Korespondencja kpt. Macieja Krzeptowskiego. S/y "SUM" wrócił z tarczą. Jak by mogło być inaczej skoro załogę tworzyli tacy starzy wyjadacze. Tylko te kamizelki, tylko te na kamizelki na starcie ! I niech nie mówią owi wyjadacze, że później (po fotografii publikowanej w moim okienku) je załozyli (trzecia fotografia). Moi drodzy - nie bez przyczyny namolnie przypominam, ze kamizelki zakładać należy jeszcze na pomoscie. Kiedyś cudem umknąłem śmierci. Przyjechałem do klubu i zobaczyłem, ze bosmani przecumowali moją łódkę rufą do pomostu. Jako, że jestem heteroseksualny postanowiłem niezwłocznie dokonać overholungu. Wskoczyłem na rufową ławeczkę, a ta ... chrupnęła pod grubasem. Uderzyłem klatką piersiową w kosz rufowy, który się ... wygiął. Poszły 3 żebra, ale jakoś zawisłem na konstrukcji samosteru. Gdybym wpadł do wody - było by po mnie. Straszny ból, wciągnąłem się do kokpitu i dopiero tam odjechała mi świadomość. Od tego czasu kamizelkę wkładałem już na pomoście.
Wracam do dzielnej, a leciwej załogi "dezety" - przyjaciele - SERDECZNIE GRATULUJĘ (ale już nie zzazdroszczę).
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
______________________
Drogi Jerzy, dziekujemy za zamieszczenie na Twojej stronie informacji o wyplynieciu naszej dezety w rejs na Bornholm. Wrocilismy szczesliwie. Przesylam krotka notke o tym jak bylo. Pozdrawiam serdecznie od calej zalogi. Maciej
______________________________
Łódź DZ "Sum" należąca do szczecińskiego JK AZS opuściła Świnoujście w dniu 28 lipca o godzinie 1800 kierując sie ku brzegom Bornholmu. Rejs prowadził opiekujący sie od lat łodzią Michał Jósewicz, pozostali członkowie załogi to Stanisław Bolewicz, Krzysztof Marski i piszący te słowa.
Co ważne, średnia wieku załogi oscylowała w pobliżu 65. Wiała "piątka" ENE wzbudzając nieprzyjemną falę. Początkowo szliśmy tylko na foku i zarefowanym bezanie, później, gdy nasza dzielność morska odpowiednio wzrosła, postawiliśmy wszystkie żagle. Do Ronne weszliśmy po 18 godzinach żeglugi. Odpoczywamy i zatrzymujemy się tutaj na noc. Naszym zapleczem socjalnym są improwizowany na brzegu kambuz i koje z dmuchanych materacy rozkładane pod specjalnie uszytym namiotem.
Następny etap to krotkie odwiedziny w portach Hasle i Vang oraz nocleg w Hammerhavn. Kolejny dzień to zawinięcia do Allinge i Tejn z noclegiem w Gudhjem. Ponieważ pogoda i wiatry nam sprzyjały, zgodnie z planem ruszyliśmy na Christianso i stamtąd po kilkugodzinnym zwiedzaniu skierowaliśmy sie do Nexo. Następnego dnia, skoro świt, wystartowaliśmy w drogę powrotną, która niestety zajęła nam aż 26 godzin! W dniu 3 sierpnia w godzinach rannych zacumowaliśmy w Basenie Północnym w Świnoujściu. Powrót do Szczecina odbył się z jednodniowym opóźnieniem, gdyż ogon huraganu "Amelia" zbyt mocno nacierał z kierunku południowego i dopiero gdy odkręcił na W i NW mogliśmy ruszyć do domu. Na Zalewie na sztormowym foku szliśmy z szybkością 5-6 w. i to była prawdziwa żegluga!
Przepłynęliśmy 293 Mm w czasie 77 godzin pływania. W odwiedzanych portach, zarówno łódź, jak i flaga Bractwa Wybrzeża, którą nieśliśmy na grotmaszcie stanowiły obiekty życzliwego zainteresowania. Na przystani w Szczecinie klubowy kolega, gdy dowiedział się skąd przyszliśmy zdziwił się: "Że też wam się jeszcze chce?" I to był dla nas największy komplement.
Moze jeszcze parę fotek:
1 Podejście do Hasle
2 Postój w Hammerhavn
3 Krzysztof przy sterze. Powrót przez Zalew na ogonie "Amelii"
______________________________
Najważniejsze jest to, że się JESZCZE chce! ...bo żeglowanie po morzu bez twardego dachu nad głową, to już jest wyższa szkoła jazdy. :-)
Podczas naszego, niedawnego rejsu PJOA jeden z żeglarzy mówił: "Wy musicie być pasjonatami", a my odpowiadaliśmy, że lubimy to co robimy i chcemy to robić, ale nie musimy ;-)
Aloha!
Robert
Nie jestem może zbyt spostrzegawczy, więc patrze sobie i patrzę na tę fotkę i widzę pod sztormiakiem nic innego, jak właśnie kamizelkę asekuracyjną. Pewnie, że lepiej mieć ją już na pomoście, ale chłopaki (niech mi wolno będzie Was tak nazwać, bo jesteście Panowie w bardziej młodzi niż niektórzy dwudziestolatkowie!!!) kamizelkach ŻEGLUJĄ. Znakomicie!!!
Aloha!
Robert
Michala i Stasia pamietam, Krzysztofa ojca znam z ul. Lindego zas Macieja nigdy nie spotkalem ale za to on zna dobrze mojego Ludojada. Moze sprobuje super wyczyn ta DZ-ta w poprzek zatoki AZS na Dabskim jesienia. Cheers, Wojtek Wejer z Kanady
http://www.flickr.com/photos/tomekbartkowiak/2771163177/sizes/l/
http://www.flickr.com/photos/tomekbartkowiak/2772013698/sizes/l/