Dziś rano Krzysztof Klocek przysłał mi artykuł Katarzyny Mazurowskiej z portalmorski.pl , kilka godzin później Tomasz Orlean przysłał mi ten sam artykuł zamieszczony w trojmiasto.pl Czyżby "Podatek podwodny" wracał czkawką urzędnika z tej samej knajpy ? Jakiś tam komentator internetowy pisze : burzuazja placze - tylko burzuje kupuja jachty. Ja jezdze do pracy skm!
Jeden z Komentatorów mojego okienka zarzucił mi natomiast że nie jestem konsekwentny, bo jednak robię przedruki. Potwierdzam - nie jestem konsekwentny. A muszę być ? Przedruki robię na przykład wtedy, kiedy mi zalezy abyście czegoś nie przegapili.
Klik rankingowy tu - na razie nie idzie nam tak powinno.
Kamizelki, kamizelki (ktos tam nie załozył i już po nim) i zyjcie wiecznie !
Don Jorge
========================
Witaj Wieczny!
po dzisiejszej "prasówce" w wersji elektronicznej znalazłem fajny i świeży pod względem nazwiska głos w sprawie żeglarstwa. Kolejna bariera i konfrontacja urzędniczej mentalności w Polsce. Może warto byłoby u ciebie powielić głos osoby spoza środowiska aby pokazać, że nie jesteśmy wspierającym się wzajemnie środowiskiem ale taki głos jest powszechny.Gwóźdź do trumny polskiego żeglarstwa?
Krzysztof
=============================
Absurdalne opłaty sprawią, że życiem na wodzie będą się cieszyć tylko bogaci. A przecież nie o to chodzi, by żeglarstwo było dostępne jedynie dla wybrańców! - pisze Katarzyna Mazurowska Holenderska infrastruktura wodna jet przygotowana do obsługi ogromnej ilości jednostek pływających.
Jakiś czas temu trafiłam na artykuł poświęcony żeglarstwu. Czytam raz. Czytam ponownie … i moje zdumienie sięga zenitu. Przecieram oczy, bo może źle widzę. Ale nie! Stoi czarno na białym, że: "Rejonowe Zarządy Gospodarki Wodnej wpadły na pomysł jak sięgnąć do kieszeni właścicieli statków, barek i łodzi pływających po rzekach i kanałach. Zaczęły pobierać podatek denny. Argumentują, że jednostki pływające zajmują kawałek dna, choć unoszą się na wodzie. (...) Właściciele jachtów, żaglówek i innych jednostek pływających uznali decyzję Zarządów Gospodarki Wodnej za absurd. Urzędnicy z Ministerstwa Środowiska gwarantują, że przepis ten ma bardzo dokładne umocowanie prawne, może więc być egzekwowany. Łodzie traktowane są jako pływające nieruchomości do opodatkowania według filozofii, że jeżeli ktoś stoi na wodzie, to używa też dna pod tą wodą(...)"
Pierwsza reakcja to niedowierzanie i śmiech. Może to jednak żart? Ale od 1 kwietnia trochę czasu minęło.
Jestem żeglarzem i od trzech lat mieszkam w Holandii, czyli w kraju, który powstał na wodzie, i w którym wszystko kręci się wokół niej. Zasmakowałam w turystyce wodnej, poznałam możliwości, jakie ona daje. Z zainteresowaniem i radością śledzę w Polsce postępy w projektach dróg wodnych tzw. Pętli i pomysłu udrożnienia Międzynarodowej Drogi Wodnej E-70. Oczami wyobraźni widziałam drugą Holandię w Polsce.
Ankieta portalu: Twój kontakt z żeglarstwem:
- to nie kontakt, lecz mój cały świat! - 5%
- żegluję tak często jak mogę, przynajmniej kilka razy w roku -16%
- brała(e)m udział w kilku rejsach - 37%
- nigdy nie żeglowała(e)m, ale chętnie spróbuję - 24%
- nie ciągnie mnie do tego - 18%
łącznie głosów: 617
Niestety, nasza kultura wodna jest poniżej wszelkich standardów. Brak zaplecza, infrastruktury, wytyczonych torów wodnych, map itp., itd. Wszystko to zniechęca i wręcz uniemożliwia pływanie po polskich wodach. A mamy ich sporo.
Turystyka wodna jest o wiele tańsza od tradycyjnej lądowej, i bardziej przyjazna środowisku (o ile zapewni się dla niej odpowiednie zaplecze). Rynek sprzętu wodnego w Polsce wcale nie jest bogaty. Polscy producenci łodzi są nastawieni głównie na odbiorców zagranicznych. Trudno im się dziwić.
Wprowadzenie dodatkowo opłaty dennej, czyli kolejnej bariery, zniszczy ideę turystyki wodnej w zarodku. Nie chodzi o to czy przepis jest zgodny z prawem. Chodzi o mentalność! Chodzi o to, czy jest logiczny i jakie będą jego skutki w przyszłości dla kraju, środowiska, turystyki i wreszcie przysłowiowego Kowalskiego?
Ta przyszłość nie wygląda zbyt różowo.
Zamierzone projekty Pętli i dróg wodnych mają na celu promocje regionów, zwiększenie dostępności wód dla turystów, propagowanie tego stylu życia – bo to już nie tylko sport i rekreacja, ale styl życia oraz kultura z całą otoczką.
Absurdalne opłaty spowodują wzrost, i tak już nie niskich cen, za wszelkiego rodzaju usługi i sprzęt związany z tą dziedziną turystyki i rekreacji. Życiem na wodzie będą się cieszyć tylko bogaci.
Niemcy i Holendrzy, którzy są wielkimi miłośnikami wodnych eskapad nie przypłyną do Polski. Popłyną tam gdzie jest taniej, i gdzie otrzymają usługi na wysokim poziomie. A przecież nie o to chodzi!
W Holandii utrzymanie jednostki pływającej jest zazwyczaj tańsze od utrzymania samochodu. Podróżowanie i transport wodny również. Większość ludzi ma "coś" na wodzie. Od małych wiosłowych łódek, przez wszelkiego rodzaju jachty, barki, motorówki do potężnych jednostek za wielkie pieniądze.
Kto pływa po wodzie? – Wszyscy! Dzieci taplają się w małych łódeczkach, na mikroskopijnych żaglówkach (nierzadko własnej produkcji). Dorośli na wodzie odpoczywają po tygodniu pracy. Natomiast seniorzy i emeryci, którzy często przenoszą się na stałe na swoje łodzie, podróżują po kanałach europy. Sposób na tanie i ciekawe życie.
Co spowodowało tę ogólnodostępność? Przede wszystkim niskie koszty utrzymania i użytkowania. Przykład - ubezpieczenie jachtu morskiego o wartości 13 tys. euro to koszt 115 euro na rok. Kolejny przykład - całoroczne miejsce w porcie macierzystym to ok. 1 tys.euro na rok w zależności od lokalizacji. W cenę wliczone jest: woda, prąd, korzystanie z sanitariatów, warsztat do samodzielnych prac żeglarskich, miejsce parkingowe na auta właściciela łodzi. Na miejscu można zamówić wszelkie prace remontowe i budowlane. Opłata za postój na przystaniach to koszt 1-1,5 euro za metr długości na dobę.
Drugi czynnik to przyjazne człowiekowi przepisy. Jednostki rekreacyjnej do 15 m długości nie trzeba rejestrować. Nie trzeba mieć patentów i innych uprawnień w tej klasie łodzi. Holendrzy wychodzą ze słusznego założenia, że "jeżeli ktoś jest na tyle głupi i nieodpowiedzialny, żeby wypływać bez wiedzy i umiejętności na szerokie wody – to nie pomogą mu żadne przepisy." Jest to oryginalny cytat rodowitego Holendra.
Trzecim determinantem jest bogata infrastruktura. Wodą można dopłynąć praktycznie wszędzie. Jedyne ograniczenie to wielkość i zanurzenie jednostki pływającej. Kawiarnie, sklepy, hotele nad wodą mają miejsca do cumowania łodzi. Pływające stacje benzynowe są dostosowane do obsługi małych i dużych jednostek. Śluzy i mosty zwodzone umożliwiają przepłynięcie wysokim "patykom". Co jest ważne - otwierają się w ciągu dnia na bieżąco nawet dla jednego jachtu. Dostępność do serwisów i warsztatów szkutniczych jest powszechna. Wszystko jest dostępne dla kieszeni przeciętnego mieszkańca, i to wcale nie zamożnego nawet na tutejsze warunki.
Co to dało Holandii? Spadek bezrobocia. Powstało tysiące nowych miejsc pracy w produkcji i usługach związanych z wodą – stanowiących głównie małe, rodzinne przedsiębiorstwa. Szkoły proponują nowe kierunki i specjalizacje z gwarancją na uzyskanie ciekawego i dającego korzyści zawodu. Zwiększony dochód z tej dziedziny gospodarki polegający nie na wysokiej cenie jednostkowej, ale na masowości.
Jakie są korzyści dla środowiska naturalnego? Utrzymanie w stanie żeglownym wód, które użytkowane nie zarastają, są przepływowe i zmniejszają ryzyko powodzi. Wody są przemieszane i dotlenione, co wpływa na lepszy rozwój flory i fauny wodnej. Ptactwo wodne doskonale koegzystuje z człowiekiem. Stworzone rezerwaty i parki krajobrazowe, są udostępnione dla turystów zarówno z lądu i wody.
Korzyści dla nas – przeciętnych mieszkańców? Miejsca pracy i godziwy zarobek, a co za tym idzie podniesienie stopy życiowej rodziny i dostęp do nowych możliwości rozwoju. Często zapominamy, że państwo jest bogate bogactwem swoich obywateli – głównie klasą średnią, która jest siłą napędową gospodarki. Styl życia i moda przyciąga do klubów wodniackich młodych ludzi – zapewniając im atrakcyjne spędzanie wolnego czasu, udział w regatach i wypady do dalekich krajów. I wreszcie, sposób na aktywne i godne życie na emeryturze.
Podsumowując. Niech Ci, którzy wymyślili ten przepis i wprowadzili go w życie, spojrzą na niego realnie i perspektywicznie. Może na krótkim odcinku czasu przyniesie im zysk, ale w przyszłości ludzie chcący inwestować w szeroko rozumianą "wodę" będą omijać nasz kraj z daleka. Po co tworzyć wielkie projekty Pętli i dróg wodnych, skoro pozostaną one martwe i nikt, poza kilkoma wybrańcami, nie będzie po nich pływać?
Siedząc za granicą nabijam głowę pomysłami, które chciałabym zrealizować w Polsce po powrocie. Okazuje się jednak, że nasz kraj ani trochę nie zszedł ze starej drogi. Zamiast otwierać się na społeczeństwo – dając mu nowe możliwości, ułatwiając procedury – zamyka się na nie, chcąc dodatkowo wyciągnąć kolejny "grosz" z i tak nie przesadnie głębokich kieszeni. Za ten stan rzeczy są odpowiedzialni krótkowzroczni urzędnicy, którzy pomimo otwartej Europy nadal zamykają świat dla Polaków.
Quo vadis nautae?
Katarzyna Mazurowska, www.fotokate.pl
artykuł naszego czytelnika
Znowu wraca ten [pi] art. 20 prawa wodnego. Sprawa podatku podwodnego była pierwszą "akcją" środowiska przyjemniaczków. Akcją skuteczną.
Teraz dzięki karkołomnym zabiegom "wykładni" owego art. wraca stare i to w dodatku w gorszej formie. Teraz władza chce także pobierać od stojących jednostek.
Nie wiem dlaczego ktoś się czepia jachtów, przecież we wrześniu 2009 udało się zmienić zapis (pamiętasz Jerzy telefony po naszej akcji - "dajcie nam szybko projekt zmiany ustawy, a szybko przepchniemy przez sejm" - ?) tak aby cele sportowe i turystyczne zwolnione były z tej opłaty.
Na szczęście ten zapis nadal obowiązuje (ust. 3 pkt 3) więc nie wiem kto wpadł na pomysł, że można jachty "opodatkować" bez zmiany ustawy.
Hasip
Jeżeli tak jest jak piszesz,to jest to ewidentne łamanie prawa.Nie powinna tym się zainteresować prokuratura?
Jurek
Zwracam uwagę, że przestrzeń nad dnem (lub zgoła na dnie) zajmuje każda osoba, która weszła do wody. O ile jednak taplanie się przy brzegu wiąże się z zajęciem tylko ok. 0.05m^2 powierzchni, o tyle płynąc wpław zajmujemy już prawie 1m^2. Przy czym powierzchnia ta zależy od wzrostu i tuszy pływaka (w przypadku brodzenia po dnie od rozmiaru stopy).
Najniższą stawką podatku pływackiego będą objęci łyżwiarze, jako że powierzchnia zajmowana przez płozy wynosi zaledwie 0.001m^2 - chyba że będzie się uwzględniać powierzchnię rzutu całego ciała łyżwiaża (dotyczy to także osoby brodzącej) na dno.
Należałoby też rozważyć opodatkowanie przelatujących nad akwenami śródlądowymi samolotów. Szczególnie wysokie opłaty można byłoby ściągnąć od zeppelinów, niestety, są one obecnie nader rzadko spotykane. Za to spore mogłyby być dochody z opodatkowania przelatujących nad wodą satelitów...
pozdrowienia
krzys
Kiedyś, ktoś z moich znajomych komentując takie wymyślił "podatek od metra" - wszystko co istnieje należy zmierzyć wzdłuż taśmą mierniczą i otrzymaną liczbę metrów (zaokrągloną w górę do pełnego metra!) pomnożyć przez aktualną (każdorazowo ogłaszaną w Monitorze Polskim) stawkę podatku....
...ludzie muszą oddychać, każdy w ciągu minuty dokonuje ileś tam wdechów i wydechów - może warto i to opodatkować????
...co by tu jeszcze???
ludzie muszą oddychać, każdy w ciągu minuty dokonuje ileś tam wdechów i wydechów - może warto i to opodatkować????
A to już jest opodatkowane (nie wszędzie) - nazywa się to opłata klimatyczna. Dla uproszczenia nie jest liczona od oddechu ale od dnia. Przez pewien czas ściągano także "dachowy" - nawet od psiej budy. Chodziło o odprowadzenie wody deszczowej do kanalizacji miejskiej. Podstawą była powierzchnia dachu w rzucie poziomym oraz utwardzone place i chodniki (w zasadzie już nie powinno być pobierane).
Hasip
Mnie natomiast autentycznie zafascynował wówczas jakiś zapoznany geniusz propagandy, który wymyślił nazwę tej operacji. Przecież nazwa "podatek od płotu" mogłaby naruszać fundamenty, bo brzmiała tak niepoważnie, że wrogowie ustroju, których, cholera, nigdy nie brakowało, mogliby sobie robić różne podśmichujki. Geniusz wymyślił więc wspaniałą nazwę: "Pozatowarowe zagospodarowanie nadwyżek pieniężnych ludności".
Cóś pięknego!
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski
A "bykowe" to pies? Czyli podatek od "nieżeniatych" którzy ukończyli któryś tam rok życia. Taki podatek tez był, choć ja wtedy byłem jeszcze mały małolat :)
Heh. Wracam właśnie z Norwegii. Taki fajny kraj, gdzie obowiązuje najkrótsza w całym prawie ustawa, która brzmi: każdy może o dowolnym czasie pieszo przemierzać kraj z zachowaniem należytej uwagi.
Stosownie do ustawy pola i pastwiska są, owszem, ogrodzone, żeby gadzina nie uciekła, ale każdy płot wyposażony jest w drabinkę umożliwiającą przejście na drugą stronę.
A na plażach i - o zgrozo - wydmach można chodzić, biwakować i grilować (ognisk chyba tylko nie należy palić) i jakoś jest czysto, mimo że ilość ludzi na kilometr plaży jest tam chyba zbliżona do naszej.
Tylko jachtów jak na lekarstwo - w ciągu tygodnia widzieliśmy dokładnie dwa (okolice Stavanger, świetne do pożeglowania).
Dziwny kraj...
pozdrowienia całkiem offtopiczne
krzys
Hej Krzyś - bardzo pięknie w tej Norwegii, ale wystarczy porównać gęstość zaludnienia tego górzystego kraju z taką np. Polską... Niestety, nie da się już zaimportować tej pięknej idei i niedługo będziemy tylko siedzieli między płotami - jak w szufladach :-(
Gdzieś w przepastnych czeluściach Onetu ostatnio czytałem art. o tym, że jednak jest w jakimś mieście pobierany ów podatek. Podane, to było jako przykład kolejnego absurdalnego przepisu, który np. spółdzielnie mieszkaniowe próbują obejść zrzekając się na rzecz miasta dróg osiedlowych.
Sylwek
Idąc tym tropem myślenia (urzędników) to jeszcze mozna wprowadzić :
- podatek chodnikowy (drogowy już jest),
- kartę zbieracza (grzybów, jagód, makulatury itp)
-ekologiczny dla palaczy (emisja CO2
i tak dalej ....
Wlasnie jadę do Elbląga na jutrzejsze seminarium INTRA SEA II. Mam nadzieję, że będzie możliwość dyskusji na temat tego takkontrowersyjnego pomysłu.
Filip Gruszczyński
Biuro ds. Morskich
Urząd Miasta Szczecin
1. Remont pięciu stadionów co najmniej dwa miliardy
2. Stadion narodowy co najmniej miliard
3. Zasiłki dla bezrobotnych dla tych co stracili pracę na stadionie 10 lecia.
A to trochę pieniążków jest
K