojej pseudo-popularności. Ale tu nie czuję się kompetentnym do wtykania nosa w nie swoje sprawy.
Zacznę od sprostowania quasi-formalnego.
Obecne regulacje ustawy wymagają posiadania kwalifikacji potwierdzonych patentem wystawianym przez właściwy związek sportowy
Nie jest to do końca prawda, jest gorzej, bo podczas nowelizacji w 2007 roku ów zapis zmienił brzmienie i teraz mamy w ust. 3 mamy:
Uprawianie żeglarstwa na jachtach:
1) żaglowych o długości kadłuba powyżej 7,5 mlu b
2) motorowych o mocy silnika powyżej 10 kW
– wymaga posiadania stosownego dokumentu wydanego przez właściwy polski
związek sportowy.
W całym art. 53 a nie znajdziesz zwrotu "kwalifikacje" a wystepuje jedynie określenie "uprawnienia". Pisałem o tym zniknięciu "kwalifikacji" tu http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=686&st=90&fload=1
Ma być kwit polskiego zwiazku sportowego i tyle. A w ogóle jesteśmy wyjątkowi i cały zapis z art. 53a jest wyjatkowy, jezeli porównamy go z zapisem art. 53, 53b i 53c.
http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=684&st=105&fload=1
Myślę, że mamy problem związany z owym art. 53a, bo mamy tak naprawdę dwóch adwersarzy. Z jednej strony PZŻ który bezpośrednio korzysta z owych zapisów i pazurami trzyma resztki "waadzy". Z drugiej strony mamy silny opór urzędniczy. Mentalność naszych urzędników nadal ma korzenie w czasach "Rewizora" Gogola. Niestety epoka komuny i dominacji "modelu wschodniego" odciska swe piętno na współczesności. Urzędnik ma zakodowane, że jest od pilnowania, nakazywania, zabraniania i ograniczania głupich obywateli. Tym samym obywatel ma zdawać się na urząd i urzędnika, a nie na swój rozum. Dam prosty przykład. Akurat te słowa pisze z kraju Szekspira. Dziś zrobiłem ponad 100 mil po pagórkach Derbyshire, gdzie drogi kręte i wąskie. Ograniczenia prędkości są stawiane bardzo oszczędnie, nawet przed ostrymi zakrętami ich nie ma, czyli dozwolone 60 mph. U nas jest inaczej, każdy nawet niezbyt ostry zakręt to ograniczenie do 60 czy 70 km/h. Niedawno załapałem się na 4 punkty, bo postawiono ograniczenie na zakręcie na drodze, którą często jeżdżę. Jechałem samochodem dostawczym, miałem 96 km/h i nie odczułem żadnych „rewelacji” na zakręcie. Policjant tłumaczył mi, ostatnio dwóch lu dzi się tu zabiło. Zabiło się, bo jechali pewnie 150 albo więcej. Dlaczego o tym piszę? Bo tak jak w żeglarstwie, w efekcie głupoty pojedynczych osób ograniczenia dotykają 99 % pozostałych użytkowników, czy to dróg, czy to jachtów. Typowe myślenie urzędnicze to „wprowadzić regulacje i po problemie”. problemie uporem maniaka będę przypominał wypowiedź pana dyrektora RZUW z Giżycka, który w 12 grudnia w Mikołajkach radośnie zaproponował wprowadzenia zapisu: „W rozporządzeniu Ministra Sportu z dnia 9 czerwca 2006 r. w sprawie uprawiania żeglarstwa (Dz. U nr 105 poz.712) dodać w §18 ust. 3a w brzmieniu – „3a. Podczas żeglowania na jeziorach w trudnych warunkach pogodowych, osoby przebywające na statkach powinny mieć założone kamizelki ratunkowe.”. I po kłopocie. Prawda? Ale kiedy rozpoczynają się trudne warunki pogodowe?
Z tym zaborowym wychowaniem CK urzednikow to chyba lekka przesada wszak w tym okresie powstalo dzielo pietnujace "slynna" CK administracje - "Proces" Franza Kawki...;)
Jan
gdy ja się przyjrzałem urzędnikom z UM, to w przytłaczającej większości to byli ci z ,,Rewizora" Gogola. Ale, na przykład, pewien z tych panów cichcem był i jest chyba nadal - przedstawicielem towarzystwa ubezpieczeniowego i podczas inspekcji odbywały się wiadome rozmowy: wicie, rozumicie i armator MUSIAL się u tego pana ubezpieczać, gdyż inaczej zaczynał mieć problemy. I to ten pan był zajadłym wrogiem jakiejkolwiek liberalizacji.
Pozdrawiam
Wiekszosc jest swiecie przekonana (czy poprzez niedoinformowanie czy manipulacje ze strony "zainteresowanych dzialaczy") ze chodzi "oszołomom" o rewolucje i całkowite zniesienie i likwidacje nie rygorow i obligu patentow,szkolen itd ale wogole dokumentow i przepisow dot. zeglarstwa...!!!
A przeciez wlasnie oni wszyscy razem i w PZZ i PZMWiNW oraz MSiT moga takze zasadniczo wplynac na zmiane sytuacji z "drugiej strony barykady".
Wiekszosc to nieswiadomi prawdziwej istoty problemu polskich zeglarzy dzialacze i urzednicy!!
Bo nie jest jednak tak ze oni wszyscy z pod jednego mianownika poborcow,manipulatorow i rzadnych wladzy nad zeglarzami za wszelka cene.
Co szkodzi ich uswiadomic! Trzeba probowac zawsze
W koncu zyjemy w kregu cywilizacji perswazji...
Jan
"...artykuł powinien zostac przesłany mailami wszystkim członkom zarzadu własciwych związkow i wszystkim urzednikom MSiT bo ich opor wynika bardzo czesto z niewiedzy!!!... "
Nasz Przyjaciel Jan ma absolutną rację. Nie oglądajcie się tylko na SAJ, SAMOSTER, BRYFOK, PFŻ czy GFŻ. Oni robią swoje, a Wy też róbcie DOBRĄ ROBOTĘ. W newsie z Zalewu Wislanego pisałem że niewiedza nie tylko urzędników, ale i zeglarzy jest "porażająca". No to bierzmy sie do edukacji - niech każdy z Was skopiuje news Krzysztofa Klocka (z komentarzem Mariusza Glówki) i rozpocznie ekspedycje treści do znanych i nie znanych Wam parlamentarzystów, urzędów, okręgowych związków, klubów, "działaczy", służb porządkowych itp. A przede wszystkim do ... mediów - jako ostrzezenie, aby dziennikarze nie dawali tak łatwo wpuszczać w maliny przez Chocimską. Może wtedy nawet kapitan żaglowca czegoś się nauczy.
Gdzie Wasze odruchy samozachowawcze ?
Onegdaj dziennikarka próbowała naciągnac mnie na wywiad przed kamerą. "bo proszę pana my jesteśmy bardzo zainteresowani bezpieczeństwem zeglowania". Ja na to: "co pani powie - czyżby bardziej niż my sami?". Nie dałem się nabrać, bo wiem jak się montuje wywiady "pod tezę".
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Chyba uznany zostałem za "członka" - bo dostałem mail zachęcający do czytania i poparcia artykułu.
"Przez przypadek" czytuję SZKWAŁ a nawet lubię jego naczelną. Jestem też "upierdliwym" czytelnikiem portalu don Jorge.
Jestem też, nawet osobiście, zainteresowany rozdzieleniem uprawnień do pływania sportowego i rekreacyjnego. Dlaczego, przez porównanie, chcąc jeździć rowerem, mam udowodnić, iż spełniam wymagania dla kierowcy Formuły 1?
W ostatni piątek, na jakimś "zbiegowisku" z udziałem dyrektorów departamentów, generałów straży pożarnej i admirałów WOPR komentowałem gadanine o bezpieczeństwie na wodzie. Że obok rekreacji na brzegach są też wodniacy - a to różne warunki bezpieczeństwa, choć do spotkań dochodzi. Ostatecznie Warszawa to takie fajne miasto, że jak wędkarz ryby nie złapie, zawsze może kajakarza zarżnąć. Że bezpieczeństwo na wodzie to nie tylko profilaktyka i mandaty - ale i unikanie błędów. Bo np. jakis sołtys słysząc, iż trzeba "utwardzić brzeg" zapłacił za zrzucenie kilkudziesięciu ton ostrych "kamulców" do wody - gwarantująych iż rozpieprzy się jacht, kajak - i nogi chcącego wykąpać się.
Że po białym szkwale" dostałem telefon od pani, mającej nad jeziorem ośrodek wypoczynkowy:
- Gdzie mogę kupić tablicę "Zakaz kąpieli"?
- A plażę i pomost też Pani zlikwiduje?
- Nie - ale nie będę za wypadki odpowiadać...
Że nie tylko warto ostrzegać o przeszkodach pod wodą, na wodzie i nad wodą - ale i je usuwać.
Że dwa lata temu jezioro Białe na Pojezierzu Gostynińsko-Włocławskim tak zostało zasrane przez turystów, iż pojawiły się bakterie coli. Ale zamiast sracze ustawić - prostsze było ogłoszenie zakazu kąpieli.
Ale ludzie dalej kąpią się i pływają. By uniknąć procedur rejestracji jachtów i własnych uprawnień - zapisują swe łodzie jako "wędkarskie".
Dlatego zamiast uprawnień "związku sportowego" proponuję ubezpieczenie OC - podobnie jak na drogach lądowych z oceną stanu "auta" i kwalifikacji "kierowcy" - przez różne "stacje obsługi".
W miarę więc mozliwości staram się rózne lekcje odrabiać...
upierdliwy Czerny
Dlatego zamiast uprawnień "związku sportowego" proponuję ubezpieczenie OC - podobnie jak na drogach lądowych z oceną stanu "auta" i kwalifikacji "kierowcy" - przez różne "stacje obsługi".
A na (za przeproszeniem) cholerę obowiązkowe OC? Wszak żaden z wypadków w trakcie "białego" szkwału na Mazurach nie wpisuje się w zasady OC. No chyba, że chcesz naturę zmusić do OC - wtedy OK.
W ramach korepetycji - OC "działa" wtedy gdy jeden jacht drugiemu jachtu/człowieku/mostu......etc kuku robi. Jak sam sobie kuku robi to nie działa. Działa AC, ale AC nawet w komunikacji lądowej nie jest obowiązkowe.
Hasip
Zlikwidowac obowiazkowe patenty?! OK!
Ale w zamian obowiazkowe OC!! Inaczej ten polski pociag z urzednikami i parlamentarzystami w strone wywalenia z ustawy obowiazkowych patentow na pewno nie pojedzie...
I zaloze sie o swoj jacht ze tak bedzie. Administracja polska jeszcze nie weszla do Europy. Wie to i szeregowy pracownik MSiT jak i byly dyrektor UM. Administracja jeszcze nie ufa obywatelom...i do czasu wymiany pokoleniowej nie zacznie...
Na hasło "zamiast powszechnych patentow powszechne ubezpieczenia!!" urzednicy jednak zgodnie kiwaja glowami. To zamyka usta najbardziej zatwardzialym betonom zwiazkowym tokujacym o bezpieczenstwie i odpowiedzialnosci!
Mozesz sie ubezpieczyc nawet za granica bo kazdy rozsadny zeglarz to robi na swiecie...
Nie ubezpieczaja się od zdarzen losu na wodzie tylko ludzie nierozwazni...Takich jeszcze nie spotkalem w Europie... Takie sa opinie wlasnie m.in. Brytyjczykow z RYA, czy Holendrow, Niemcow lub Francuzow.
Nie spotkalem NIEUBEZPIECZONEGO ARMATORA JACHTU!! Tam brak polisy jest po prostu w zlym tonie i dyskredytuje w towarzystwie powaznych zeglarzy! To wrecz prawdziwy obciach ryzykowac tak glupio majatkiem dla paru euro.
Z kolei okazjonalni rekreacyjni skipperzy na czas swojego czarteru ubezpieczaja sie na ta okolicznosc (m.in.OC) i nie znajdziesz ryzykanta ktory by chcial (zwlaszcza na wodach wewnetrznych) ryzykowac oproc zycia i wolnosci jeszcze majatkiem!! To nie ten styl i sarmacka wolnosc nie ma tu nic do rzeczy. To kwestia spolecznej i powszechnej odpowiedzialnosci.
I racja ze to powinno byc i u nas dobrowolne i powszechne. Ale konczy sie na zyczeniowym mysleniu.
Gdzie tu znalesc zloty srodek?!
Jan
OC zamiast certyfikatów to wybór pomiędzy dżumą a cholerą. Powszechność OC a obowiązkowość OC to kosmiczna różnica w sytuacji ubezpieczonego. Należy pamiętać, że obowiązek musi wynikać z ustawy (jest taka o ubezpieczeniach obowiązkowych) oraz wydania rozporządzenia. Do tego system weryfikacji (kontroli) i restrykcji. Moim zdaniem obowiązkowe OC pogarsza sytuację.
Hasip
A Tomka zapewniam ,ze betonowe dziadki zwiazkowe farbowane na agentow z TW na TU nie dostana zlotowki za moja polise bo nie mozna w unijnym panstwie zmusic do ubezpieczania sie jedynie w firmie TU polskiej X czy Y. Wazny jest w ewentualnym obligu fakt posiadania ubezpieczenia nawet firmy z Timbuktu lub zza pobliskiej Odry lub Kanalu Angielskiego.
Jak PZU czy Warta beda chcialy sie zalapac to musza drastycznie zjechac z wymogami i cenami do swoich zagranicznych konkurentow!
Powtarzam nie wierze w obalenie obligu patentow w ustawie bez wprowadzenia tymczasowego mniejszego zla czyli obligu ubezpieczen!
To tylko etap do upragnionego celu i chyba na skroty w obecnej sytuacji naszego bezwladu administracyjno - legislacyjnego i polskiej kwitologii stosowanej sie nie da!
Jan
Z OC byłoby trudniej niż z patentami. Trudniejszy, bardziej ustosunkowany i zdecydowanie bogatszy przeciwnik. Zastanów się dlaczego nie zniesiono obowiązkowego OC rolników oraz obowiązkowego ubezpieczenia "ogniowego" budynków gospodarczych skoro i tak ok. 50% nie płaci.
Oblig ubezpieczeń nie jest mniejszym złem. Jest droższym złem.
Osobiście nigdy nie przystanę na taką "podmianę".
Hasip
Tak dla porządku - nie byłem, nie jestem urzędnikiem PZŻ, funkcyjnym ani aktywem. Ani też firmy ubezpieczeniowej.
Posłużyłem się dość prostą analogią, dotyczacą kierowców i właścicieli aut. Gdzie trudno powiedzieć, by Polski Związek Motoryzacyjny monopolizował naukę jazdy, ubezpieczenia, przeglądy okresowe oraz decydował o dopuszczeniu samochodu do ruchu.
Tymczasem spory żeglarskie przypominają rozmowy bliźniaków:
- Nikt mnie nie przekona, że białe jest białe - mówi ktoś z Chocimskiej
- Nikt mnie nie przekona, że czarne jest czarne - odpowiadają niektórzy koledzy na tym forum.
Obawy że Stosio zmonopolizuje ubezpieczenia jachtów? A może Kaczmarek kończąc kadencję wymusi na PZŻ uchwałę, iż za wszystkie kursy żeglarskie należą mu się prowizje? Dziedzicznie... Że, powiedzmy, Borzyszkowski przejmie uprawnienia policji i każe wam w balonik dmuchać i mandaty będzie wypisywać za naruszenia przepisów, które osobiscie wymyśli?
Cenię sobie, iż mam przyjaciół zarówno w PZŻ, jak i poza nim. Że możemy się (tu także) spierać.
Mam jednak heretycki pogląd, iż ani przynależność do czegoś, ani jej brak nie daje mądrości. Don Jorge mógł się nie zgodzić z moją opinią, iż czasem ON bywa upierdliwy. Ja mogłem zgodzić się z jego opiną iż JA bywam upierdliwy...
pozdrawiam
Stosio nie musi monopolizowac ubezpieczeń jachtów. Wystarczy że te same firmy zagraniczne, które obecnie kuszą polskich żeglarzy zarówno niskimi stawkami jak i brakiem zastrzeżeń typu "jacht przechowywany na strzeżonej 24godziny na dobę i zamykanej od świtu do zmroku przystani" przy ubezpieczeniach od kradzieży - zaczną działać nie jak dotychczas w warunkach wolnego rynku, lecz przy usztywenieniu popytu. Dlaczego w takich wypadkach miałyby rezygnować z takiej łatwej kasy?
A może Pan ma pomysł oraz niezbędny kapitał aby powołać i prowadzić takie żeglarskie towarzystwo ubezpiezpieczeniowe mające w statucie zapis o działaniu na zasadzie non profit? W takim wypadku moje obawy stałyby się bezpodstawne.
Jakbym czytał sprawozdanie z posiedzenia politbiura z lat 80-tych ub. wieku :-(( Wprowadzenie stanu wojennego było jedynym ratunkiem przed "bratnią" interwencją? "Przecież stan wojenny nie był taki zły, z czasem udalo się powołać PRON" ;->
Betonowe dziadki być może kasy od Pana nie dostaną - ale z jakiej to racji owe zagraniczne TU mialyby polskich klientów traktowac o niebo lepiej, skoro rodzime firmy chciałyby doić ich jak krowy? Owszem stawki zagranicznych towarzystw dla obywateli Polski będą nieco niższe niż analogiczne stawki oferowane przez zrzeszone w "Izbie" PZU, WARTĘ itd - ale tylko nieco. Dlaczegóż zagraniczne towarzystwa miałyby rezygnować z ciężkiej kasy, jaka sama pcha się w ich ręce. A jeśli Sztosio będzie miał taki dar przekonywania, że zagraniczne przedstawicielstwa TU w Polsce też przystąpią do "Izby"? Problem owszem dałoby się rozwiązać: wyrabiając sobie zagraniczne obywatelstwo, i ubezpieczając jacht na warunkach takich samych na jakich dobrowolnie ubezpieczają jachty obywatele obcego państwa. Tylko kto się na tak radykalne posunięcie zdecyduje?
I gdzie obecnie widzi Pan ów "monopol związków" rzekomo pętający Panu nogi? Zmusza ktoś Pana do rejestracji jachtu w PZŻ? Wymaga patentu PZŻ do pływania Venuską? Owszem patent PZŻ trzeba mieć przy wypożyczaniu wypasionego koromysła ponad 7,5m długości na Mazurach, ale to obciach pływać na czymś takim, za podobną kasę lepiej postarać się o jakiegoś Nefryta do remontu na Zatokę. Albo coś wiekszego, ponad 7,5m; w takim wypadku rejestracja szwedzka zwalnia Pana od wszelkich wymogów. To chyba zdecydowanie prostsze niż zmiana obywatelstwa w celu ubezpieczenia się na korzystniejszych warunkach?
Zapewniam Ciebie ze zmiana obywatelstwa w kraju UE jest zbyteczna aby ubezpieczyc obecnie optymalnie i niedrogo nawet polski jacht. Obecnie wystarczy obywatelstwo Unii.
Zagraniczne TU mają gdzies jakies szemrane izdebki gospodarcze o podejrzanej proweniencji i ich monopolistyczne zapedy ubezpieczeniowe.
Rynek ubezpieczen zeglarskich na swiecie rzadzi sie w normalnych, nie krepujacych ramach prawnych innymi zasadami niz polski skansen.
Okresla sie ryzyko w oparciu o deklarowany wiek i stan jachtu,kompetencje skipera. Mi osobiscie w Holandii wystarczyla umowa kupna - sprzedazy potwierdzona urzedowo i deklaracja ze moj jacht jest wyposazony do zeglugi na takim a takim akwenie i posiadam wystarczajace kompetencje (nie kwity) aby go prowadzic. Jak okazesz certyfikat zeglarski to dostaniesz jeszcze 15 % znizki. Jak udowodnisz ze ubezpieczales sie gdzie indziej bezkolizyjnie od co najmniej 5 lat dorzuca kolejne 15% upustu... A co daje tobie w Polsce patent PZZ????
Ubezpieczam za granica jacht juz kilka lat i dopoki przywolywany pan Stoszo nie zostanie wplywowym unijnym komisarzem do spraw ubezpieczen komunikacyjnych czy czegos tam jeszcze to mozemy chyba spac spokojnie;)).
Jan
Rynek ubezpieczen zeglarskich na swiecie rzadzi sie w normalnych, nie krepujacych ramach prawnych innymi zasadami niz polski skansen.
A czy w wypadku wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń w Polsce - rynek ubezpieczeń żeglarskich nadal będzie mógł rzadzić sie w normalnych, nie krepujacych ramach prawnych? Wszak w krajach w ktorych ma możliwość tak się rządzić - obowiązkowych ubezpieczeń nie ma!
Nie wiem co obecnie daje mi w Polsce patent PZŻ, tym bardziej że od bieżącego roku nie zamierzam go używać.
Taki geszeft: "Nieobowiązkowe patenty w zamian za obowiązkowe OC" - to by dopiero był prezent dla działaczy PZŻ! Zaraz ostoja betonu, warszawski "Okręg" powróciłby z obecnej ciasnej klitki na Wale Miedzeszyńskim (co z tego ze nad Wisłą) z powrotem do czteropokojowego "apartamentu" na Ciołka, w siedzibie PZU z której musiał się wynieść z początkiem bieżącego roku - z braku kasy. Nikomu niepotrzebne związkowe repy znalazłyby sobie intratne zajęcie - w roli agentów ubezpieczeniowych. PZU w dowód wdzięczności za napędzenie takich rzesz baranów do strzyżenia nie tylko wyznaczylby działaczom preferencyjne stawki za wynajem pomieszczeń, ale i za ich podszeptem wyznaczyłyby stawki zaporowe - armatorom którzy nie posiadaliby patentów, rejestracji i corocznie odnawianych przeglądów swoich jednostek. I w ten sposób leśne dziadki odzyskaliby absolutnie wszystko co utracili w wyniku ubiegłorocznej liberalizacji - a nawet osiągnęli dodatkowe zyski z ubezpieczeń. I śmali się w nos nad krótkowzrocznością tych "przyjemniaczków" którzy entuzjastycznie przyjęliby nałożone na nich oraz ich kolegów ubezpieczeniowe jarzmo, w zamian za iluzoryczną wolność od patentowego bata.
I nie ma się co łudzić że powszechność ubezpieczeń, narzucona ich obowiązkowością przyczyniłaby się do obniżenia stawek. Stawki będą niskie tak długo, dopóki ubezpieczenia pozostaną nieobowiązkowe - tak jak to włąsnie jest na Zachodzie. Ubezpieczenia obowiązkowe staną się formą podatku, którego wysokość nie będzie będzie ograniczona żadnymi ustawami budżetowymi, a jedynie łaską i niełaską ubezpieczeniowych rekinów finansjery. A opinia publiczna przyklaśnie temu: "Wszak samochód to dziś przedmiot codziennego użytku, narzędzie pracy, środek do życia, a jacht, zwłaszcza własny, to LUXUS!!! Z jakiej racji użytkownik jachtu miałby płacić mniej niż użytkownik samochodu?
Ale w zamian obowiazkowe OC!!"
Wkładanie, z własnej nie przymuszonej woli, głowy w pętle jest mówiąc delikatnie GŁUPOTĄ.
AD
Jest faktem, że na "zachodzie" prawie wszystkie jachty mają OC, chociaż nie jest ono obowiązkowe. Dla nas w Polsce problemem jest wysokość stawki. Obowiązkowe OC to windowanie ceny bez ograniczeń - klient musi się zgłosić ... Wiadomo, że znaczną ilość jachtów posiadają pasjonaci, których nie bardzo stać na taki wydatek. Czy mamy im zamknąć drogę do żeglarstwa?
Pływając pod niemiecką banderą mam jachcik zarejestrowany i ubezpieczony (OC) na wody całego świata na kwotę 4 mln euro za szkody materialne i 1,5 mln za osobowe. Kosztuje to (OC plus ADAC) około 70 euro ... i wszystko załatwiane jest zaocznie. Ubezpieczyciel nie widział jachtu, nie pytał o wyposażenie czy patenty. Dajmy takie warunki w Polsce i też nie trzeba będzie przymusu OC, mimo różnic w zarobkach.
Pozdrowienia z Ustki
Edward Zając
No właśnie.Gdzie na patencie,jest napisane,że jego posiadacz posiada jakiekolwiek kwalifikacje.Owszem, jest napisane co i gdzie wolno posiadaczowi plastikowego dokumentu wolno prowadzić. Po prostu stworzono bubel legislacyjny pod dyktando PZŻ. Na szczęście naciski innych grup żeglarzy pozwoliły na "znaczne" zliberalizowanie przepisów,ale do doprowadzenie stanu prawnego, jaki obowiązuje w innych (cywilizowanych) krajach, daleko.Mam pytanie do autora,czy mogę umieścić ten tekst na swojej stronie.
Jurek
To w sumie mało ważne ale akurat to zdanie napisał do mnie ktoś dokladnie wczoraj. Cierpię napewno na demencję starczą ale nigdy nie przyszło mi na myśl aby uznać Kolega J. Durejkę za lepszego od obecnego. Tyle, że w czasach na jakie się powołujesz krążyła plotka, że Prezes namaścił na swojego następcę Sekretarza Generalnego.
O Koledze J. Durejce wtedy wiedziałem zbyt mało, poza tym, że jest też betonem. Ale teraz, wg mojej wiedzy Jerzy Durejko bardzo intensywnie jeździ po Polsce szkoląc ( weryfikujac ) instruktorów. Próby odbierania tego jako kampania wyborcza są nadinterpretacją. Delegatom życzymy wszystkiego najlepszego, nawet tego aby dla dobra skutecznej kontynuacji, kadencję ustalić na dwie Olimpiady.
A poważnie, wszystko zalezy wyłącznie od nas
To w sumie mało ważne ale akurat to zdanie napisał do mnie ktoś dokladnie wczoraj.
Cóż, i ja przepraszam za zabawne w sumie nieporozumienie. Mam nadzieję że nie uważa mnie już Pan za sfrustrowanego byłego działacza PZŻ? ;-)
A poważnie, wszystko zalezy wyłącznie od nas
Nie mam wielkich nadziei na to że cokolwiek będzie ode mnie zależało. Wcale się nie zdziwię jeśli mój macierzysty klub nie zdecyduje się tym razem w ogóle na wystawienie jakiegokolwiek kandydata, nawet takiego co to "ani be, ani me, anie qqryq", jak to było dotychczas. Odnoszę wrażenie że wszystko tam się sypie. Nie odbyło się ani zimowe walne zebranie, ani wiosenne otwarcie sezonu. Ostatnie klubowe jachty śródlądowe marnieją bezużytecznie od lat: Wielki Trener pod wiatą (kto dziś chciałby pływać na czymś co jak sama nazwa wskazuje miało służyć jako maszynka do robienia sterników, jakiś sens miałaby conajwyżej jego przebudowa na kabinowy oldtimerek), kabinowa Belouga zaś - pod płotem, od czasu gdy osoba odpowiedzialna na jego utrzymanie zasmakowała w perspektywie morskich rejsów z kimś kto rzekomo robi łaskę za to że NIE BIERZE kasy za prowadzenie klubowego jachtu(!). Panuje za to nastrój "oblężonej twierdzy": z jednej strony miejscy urzędnicy którzy chcieliby wyrugować klub z nie należącego do niego terenu kładąc tym samym kres lewym dochodom za wynajem pomieszczeń czy miejsca pod bilboardy, z drugiej - właściciel komercyjnej firmy zajmującej się pośrednictwem czarterowym oraz organizowaniem rejsów w Chorwacji, któremu na potrzeby biura wynajęto największą salę, Podobnie jak parę lat wcześniej firmie zajmującej się dystrybucją i serwisem silników zaburtowych, tyle że jest bardzo istotna różnica: obecnego najemcę wciągnięto na listę pełnoprawnych członków klubu, mimo że nic z nim go nie łączy poza prywatnymi znajomościami. I ukręcono bat na tyłki swoje i wszystkich członków klubu, bowiem już na poprzednim Walnym ów "biznesmen" gardłował za obciążeniem armatorów komercyjnymi stawkami za postój jachtów, dokładnie na takich warunkach jak on płaci za wynajem sali na biuro swojej firmy. O mały włos nie został wtedy wybrany do Zarządu.
Jesli cokolwiek zależy ode mnie - to tylko to jak szybko zwoduję jacht. Muszę zdążyć na 21 czerwca na organizowane przez Ratusz "Wianki na Wiśle". Może to pozwoli zmienić spojrzenie urzędników, i da nadzieje że zasłużony warszawski klub nie podzieli losu olsztyńskiej "Warmii".
A póki klub choć nominalnie pozostaje w strukturach PZŻ-mogę sobie przyjść na oba Sejmiki w roli obserwatora. Taki cyrk jak podczas Sejmiku PZŻ w 2005 roku a zwłaszcza WOZŻ w ub roku trudno zobaczyć gdzie indziej! :-)
Tomku!
Znam to określenie z internetu ale wątpię abym ja to napisał, jako rownież były działacz wtedy jeszcze PZŻ i nie da się ukryć, pod koniec sfrustrowany. Kwestionowałem jedynie formę , niezmienną formę ataków i starałem się mitygować, zresztą w interesie samej SPRAWY. Formę a nie meritum.
pozdrawiam
Batiar
1.J.Durejko - arcyinstruktor
2.M.Lesny - arcykomplikator
3.S.Kalinowski - arcypolityk
4.P.Winkowski - arcysportowiec
5. i jeszcze jeden kandydat ktorego imienia sie nie wymienia..
Jan
Panie Jurku tak tez zrobiłem .Wreszcie coś konkretnego co mogłem wysłać do posłów . Naprawdę zaczynam wierzyć że poruszymy tym betonem . Czas skończyć z tym by Zwiazek wtykał się w sprawy rekreacji czy na morzu czy na lądzie , niech sobie wsadzą w tyłek 10kM silnik. Ostatnio przeczytałem jak prezes Motorowodniaków powiedział ze znanym usmieszkiem że żadnych zmian nie proponuje w sporcie motorowodnym i bardzo dobrze ,ale czas rozdzielić rekreację od sportu. Proponowane zniesienie obowiązku posiadania patentu jest to rozwiązanie super .Dzięki Panie Krzyśku za ten artykuł i wam że walczycie o to by było normalnie tak jak w innych państwach unii .
wiceprezesie
Bardzo łatwo jest prowadzić organizacją, która:
1. Może się utrzymać ze składek.
2. Nie płaci za pomieszczenie biurowe.
3. Jedyną Jej działalnością jest pisanie pism.
4. Cała dokumentacja zmieści się w jednej szufladzie.
Znacznie trudniej prowadzić organizację, która się zajmuje sportem wyczynowym. Sport wyczynowy wymaga pieniędzy. Państwu nie wiem czemu wygodniej nadać przywilej niż w sposób właściwy sport dotować.
Odejdę w tej chwili nieco od żeglarstwa do płetwonurków, Doputy istniały takie warunki iż prace podwodne mogły wykonywać jedynie kluby płetwonurków, polski sport wyczynowy w konkurencjach podwodnych odnosił sukcesy. Przyjeżdżały do Polski medale mistrzostw świata. I ... powstała gospodarka rynkowa, powstały prywatne przedsiębiorstwa robót podwodnych, nikt już się nie musiał dzielić z klubem. Najpierw na bruk poszli trenerzy potem rozpadły się sekcje i Polska w konkurencjach podwodnych przestała się liczyć, a młodzież zamiast pływać ....
Żeglarstwo teraz jest na najlepszej drodze do takiego finału. Znaczne obniżenie budżetów Okręgów spowoduje iż utrzyma jedynie biuro a potem ... . Powiesz iż sport dzieci i młodzieży jest dotowany celowo. Zgoda, ale inne działania konieczne dla potrzeb sportu nie są w żaden sposób refundowane, jest to szkolenie sędziów, mierniczych, trenerów i instruktorów (sportu nie mylić PZŻowskimi IŻ). Na sukcesy naszych Wielkich pracowali nie tylko ich trenerzy, również mały okruszek cegiełki dał każdy sędzia każdych regat, w których Oni startowali, tylko i wyłącznie od nas zależało czy z naszych regat oni wywiozą dobre czy złe doświadczenia i nawyki.
Analizując tabelkę od razu rzuca się w oczy.
W punktach określonych „nadzór” klauzula „nie wykorzystywanego do działalności gospodarczej” obowiązuje jedynie jachty morskie, śródlądowe już nie.
Stąd piszesz:
„Pojawiają się w dyskusji publicznej argumenty zwolenników utrzymania obecnych barier administracyjnych w postaci twierdzenia, że np. wysyłając dzieci na zorganizowany rejs lub obóz żeglarski musimy mieć potwierdzenie, że prowadzący taki jacht ma odpowiednie kwalifikacje. Proszę jednak zważyć, że my mówimy o zniesieniu obowiązku posiadania patentów dla prowadzenia jachtów czy statków przeznaczonych do rekreacji lub sportu. Nie podnosimy kwestii regulacji w zakresie usług turystycznych lub innej prowadzonej działalności gospodarczej.”
A tak naprawdę, czemu służy spowodowanie odrzucenia (podpowiedzianych prze ze mnie) poprawek Samoobrony?
Czy obligatoryjne posiadanie stopni jest aż taką barierą, proszę zobaczyć drogi, czy samochodów było by więcej gdyby zniesiono prawo jazdy , a kosztuje ono tyle co tani samochód.
Obligatoryjne posiadanie stopni nie jest złe, jest bardzo złe, ale zło to polega na czymś innym właśnie tu aż się prosi to zdanie: "...paru nieuków przekonało paru posłów, że można pomajstrować przy ustawach i z każdego chętnego zrobić admirała" byle by ten „admirał zapłacił. I plastyki te mają wartość zeszłorocznych kwitów na węgiel.
Krzysztof
Witam,
dzięki czujności Jaromira Rowińskiego niniejszym chciałbym wprowadzić erratę, ponieważ tekst napisany w styczniu już się zdezaktualizował w kwietniu i pisząc tekst nie można było zapisać inaczej. Sprawa dotyczy obowiązku przeglądów statków śródlądowych. Od dnia 28 kwietnia 2008 r. w związku z wejściem w życie nowego rozporządzenia MS w sprawie trybu rejestracji statków (Dz.U. 2008 nr 72 poz.426) a co za tym idzie uchylenia dotychczas obowiązującego, odpadł obowiązek dokonywania przeglądów dla statków podlegających obowiązkowi rejestracji. W stanie prawnym jaki obowiązywał w trakcie pisania i publikacji artykułu nie można było dokonać obowiązkowej rejestracji bez dołączenia dokumentu z przeglądu technicznego jaki był przewidziany w poprzednim rozporządzeniu (z 29.05.2006r) w par. 3 ust.3. Obecnie obowiązek nadzoru nad łodziami sportowymi i rekreacyjnymi dotyczy praktycznie posiadaczy łodzi o napędzie pow. 75 kW.
Jaromir dziękuję!
pozdrawiam
krzysztof
ps. ad. Krzysztof Kwaśniewski - ty narzekasz na to, że podatników pieniądze sypie się na piłkę nozną, ale w przypadku sportu żeglarskiego dopuszczasz skubanie i nakładanie danin na żeglarzy co ze sportu lubią "Sporty":)
ad. Mariusz Główka - masz rację, że w tekscie art. 53a nie ma wyrazu "kompetencja" ale to co jest tam zapisane oznacza kompetencję czyli "zakres czyjejś wiedzy, umiejętności i doświadczenia", a ponieważ to jest artykuł a nie pozew :) więc uznałem, że nie ma co zaciemniać a należy pisać tak jak tekst ustawy należy rozumieć. Tak więc zamiast jednego słowa ustawodawca w art. 53 a ust.1 pkt. 1 stworzył namistkę prozy typu "Nad Niemnem" . Ale cóż - językiem inżyniera jest wykres jak mawiał mój wykładowca a w Sejmie są nie tylko umysły ścisłe:))) Tak więc gdyby dokument polskiego związku sportowego kompetencji nie potwierdzał to byłby "stosowny" a zatem potrzebny.
O braku obowiązku przeglądów pisałem (wraz z Jaromirem zresztą) jeszcze przed zebraniem SAJ, na Sail-ho, gdzie Jacenty popełnił analogiczną pomyłkę.
Pan Krzysztof Kwaśniewski lubi nie "Sporty" lecz "Carmeny" ;-D
Niewierny Tomaszu;))
to nie była pomyłka ani u Jacka ani u mnie. Ustawa zmieniająca ustawę o żegludze śródlądowej pozostawiała w mocy przepisy wykonawcze dot. rejestracji do czasu wydania nowych. Tak więc nadal obowiązywało rozporządzenie nakazujące przy rejestracji okazanie dokumentu z przeglądu technicznego. Tak więc skoro musiałeś mieć rejestrację a bez przeglądu rejestrować nie mogłeś to zgodnie z zasadą logicznego rozumowania obowiązek przeglądów spoczywał na posiadaczach jachtów o dł. pow. 12 m lub posiadających silniki o mocy pow. 15 kW. Dopiero od 28 kwietnia 2008 r. nastąpiła zmiana, 11.04 minister podpisał nowe rozporządzenie a zebranie SAJ było chyba 9 marca?
pozdrawiam
krzysztof
ps. najważniejsze, że zmiany są w dobrym kierunku
Na tej samej zasadzie można by bylo powiedzieć że w czasie kiedy pozostawało ważne stare rozporządzenie o rejestacji, należało rejestrować jachty powyżej 5m długości, mimo że nowa Ustawa stanowiła inaczej. Tymczasem WOZŻ okazał się bardziej "łaskawy" dla żeglarzy niż Jacenty i SAJ razem wzięci, ;-) skoro z chwilą wejścia Ustawy w życie napisał na swojej stronie:
"Nie obowiązują przeglądy techniczne".
I chyba słusznie, bowiem w Ustawie
http://www.abc.com.pl/serwis/du/2007/0846.htm
napisano:
Tomek czapkła z głowy! Mój błąd. Asekurant jestem a do tego ślepy:)
krzysztof
Szanowny Imienniku !
Nie narzekam, że pieniądze podatników dotują piłkę nożną a jedynie, że pieniądze te są niewłaściwie dzielone, gdyby podział ich przebiegał we właściwy sposób wystarczyło by poza piłką nie tylko na żeglarstwo, sporty podwodne i pływanie, ale również na inne dyscypliny, które przynoszą Krajowi popularność na świecie. Uważam iż PZPN jest uprzywilejowane, gdyż jego potrzeby są zaspokajane w przysłowiowych 150% a inne dyscypliny nie dysponują pieniędzmi nawet na podstawową bieżącą działalność.
"Skubanie i nakładanie danin na żeglarzy" (jak to nazwałeś) dopuszczam (na zasadzie „wybierz mniejsze zło”) do momentu, w którym zaczynają one ewidentnie szkodzić żeglarstwu, jak ewidentnie zaszkodziły wszystkie trzy tak zwane „liberalizacje”. Jako alternatywę na dwie pierwsze pisałem i mówiłem o dobrowolności stopni dla skiperów jachtów posiadanych na własny użytek.
Krzysztof