Mikołaj Kondej proponuje obsunąć prawo decydowania w dół - na kapitana. Mój Boze - a co pozostanie Chocimskiej ? Drogi Mikołaju - decyzja ma pozostać na tej ulicy, a odpowiedzialność ma ponosić oczywiście kapitan. To jest sprawiedliwy podział. Tak było przez pół wieku i niektórym marzy się kolejne półwiecze. A że tam na przykład nie rozróżniają znaczenia słów "ratunkowa" od "asekuracyjna" to normalne.
Tu klik na oderwanie sie od stawki
Kamizelki asekuracyne włożyć !
Żyjcie wieczne !
Don Jorge
====================================
Szanowny Don Jorge
chciałbym zwrócić Twoją (a także Czytelników Twojego serwisu) uwagę, na nieporuszony zdaje się dotąd, aspekt związany z projektem rozporządzenia Ministra Sportu i Turystyki w sprawie prowadzenia statków przeznaczonych do uprawiania żeglarstwa. Większość dyskusji koncentruje się na patentach, a nie tylko ich sprawę przedmiotowe rozporządzenie reguluje. Mnie szczególnie zainteresował artykuł szósty wspomnianego wyżej projektu aktu prawnego.
Pierwszy z jego ustępów stanowi, iż osoba nie będąca członkiem załogi musi mieć założoną kamizelkę ratunkową. Wynika z niego, iż niezależnie czy nasz „pasażer” umie pływać czy też nie, będzie musiał mieć na sobie pomarańczową, niewygodną kamizelkę. Ja osobiście jakoś sobie tego nie wyobrażam. Pragnę tutaj podkreślić , iż w tym przepisie mowa o kamizelce ratunkowej a nie o środkach asekuracyjnych (kamizelce asekuracyjnej itp.). Co prawda problem dla mnie wydaje się marginalny gdyż pasażerów rzadko się jachtami wozi, niemniej wydaje mi się, że przepis ten jest zupełnie nieprzemyślany.
Skoro już zapoznaliśmy się z pierwszym ustępem przejdźmy do drugiego. Dowiadujemy się z niego, że członek załogi wykonujący prace na pokładzie statku lub na maszcie musi mieć założony odpowiedni do wykonywanej pracy środek asekuracyjny. Zamysł całkiem słuszny acz sformułowanie moim zdaniem niezbyt nieszczęśliwe. Z obecnego brzmienia wynika bowiem, iż niezależnie od warunków pogodowych przy pracy na pokładzie musimy mieć na sobie „jakiś” środek asekuracyjny. Wyobraźmy sobie słoneczną, gorącą, bezwietrzną pogodę gdzieś na środku Bałtyku (a może jeszcze lepiej na środku niewielkiego jeziora) i załogę siedzącą w szelkach (ew. kamizelkach asekuracyjnych) byle tylko spełnić wymogi rozporządzenia. Pamiętajmy bowiem, że brak na sobie jakiegokolwiek środka asekuracyjnego podczas wykonywania pracy (ot choćby sterowania czy też wypatrywania statków) będzie złamaniem przepisów. Osobiście jestem zwolennikiem noszenia kamizelek asekuracyjnych na pokładzie w każdych cięższych warunkach lecz nie przesadzajmy - nie zawsze (a na pewno nie zawsze na śródlądziu) są one konieczne.
Ustęp trzeci artykułu, o którym mowa choć dziwacznie sformułowany, jest sensowny. Mówi on nam, iż w ciężkich warunkach załoga ma obowiązek nosić środki asekuracyjne. Podsumowując z trzech ustępów mamy jeden nadający się do stosowania w praktyce. Czy nie lepiej było by umieścić prosty zapis:
Art. 6
- Załoga i pasażerowie obowiązani są stosować środki asekuracyjne stosowne do wykonywanej pracy i panujących warunków.
- Decyzję o zdjęciu i założeniu właściwego środka asekuracyjnego przez członków załogi i pasażerów podejmuje kapitan.
Pozdrawiam serdecznie
Mikołaj Kondej
Jan
Ustęp trzeci artykułu, o którym mowa choć dziwacznie sformułowany, jest sensowny. Mówi on nam, iż w ciężkich warunkach załoga ma obowiązek nosić środki asekuracyjne. Podsumowując z trzech ustępów mamy jeden nadający się do stosowania w praktyce.
Mamy typowy przyklad myślenia urzędniczego. Wydać przepis i temat załatwiony. Załoga w ciężkich warunkach ma nosić środki asekuracyjne i po temacie. A kto mi powie od którego momentu zaczynaja się ciężkie warunki? Nie wiadomo? Zatem cały przepis jest o kant .... potłuc. Przepis pozostaje czysto teoretycznym, a nie do stosowania w praktyce.
Będe do znudzenia powtarzał. Nie przepisy wydawane w trzy dni, czy trzy tygodnie zmienią cokolwiek, ale wychowywanie, wpajanie nawyków na które trzeba lat, albo nawet dzieisięcioleci, da dopiero oczekiwany efekt. Prawda, że to długo, zapewne dla urzędnika nie do przyjecia, bo rozliczany jest z załatwionych tematów. Ale to jedyna droga i nie ma innej metody. Kazdy kto chce zerwać jabłko, musi najpierw zasadzić jabłoń i wytrwale czekać ileś lat. Jeśli tego w którymś momencie nie zrobi, to jabłek nie będzie.
czy warunki były cięzkie uzna Izba Morska...... poźniej, gwarantuje Ci, ze zawsze gdy ktos sie utopi uzasadnią ze warunki były cięzkie, no bo gdyby nie były to by sie nie utopił:) to taka gorzka ironia. Cały ten projekt nadaje sie do albumu z napisem "jak nie tworzyc prawa"
Ok, kamizelka pneumatyczna spełnia tę rolę znakomicie. Jedyne co mi się w tym nie podoba to wprowadzanie czegoś takiego w przepisy. Ale jakiś trudności w stosowaniu nie widzę. Poza tym - sterowanie odbywa się w kokpicie, a nie na pokładzie ;) skoro rozróżniono że przy maszcie i na pokładzie to zapewne chodziło o przestrzeń poza kokpitem.
Ale zgadzam się, że jako przepis jest bez sensu, nie znoszę nieegzekwowalnych przepisów.
Tia... tak to jest jak za pisanie biorą się leśne dziadki które nie nadążają za techniką:-((( A jak ktoś ma sztormiak FLADENA to też musi mieć kamizelkę?
Policja na mazurach pilnowała tego przepisu i kiedyś podczas kontroli na jakimś kanale doczepili się do koleżanki. Pokazaliśmy wtedy mało popularne jeszcze Porta-Potti i zaskoczony policjant pozostał przy upomnieniu :)
Kontynuując wątek Krzysztofa - Już widzę jak minister Drzewiecki upycha soją żonę w pasie ratunkowym stogi do kingstonu :)
Pojawiła by się nowa usługa szkutnicza - uwalnianie zaklinowanych pasażerów...
Przepraszam, w jakimś tak ironicznym nastroju się dziś zbudziłem....