Nasz przyjaciel - pan Waldemar Rekść przysłał mi pocieszenie, to znaczy przykład że żeglarze wcale w Polsce nie mają najgorzej, bo na przykład z wycięciem własnego drzewa w ogrodzie mogą być nie mniejsze kłopoty i wydatki niż z papierami jachtu lub/i załogi. Drogi Waldemarze - nie upadamy na duchu. Z Twoją pomocą udało się obalić to i owo. Zastawiają na nas wnyki dalej, ale damy sobie radę. Załogę oblężonej twierdzy przy ulicy Chocimskiej gnębi szkorbut. Podobno Gensek bardzo podupadł i ma nas dośc.
Dziękujemy za przypowieśc o drzewach. Z tym też doskonale dajemy sobie radę.
Jest wiele wypróbowanych sposobów - na przykład:
1. Przystawiasz drabinę i zaczynasz operacje "prześwietlania" (to Ci wolno)
2. Ponawiasz operację po 2 tygodniach, po 4 tygodniach i tak dalej, a drzewo topnieje jak bałwan na wiosnę. Pozostaje kikut, który oczywiście juz nie jest drzewem. Fotografia kikuta może być przydatna jako korpus delikatesowy
Albo - systematycznie podlewasz przeszkadzajace ci drzewo jakimś zajzajerem. Drzewo schnie, ty robisz kilka fotografii drzewa, koniecznie z żoną (jeszcze lepiej z sąsiadką) obok, która ma na nich zbolała minę. Wtedy przystępujesz do usuwania suszki.
Albo - idziesz do urzędnika z doniesieniem, ze drzewo podczas wichury niebezpieczni trzeszczy i grozi obaleniem sie na dom lub na ulicę. Żądasz zgody na wycięcie groźnego drzewa. Jeżeli urzędnik zaczyna coś marudzić, to żądasz aby wpisał na tym doniesieniu swoja odmowę. Tym samym przenosisz na niego odpowiedzialnośc karną i cywilną na przypadek katastrofy. A ze teraz wichury obalaja drzewa ochoczo - spokojna głowa, że urzędnik takiego ryzyka nia siebie nie weźmie. No bo niby dlaczego ma głupio i za darmo tyłek nadstawiać ?
Jaki z tego morał dla nas - żeglarzy ? A no taki, że nie należy tych wszystkich rygorów traktować całkiem dosłownie. Wszystko da się załatwić i bez łapówy. Myślenie ma kolosalną przyszłość. Zwłaszcza w Polsce. Jak to w PRL-u dawaliśmy sobie radę z różnymi kłopotami żeglarskimi przeczytacie niebawem w miesięczniku ŻAGLE.
Kliknijcie tu - pozdrawiamy Waldemara
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
==============================
Don Jorge
Kłopoty polskich żeglarzy z Chocimską są jak się okazuje tylko elementem postępującej rusyfikacji polskiego prawa.
W Rosji od czasów Iwana Groźnego konsekwentnie starano się tak ustawić prawo, aby każdy obywatel praktycznie w każdej sprawie był na łasce i niełasce urzędników - ,,czynowników". I tak na przykład, gdy ktoś w Łodzi chciał stawiać jakąś inwestycję, to jechał do gubernatora w Piotrkowie Trybunalskim z woreczkiem pełnym złotych rubelków i - sprawa
była załatwiana od ręki. Rosja stoi łapówką i po setkach lat Rosjanie tak się do tego przyzwyczaili, że każdy z nich idąc do urzędu z jakąś sprawą zabiera kopertę z odpowiednią ilością gotówki, którą bez cienia żenady urzędnik przyjmuje i dopiero wtedy załatwia sprawę. Inaczej mnoży prawdziwe lub fikcyjne trudności czyniąc rzecz niemożliwą do załatwienia.
Otóż ustawa z roku 2004 w części dotyczącej PRYWATNYCH OGRODÓW PRZYDOMOWYCH CZY DZIAŁEK REKREACYJNYCH stawia ich właścicieli na łascei niełasce urzędników miejskich. Okazuje się, że w świetle tej ustawy wycięcie czy przesadzenie drzewa lub krzewu, który nie jest owocowy, za to ma więcej niż 5 lat, wymaga zgody odpowiedniego urzędnika miejskiego lub gminnego. Przy czym w ustawie nie jest określone, jakimi kryteriami powinien się tenże urzędnik kierować, a więc wszystko zależy wyłącznie od jego ,,widzimisię". Nie dość na tym, tenże urzędnik ma prawo w/g swojego uznania nakazać zasadzenie czegoś w zastępstwie we wskazanym przez niego
miejscu.
A więc to urzędnik ma decydować, jak ma wyglądać MÓJ ogród czy MOJA działka rekreacyjna. Jest to rażące naruszenie konstytucyjnie gwarantowanej ochrony własności prywatnej. Ustawa jest z gruntu korupcjogenna i mnoży tylko ilość
urzędników utrzymywanych z naszych podatków. Absurdalność tej ustawy jest oczywista dla każdego. Jak tak dalej pójdzie, to urzędy zaczną regulować nasze życie seksualne. Mamy chore państwo i to widać gołym okiem.
Serdecznie Panów pozdrawiam
Waldemar Rekść
------------------------------------------
A tu cytaciki:
Kwestie związane z wycinką drzew są uregulowane w ustawie o ochronie przyrody (Dz.U. z 2004r, nr 92, poz.880 ) w art. 83. W ust.6 określone jest, że na usunięcie drzewa starszego niż 5letnie, nie będącego owocowym, należy uzyskać stosowne zezwolenie określone w ust.1.
Cyt. Art.83 : „1. Usunięcie drzew lub krzewów z terenu nieruchomości może nastąpić, z zastrzeżeniem ust. 2, po uzyskaniu zezwolenia wydanego przez wójta, burmistrza albo prezydenta miasta na wniosek posiadacza nieruchomości. Jeżeli posiadacz nieruchomości nie jest właścicielem - do wniosku dołącza się zgodę jej właściciela.
2. Zezwolenie na usunięcie drzew lub krzewów z terenu nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków wydaje wojewódzki konserwator zabytków.
3. Wydanie zezwolenia, o którym mowa w ust. 1 i 2, może być uzależnione od przesadzenia drzew lub krzewów w miejsce wskazane przez wydającego zezwolenie albo zastąpienia ich innymi drzewami lub krzewami, w liczbie nie mniejszej
niż liczba usuwanych drzew lub krzewów.
4. Wniosek o wydanie zezwolenia powinien zawierać:
1) imię, nazwisko i adres albo nazwę i siedzibę posiadacza i właściciela nieruchomości;
2) tytuł prawny władania nieruchomością;
3) nazwę gatunku drzewa lub krzewu;
4) obwód pnia drzewa mierzonego na wysokości 130 cm;
5) przeznaczenia terenu, na którym rośnie drzewo lub krzew;
6) przyczynę i termin zamierzonego usunięcia drzewa lub krzewu;
7) wielkość powierzchni, z której zostaną usunięte krzewy.
5. Wydanie zezwolenia na usunięcie drzew lub krzewów na obszarach objętych ochroną krajobrazową w granicach parku narodowego albo rezerwatu przyrody wymaga uzyskania zgody odpowiednio dyrektora parku narodowego albo organu
uznającego obszar za rezerwat przyrody.
6. Przepisów ust. 1 i 2 nie stosuje się do drzew lub krzewów:
1) w lasach;
2) owocowych, z wyłączeniem rosnących na terenie nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków oraz w granicach parku narodowego lub rezerwatu przyrody - na obszarach nieobjętych ochroną krajobrazową;
3) na plantacjach drzew i krzewów;
4) których wiek nie przekracza 5 lat;
5) usuwanych w związku z funkcjonowaniem ogrodów botanicznych lub zoologicznych;
6) (uchylony);
7) usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu z obszarów położonych między linią brzegu a wałem przeciwpowodziowym lub naturalnym wysokim brzegiem, w który wbudowano trasę wału przeciwpowodziowego,
z wałów przeciwpowodziowych i terenów w odległości mniejszej niż 3 m od stopy wału;
8) które utrudniają widoczność sygnalizatorów i pociągów, a także utrudniają eksploatację urządzeń kolejowych albo powodują tworzenie na torowiskach zasp śnieżnych, usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu;
9) stanowiących przeszkody lotnicze, usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu.”
Kwestie opłat zostały uregulowane w art.84-87 ustawy o ochronie przyrody (Dz.U. z 2004r., Nr 92, poz.880)oraz w obwieszczeniu Ministra Środowiska (M.P.z 2007r., Nr 77 Poz. 828) w załączniku 1 i 2. Dokumenty te zamieściłam na serwerze wspólnym w folderze „drzewa”.
Hej,
nasze prawo bazuje na prawie rzymskim, a tam, i konsekwentnie później aż do dziś, nie ma czegoś takiego jak "święte prawo własności".
Rzeczy, które posiadamy, w szczególności ziemia, także przydomowa, pełnią szereg służebności - nie tylko wobec nas i naszych spadkobierców, ale także wobec społeczeństwa. W dzisiejszych czasach mało kto chce o tym słyszeć, moje to wszak MOJE - ale zgodnie z prawem i w wielu okolicznościach można być zmuszonym do "oddania" części praw do NASZYCH rzeczy - dotyczy to np. umożliwienia ruchu osób postronnych, zgroza!, po NASZEJ ziemi, że o oddawaniu naszych dóbr dla ratowania zagorożonego życia nie wspomnę. Itd. itp. Drzewa, nawet "nasze" pełnią pewną niebagatelną społeczną rolę i gdyby dziś pozwolić każdemu, kto staje się ich posiadaczem, na dowolne nimi rozporządzanie - stracilibysmy dużo z naszego wpsólnego dziedzictwa. Stąd przepisy. I kary.
A "rady", jakie znalazły się we wprowadzeniu, czynią czytanie tego posta żenującym zajęciem.
Pozdrawiam
Szymon Bzoma
Ale podam przykład z żeglarskiej dziedziny. Otóż organizując na przykład rejs morski i sprzedając na niego miejsca firma (także klub czy jakakolwiek osoba prowadząca działalność gospodarczą) ma obowiązek być organizatorem turystyki, gdyż usługa polegająca już choćby tylko na zapewnieniu zakwaterowania jest według ustawy o turystyce usługą turystyczną.
Większość firm spełnia te wymagania, ale już wszyscy którzy ogłaszają się w internecie "organizuję rejs po kosztach" w istocie działają niezgodnie z prawem.
Problem się powiększa, jeśli w rejsie biorą udział niepełnoletni. Według przepisów impreza powinna być zgłoszona w Kuratorium Oświaty a kapitan musi mieć uprawnienia kierownika kolonii. I tu już większość firm jest "na bakier" z obowiązującymi przepisami. A w przypadku jakichkolwiek problemów, ubezpieczyciel zwykle szuka "dziury w całym" i takie zaniechanie może być podstawą do niewypłacenia odszkodowania.
Ja zmusiłem kapitanów pływających na naszych morskich rejsach do zrobienia owych uprawnień (kurs trwa dwa dni i kosztuje 200 zł), ale uważam to za absurd.
Takich jest wiele w naszym życiu.
Pozdrowienia, Piotr Salecki
Takich jest wiele w naszym życiu."
Różnych przepisów mądrzejszych i głupszych jest wiele. Jedne ja uważam, za absurd, a inne, kto inny. To nie znaczy jednak, że można je łamać według własnego widzimisię. Od tego są mechanizmy demokratyczne, aby z nich korzystać i prawo poprawiać. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia z warcholstwem i anarchią. Cieszę się, że Twoja firma dba o to, by być w zgodzie z prawem.
Robert
Czy coś się istotnie w ciągu ostatniego 1,5 roku zmieniło?
Jednak, jeśli ktoś zgłasza się na kurs i ma już potwierdzenia pracy z młodzieżą, jakiejś praktyki itp. - na przykład jest nauczycielem - to w takim przypadku często zdarza się przyjęcie od razu na kurs na uprawnienia kierownika kolonii, bez wymogu posiadania uprawnienia wychowawcy.
Przy okazji jest również przepis, że dyrektor szkoły i np. harcmistrz ZHP może pełnić obowiązki kierownika kolonii nie mając ukończonego kursu na kierownika, a nauczyciel - pełnić obowiązki wychowawcy kolonii bez ukończenia kursu na wychowawcę.
Pozdrowienia, Piotr
Oczywiście że drzewa są dziedzictwem nie tylko posiadacza gruntu, na którym rosną, ale obowiązujące u nas szczegółowe regulacje wcale drzew nie chronią (tzn. nie sprzyjają występowaniu dużej ilości drzew na działkach nieleśnych):
Akurat gdyby nie owe magiczne "chroniące społecznie potrzebne drzewa" przepisy, drzew na prywatnych działkach nieleśnych mogłoby być potencjalnie znacznie więcej:
(a) jeżeli posiadacz gruntu może ze swojej działki w każdym momencie "wymeldować" drzewo, które zacznie mu przeszkadzać - to póki mu ono nie przeszkadza, da mu rosnąć (dla posiadacza gruntu zysk w postaci drewna, a dla środowiska i społeczeństwa zysk w postaci wszechstronnej działalności, jaką drzewo będzie przez czas od wyrośnięcia do wycięcia uskuteczniać).
(b) natomiast jeżeli wycięcie drzew wymaga skomplikowanych zezwoleń, albo - trafiają się takie przypadki - lokalna władza BEZ KONSULTACJI Z POSIADACZEM DZIAŁKI przekwalifikowuje mu ją na las, "bo rosną na niej drzewa" (las formalnie różni się od ziemi rolnej tym, że nie można z niego w sposób trwały drzew wyciąć - co się wytnie, trzeba nasadzić; zatem jest to przemiana nieodwracalna i wysoce szkodliwa dla posiadacza gruntu) - to przezorny właściciel będzie na wszelki wypadek ścinał każde drzewo w wieku zupełnie młodzieńczym, póki nie stanie się ono jeszcze "świętą krową" której nie da się ruszyć bez uprzedniego przeprowadzenia wojny trzynastoletniej z odpowiednim urzędem (społeczeństwo nawet przez kilka lat nie ma drzew, którymi mogłoby się cieszyć, posiadacz ma straty na trzebienie, które jednak są mniejsze w porównianiu z kosztem urzędowym wytrzebienia tych samych drzew po ich podrośnięciu, nie mówiąc nawet o gigantycznych stratach jakie poniósłby wskutek obniżenia wartości gruntu gdyby władza postanowiła to na las przekwalifikować)
w wariancie (a) jest szansa, że jakieś drzewo sobie kilka- (-naście? -dziesiąt?) lat porośnie, dopóki nie zacznie przeszkadzać
w wariancie (b) drzewo u panującego nad sytuacją włodarza gruntu w ogóle nie ma szansy wyrosnąć
Chyba że "proekologiczny" prawodawca liczy na to, że włodarz gruntu się zagapi, nie dostrzeże że mu coś wyrosło, i już ma na działce święty gaj, którego nie wolno mu już ruszyć (jak kończy się ścinanie świętych gajów przekonał się pewien prażanin w Prusach...), i w ten sposób powiększy i ochroni się "nasze wspólne dziedzictwo"?
Witam,
oczywiście teoretycznie rzecz ujmując takie sytuacje moga się zdarzać. Praktycznie rzecz biorąc zdarzają się, sam mam działkę gdzie chce kiedyś zbudowac dom, mam pozwolenie na wycięcie krzewów - i pewnie je zaraz zetnę, bo inaczej staną się drzewami. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak długo by nie porosły i że MAM PRAWO je wyciąć. Koniecznośc uzyskania zgody urzędnika na wycięcie drzewa nie odbiera nam prawa do zrobienia tego. To prawo bardziej ma skłaniać do refleksji niż do faktycznego zarządzania naszymi ogrókami przez urzędników, bo taka jest praktyka jego stosowania (az do przesady - w Gdyni wycięto ostatnio 5000 drzew, bo deweloper poprosił :)
Natomiast takie refleksje jak ta o zabijaniu drzew przez ich podlewanie chemią czy obcinanie zbyt wielu gałęzi - to jest już niestety jeden szereg z ludźmi, którzy podpalają cenne przyrodniczo tereny, by nie blokowały im ich inwestycji itp. Przykłady ekstremizmów można mnożyć w obie strony, ale faktycznie medialne są właśnie wysokie kary nakładane za samowolne ścinanie WŁASNYCH drzew.
Pozdrawiam
Szymon
Mylisz się bardzo, Szymonie. Właśnie te rady pokazują, jakie to prawo jest debilne. I, jak juz ktoś tu zauważył, działa odwrotnie. Ale tego idealiści różnej miary nie chcą tego dostrzec. Po oceniając jakiś przepis należy oceniać jego skutek. A raczej wszystkie skutki, a nie wzniosłe ideały jakie przyświecały, gdy to prawo było ustanawiane.
Widać wyraźnie, że przepis jest durny i to z wielu powodów.
Walczą z urzędniczą paranoja i zakusami związku motorowodnego także motorowodniacy...
Ale jak się przestudiuje najnowsze dokumenty podmiotów społecznych i zainteresowanych pracami przy projekcie nowego ukazu dla żeglarzy i motorowodniaków na stronie BIP MSiT (w zakładce projektowane akty prawne - rozporządzenia MSiT), to widzimy tak wiele problemów i punktów widzenia się pojawia przy analizie tych kilkunastu wniosków i opinii...
Do kompletu brakuje chyba tylko turystów żeglarzy z PTTK :))
Lektura pasjonująca a pożyteczna ...;)))
Jan
P.S. Co się z tego ,,wykluje,, ostatecznie z podpisem Drzewieckiego obaczym nie rychło zapewne.
Jaki z tego morał dla nas - żeglarzy ? A no taki, że nie należy tych wszystkich rygorów traktować całkiem dosłownie. Wszystko da się załatwić i bez łapówy. Myślenie ma kolosalną przyszłość. Zwłaszcza w Polsce. Jak to w PRL-u dawaliśmy sobie radę z różnymi kłopotami żeglarskimi przeczytacie niebawem w miesięczniku ŻAGLE.
Moim zdaniem prawo należy traktowac poważnie, szczególnie prawo we własnym, wolnym kraju. Wyjątkiem jest złe prawo, prawo ustanowione nieuczciwe albo prawo relikt czasów zniewolenia. Wtedy "obywatelskie nieposłuszeństwo" w pełni popieram. Przykład: to co jest naprawde głównym tematem tej witryny.
A czy naprawdę każdy powinien móc wyciąć, zniszczyć dowolne drzewo? Czy naprawdę cnotą jest omijanie każdego przepisu, każdej procedury? Oczywiście, procedury nieprecyzyjne, uznaniowe, nadmiernie biurokratyczne są złym prawem!
Ale mam mieszane uczucia! BArdzo!
Trzeba zwracać uwagę czy działania na własnym terenie nie wpłyną na sąsiedni ekosystem...
Jakby tak Brazylia wycina swoje puszcze to krzyczą wszyscy, jak zabrania się wyciąć swojego drzewa...
Niektórzy wyrzucają przez okno samochodu plastikowe opakowanie po kanapce, a zaraz potem nazywają śmieciarzami Włochów - bo ich plaże usiane są zużytymi opakowaniami po olejkach...
Natomiast same przepisy są rzeczywiście \'niezbyt doskonałe\'... Ostatnio pozwolenie na wycinkę dostał ksiądz w mojej parafii - bo 60-letnie drzewa zasłaniały wyremontowany właśnie kościół, a sąsiadowi nie pozwolili wyciąć zaatakowanego przez szkodniki świerku, mimo że chciał w to miejsce posadzić zaraz nowy...
O tym nie powinien decydować byle jaki urzędnik...
Byle jaki nie.Ale urzędnik i powinna być droga odwoławcza.Przeważnie na jej końcu stoi sąd.Wobec jakości tworzonego prawa postuluję, by na jednego obywatela przypadało trzech sędziów,by sprawy sporne były szybko załatwiane.
Jurek
Pozdrawiam
Krzysztof Kotynia
Dziękuję za miłe słowa, ale wszyscy chcemy WRESZCIE żyć w normalnym państwie, gdzie prawo jest prawem, ma służyć dobru wszystkich obywateli i powinniśmy wszyscy to prawo respektować.
Jeżeli tworzy się prawo j/w, to jest to błazenada - ośmieszanie polskiego prawa i skłanianie do jego omijania.
Oczywiście, że z opisanym problemem można sobie poradzić albo po rusku, czyli płacąc stosowną łapówkę, albo - po polsku, czyli na przykład podlewając zbędne drzewo czy krzew odpowiednimi chemikaliami.
Ale ja rzekomo wolny obywatel rzekomo wolnego kraju nie chcę się do takich metod uciekać, bo mam wtedy uczucie, jakbym żył w państwie rządzonym przez afrykańskiego kacyka.
Oczywiście, podjąłem kroki, aby ten absurdalny i sprzeczny z konstytucyjnie chronionym prawem własności zapis zlikwidować. Ale on aż nadto dobitnie pokazuję, jak bardzo chore mamy polskie prawodawstwo, które tylko chroni interesy określonych grup nacisku.
Wystarczy teraz zajrzeć do pierwszego lepszego urzędu gminnego czy miejskiego i popatrzeć, ilu urzędników siedzi w dziale ochrony środowiska, w gruncie rzeczy nic nie robiąc, za to inkasując pensje z NASZYCH podatków.
Serdecznie pozdrawiam polskich żeglarzy
Maciek
Zabawne (choć nie dziwne), że ten sam człowiek, który uważa za zdrowe i normalne kontrolowanie przez urzędników, kto i na jakich zasadach pływa na czyimś jachcie - przy czym na poparcie urzędniczej kontroli w tej dziedzinie ma jako jedyny argument "bo tak jest w niektórych innych krajach" - zżyma się na urzędniczą kontrolę wycinania drzew na jego działce, chociaż prawo takie istnieje niemal wszędzie od czasów rzymskich, a jego uzasadnienie jest dużo poważniejsze.
Nie jest to dziwne, bo w przypadku jachtów p. Rekść był kontrolującym urzędnikiem, a w przypadku drzew to on jest kontrolowanym właścicielem. A dobry uczynek jest jak Kali zabrać komu krowy.
pozdrowienia
krzys
ps. każdemu, kto spróbowałby sposobów na drzewa z "prześwietlaniem" i "podlewaniem" szczerze życzę, żeby jego zabiegi zostały przez kogoś sfilmowane i upublicznione.
"Szanowny" - od wielu lat Wszechwiedzący P.Krzysztofie.
Czy mógłbys zająć się swoimi, na sznurki i gumę do żucia kleconymi, pływadłami a prawidła prawne kto, jak i gdzie ma zyć w WOLNYM KRAJU pozostawić innym...
MIło by było ...
Kocur
ps. Przemiły Waldku - wszystkiego najlepszego - staramy sie panować nad sytuacją.
"Szanowny" - od wielu lat Wszechwiedzący P.Krzysztofie.
Czy mógłbys zająć się swoimi, na sznurki i gumę do żucia kleconymi, pływadłami a prawidła prawne kto, jak i gdzie ma zyć w WOLNYM KRAJU pozostawić innym...
MIło by było ...
Kocur
ps. Przemiły Waldku - wszystkiego najlepszego - staramy sie panować nad sytuacją.
Wielce Szanowny Kocurze,
A, czy mógłbyś odnieść się ad rem, zamiast ad personam???
Miło by było...
Robert
PS: Widziałem zwodowaną ostatnio łódź projektu Krzysztofa - zapewniam, że nie jest "na sznurki i gumę do żucia kleconym pływadłem", ale fakty i tak nie do wszystkich docierają, pomimo swojej oczywistości...
PPS: Wolałbym, aby "przemiły Waldek", jak i Gospodarz witryny mieli poszanowanie dla prawa i popierali demokratyczne mechanizmy w celu ich ewentualnej zmiany.
Piszesz Robercie:
"Wielce Szanowny Kocurze,
A, czy mógłbyś odnieść się ad rem, zamiast ad personam???"
Mógłbym - przepraszam jeżeli dałem się ponieść ale to Pan Krzysztof Mnich od dłuszego czasu krytykuje wszystko i wszystkich, którzy nie są zgodni z jego punktem widzenia.
Nic ponad to nie chciałem napisać.
Pzdr
Kocur
Jeżeli oni tego nie zrobią, zrobię to sam, bo chcę żyć w normalnym kraju.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Idiotyzmów w prawie (przepisach prawa) w Polsce, ale nie tylko u nas (!!!) jest mnóstwo, ale nie możemy omijać prawa według własnego widzimisię - stąd (między innymi) popieram zdanie Szymona Bzomy na temat "porad" Dona Jorge oraz życzę tego samego, tym wszystkim, którzy tak postępują, czego życzył im Krzysztof Mnich.
Aloha!!!
Robert
PS: Kiedy już się uda wyciąć to pańskie drzewo na pańskiej działce, to proszę się nie łudzić, że uzyska Pan zezwolenie na budowę domu, czy innego obiektu budowlanego według widzimisię, bo to pańskie - w Polsce i w UE są bardzo rygorystyczne przepisy dotyczące planów zagospodarowania przestrzennego, ochrony krajobrazu, przepisy budowlane i inne (np. wielkości, i kształtu domu, wysokości kalenicy, pokrycia dachu i kąta jego spadku, nie mówiąc już o odległości szamba i studni od granic itp. itd. etc. etc.), które coraz bardziej ściśle regulują pańskie prawo do dysponowania pańską działką. Czasy bezhołowia, żałosnej TFUrczości (przez bardzo duże TFU) i zamków Gargamela w budownictwie indywidualnym należą już do przeszłości. Życzę szczęścia w zmienianiu tego prawa ;-)))
Jeżeli posadzę krzew róży i po kilku latach on mi się znudzi, to chcąc jego usunąć lub przesadzić muszę uzyskać na to zgodę i wymóg uzyskania na to zgody urzędnika jest absurdem. Tym bardziej, że żadne przepisy nie ograniczały mojego prawa do obsadzania mojego ogrodu poza oczywistą koniecznością liczenia się z sąsiadami i - bezpieczeństwem, tak jak i żadne przepisy nie warunkują zgody lub niezgody urzędnika.
Już tylko to ostatnie wręcz urąga najbardziej elementarnemu prawu, zostawiając wszystko na łasce i niełasce urzędnika.
Pan po prostu myli pojęcia mieszając autentyczne i słuszne prawo z ewidentną tego prawa karykaturą.
Pewnie, ja w ogóle, to jestem przygłup i wszystko mylę, za to Pan wszystko wie.
Pewne sprawy naświetlił już wcześniej Szymon Bzoma, ale fakty nie docierają...
Powtórzę jeszcze raz tylko, że każdy z nas ma prawo coś w przepisach uważać za głupie i absurdalne - każdy z nas może uważać za takie coś innego... Ani Pan, ani ja, nie jesteśmy tu wyrocznią.
EOT
O reszcie z powołaniem się na prawo rzymskie pisać nie będę, bo to po prostu nieprawda. Takich nonsensów nie było w Polsce nawet za komuny i nie mają one nic wspólnego z troską o ochronę przyrody, tylko kolejny raz mnożą niepotrzebną nikomu armię urzędników opłacanych z naszych podatków.Pan nie rozumie czym powinno być prawo i to jest sedno sprawy.
Szwajcaria właśnie wprowadziła poprawkę do konstytucji nadająca prawa roślinom, prawie na równi z prawami zwierząt...
Switzerland's Green Power Revolution: Ethicists Ponder Plants' Rights
Tam teraz nie wolno ścinać nawet kwiatów, a nie jest jasne czy gotowanie ziemniaków nie narusza ich praw!
http://online.wsj.com/article/SB122359549477921201.html