Kapitan Jan Ludwig, kierownik Inspektoratu Jachtów i Łodzi Polskiego Rejestru Statków przysłał mi mail z compact omówieniem procedur certyfikacji rekreacyjnych jednostek w Unii Europejskiej. To tak, abysmy sobie rózne sprawy w głowach uporządkowali. Impulsem napisania poniższego tekstu był news (w tym okienku) o zatonieciu "niezatapialnej" łódeczki Viva 18. Sami widzicie - Subiektywny Serwis Informacyjny dociera wszędzie :-)
Przy okazji Polski Rejestr Statków doczytał się komentarza Krzysztofa Mnicha. Trafił Mnich na kamień. PRS poczuł się tym komentarzem dotknięty i delikatnie wzywa Krzysztofa do przedstawienia okolicznosci i szczegółw wydarzenia na które się w swym komentarzu powołał. Może się myle, ale wydaje mi się, że PRS nie odpuści i jeżeli Krzysztof Mnich spróbuje to zlekceważyć - będziemy mieli sprawę w sądzie. Internet internetem, ale warto uważać co się pisze.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Tu klik rankingowy
======================================
Drogi Jurku,
Posyłam Ci tekst z prośbą o opublikowanie.
Pozdrowienia,
Jan Ludwig
================================
NIE MIAŁA PRAWA ZATONĄĆ
Warto spojrzeć na sprawę łodzi Viva 18 pod kątem obowiązujących procedur dotyczących certyfikacji rekreacyjnych jednostek pływających, które obowiązują na rynku starej Unii od 1998 r., a w Polsce od akcesji, czyli od 2004 r.
Obowiązek nadawania łodzi znaku CE wiąże się z koniecznością oznaczenia każdej jednostki kodem CIN (analogia do VIN dla samochodów) identyfikującym kraj i producenta, np. PL-SAS. Ale najważniejszą sprawą jest dostarczenie przez producenta dla każdej jednostki wprowadzanej do obrotu Deklaracji zgodności, w której potwierdza on, że ten konkretny egzemplarz spełnia wszystkie mające zastosowanie wymagania dyrektywy 94/25/WE i zharmo-nizowanych z nią norm europejskich. W zakresie stateczności i pływalności chodzi o normę EN ISO 12217-3: 2005. Norma ta jednostki o wielkości i konstrukcji Vivy 18 traktuje jako „podatne na zalanie” i określa dla nich kryteria niezatapialności, które sprawdza się na prototypie doświadczalnie.
Dla takiej konstrukcji jak Viva 18, producent może dokonać oceny zgodności samodzielnie (tzw. moduł A) lub angażując do tej oceny niezależną organizację, tzw. jednostkę notyfikowaną. Producent sam dokonuje wyboru takiej jednostki spośród kilkunastu działających na rynku. Krajową jednostką notyfikowaną do tej dyrektywy jest tylko PRS S.A. Jeżeli udział jednostki notyfikowanej ogranicza się do oceny stateczności i pływalności, wówczas ma zastosowanie tzw. moduł Aa. Przy pełnej ocenie najczęściej stosowany jest tzw. moduł B+C. Cały czas decyzję w tej sprawie podejmuje producent, który niezależnie od zastosowanego modułu odpowiada w pełni za swój wyrób. Ponadto ma on obowiązek przechowywania przez 10 lat od zakończenia produkcji pełnej dokumentacji konstrukcyjnej i technologicznej danego typu.
Oczywiście nikt nie może twierdzić, że wymagania dyrektywy i norm są doskonałe. Ich zaletą jest to, że obowiązują w całej Unii i podlegają bieżącej ocenie i weryfikacji przez kompetentny komitet Recreational Craft Sectoral Group. Warto zwrócić uwagę na jeden z istotnych mankamentów, którego na razie się chyba nie pozbędziemy. Jednostki rekreacyjne zostały podzielone na cztery kategorie projektowe. Najniższa to kategoria D, na wody osłonięte – do 4°B przy wysokości fali do 30 cm. Następna jest kategoria C, na wody przybrzeżne – do 6°B przy wysokości fali do 2 m. Różnica, zwłaszcza znaczącej wysokości fali, jest zbyt duża. A w praktyce sprowadza się do tego, że producenci, głównie ze względów marketingowych, uzyskują kategorię C na typowe jednostki „szuwarowe”, nieprzystosowane do żeglugi na wodach przybrzeżnych. A kategoria D jest dla nich za mała. Prawdopodobnie Viva 18 ma kategorię C. Jeszcze się musi więcej chyba wydarzyć, żeby Komisja Europejska poszła za przykładem IMO, który np. dla łodzi rybackich podzielił kategorię C na dwie: C1 – 5°B przy wysokości fali 1 m i C2 jak C powyżej.
W sprawie Vivy 18 powinna być zastosowana przewidziana w art. 7 dyrektywy procedura, czego wynikiem, oprócz pociągnięcia producenta do odpowiedzialności, może być wycofanie tego wyrobu z rynku, z powiadomieniem przez KE wszystkich państw członkowskich. Do kontroli rynku państwa członkowskie powołały odpowiednie organy. Krajowymi, wyspecjalizowanymi organami kontroli rynku w obszarze rekreacyjnych jednostek pływających są Urzędy Morskie.
Czy w ocenie stateczności Vivy 18 uczestniczyła jakaś jednostka notyfikowana, nie można stwierdzić bez wglądu do Deklaracji zgodności producenta. Można jedynie przeszukać bazy wydanych przez jednostki notyfikowane raportów lub certyfikatów, publikowane na stronie www.rsg.be. Publikowanie tych danych jest obowiązkiem każdej jednostki notyfikowanej. Natomiast dane dotyczące krajowych producentów i ich trzyliterowych symboli (tzw. MIC – Manufacturer Identification Code) publikuje każde państwo członkowskie. W Polsce obowiązek ten powierzono PZŻ (www.pya.org.pl).
Być może zasadne jest pytanie, po co to wszystko piszę. Otóż uważam tę witrynę za opiniotwórczą i mierzi mnie, że zamiast rzeczowej wymiany poglądów, zbyt często dyskusja ogranicza się na jej łamach do epitetów, półprawd czy wręcz pomówień, a nie odnosi się do faktów.
Byłbym zobowiązany, gdyby Don Jorge namówił autora komentarza z dnia 30-09-2008, p.Krzysztofa Mnicha, aby zechciał skonkretyzować opisaną „historię morskiego jachtu”, w której PRS odgrywa rolę „wspaniałych fachowców”. Wówczas chętnie wypowiemy się w tej sprawie. W przeciwnym razie potraktujemy tę wypowiedź jako pomówienie.
Jan Ludwig
Polski Rejestr Statków S.A.
Drogi Don Jorge,
Tak sobie myślę, że na ile znam Krzyśka, to nie rzuca słów na wiatr i ma to dokładnie udokumentowane - notatki prasowe, artykuły lub tp., na których się opiera i może się okazać, że PRS, będzie się musiał spierać nie tylko z nim, ale i z autorem/autorami tych artykułów. Ja będę kibicował Krzyśkowi, chociaż z nim też się czasem spieram o różne rzeczy.
Aloha!!! :-)
Robert
Chciałbyś...
O konstrukcji Bawari pojęcia nie mam więc się nie wypowiem. Za to w pełni solidaryzuję się z p. Mnichem co do jego zdania na temat "poszkwałowego" cyklu artykułów w "Żaglach", wykorzystanego przez p. Pieśniewskiego do lansowania tezy jakoby wzrost bezpieczeństwa szedł w parze ze wzrostem wielkości koromyseł, i praktycznie z niczym więcej. Bodajże w 2 kolejnych odcinkach serwowano czytelnikom wykresy i tabele, w których ustawiony bokiem do uderzenia szkwału jacht porównywano do wahadła. Dlaczego jednak rozpatrywany jacht ustawiał się do wiatru akurat bokiem - o tym p. Pieśniewski nawet się nie zająknął.
Dajcie spokój Krzysiowi. Albo ma dowody albonie.
Dajcie mu szanse ustosunkowania się. Janek MUSIAL tak zareagowac i ma prawo oczekiwać odpowiedzi.
Wszelkie podgrzewanie atmosfery zrobi krzywdę rozstrzygnięciu tej westii.
Informacje o tym, o jaki jacht chodzi, zostały właśnie przesłane na adres Jana Ludwiga, zamioeszczony na stronach internetowych PRS, do wiadomości Jerzego Kulińskiego.
pozdrowienia
krzys
Sam doskonale zdaję sobie sprawę, że pchać się na Zatokę Gdańską moim "Orionem" przy "szóstce" byłoby czymś krańcowo nierozsądnym, i skończyłoby się pewnie, o ile nie przymusowym sztrandowaniem na najbliższej zawietrznej plaży - to wywrotką, podobnie jak w przypadku tamtego Beza 2, o ktorym pisał Robert. Czyli kategoria C byłaby w jego przypadku zbyt wysoka. Za to mogę wypuścić się bez większego ryzyka przy "piątce" jeżeli na Śniardwy z pewną dozą adrenaliny - to na Tałty czy Niegocin już spokojnie. Rzecz jasna, po stosownym do sytuacji zarefowaniu.
Zatem gdyby ziściły się niecne plany tzw. pionu technicznego PZŻ, jakie szykowano nam jeszcze niedawno, aby kategria projektowa określała nie jak to jest w wolnym świecie - warunki w których ekspoatacja jachtu jest bezpieczna i celowa, ale warunki w których na danym jachcie w ogóle wolno pływać, pod groźbą sankcji karnych w wypadku przekroczenia zakazu - nie wolno byłoby mi wypłynąć nawet na najmniejsze bajorko, i to z grotem zarefowanym na maxa (albo w ogóle bez niego) oraz z foczkiem od Cadeta, jeśli tylko powieje mocniej niż "czwórka" . Zaś drogę z Piszu do Mikołajek - już bez względu na pogodę! - musiałbym odbywać na przyczepie.