Kim są żeglarze samotnicy? Napewno - odważni, dzielni, sprawni, kompetentni, "praworęczni", odporni psychicznie i fizycznie. Tacy, którzy wyznają zasadę "jeśli umiesz rachować do dwóch - rachuj na siebie". A jeżeli do tego dodamy Twierdzenie Czajewskiego - "dzielność kapitana jest odwrotnie proporcjonalna do długości jednostki, która dowodzi" to właściwie już mamy portret żeglarza samotnego. Mnie się kiedyś wypsnęło, że to ludzie, którzy nie lubią pogadać.
Złośliwi podszepną: to faceci z którymi nikt nie chce żeglować (psów i kotów właściciele o zdanie nie pytają).
I tak sobie pomyślałem, że najwyższy czas przedstawic Wam mojego klubowego kolegę - Macieja Ziembę, armatora i skippera s/y "Janeczka 2". Jest to człowiek spokojny, cichutki, ale to tylko kamuflaż dzielnego żeglarza. Wywołałem Macieja do tablicy - prosząc o "wypracowanie" na temat jego tegorocznego, bałtyckiego żeglowania.
Kamizelki jeszcze na pomoście !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
==========================
Drogi Jerzy !
Dziękuję za zainteresowanie się moim startem w regatach Unity Line. Czuję się zażenowany określeniem mojego samotnego żeglowania jako ekstremalne, mój jacht jest wygodny, posiada autopilota, zestaw 5 żagli, mocny niezawodny silnik, grzewanie
Webasto, elektronikę itp.
Odbyłem na nim kilka samotnych rejsów m.in. Gdańsk-Kłajpeda i nie czułem się zmuszony do wielkiego wysiłku. Ekstremalnym żeglowaniem można jedynie nazwać takie samotne pływanie, jak Edwarda Zająca na Holly lub Krzysztofa Krygiera, którzy prowadzili swoje jachty cały czas sterując ręcznie.
Chciałbym napisać kilka słów o swoich obserwacjach i odczuciach na temat tych regat. Na dwa tygodnie przed regatami, w dniach 26.07-03.08 popłynąłem, z moim serdecznym kolegą Ryszardem Marciniakiem z Bydgoszczy w rejs
po Szwecji i Bornholmie, byliśmy w Gronhogen, Karlskronie, Hano,Simmrishavn, Hammerhavnen, Ronne. Z Bornholmu przypłynęliśmy do Kołobrzegu i ponieważ musiałem wracać do pracy, zostawiłem tam jacht na tydzień. Ponownie w Kołobrzegu pojawiłem się 10 sierpnia, zamustrowałem mojego psa (bardzo szczekliwego) i popłynąłem na Zalew Szczeciński przez Świnoujście. Odwiedziłem Szczecin, Trzebież, Nowe Warpno. Na przystani JK AZS, moja suczka miała drobną, chociaż głośną sprzeczkę z Rejką, która pilnowała swojego terenu.
W dniu poprzedzającym pierwszy bieg (14.08), odprawa kapitanów odbyła się z opóżnieniem (po godz.2100), ponieważ Komisja Regatowa była zajęta dużą ilością zgłoszeń jachtów "na ostatnią chwilę". Na pole startowe, z portu, wypłynąłem jako jeden z ostatnich jachtów, więc z ulgą usłyszałem w UKF-ce wiadomość, że start jest odroczony o 0,5h. Było pochmurno, watr NE 1-2B. Gdy zbliżyłem się do Statku NAWIGATOR XXI, ujrzałem wiele jachtów przecinających linię mety na prawym halsie,
z rozmów na #77 UKF wynikało, że start się właśnie odbył. Po 2,5-godzinnej halsówce (wiatr wzrósł na 3B) osiągnąłem bramkę w Międzyzdrojach. Zaczął padać deszcz, wiatr trochę wzrastał i odchodził bardziej na N. Komisja Regatowa podała
współrzędne bramki w Rewalu (z dokładnością do minuty). Komunikat o pierwszym przejściu bramki w Rewalu usłyszałem w UKF, gdy byłem oddalony od niej o 8 mil.Warnki pogodowe uległy pogorszeniu, wiatr 4-5B, deszcz o zmiennym nasileniu i spora fala. Miałem trochę trudności z odnalezieniem bramki Rewal, słaba widoczność w deszczu i niewielkie boje, walcowate, koloru czerwonego. O godz.2000 Komisja Regatowa przeniosła linię mety do główek portu Kołobrzeg i poleciła jachtom,
które jeszcze nie ukończyły biegu, zapisanie czasu przybycia na metę. Janeczka przeszła linię mety o godz.2131. Po godz.20, nikt z Komisji Regatowej nie był dostępny na Ch.77 UKF. Następnego dnia wywieszono listę kolejności przejścia bramki w Międzyzdrojach, ktoś z Komisji Regatowej (na moją prośbę) zapisał czas przybycia na metę Janeczki. Biesiada żeglarska
była bardzo sympatyczna, wspaniałe jest nawiązywaie nowych i odświeżanie starych kontaktów.
Po regatach 18 sierpnia godz 0900 wypłynąłem w drogę powrotną do Gdańska. Umówiłem się z moją żonką, że zabiorę ją z Łeby do Górek Zachodnich. Do Łeby dotarłem o godz. 0130 następnego dnia, wiatr był słaby 1-3B SW, w
chwilach ciszy wspomagałem się silnikiem. Musiałem jeszcze na krótko zawinąć do Ustki, w celu wyprowadzenia
mojego psa na wieczorny spacer. Z Łeby już we dwoje zatrzymując się na noclegi w Władysławowie i Helu
dotarliśmy do macierzystego "Neptuna".
Pozdrawiam
Maciej Ziemba
==============================
Jeśli Maciej się Wam spodobał - kliknijcie tu:
Witaj Macku
Miło, że Kolega z tego samego Klubu ma takie fajne osiagniecia.
3maj sie i wracaj szczęśliwie do Górek...
Pzdr
Kocur
Z przyjemnością czytałem tekst Maćka z opisem jego tegorocznych rejsów. W czasie regat spędziłem parę godzin na jego jachcie, ale nawet nie wspomniał o swoim rejsie załogowym - przecież bardzo interesującym. Oczywiście mogliśmy spotykać się, podobnie jak z Krzysiem Klockiem, tylko w czasie postoju w porcie. Na morzu szybko traciliśmy kontakt - jego "Janeczka" jest znacznie szybsza od "Holly" a Maciek dobrze opanował stawianie spinakera, którego ja nie mam i nawet nie tęsknię do niego. Różnicę można było zobaczyć w czasie wspólnego powrotu z Kołobrzgu: gdy "Jumalu" Krzyśka wpływała do Łeby, "Janeczka" była w okolicach Ustki a "Holly" gdzieś pod Jarosłwcem. Ale płynęliśmy razem ...
Maćka poznałem dopiero w czasie tych regat i mam nadzieję, że jeszcze wielokrotnie spotkamy się w portach czy na morzu.
Edward Zając
Jestem pelen podziwu dla zeglujacych solo. Moj podziw dla nich wzrosl niepomiernie po regatach Unity Line. A to za sprawa sztormu, ktory przytrzymal nas wszystkich w poniedzialek w Kolobrzegu.
(Na marginesie: wlodarze tego pieknego miasta powinni stanac na glowie w sprawie budowy sanitariatow w marinie. Od dawna trwaja rozne konkursy na kompleksowa przebudowe mariny. Trwaja i trwaja a sanitariatow praktycznie nie ma. Mozna sobie wyobrazic co sie dzialo w czasie postoju tam 90 dodatkowych jachtow.)
Z wielu jachtow zalogi wezwane do pracy (planowy powrot do Swinoujscia mial byc w niedziele) zapewne z wielkim zalem pozegnaly sie z np. emerytami, majacymi wiecej czasu. Wobec koniecznosci samotnego wracania do Swinoujscia stanelo wielu zeglarzy. Miedzy innymi ja na jachcie RoEs (Cruiser 22). Warunki byly lagodne, wiec niczego z "ekstremizmu" nie zaznalem, poza wlasnie dlugotrwala samotnoscia. 12 godzin za sterem (brak autopilota), jakom rzekl, wzmogly moj podziw dla samotnikow. Jazda ze Swinoujscia do Szczecina (JK AZS) nastepnego dnia - 9 godzin za sterem - jeszcze ow podziw spotegowala. Mialem w bliskiej perspektywie i kapiel w lazience, i spanie w wygodnym lozku, a mimo tego nie bylo latwo. Moje navigare przez caly tydzien pozniej nie bylo necesse.
Przepraszam za brak polskich liter Pisze na zagranicznym komputerze.
Pozdrowienia dla samotnych i zespolowych zeglarzy z Neptuna.
Pozdrawiam serdecznie
Moniia
Pozdrawiam (także pieska :) )
Krzysztof (LOGAN)