ROZPORZĄDZENIE WSTRZYMANE
Przed chwilą nadeszła dobra wiadomość. Jak widać gdy się puka, to jest szansa, że ktoś drzwi przynajmniej uchyli. Chwalcie dzień po zachodzie słońca... itd. "Wiewiórki" meldują jak niżej. Dziękuję gryzoniom.
Klik rankingowy na stronie tytułowej
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
=========================
"........NIE BĘDZIE NOWEGO ROZPORZĄDZENIA DO USTAWY... Powiedzieć można tyle, iż dzięki zespolonym działaniom organizacji (Samoster, SAJ, Bryfok) wstrzymane zostały prace nad treścią nowego Rozporządzenia.
Do czasu uchwalenia nowej ustawy o sporcie wszelkie prace nad w/w Rozporządzeniem zostaną wstrzymane...."
...to którego rzekomo nikt nie popiera.
No comments.
krzys
No comments
Czyli potwierdź lub zaprzecz. Miej chociaż tyle odwagi cywilnej.
krzys
To się chyba nazywa: logika dwuwartościowa.
Ja słyszałem też o logice wielowartościowej, w której mogą występować jeszcze różne inne właściwe odpowiedzi, niż tylko TAK i NIE...
Ja bym powiedział tak: Lipcowe do kitu, a to proponowane i wstrzymane - jeszcze gorsze, więc tymczasowo wybieram lipcowe, ale wspieram moralnie powstanie nowego, DOBREGO.
Aloha!!! :-)
Robert
Osobiście mam nadzieję że moje. Szkic regulaminu uprawnień jachtowych, który już kiedyś tu wieszałem i w miarę swoich możliwości lobuję go u Posłów i to nie jako członek Zarządu PZŻ, a jako wicekomandor Wielkopolskiego Klubu Bałtyckiego.
Na ewentualne komentarze będę odpowiadał jedynie w znajdującej się tam księdze gości.
Link do regulaminu http://www.kwasniewska.pl/reg.htm.
pozdr
K
Nazewnictwo tych stopni jest do bani z logicznego i leksykalnego punktu widzenia i jest ich za wiele, wynika to zapewne ze snów o minionej potędze para korporacyjnych kwitów zawodowych PZŻ (jak u adwokatów???)
Np. Co to znaczy JK "Żeglugi Małej" i JK "Żeglugi Wielkiej" jeśli nie rozróżnia ich właśnie rejon żeglugi "małej i wielkiej" (przybrzeżnej i pełnomorskiej), a ilość załogi na pokładzie...?:))
Proponuje zatem w tych przypadkach JK "Załogi Małej" i JK "Załogi Wielkiej"...;)))
Ten proponowany pogrobowy system PZŻ, jest bez sensu.
Patrz jak uregulowali ten problem dobrowolnych certyfikatów żeglarskich (w tym zawodowych) w RYA czy DSV...
K
1) żeglugę wielką (transkontynentalną), prowadzoną na oceanach. Wg polskich przepisów żegluga wielka obejmuje szlaki morskie sięgające poza 62° szerokości geograficznej północnej i 8° długości geograficznej wschodniej na Morzu Północnym oraz poza kanał La Manche.
2) żeglugę małą, prowadzoną na najbliższych, dla danego państwa, akwenach. W przypadku Polski żegluga mała ogranicza się do Morza Bałtyckiego i Północnego, wewnątrz linii Bergen - Wyspy Owcze - Irlandia - Brest.
Mam takie wrażenie, że nas tu stopnie dla zawodowców "srednio" interesuja. A złosliwie mówiac to w marynarce jeszcze maja cztery stopnie admiralskie...
NIe mam wrażenia, że komuśtu spodoba sie obligatoryjny system stopni, nawet dwóch, czy jednego (dla żeglarzy). Pokaz mi tez jacht o długości 24 m który ma moc silnika mniejsza niż 25kW!
A po co uprawnienia zeglarza, jesli do porowadzenia po morzach i oceanach jachtów 24-metrowych nie wymaga sie od niego żadnych umiejętnosci ani doswiadczenia, poza 11 flagami MKS (kto je dziś uzywa?)?!
Nie prościej stwierdzić: kazdy czlowiek od urodzenia posiada przyrodzoną zdolnosc prowadzenia jachtów zaglowych o dlugosci 24 po morzach i oceanach ale o długosci 24,1 metra juz nie"...
Krótko mówiąc: nie chce mi się już z Toba gadac.
Pozdrawiam
ACR
„Pokaz mi tez jacht o długości 24 m który ma moc silnika mniejsza niż 25kW!”
Nie upieram sie, można inaczej zdefiniować by nie była to szybka motorówka” Masz rację że nie ma takiego jachtu. Może podpowiesz jakiś współczynnik stosunku mocy silnika do wagi?
„A po co uprawnienia zeglarza, jesli do porowadzenia po morzach i oceanach jachtów 24-metrowych nie wymaga sie od niego żadnych umiejętnosci ani doswiadczenia, poza 11 flagami MKS”
Poza 11 flagami MKS masz jeszcze przepisy prawa drogi (VB tez nie wymaga egzaminu praktycznego).
„kto je dziś uzywa?”
Każdy chcący by informacja dotarła do innego statku zbliżającego się, flagi „A”, „D” i „T” informują że statek nimi oznaczony ma prawo drogi przed żaglowym.
Pozdrawiam
K
Osobiście mam nadzieję że moje."
Osobiście mam nadzieję, że NIE.
Przede wszystkim: za długie i zbyt skomplikowane, więc ...niepotrzebne :-)
Aloha!!! :-)
Robert
PS: ...a miałem nadzieję, że p. Krzysztofowi spodobały się moje relacje z rejsu PJOA ;-(((
;-)
przypomina mi to taplanie się w kałuży w której w dodatku coraz mniej wody a coraz więcej błotka.
Namnażanie i diabelskie kombinacje postopniowane jak spróchniała drabina . Według mnie problemem nie są egzaminy i wymagania, ale sam bezsens ich posiadania i kolejne szczeble tych stopni. Chcesz pływać pływaj... nikt nie ma prawa Ci tego zabronić! Moim zdaniem żeglowanie dla przyjemności nie powinno podlegać żadnym, ale to żadnym ograniczeniom. To ja decyduję czy juz czas wyruszyć do Szwecji jako skiper, czy tez jeszcze nie. Jak podejmę złą decyzję to w najlepszym przypadku okaże się że miałam rację a w najgorszym - to moja rodzina poniesie koszty pogrzebu. A jak ktoś chce na tym żeglowaniu zarabiać, albo zajmowac się Zawodową Żeglugą Wielką - cokolwiek to znaczy, to im granice mozliwości i wymogi w tym względzie niech wymyślają Ci co od tego są.
Konieczność stopniowania jest wyssanym z palca archaicznym wymysłem. Przestańcie się w końcu bawić w chlapanie błotkiem, przestawianem bramek i kombinowaniem bazującym na tym, co w swej istocie jest bez sensu, nie bójcie się spojrzeć poza ten dotychczasowy kaganiec- bo de facto nie ma na to czasu. Szerokie horyzonty i odwaga ... tego jakby trochę brak. Inaczej faktycznie Welcome to Dolna Volta.
Aga_gagaa_Proczka
Ago!
To nie takie proste jak Tobie się wydaje
Piszesz:
„Moim zdaniem żeglowanie dla przyjemności nie powinno podlegać żadnym, ale to żadnym ograniczeniom. To ja decyduję czy już czas wyruszyć do Szwecji jako skiper, czy tez jeszcze nie. Jak podejmę złą decyzję to w najlepszym przypadku okaże się że miałam rację a w najgorszym - to moja rodzina poniesie koszty pogrzebu”
Wystarczy, że wypłyniesz nawet na małe jezioro gdzie ja będę nurkował i nie odczytasz znaczenia flagi „A” na asekurującym mnie jachcie i wtedy moja Mama poniesie koszty mojego pogrzebu a ja się na to nie chcę zgodzić.
„A jak ktoś chce na tym żeglowaniu zarabiać, albo zajmowac się Zawodową Żeglugą Wielką - cokolwiek to znaczy, to im granice mozliwości i wymogi w tym względzie niech wymyślają Ci co od tego są.”
Waldemar Rekść pisał iż w zespołach co to ustalają nie ma ani kapitana żw, ani mechanika I klasy, ani doświadczonego żeglarza. Jak my nie będziemy pisać powstanie kolejny potworek.
„Konieczność stopniowania jest wyssanym z palca archaicznym wymysłem.”
Mam nadzieję iż się nie mylę pisząc iż w żegludze zawodowej stopniowanie jest na całym świecie.
Pozdrawiam
K
Potworkiem to jest Ustawa o Kulturze Fizycznej powstała w oparciu o założenie o żeglarstwie jako sporcie zagrażającym bezpieczeństwu innych, ze sławetnym atrykułem 53a wprowadzającym wymóg posiadania uprawnień do uprawiania żeglarstwa. I każde rozporzadzenie do niej w związku z powyższem również będzie mniejszym lub większym potworkiem.
Póki co musimy zadowolić się zakuciem owego potworka w 7,5 metrowe kajdanki, i pilnować aby Pan i Pańscy koledzy nie zmniejszyli ic przypadkiem z powrotem do 5 metrów. A z czasem doprowadzić do całkowitej likwidacji potworka.
Piszesz:
"Póki co musimy zadowolić się zakuciem owego potworka w 7,5 metrowe kajdanki, i pilnować aby Pan i Pańscy koledzy nie zmniejszyli ic przypadkiem z powrotem do 5 metrów. "
I teraz Cię zdenerwuję.
W przypadku wprowadzenia "mojego autorskiego żeglarza" zmniejszył bym je do 0 tak słownie do zera. Każdego stać na nauczenie się wyglądu 11 chorągiewek (sam uczę tego w 10 minut) i kilku zasad ruchu na wodzie (pół godziny). Z dojechaniem na egzamin do najbliższej szkoły , koła wędkarskiego, klubu żeglarskiego, wioślarskiego, kajakowego - maksimum godzina.
"Mój autorski żeglarz" to nic innego jak to co chciałem wprowadzić do egzaminu na "kartę pływacką" o co molestowałem i WOPR, kilku posłów i ministra Demskiego i do "Regulaminu sportowego połowu ryb", o co molestowałem (i nadal molestuję) działaczy PZW, kilku kolejnych ministrów rolnictwa i posłów (tych co publicznie podają maile), uzasadniając to iż znacznie więcej wędkarzy łowi z łodzi niż w krainach ryb łososiowatych a o nich w regulaminie jest dużo i wędkarz nie znający wymiarów i okresów ochronnych może co najwyżej zabrać niewymiarowego pstrąga, głowacicę albo lipienia, a wędkarz nie znający znaczenia flagi "A" może rozjechać płetwonurka (co mi sie o mało co nie przytrafiło), nie znający flagi "D" może mieć kolizję ze statkiem motorowym nie odpowiadającym za swoje ruchy nie wiedzący że musi ustąpić jachtowi żaglowemu może mieć z nim kolizje itd.
Piszesz:
"A z czasem doprowadzić do całkowitej likwidacji potworka."
I Cię pocieszę
Tu jesteśmy zgodni całkowita likwidacja "mojego autorskiego obowiązkowego żeglarza" (jak chcesz możesz nazywać go "potworkiem" :)) winna nastąpić w 20 no może w 10 lat po wprowadzeniu do szkół na przykład na przedmiocie praca technika bloku 5 lekcji gdzie dzieci sie tego nauczą. O co molestowałem również kilka osób związanych z oświatą między innymi szefa biura poselskiego minister Łybackiej nieco za późno bo na krótko przed Jej odejściem.
Mam taki zamiar i molestuje do tego Jurka Tyszkę (przeczytać o Nim i zobaczyć Jego prace możesz tutaj http://www.kwasniewska.pl/Jurek.html ), żeby zrobił ilustracje do internetowego podręczniczka na naszej stronie. Myślę iż przez zimę będzie zrobione.
Pozdrawiam
Krzysztof
piszesz głupoty.
Na ZPT powinni też uczyć zasad poruszania się po górach, prawa łowieckiego,przepisów wędkarskich, prawa lotniczego itp? Przecież to absurd. Zagrożenia o których piszesz to też absurdy. Po pierwsze wystarczy okrzyknać płynący jacht żaglowy, że masz nurka czy pływaka i znajomość MKS mija się z celem. Jakoś nie wyobrazam sobie jak jacht żaglowy taranuje motorówkę czy statek, , tylko dla tego że nie zrozumiał prowadzący co znaczy jakas kolorowa szmatka zawieszona na nim. Ile jest takich zdarzęń z płetwonurkiem? Ile razy zdarza sie ze nurek odpływa tak daleko od macierzystej łódzi, ze nie da rady okrzyknąć żeglarzy, żeby nie pływali w pobliżu?
Poczytaj konstytucję, tam jest napisane, że zagrożenie osób trzecich musi byc istotne, aby można było wprtowadzać ograniczenia czy restrykcje. Jeden przypadek , który zdarzył sie panu Krzysztofowi nie wystarcza za argument.
Maćku!
Piszesz:
„ Wystarczy okrzyknać płynący jacht żaglowy, że masz nurka czy pływaka i znajomość MKS mija się z celem.”
Wystarczy że ma rufie głośny silnik lub porusza się z wiatrem i możesz krzyczeć.
Jednemu Krzysiowi zdarzyły się już 2 takie przypadki raz jako nurkowi drugi raz jako pilotowi pływaka. Ponieważ obyły się one bez ofiar, pomijając stresy, nie figurują w żadnych kronikach. Zwróć uwagę iż pierwszy przypadek zdarzył się w roku 1994, kiedy i jachtów i płetwonurków było mniej. Obie dziedziny mają się rozwijać i spotkań nurków z jachtami będzie coraz więcej.
Kiedy dryfowałem na Tałtach jak szuflada z położonym masztem i uszkodzonym silnikiem oznaczony flagą „D” musiałem co chwila się odrywać i krzyczeć, byłem tylko z Mamą a ona nie może krzyczeć bo jest po ciężkiej operacji gardła. O ile było by prościej, gdyby wszyscy rozumieli te „kolorowe szmatki” .
Piszesz:
„Na ZPT powinni też uczyć zasad poruszania się po górach, prawa łowieckiego,przepisów wędkarskich, prawa lotniczego itp? Przecież to absurd.”
Nie znam dokładnie programu ZPT, ale myślę że 5 godzin lekcyjnych wystarczyło by, by każde dziecko to umiało. Podejmuję się nauczenie tego każdego w godzinę, 10 letniego dziecka też, ponadto jak będzie cos takiego w szkole to przyciągnie jakąś dodatkową grupę ludzi do żeglarstwa.
W roku 81 postulowałem by jachty prywatne utrzymywane na własny u użytek były wolne od patentów, w 91 mówiłem to samo. W 94 tym uznałem że kartę pływacką należało by rozszerzyć o odrobinę wiedzy niezbędnej dla bezpieczeństwa, akurat tą część co szkoleniowcy w roku 2007 wyjęli z egzaminów.
Dla dzieci ruch drogowy jest codziennością i o tym bardzo dobrze, że się uczą (a uczą się już w przedszkolu). Natomiast jaki procent dzieci codziennie wiosłuje po rzecze? Wydaje mi się że jednak większość jeździ rowerem, i to nawet w Szwecji... Przecież jeśli nie będą miały kontaktu z żeglarstwem to po paru latach zapomną o MKSie, oznakowaniu torów wodnych, prawie drogi czy tym bardziej oznakowaniu pływaka długodystansowego!
Zamiast tego należy uczyć odpowiedzialności, jak również pozyskiwania informacji.
Chodziłem do szkoły podstawowej im. kpt. L. Teligi i miałem przedmiot \'marynistyka\' . I też nie uczyliśmy się MKSu, czy nawet prawa drogi... Za to na wycieczce do Gdyni, na Darku kustosz Kwiatkowski aż upadł z wrażenia jak chórem cała klasa odpowiedziała na pytanie co to jest \'kotwica zawoźna\'. Podobno nigdy wcześniej nikt nie wiedział :) Ale to było doświadczenie praktyczne. Do tej pory, jak pytam to wszyscy z klasy wiedzą co to jest nagiel-bank, a co to są gordingi i która burta jest prawa...
10 lat temu zdarzył się wypadek który uświadomił mi, co jest istotne. Szkoliłem wtedy w Mikołajkach na sternika na DZcie, wiało słabo więc powoli ćwiczyliśmy ostrzenie/odpadanie przy użyciu samych żagli. Patrzymy, a tu płynie w naszym kierunku ponton motorowy. Krzyczymy, ale sternik ogląda cos na brzegu przez lornetkę. Nie mieliśmy szans się mu usunąć, z resztą w zasadzie to może dobrze że uderzył w nas, bo DZta ani drgnęła, ponton wywalony do góry dnem, a \'starszego sternika motorowego\' trzeba było ratować bo się mało nie utopił. Wniosek jeden - patent miał, brakło rozumu.
Od tego czasu obserwuje nieraz jak ludzie odbierając papierek po zdanym dobrze egzaminie oddychają głęboko, myśląc że to ich uchroni przed wszystkim, i nie muszą już myśleć...
Myślę, że wszelkie obowiązkowe patenty mają tą wadę. Za to jak ktoś robi dodatkowe nieobowiązkowe szkolenia to myślę, że pewnie z odpowiedzialności...
Zegluje od 25 lat, bladego pojecia nie ma co znacza flagi MKSu. Nigdy nie chciało mi się tego uczyć. I wyobraź sobie nigdy nikomu krzywdy nie zrobiłem.
Napieraj swój Związek na porządne szkolenia w ramach póki co OBOWIĄZKOWYCH szkoleń, na dobre programy szkolenia. A od szkół państwowych sie jednak odstosunkuj. Dlatego, że TWój Zwiazek nie potrafi prawidłowo szkolic, ustalic dobrego programu szkolenia chcesz zmuszac dzieciaki, zeby sie OBOWIĄZKOWO uczyło jakichś przepisów? To chore.
MKS w zeglarstwie jest absolutnie zbędny, podobnie jak większość rzeczy znajdujacych sie w programie szkolenia by PZŻ. A ja nie życzę sobie, zeby z moich pieniędzy opłacano naukę jeszcze jednej niepotrzebnej rzeczy w szkołach.
Jeśli miałes problem, ze chcieli Cie przejechać gdy dryfowałeś z jakas tam szmatką, to zamiast próbowac wymusić obowiazkowe szkolenie, może lepiej wymusić obowiązkowe badanie okulistyczne wszystkich zeglujących? Bo nie wiem jak mozna nie zauważyć jachtu na wodzie, i co miałaby zmieniać w tym zauważeniu jakaś chorągiewka.
wywieszę flagę K , użyje radia, lub ominę szerokim łukiem. Radio i jego obsługa a także choćby vlepka z MKSem nie będzie wynikac z obowiązku, a z troski o moje własne bezpieczeństwo.
To, że ja albo ktoś inny będzie miał patent nie daje Ci żadnych gwarancji. A twierdzenia takie - to narażanie na ogromne ryzyko nie tylko kursantów, ale i innych użytkowników wód morskich i śródlądowych. Zasada jest prosta: moje bezpieczeństwo = Twoje bezpieczeństwo. Wyciąganie wielkookich strachów, to daremny trud. Swoją drogą, nie wiedziałam że np. Skandynawowie to tacy mega ryzykanci są. Pewno zakazali nurkowania, i innych form rekreacji bo jakże by inaczej wytłumaczyć brak patentów.
Waldemar Rekś napisał także Natomiast utrzymałbym wysokie wymagania kwalifikacyjne wobec uprawiających żeglugę komercyjną lub szkolną. I tak jest jak się zdaje w większości cywilizowanych krajów. i ja jestem ZA. ALE uważam, że wymagania te powinny byc określone przez zainteresowaną grupę zawodową. Nie chce pomniejszać Twoich zasług, niemniej uważam że Członek Zarządu OZŻ, nawet wieloletni i nawet Oddziału Poznańskiego, nie powinien się tym zajmować. Chyba, że o czymś nie wiem... bo może jestes także wieloletnim Kapitanem Żeglugi Wielkiej i tak jak w żeglarstwie małym - szkolnym posiadasz komplet kwalifikacji, wedy faktycznie wiesz jakie wymagania są potrzebne do postopniowania tej odpowiedzialności, jaką niosą za sobą stopnie i kolejne patenty.
Jak my nie będziemy pisać powstanie kolejny potworek.- błąd w założeniu. Rozumiem ambicję, ale jak my sami bedziemy pisac to właśnie powstanie potworek, na miarę tego na szczęście odrzuconego projektu rozporządzenia. Jest takie coś w demokracji jak konsultacje społeczne- wrzód na tyłku tych co chca sami, dobre narzędzie dla tych co chcą kompetentnie. Nie pozwólny krawcom pisać strategii dla rozwoju przemysłu tekstylnego! Wystarczy poszukać fachowców i z nimi skonsultowac, lub tez po prostu.. zostawić im to zadanie rozdziału komptetencji w ich grupach zawodowych. Wierzę , że w tym kraju są jeszcze ludzie którzy potrafią to zrobić tak, aby nowa Ustawa nie byłą archaizmem, a jej paragrafy nie budziły w najlepszym wypadku rozbawienia w najgorszym poczucia absurdu.
Wiesz Krzysztofie jak z zawodu zarządzam podległą kadrą, ale jak zechcę zmienić swój zawód na skipper, to wolałabym, aby prawodawstwo w tym względzie podlegało przepisom stworzonym przez ludzi którzy sie tym zawodem parają od dawna i wiedzą jakie wymogi i jakie granice sa wazne a nie jakie fajnie wygladają.
A ponieważ jestem dość młoda osobą i mam tupet to ... zaproponuję Ci zajęcie sie nowym systemem sprawdzania i uznawania wiedzy dla tych,ktorzy będa chcieli dobrowolnie poddać się weryfikacji własnych umiejętności w Twoim miejscu pracy. Jeżeli Wasze patenty będa miały uznanie środowiska jako wiarygodne i miarodajne, to napewno znajdzie sie szeroka grupa osób, które będa chciały się nimi legitymować, a ich prestiz może okazac sie nie mniejszy od RYAwskich. Aga_gagaa_Proczka
.
Ago !
Piszesz:
”To, że ja albo ktoś inny będzie miał patent nie daje Ci żadnych gwarancji.”
Patent gwarantuje jedynie posiadanie odpowiedniej wiedzy i tam gdzie jest staż doświadczenia. Nie był i nie jest i nie będzie gwarancją na nieomylność.
Piszesz:
„wywieszę flagę K , użyje radia, lub ominę szerokim łukiem”
a nie dalej ja w zeszłym roku prowadziłem pływaka długodystansowego mając jacht oznaczony flagą „A” i dwoma przedmiotami (pluszowymi misiami) czerwonym i zielonym i inny jacht (pod żaglami) płynął prosto w prowadzonego prze ze mnie pływaka dopiero parę „panienek” rzuconych przez obecnego na mojej łódce ratownika spowodowało jego zmianę kursu. Skiper miał patent i co z tego? jak MKS został w całości wycięty z programu szkolenia za to ciągle jeszcze w nim jest nikomu niepotrzebna „anatomia jachtu drewnianego”.
Piszesz:
„Swoją drogą, nie wiedziałam że np. Skandynawowie to tacy mega ryzykanci są. Pewno zakazali nurkowania, i innych form rekreacji bo jakże by inaczej wytłumaczyć brak patentów.”
Czy pamiętasz dokument zwany kartą rowerową. Został całkowicie zniesiony, ale poprzedziło to wiele lat nauczania kodeksu drogowego w szkołach podstawowych i dziś każdy kończący szkole podstawową posiada wiedzę z przepisów i znajomość znaków drogowych.
Osobiście jestem zdania że „mój autorski żeglarz” winien zniknąć 20 lat po wprowadzeniu do szkół wiedzy w nim zawartej.
Piszesz:
„wymagania te powinny być określone przez zainteresowaną grupę zawodową. Nie chce pomniejszać Twoich zasług, niemniej uważam że Członek Zarządu OZŻ, nawet wieloletni i nawet Oddziału Poznańskiego, nie powinien się tym zajmować.”
Do tego jeszcze wicekomandor jednego klubu i komandor drugiego... NIE, tu nie ma nic do rzeczy uczestnictwo w Zarządach. Do bycia „najemnym żeglarzem” przyznaję się od momentu kiedy jako 18 letni sternik jachtowy za 6 tygodni wożenia dzieci na „omci” dano mi miejsce na 2 tygodnie na „Zawiasie”
Zainteresowana grupa zawodowa to:
Ponieważ w swoim życiu byłem od a do d (ładnie to brzmi), czuję się dostatecznie kompetentny by to napisać.
Zauważ jednak iż w stopniach kapitańskich i mechanika jachtowego nie pisałem wymagań egzaminacyjnych właśnie dla tego iż nie czuję się do tego tak do końca kompetentny, natomiast pokazywałem i pokazuje to Kolegom, których uważam za kompetentnych z myślą by zmodyfikowali stare programy egzaminów na kapitana żeglugi malej, wielkiej, żaglowca i mechanika. O przemyślenie wymagań egzaminacyjnych na tego ostatniego poprosiłem między innymi Waldemara Rekścia – nie byłego dyrektora UM (bo to nie ma nic do rzeczy) a doświadczonego mechanika I klasy.
Piszesz na koniec:
”A ponieważ jestem dość młoda osobą i mam tupet to ... zaproponuję Ci zajęcie sie nowym systemem sprawdzania i uznawania wiedzy dla tych,ktorzy będa chcieli dobrowolnie poddać się weryfikacji własnych umiejętności.”
To już robię od kilku lat, szkolę tych co chcą dobrowolnie nauczyć się pilotowania pływaków długodystansowych i od tego roku już nie wymagamy na to uprawnień żeglarza bo wystarczy jacht siedmiometrowy. Jak ISSA-Poland ustali certyfikaty śródlądowe to będziemy takie wydawać.
Jeszcze na koniec mała uwaga: Prestiż polskich patentów poleciał gwaltownie w dół jak liberalizacja poszła w niewłaściwym kierunku. Poczytaj moje zdanie z 91 roku http://www.kwasniewska.pl/polemika/teksty.htm . Polemika dwóch ludzi, jedynych, którzy zauważyli potrzebny rozdział żeglarstwa na najemne i plesure.
Pozdrawiam
KrzysztofRozumiem, że dajesz do zrozumienia iż w krajach gdzie nie ma obowiązkowych patentów w szkołach podstawowych uczą MKS a ze znajomości prawa drogi robią klasówki...
Oczywiście masz jakieś wsparcie dla poparcie swojego zdania?
Tak a propos to Skandynawowie to jakieś dziwne narody nie ma obowiązkowych patentów a znają się na żeglarstwie, nie ma obowiązkowych rejestracji a nie okradają konstruktorów.
nie wiem dlaczego
K
chyba oderwałeśsie od rzeczywistości trochę.
Nie porównuj nauczania Kodeksu Drogowego z przepisami wodnymi. Ile dzieci musi pokonywac przeszkody wodne w drodze do szkoły? Ile dzieci do szkoły dopływa kajakiem a nie rowerem?
Wszyscy poruszamy się po drogach lądowych, codziennie. W ten czy inny sposób. Co roku na drogach lądowych ginie 20-30tys z nas. W tym dzieci. A jak te statystyki wyglądaja na wodzie? 2-3% z nas porusza sie po wodzie, z tego 99% 1-2 tygodnie w roku. Ginie kilka - kilkanasice(z wędkarzami) osób rocznie(mniej niz w wyniku potknięcia się na schodach). Jakie masz porównanie? Narazasz sie na śmieszność jedynie. NA co wędkarzowi czy kąpiącemu sie z materacem znajomość MKS-u? No proszę Cię, bądź powazny! Albo wprowadźmy nauczanie chodzenia po schodach do szkół...
Może jakby je zlikwidować (jak karty rowerowe) wypadków było by tyle samo?
A może mniej??
Natomiast utrzymałbym wysokie wymagania kwalifikacyjne wobec uprawiających żeglugę komercyjną lub szkolną. I tak jest jak się zdaje w większości cywilizowanych krajów.
Pozdrawiam Wszystkich Żeglarzy
Komercyjność powinna określać prowadzona lub nie, działalnośc gospodarcza. A nie sposób wykorzystania jachtu. Jesli ktoś prowadzi działaność gospodarczą polegająca na prowadzeniu rejsów to są to rejsy komercyjne, jesli nie prowadzi takowej działaności to nie są komercyjne. A jeslki Urzad Skarbowy uwaza inaczej to ma wszelkie potrzebne środki, by takowego oszusta dopasć i ukarać. Może równiez skierowac gdzie trzeba sprawę nie posiadania odpowiednich kwalifikacji zawodowych. Od ścigania przestępców są odpowiednie słuzby w naszej Polsce.
Maćku !
piszesz:
„Może również skierowac gdzie trzeba sprawę nie posiadania odpowiednich kwalifikacji zawodowych. Od ścigania przestępców są odpowiednie słuzby w naszej Polsce.”
Masz rację, ale te uprawnienia zawodowe najpierw muszą być umocowane w polskim prawie, dopuki ich nie ma to o co można oskarżyć?
Pozdr
K
Kto sie lepiej orientuje w przepisach dot. działalności żeglarskiej w dziedzinie rekreacji, sportu czy turystyki żeglarskiej ,to postrzega to "bicie piany o zawodowych kapitanach na jachty do 24 m Lc" jako niepotrzebne i spóźnione...
Po co zatem wyważać otwarte wrota???
Takim aktem prawnym są zarówno zapisy umieszczone w ustawie o Kulturze Fizycznej jak i przepisach wykonawczych do niej czyli w rozporządzeniach odpowiednich ministerstw (w tym przypadku) właściwych dla nadzoru działalności w dziedzinie kultury fizycznej i rekreacji...
Od 2001 roku, żeglarza amatora (rekreacyjnego) od żeglarza zawodowca (skippera czarterowego, nauczyciela żeglarstwa czy animatora rekreacji i turystyki żeglarskiej) rozróżnia legitymacja lub patent ZAWODOWEGO (w sensie uprawnień nadanych na podstawie przepisów państwowych) INSTRUKTORA w tej dziedzinie...
jakie to kwity w tym katalogu: Trener żeglarstwa (klasy), Instruktor Sportu(żeglarstwo - sportowe), Instruktor Rekreacji (żeglarstwo rekreacyjne i turystyczne),Instruktor związkowy (szkolenie).
nawiasy z kompetencjami podałem umownie gdyż polski prawodawca takich podziałów nie stosuje i chyba dobrze, bo czy to będzie Kapitan na morzu czy Żeglarz na śródlądziu, to jego kompetencje INSTRUKTORSKIE MUSZĄ BYĆ JEDNAKOWE ale żeglarskie właściwe dla akwenu uprawnień. Patrz analogię do prowadzenia prywatnie - niekomercyjnie autobusu z prawem kategorii "D" na wycieczkę do Włoch i "zawodowego" kierowce komunikacji miejskiej, także z kategorią "D". To pracodawca określa kto będzie u niego zawodowo (regularnie i komercyjnie) prowadził pojazdy w tej kwestii.
Szkoła żeglarska czy firma turystyczna żeglarska została zobligowana jednak od 2001 do zatrudniania tylko żeglarzy z kwalifikacjami zawodowymi INSTRUKTORSKIMI , aby właśnie lepiej chronić klientów.
BO ABY ZOSTAĆ INSTRUKTOREM ZAWODOWCEM TRZEBA BYĆ NIE TYLKO DOBRYM, OPŁYWANYM ŻEGLARZEM...
W praktyce to różnie wygląda ale chyba założenia są słuszne ale system kwalifikacji i szkolenia zawodowców na bardzo różnym poziomie i w tej materii powinny pójść zasadnicze zmiany...
Z wieloma Jachtowymi Kapitanami Żeglugi Wielkiej klienci po rejsach turystycznych komercyjnych, jak donosili do firmy zatrudniającej i organu nadzorującego (urząd marszałkowski), płynęli dwa razy...PIERWSZY I OSTATNI. także nie jest to tylko kwestia kompetencji technicznych w żeglarstwie...
Na szczęście tak tez to widza w MSiT (a także w ich departamencie turystyki oraz kształcenia zawodowego) , a przyszłe regulacje w zakresie kompetencji żeglarskich chcą w prowadzić dla amatorów (na wór ICC) na dwa akweny: morski z jego odmienną specyfika i przepisami, oraz śródlądowy... natomiast w kwestii uprawnień zawodowych żeglarzy określąja to już od kilku lat przepisy...
Czyli...jeśli Kapitan Jachtowy bez tych zawodowych uprawnień określonych w przepisach, prowadzi rejs , to może być to jedynie rejs nie komercyjny z rodziną lub grupa przyjaciół na jachcie i akwenie określonym w jego AMATORSKICH uprawnieniach żeglarskich.To że jeszcze do niedawna poza granicami kraju honorowano gdziekolwiek kwity PZŻ jako "zawodowe", to kwestia uznaniowości i ryzyka danego armatora oraz nie orientowania sie w Polskim prawie w tym zakresie. Teraz proszę kwity żeglarskie juz nie PZŻ ale państwowe i nie chcą uznać...???
Problem związany jest zapewne z granicą 24 metrów Lc prowadzonego przez posiadaczy patentów korporacyjnych PZŻ lub PZŻ/państwowych - od 2006;))).
zapis w dawnych patentach kapitańskich odnośnie uprawnień "BEZ OGRANICZEŃ" był czystym nadużyciem, gdyż nie wydawał go ani organ państwowy na wody w swojej jurysdykcji, ani tym bardziej nie był to organ który by ustalił te uprawnienia pod konwencje IMO...o międzynarodowych zawodowych kwalifikacjach w żeglarstwie.
Teraz granica w Polskim prawie ZAWODOWIEC - AMATOR przebiega poniżej 24 m Lc., nie w zakresie żeglarskich uprawnień, ale INSTRUKTORSKICH.
Powyżej 24 metrów to kursy STCW, staże i papiery zawodowe nadawane przez właściwe organy Urzędów Morskich. Problem jednak dotyczy głównie tych poniżej 24 Lc. w Polsce...
Natomiast jeśli posiada dodatkowo ZAWODOWE kwalifikacje instruktorskie w tej dziedzinie, to może pełnić funkcje zawodowego skippera w rejsach turystyczno - szkoleniowych lub nauczyciela żeglarstwa w prywatnej lub klubowej szkole, jeśli jest to działalność KOMERCYJNA!
Tak to stanowi prawo i możecie to skonsultować także w MSiT (właściwego dla nadzoru nad m.in. żeglarstwem...)
Jeśli jest to także ŻEGLARZ JACHTOWY, który posiada legitymacje instruktora rekreacji w żeglarstwie, to może legalnie prowadzić jachty w rejsach turystycznych komercyjnych na śródlądziu...
TO NIE JEST PROBLEM "NAD ŻEGLARSKICH" uprawnień zawodowych lecz kwestia UPRAWNIEŃ INSTRUKTORSKICH i właściwej selekcji kandydatów do tych uprawnień z pośród DOBRYCH ŻEGLARZY.
Jest przecież sprawą oczywistą dla każdego żeglarza morskiego czy śródlądowego (i nie ważne czy zawodowca czy amatora) ,że musi posiadać taką samą wiedzę w zakresie bezpieczeństwa żeglugi, zjawisk występujących na wodzie czy znajomości manewrowych i technicznych jachtu, który prowadzi. I czy to będzie "taksówkarz:" czy "kierowca amator" przepisy musi znać jednakowo i dbać o pojazd także jednakowo...
To co ich odróżnia w świetle przepisów to nie "uprawnienia kierowcy - ŻEGLARZA".
Także tworzenie "nadkapitanów" czy "licencjonowanych sterników skipperów" jest w polskim prawie i praktyce pozbawione większego sensu i spóźnione.
Trzeba było o założeniach do systemu zawodowych żeglarzy myśleć i działać przed 2001, a nawet przed 1996 rokiem...
Jan
K
Konkretnie - to pisaliśmy, że Ala ma kota.
I inne takie.
Nie jestem w stanie wykazać związku przyczynowo-skutkowego - ale w rzeczy samej trudno zaprzeczyć, iż niejedna Ala miała od tamtych zamierzchłych czasów kota.
Ergo - moje (no i tego tam... Piłsudskiego...) pisanie okazało się zdecydowanie bardziej skuteczne niż wytwory jaźni P. Kwaśniewskiego.
Nic w tym specjalnie dziwnego, w końcu stwierdzenie "Ala ma kota" można wziąć całkiem serio i sprawdzić od czasu do czasu w praktyce a nawet wprowadzić w życie!
Tymczasem sprawdzanie w praktyce i wprowadzanie w życie to czynności, jakich nikt i nigdy do twórczości p. Kwaśniewskiego zastosować nawet zamiaru nie miał.
Co wywarło błogosławiony skutek na polskie żeglarstwo - przynajmniej od 1991. przynajmniej...
Ahoj
JR
(prądu wam na dyskusje gościem, co zatrzymał się w rozwoju co najmniej 17 lat temu nie szkoda?)
Ja takich osobników określam terminem "katamaran". Pewnie medycy mają swój własny termin, ale "mój" jest łatwy i kojarzy się.....
a dlaczego katamaran? - z jednej strony pisze o tym, iż obowiązek patentowy i "przeglądowy" winien dotyczyć jedynie sfery komercyjnej (podobno już 20 lat temu tak pisał, ale nik tego nie czytał, podobno 20 lat temu o tym mówił, ale nik tego nie słyszał...) a w następnym komentarzu udowadnia konieczność posiadania patentu przez wszystkich, bo jacht ze złamanym masztem rozjadą.
Jednak nie zabraniałbym pisania. Taki przeciwnik to znakomity argument na to, ze to my mamy rację. Wystarczy pokazać decydentom (co czasem czynię) jakich argumentów używa druga strona "i wszystko jasne" . :))
Są ludzie, którzy niezależnie od tego czy mają rację czy nie, lepiej jak są przeciwnikami. Wtedy zawsze kompromitują tę "druga stronę" :)). Póki co takich przeciwników-pomocników nam nie brakuje. :))
Hasip
Nasze służby też doskonale wiedzą, o co się rozchodzi znając z autopsji właścicieli jachtów i aż za dobrze wiedząc, kto i do czego jacht używa. Potrzeba tylko sensownego przepisu i - jego respektowania.
Jeżeli ktoś wypływa zwykle ze stałą załogą (rodzina, przyjaciele), to nie jest to komercja, a sprawa współfinansowania rejsu jest ich sprawą. Ale jeżeli jacht co kilkanaście godzin czy - kilka dni wypływa z zupełnie innym składem załogi, to raczej trudno tutaj mówić o czystej rekreacji.
Powtarzam: na Zachodzie problem ten skutecznie rozwiązano i trzeba pójść tym śladem.
Pozdrawiam
Muszę przyznać, że sporo przebywam a nawet czasem żegluję ostatnimi czasy w Wielkiej Brytanii. Nigdy dotąd nie zauważyłem i nie doświadczyłem żadnego nadzwyczajnego zainteresowania brytyjskiej "straży granicznej", lub brytyjskich służb morskich, żeglującymi na wodach brytyjskich (i liczonymi w setkach tysięcy) jachtami.
Zupełnie podobnie doświadczenie towarzyszyło mi w podczas żeglowania Niemczech.
Byłby Pan tak zatem tak łaskaw i wyjaśnił mi, co miał Pan na myśli pisząc:
"Oczywiście, że tak zwane rejsy składkowe nic wspólnego z komercją nie mają. Angole przy pomocy straży granicznej błyskawicznie ten problem rozwiązali, podobnie Niemcy."
Muszę dodać, że z licznych rozmow z żeglarzami brytyjskimi wynika, iż niewyobrażalne jest aby służby graniczne czy morskie wyjśniały kwestię składkowości czy nieskładkłowości rejsu.
Jak zdołałem w ciągu ostatnich 30 lat żeglowania zauważyć, nie jest także przez owe służby rozważana kwestia komercyjności lub niekomercyjności rejsu żeglarzy i używanego przez nich jachtu. Czy mógłby Pan przybliżyć nam źródła, na jakich opierał się Pa, pisząc, że jest inaczej?
Na koniec - byłbym szczególnie wdzięczny za wyjaśnienie dlaczego według Pana:
"jeżeli jacht co kilkanaście godzin czy - kilka dni wypływa z zupełnie innym składem załogi, to raczej trudno tutaj mówić o czystej rekreacji".
Tak się składa, iż na użytkowanym przeze mnie rekreacyjnie jachciku często żegluję w podobny do opisanego przez Pana sposób. Czy mógłbym dowiedzieć się, dlaczego uważa Pan taki sposób przyjemnościowego żeglowania za "nieczysty" ? No i "au rebours" - jaki sposób żeglowania okazałby się w Pana opini "czystą rekreacją"...
Z poważaniem
Jaromir Rowiński
Coś mam wrażenie, że Panu Waldemarowi zabrakło chęci lub odwagi by przyznać, że napisał straszne głupstwa, kiedy twierdził że:
----------------
"Oczywiście, że tak zwane rejsy składkowe nic wspólnego z komercją nie mają. Angole przy pomocy straży granicznej błyskawicznie ten problem rozwiązali, podobnie Niemcy."
---------------
Może to taka urzędnicza maniera - nie odpowiadać na pytanie dotyczące bzdur, jakie się napisało. Niektórym jak sądzę wystarczy urzędniczy epizod, by takie zachowania bardziej lub mniej świadomie utrwalić.
Hmmm, na wszelki wypadek postaram się to zapamiętać, gdyby mnie kiedyś "na urzędy" jakieś złe kusiło...
Ahoj
Jaromir Rowiński
Może warto byłoby tu wyjaśnić, czemu kwestię komercyjności czy niekomercyjności rejsu, jachtu lub załogi uznaje Pan zdecydowanie za "problem", co więcej - problem wymagający jakoby "sensownego przepisu"?
Od razu zastrzegę, że bliski mi jest pogląd, iż obywatele we wzajemnych stosunkach znakomicie załatwiać mogą swoje wzajemne problemy, bez używania wyspecjalizowanej administracji oraz bez szczegółowych regulacji.
A nawet - że im więcej administracyjnej ingerencji w życie i stosunki wzajemne obywateli - tym gorzej.
Oczywiście - gorzej dla zainteresowanych obywateli, nie dla osób z powołania i zawodu ochoczo wszech-administrujących...
Jaromir Rowiński
../cut../ale jakie będzie to dobre? Osobiście mam nadzieję że moje. Szkic regulaminu uprawnień jachtowych, który już kiedyś tu wieszałem/../
Drogi Krzysztofie,
W wymyślonej przez siebie drabince stopni wcale nie zakładasz rozwoju floty jachtów mazurskich. Na dziś mamy już jachty 11 i więcej metrów. Zupełnie realne jest że za rok lub kilka lat będą pływać 21 m i większe.
Wg Twojej drabinki nikt nie może prowadzić na śródlądziu jachtu większego niż 20 metrów....
Czyli Twój projekt absolutnie nie może być przyjęty choćby z powodu ograniczania swobód obywatelskich...
Pozdrawiam
Adam Kłoskowski
Powyżej 24m na morzu i 20 tu na sródlądziu są to jednostki konwencyjne, czyli nie danie na nich uprawnień amatorom nie jest ograniczaniem swobód obywatelskich.
Natomiast dla komercji mamy 3 możliwości.
1. Zmianę uprawnień sternika jachtowego (i wyższych) na bez ograniczeń na środladziu.
2. Wprowadzić dodatkowy stopień na jachty większe na śródlądzie.
3. Pozostawić te większe statki kapitanom żeglugi śródlądowej.
Osobiście jestem za punktem pierwszym.
Krzysztof
A ja pozwolę sobie nadal moralnie (i nie tylko) wspierać nie powstawanie, ale likwidowanie rozporządzeń dotyczących żeglarstwa.
Interesuje mnie zlikwidowanie wszelkich możliwych i niemożliwych rozporzadzeń dotyczących zeglarstwa - żeby było jaśniej...
Rozporządzeń gomułkowskich, gierkowskich, cimoszewiczowych, lipcowych, złych i dobrych...
Rozporządzeń ostatnio podrzucanych kukułczo ministrowi i odłożonych właśnie ad calendas grecas...
Rozporządzeń działaczowych, antydziałaczowych, tych z Chocimskiej i tych z Wału.
Nie zapominałbym o konieczniści pozbycia się rozporządzeń co tkwią w głowach właścicieli "fabryk patentów", no i tych co wiszą na stronie bliskiej krewnej największego safanduły związkowego...
Słowem - interesuje mnie likwidacja wszelkich rozporządzeń - bo jestem zupełnie spokojny, że polscy żeglarze dadzą sobie radę bez zbędnych regulacji.
Przynajmniej ci co żeglują na jachcikach do 24m długości po pokładzie ;-))
Ahoj
Jaromir Rowiński
Aloha!!! :-)
PS: bodaj że w Holandii, w jednym z miast, zlikwidowano wszystkie znaki drogowe - liczba wypadków drogowych na tym terenie wyraźnie spadła!!!
Miasto w którym od połowy czerwca nie ma żadnych znaków to Bohmteniedaleko Hanoweru w Niemczech. Wcześniej było ok 50 wypadków rocznie, ponoc od czerwca nie było jeszcze żadnego...
Miasto bez znaków
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/aby_bylo_bezpieczniej_znikna_znaki_drogowe_i_sygnalizacja_69049.html
Ja nie jestem wszyscy :-)))
Lipcowe, nie lipcowe - do kitu, bo jest. Ograniczenie i tyle.
Gdybym miał czerpać dobre wzorce, czerpałbym je od tych, których naprawdę można nazwać narodem morskim. Szwedzi, Anglicy...
Zawsze przy okazji dyskusji na tematy liberalizacji słyszę, że Polacy to nie Szwedzi, to taki ułomny, specjalnej troski narodek głupców (dziwne, że autorzy takich twierdzeń nigdy nie postrzegają tak siebie samych). I nabieram przekonania, że u podstaw wszelkich pomysłów (tych wynikających faktycznie z troski o bezpieczeństwo, nie o kasę) na obłożenie żeglarzy przyjemnościowych jakimikolwiek nakazami i zakazami leży właśnie to przekonanie o "inności" umysłowej naszego narodu.
Tymczasem, z wieloletniej pracy w Harcerskim Ośrodku Wodnym "STANICA" we Wrocławiu wyniosłem przekonanie, że ludzie podświadomie (i nie tylko) "spełniają" oczekiwania: chcesz mieć do czynienia z idiotami - traktuj innych jak idiotów, a się nie zawiedziesz. I odwrotnie: chcesz liczyć na rozum drugiego człowieka - traktuj go wyłącznie jak rozumnego.
Mówi się o wieloletniej deprawacji i demoralizacji przez wymysły z poprzedniego systemu i w tym upatruje się niemożności odwołania wprost i jedynie do zdrowego rozsądku i chęci samodzielnego poszerzania wiedzy i umiejętności żeglarskich. Wymyśla się więc protezy, bo tym jest w istocie każdy system nakazowo-zakazowy. Tymczasem to też demoralizuje, to też jakiś papier, który zapewnia wiedzę i nieomylność.
Chcemy mieć społeczeństwo rozumne - dajmy mu już na wstępie jasne kryteria: odwołanie na każdym kroku wyłącznie do zdrowego rozsądku i dobrej praktyki żeglarskiej. Im wcześniej, tym lepiej, bo to dość długi proces, a im więcej po drodze DOBRYCH (wg czyjej oceny, kto rozdaje patenty na nieomylność oceniających?), tym później to nastąpi.
Liberalizujmy odważnie i do końca.
Pozdrawiam
ts
Wstęp.
Pojechaliśmy we troje z kolegą i jego małżonką na nurkowanie. Jako bazę mieliśmy do „sportinę”. Zawsze w czasie nurkowań była oznaczona flagą „A” MKS. I co się zdarzyło jeden raz. Opowiadanie moje jest tak jak to pamiętam opowiadanie wędkarza i małżonki przyjaciela jest wymyślone na podstawie faktów i relacji obojga.
Kończyłem nurkowanie i poszedłem do góry. Usłyszałem hałas co stał się niepokojący. Nagle widzę cień na powierzchni, rozpoznałem łódź. Poczekałem aż przejdzie nade mną i wyszedłem do góry. Wyjąłem ustnik z pyska i rzuciłem w gościa parę „panienek”. Facet zawrócił łódź i popłynął w moim kierunku. Przygotowałem się (duchowo) do szybkiego zanurzenia (pod wodą wariat nic mi nie zrobi) zanim zdążyłem zrobić „scyzoryka” gość zgasił silnik i krzyknął „co się stało, czy mogę w czymś pomóc?”. Wyjaśniłem mu co znaczy flaga oznaczająca jacht i że mało mnie nie rozjechał.
Łowiłem duże szczupaki na błysk z dryfującej łodzi, nagle zauważyłem stojąca łódź żaglową bez żagli ale, z jakąś flaga na maszcie (biało niebieską). Pomyślałem że wzywają pomocy. Schowałem wędkę i co sił w moim „Salucie” popłynąłem w ich kierunku. Zbliżam się do jachtu i widzę że jakaś babka krzyczy i wymachuje rekami, nie słyszałem co krzyczy. Więcej z tego „Saluta” nie wyciągnę płynę dalej w jej kierunku. Za moja rufą wynurzył się płetwonurek coś krzyczał, zawróciłem zgasiłem silnik i na pytanie „co się stało” dowiedziałem się najpierw dużo o sobie i swojej rodzinie od kilku pokoleń a potem że mało nie go nie zabiłem. Zrobiło mi się słabo...
Wyjechaliśmy na nurkowanie było nas troje, poza mną i mężem był jeszcze jego kolega. Chłopcy zeszli pod wodę, ja uruchomiłem stoper i zabrała się do porządków. Zawsze jedno z nas pozostawało na górze i kontrolowało czas nurkowania pary będącej na dole. Z kabiny usłyszałam warkot silnika wyskoczyłam na pokład jakaś mała łódka płynęła w naszym kierunku, krzyknęłam żeby s...lał bo ja mam nurków. Nie zareagował i płynął prosto na nas. Za jego rufą wynurzył się jeden z chłopców, nie rozpoznałam mąż czy kolega, wariat na łódce zawrócił, skierował się w jego kierunku i zgasił silnik, trochę w lewo od nich wynurzył się drugi płetwonurek, rozpoznałam w nim męża. Usłyszała „ożywioną rozmowę” prowadzoną przez kolegę z facetem z łódki, kamień spadł mi z serca obaj chłopcy żyją.
Najpierw gość wypił kawę u nas na łódce, zaprosił nas na kolację na szczupaka na jego biwak, kolacja przerodziła się w śniadanie i następny dzień wypadł nam z nurkowań (pod gazem się tego nie robi) .
Kompletny brak edukacji w tym zakresie, gość okazał się nauczycielem akademickim, ale nikt nie poinformował go co oznacza biało niebieska flaga na maszcie.
Inna sytuacja częsta w naszym kraju. Młody człowiek interesuje się rybami, idzie na studia na Akademie Rolniczą, dostaje się bo zna doskonale chemie i biologię i przez całe studia nikt go nie poinformuje o prawie drogi na wodzie. Większość rybaków uważa ze ma zawsze pierwszeństwo a nie tylko wtedy jak są zajęci połowem.
a. Konieczność rozszerzenia wymagań na kartę pływacką o podstawowe przepisy i zasady bezpieczeństwa. (zlikwidowano karty pływackie)
b. Konieczność rozszerzenia „Regulaminu portowego połowu ryb” i egzaminu na kartę wędkarską o podstawowe przepisy i zasady bezpieczeństwa. (molestuje o to PZW i kilku kolejnych ministrów rolnictwa).
c. Wprowadzenie tej wiedzy do szkół (molestowalem o to szefa biura poselskiego minister Łybackiej
d. Mój autorski obowiązkowy „żeglarz” zawierający jedynie podstawowe przepisy i zasady bezpieczeństwa molestuję o wszystkich.
Cytat:
„Liberalizujmy odważnie i do końca”
Czy liberalizowanie to ma dotyczyć tylko żeglarstwa czy wszystkich dziedzin naszego życia?
Pozdr.
Krzysztof
Dlatego, że Tobie sie przydarzyło cos takiego, że może jeszcze kilku ososbom innym to chcesz wprwadzać do szkół? Przecież to nie poważne. Masz obsesje na tym punkcie. 99% ludzi w Polsce nie jest potrzebna ta wiedza. Każesz uczyc sie tego wędkarzom. Po co? ja kiedyś wędkowałem, nigdy z łódki, po co mi to? Bo Ty tak chcesz?W ten sposób w jaki argumentujesz mozna wprowadzić obowiązek nauczania wszystkiego. Dowolnej rzeczy. Bo kiedys tam komuś sie coś przydarzyło. Ja wiem, że masz traume związaną z tym przypadkiem , który opisujesz, ale podaj statystyki, na ile to zagrożenie jest realne,powszechne i istotne. Ile razy w skali roku cos takiego się zdarza? Może zamiast uczyć OBOWIAZKOWO dzieci kodflagu, lepiej żeby na łódce zabezpieczającej płtwonurka był megafon?
Druga rzecz, wnioskuje z Twoje wypowiedzi, że jednak nie jestes,wbrew temu co wielkrotnie pisałes i mówiłes, zwolennikiem bezpatencia dla żeglarzy rekreacyjnych. Powinien być Twój autorski "Zeglarz"? I nic to, że w innych krajach nie jest potrzebny? Ja Ci gwarantuję, że 90% Szwedów nie zna kodflagu, podobnie Niemców, Angoli, Duńczyków itd. Dlaczego? Bo to zbędna bzdura.
Ale podpowiem Ci, zamiast zawracać dupe ministrom i posłom w sprawie wprowadzenia do programu szkolengo nauki kodflagu, może zacznij od swojego PZŻta? W końcu oni wykonuja OBOWIAZKOWE szkolenia, niech egzekwują znajomośc MKS. Dla mnie bzdura, ale może przekonasz swoich kolegów z Waszego stowarzyszenia o celowości wymagania i egzekwoania takiej wiedzy. W końcu wymaga sie tyle bzdur, że jedna więcej niczego nie zmieni.
I ostatnie, tak nalezy liberalizowac nie tylko żeglarstwo, ale każda dziedzine życia.
Maciek
Krzysztof, a Ty swoje. Do zrzygania.
Maciek, a Ty swoje. Do ....
Czy nie widzisz, że odpowiadając napędzasz bezsensowną spiralę? Przecież wiesz kogo nie należy karmić. Kapitan Kwaśniewski, jak i jeszcze kilku jego kolegów z zarządu nad zarządami zdania nie zmieni, bo tak zostali zaprogramowani, a upgrade do tej starej wersji nie istnieje.
Maćku !
Piszesz:
„Ja wiem, że masz traume związaną z tym przypadkiem”
Ja mam traumę, małżonka kumpla ma traumę, wędkarz ma traumę, myślę że Ty miałbyś traumę będąc na miejscu każdego z nas.
Piszesz:
„ja kiedyś wędkowałem, nigdy z łódki, po co mi to?”
Podejrzewam że również nie łapałeś łososiowatych, a odpytaki Cię, albo przynajmniej dali Ci ich wymiary i okresy ochronne.
Piszesz:
„Druga rzecz, wnioskuje z Twoje wypowiedzi, że jednak nie jestes,wbrew temu co wielkrotnie pisałes i mówiłes, zwolennikiem bezpatencia dla żeglarzy rekreacyjnych. Powinien być Twój autorski "Zeglarz"? I nic to, że w innych krajach nie jest potrzebny?”
Napisałem wyraźnie iż „mój autorski żeglarz” ma być tworem przejściowym na jakiś czas.
Piszesz:
„ Ja Ci gwarantuję, że 90% Szwedów nie zna kodflagu, podobnie Niemców, Angoli, Duńczyków itd. Dlaczego? Bo to zbędna bzdura.”
Jestem się w stanie z Tobą założyć o litr wódki przeciw jednej paczkice Malboro że nie masz racji, byłem na próbie przepłynięcia kanału La Manche i wszystkie jachty trzymały się od nas z daleka. Proponuję byś w najbliższym sezonie popytał się Szwedów i Duńczyków jak jest oznaczony statek nie odpowiadający za swoje ruchy i statek zabezpieczający nurkowania, myślę iż przekonasz się iż nie masz racji.
Piszesz:
„ W końcu wymaga się tyle bzdur, że jedna więcej niczego nie zmieni.”
Napiszę inaczej „wymaga się tyle bzdur” ze sprawy naprawdę istotne znikają w ich tłumie
KrzysztofPozdrawiam
Ale o co Tobie chodzi? Co mam potwierdzić? Że uważam Rozporządzenie za bubel który nie powinien przejść? Tak, tak uważam... Że uważam, że Ustawa jest zła? Tak, uważam... Ba, twierdzę wręcz, że tak jak jeżdżenie na nartach i jazda rowerem żeglarstwo rekreacyjne nie powinno być w ustawie o sporcie.
Krzysiu, wiesz czym się różnimy? Ja jestem małym trybikiem w mechanizmie który powoli z wielkim mozołem "wyrywa" dla swoich kolegów żeglarzy coraz to nowy obszar który był dla nich niedostępny. Ty natomiast jesteś Krzysiem-marudą który w zasadzie potrafi tylko krytykować i wkładać kij w szprychy. Ale mam dla Ciebie propozycje, pokaż, że masz jaja:-) odrzuć to wszystko co "oni" wywalczyli, miej chociaż tyle odwagi cywilnej. No co Krzysiu? Potrafisz?
Pamiętajmy jednak drogi Don Jorge i stowarzyszeni w "Trójcy Jedynej Wyzwoleńczej Świętej" o wielu bezimiennych bohaterach i uczestnikach tych działań wyzwoleńczo - edukacyjnych w MSiT ...;))
Znam nawet dwóch co pożeglowali do Brazylii na 24 metrowym jachcie. Jak zgubią tam nie daj Boże patent PZMWiNW lub PZŻ bidule, a wejdzie jakiś gniot legislacyjny ograniczający im uprawnienia, do 200 Nm, to bidule utkną na dobre, bo mają polisę w TU Warta i muszą sie stosować do polskiego prawa w zakresie kwalifikacji jachtowych...;(
To jak Krzysiu, czyly te sterniki morskie (także "lipcowe"), to mają te "ŻEGLUGĘ WIELKĄ" w uprawnieniach Twoich projektowanych ,a i obecnych czy nie...???
Pozdrawiam Krzysztof
(po modyfikacji)
Podział na uprawnienia zawodowe i amatorskie także w żeglarstwie już istnieje w polskim prawie od kilku lat...
Kto sie lepiej z czytelników strony Don Jorge orientuje w przepisach dot. działalności żeglarskiej w dziedzinie rekreacji, sportu czy turystyki żeglarskiej ,to postrzega to spóźnione nieco "bicie piany o zawodowych kapitanach na jachty do 24 m Lc" ...
Po co zatem wyważać otwarte wrota???
Takim aktem prawnym są zarówno zapisy umieszczone w ustawie o Kulturze Fizycznej jak i przepisach wykonawczych do niej czyli w rozporządzeniach odpowiednich ministerstw (w tym przypadku) właściwych dla nadzoru działalności w dziedzinie kultury fizycznej i rekreacji...oraz turystyki (w żeglarstwie). To bardzo obecnie wygodna legislacyjnie i merytorycznie dla żeglarstwa także sytuacja, iż sport, rekreacja i turystyka żeglarska jest w zakresie ustawodawczym jednego w końcu ministerstwa.
Od 2001 roku, żeglarza amatora (rekreacyjnego) od żeglarza zawodowca (skippera czarterowego, nauczyciela żeglarstwa czy animatora rekreacji i turystyki żeglarskiej) rozróżnia legitymacja lub patent ZAWODOWEGO (w sensie uprawnień nadanych na podstawie przepisów państwowych) INSTRUKTORA w tej dziedzinie...
Jakie to kwity w tym katalogu?
Trener żeglarstwa (klasy), Instruktor Sportu(żeglarstwo - sportowe), Instruktor Rekreacji (żeglarstwo rekreacyjne i turystyczne),Instruktor związkowy (szkolenie).
Nawiasy z kompetencjami podałem umownie gdyż polski prawodawca takich podziałów nie stosuje i chyba dobrze, bo czy to będzie Kapitan na morzu czy Żeglarz na śródlądziu, to jego kompetencje INSTRUKTORSKIE MUSZĄ BYĆ JEDNAKOWE ale żeglarskie właściwe dla akwenu uprawnień i każdy może szkolić adeptów do danej dziedziny.
Patrz analogię do prowadzenia prywatnie - niekomercyjnie autobusu z prawem kategorii "D" na wycieczkę parafian do Watykanu i "zawodowego" kierowce komunikacji miejskiej, także z kategorią "D".
To pracodawca określa kto będzie u niego zawodowo (regularnie i komercyjnie) prowadził pojazdy w tej kwestii o ewentualnie wysyłał w dobrze pojętym własnym interesie na unifikacyjne i stażowe kursy. Przy tej okazji zwróćcie uwagę jaki inny dokument (dostosowujący kwalifikacje zawodowe w UE) wisi na stronie BIP MSiT obok tego "dla prowadzących jachty;)))"...
Szkoła żeglarska czy firma turystyczna żeglarska została zobligowana jednak od 2001 przez polskie prawo do zatrudniania tylko żeglarzy z kwalifikacjami zawodowymi INSTRUKTORSKIMI , aby właśnie lepiej chronić klientów.
BO ABY ZOSTAĆ INSTRUKTOREM ZAWODOWCEM ZEGLARSKIM TRZEBA BYĆ NIE TYLKO DOBRYM, OPŁYWANYM ŻEGLARZEM...
W praktyce to różnie wygląda ale chyba założenia są słuszne ale system kwalifikacji i szkolenia zawodowców na bardzo różnym poziomie i w tej materii powinny pójść zasadnicze zmiany...
Z wieloma Jachtowymi Kapitanami Żeglugi Wielkiej klienci po rejsach turystycznych, komercyjnych, jak donosili w zażaleniach do firmy zatrudniającej i organu nadzorującego (Urząd Marszałkowski w danym województwie ), płynęli dwa razy...PIERWSZY I OSTATNI.
Także nie jest to tylko kwestia kompetencji technicznych, znajomości przepisów i procedur międzynarodowych oraz doświadczenia morskiego w żeglarstwie...
Na szczęście tak tez to widzą w MSiT (a także w ich departamencie turystyki oraz kształcenia zawodowego) , a przyszłe regulacje w zakresie kompetencji żeglarskich chcą w prowadzić dla amatorów (na wór ICC) na dwa akweny: morski z jego odmienną specyfika i przepisami, oraz śródlądowy... natomiast w kwestii uprawnień zawodowych żeglarzy określąja to już od kilku lat przepisy...
Czyli...jeśli Kapitan Jachtowy bez tych zawodowych uprawnień określonych w przepisach, prowadzi rejs , to może być to jedynie rejs nie komercyjny z rodziną lub grupa przyjaciół na jachcie i akwenie określonym w jego AMATORSKICH uprawnieniach żeglarskich.
To że jeszcze do niedawna poza granicami kraju honorowano gdziekolwiek kwity PZŻ jako "zawodowe", to kwestia uznaniowości i ryzyka danego armatora oraz nie orientowania sie w Polskim prawie w tym zakresie.
Teraz proszę kwity żeglarskie juz nie PZŻ ale państwowe i nie chcą uznać...???
Problem związany jest zapewne z granicą 24 metrów Lc prowadzonego przez posiadaczy patentów korporacyjnych PZŻ lub PZŻ/państwowych - od 2006;))).
Zapis w dawnych patentach kapitańskich (do 1997 roku) odnośnie uprawnień "BEZ OGRANICZEŃ" był czystym nadużyciem ze strony przekazujących do podpisu swoich projektów rozporządzeń "Związków Obojga Imion" , gdyż nie wydawał go ani organ państwowy na wody w swojej jurysdykcji (UM, UŻŚ), ani tym bardziej nie był to organ który by ustalił te uprawnienia pod konwencje IMO...traktujących miedzy innymi o międzynarodowych zawodowych kwalifikacjach w żegludze morskiej. To obecnie przykłady wręcz ćwiczebne omawiane ze studentami prawa...;))
Teraz granica w Polskim prawie ZAWODOWIEC - AMATOR przebiega poniżej 24 m Lc., nie w zakresie żeglarskich uprawnień, ale INSTRUKTORSKICH.
Powyżej 24 metrów (konwencyjne) ,to kursy wg STCW, staże i papiery zawodowe nadawane przez właściwe organy Urzędów Morskich, na śródlądziu przez UŻŚ powyżej 20 Lc.. Problem jednak dotyczy głównie tych poniżej 24 Lc na morzu i poniżej 20 Lc na śródlądziu w Polsce...
Tego problemu nie występuje prawie poza Polską...
Natomiast jeśli polski żeglarz posiada dodatkowo ZAWODOWE kwalifikacje instruktorskie w tej dziedzinie, to może pełnić funkcje zawodowego skippera w rejsach turystyczno - szkoleniowych lub nauczyciela - instruktora żeglarstwa w prywatnej lub klubowej szkole, jeśli jest to działalność KOMERCYJNA!
Tak to stanowi prawo i możecie to skonsultować także w MSiT (właściwego dla nadzoru nad m.in. żeglarstwem...)
Jeśli jest to także ŻEGLARZ JACHTOWY, który posiada legitymacje instruktora rekreacji w żeglarstwie, to może legalnie prowadzić jachty w rejsach turystycznych komercyjnych na śródlądziu... Wywalczono to także niedawno nawet w PZŻ w stosunku do kandydatów (opływanych Żeglarzy Jachtowych sprawdzonych w egzaminie wstępnym na asystenta instruktora czyli Młodszego Instruktora Żeglarstwa PZŻ...).
TO NIE JEST PROBLEM "NAD ŻEGLARSKICH" uprawnień zawodowych lecz kwestia UPRAWNIEŃ INSTRUKTORSKICH i właściwej selekcji kandydatów do tych uprawnień zawodowych skipperów i nauczycieli z pośród DOBRYCH ŻEGLARZY.
Jest przecież sprawą oczywistą dla każdego żeglarza morskiego czy śródlądowego (i nie ważne czy zawodowca czy amatora) ,że musi posiadać taką samą wiedzę w zakresie bezpieczeństwa żeglugi, zjawisk występujących na wodzie czy znajomości manewrowych i technicznych jachtu, który prowadzi. I czy to będzie "taksówkarz:" czy "kierowca amator" przepisy musi znać jednakowo i dbać o pojazd także jednakowo...
Czy będzie zatem prowadził rejs po Atlantyku z własnymi dziećmi i ukochana żoną czy klientami studentami, to kompetencje w zakresie "kierownika jachtu" musi mieć podobne aby wrócić bezpiecznie "zza morza". Natomiast predyspozycje do uprawiania takiej zawodowej żeglugi i kompetencje do zarządzania załogą - klientami powinien mieć bezwzględnie...
To co ich odróżnia, skippera zawodowca od amatora w świetle polskich przepisów to nie "uprawnienia kierowcy - ŻEGLARZA" ale te dodatkowo niezbędne kompetencje logistyczne, osobowościowe, prawne i instruktorska praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka...
Także tworzenie "nadkapitanów" czy "licencjonowanych sterników skipperów" w innym wymiarze jest w polskim prawie i praktyce pozbawione większego sensu i spóźnione.
Trzeba było o założeniach do systemu zawodowych żeglarzy myśleć i działać przed 2001, a nawet przed 1996 rokiem...
No tak ale idą zmiany łącznie z likwidacją tych zasadniczych dla systemu aktów prawnych o Kulturze Fizycznej z 1996 oraz o Sporcie Kwalifikowanym z 2005...;)))
Jan
Kadry kultury fizycznej
oraz sam zapowiadany w ustawie przepis wykonawczy:
Tu wymienia się tytuły oraz warunki uzyskania kwalifikacji zawodowych także w żeglarstwie, a na koniec ...
I tego jak "cuma dalby" starają się trzyma organizatorzy komercyjni rejsów turystycznych i szkolenia dla swoich klientów w dobrze pojętym własnym interesie prawnym...bo podmiot może być zniszczony medialnie i finansowo jeśli nie stosowałby sie do przepisów w razie wypadku, a tych w żeglarstwie .............nie wyeliminujecie.
No to jeszcze wydawałoby się pozostał problem prawny tych instruktorów związkowych od szkolenia, ale ustawodawca pomyślał i o tym...
a w niej
10. Szkolenia w zakresie uprawiania żeglarstwa prowadzą instruktorzy organizacji żeglarskich według systemu szkolenia danej organizacji, zatwierdzonego przez ministra właściwego do spraw kultury fizycznej i sportu. System szkolenia powinien uwzględniać zakres wiedzy i umiejętności niezbędnych do uzyskania uprawnień określonych w przepisach wydanych na podstawie ust. 11.
Wnioski...???
Ale jak zechce zatrudnić sie na np. na wakacje w szanującej sie firmie szkoleniowej lub nieodpłatnie zorganizować dla młodzieży rejs turystyczny w jakimś stowarzyszeniu, to organizator takiej imprezy szkoleniowej czy turystycznej musi znać i przestrzegać przepisy (patrz poprzedni post) i "podziękuje" (jak ma liczne oferty od certyfikowanych instruktorów) lub wyśle (jeśli zależy im na współpracy) Pana Kowalskiego na kurs instruktora rekreacji do np. Caritasu, ZHP czy PTTK lub firmy "X" albo nawet do PZŻ jak szkolą na patenty..!!!;)))
Tak to wygląda formalnie i w praktyce na polskiej niwie turystyki żeglarskiej i szkoleniowej...od Anno Domini 2001.
"O to mi właśnie chodzi..."
I pytaj Jacku w MSiT, Kuratoriach czy po firmach i klubach żeglarskich wszelakich dlaczego...
Bo...nikt nie chce naciągać przepisów i ryzykować prokuratora pod nauczyciela WF (bez kursu instruktorskiego), co ukończył studia i nie uzyskał w ich trakcie także specjalizacji instruktorskiej z żeglarstwa (ROZPORZĄDZENIE MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ I SPORTU z dnia 20 grudnia 2002 r.), mimo iż nawet posiada patent żeglarski...mimo że ustawodawca nie wymaga takowego (jakiegokolwiek certyfikatu kompetencji żeglarskich) od kandydatów na te stopnie i tytuły zawodowe w dziedzinie kultury fizycznej w żeglarstwie także...I TO SĄ PARADOKSY!
Bo,... teraz uważaj (podam przykład nieprawdopodobny ale teoretycznie możliwy w RP) - inny nauczyciel WF, który zaliczył te 60 godzin specjalizacji z żeglarstwa na swojej AWF i nie posiada patentu nawet Żeglarza Jachtowego czy innego np ISSA, ma kwalifikacje zawodowe aby prowadzić rejsy morskie "przybrzeżne";))) na jachtach do 7,5 metra, (bo posiada w świetle ustawy kwalifikacje zawodowe w tym przypadku - żeglarstwie, a doświadczony wieloletni JKŻW ze swoim amatorskim patentem PZŻ nie!!!
Wiem jednak ,że prawie wszystkie uczelnie WF i organizatorzy wymagają od kandydatów (studentów), co najmniej patentu Żeglarza Jachtowego czyli ...Kapitana Śródlądowego czyli jest chyba ok???
Ale to tylko "zagrożenia hipotetyczne" jak by określił Don Jorge... nie mniej daje do myślenia zwłaszcza ustawodawcom...;))
Jan