KOMU SIĘ MARZY REAKTYWACJA ORMO ?
Moja żona to życiowo bardzo mądra kobieta. Dużo się od niej uczę. Otóż Edyta twierdzi, że nikt tak nie szkodzi kobietom jak feministki. Podobną tezę wysuwa jeden ze znanych warszawskich kapitanów, czyli nikt tak nie szkodzi żeglarzom jak stowarzyszenia wmawiające wszystkim, że są jedyną prawowitą władzą i reprezentacją polskiego żeglarstwa. Że tak nie jest, że jednak król jest nagi, to już widać bez lotniskowych skanerów najnowszej generacji. A nikt tak doskonale nie demaskuje nieprzyjaciół swobody żeglowania jak dokumenty sejmikowe (obu szczebli).
Ktoś mógłby zapytać dlaczego okazuje zainteresowanie dokumentami obcego mi stowarzyszenia. Po prostu dlatego, że owe stowarzyszenie swymi planami i działalnością naruszają moje interesy. Czyli to tylko ... obrona konieczna. Obrona przez wyśmianie.
Powtarzam do znudzenia - dopóki nie zepchniemy PZŻ i jego prowincjonalnych agend do roli związku stricte sportowego – co rusz będziemy zmuszani do dawania aktywnego odporu.
Ilustrację do tego newsa dostarczył mi osobiście inny znany i ceniony kapitan, tyle że gdański.
A teraz cytaty i lakoniczne komentarze warszawiaka. Cytaty precyzyjnie wykażą z kim mamy nieprzyjemność.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Informacja dla młodych – ORMO – Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej, czyli tacy, którzy za peerelu bili nieetatowo
___________________________________________
Drogi Jerzy,
Zarząd Warszawsko-Mazowieckiego Okręgowego Związku Żeglarskiego przygotował na swój sejmik dokument p.t. „Sprawozdanie z działalności Zarządu za okres 2005 – 2008”. Dokument jest świeżutki, bo z grudnia 2008 i liczy 36 stron.
Już na początku dokumentu, w rozdziale „Informacje Ogólne”, można znaleźć informację, że idzie dobrze, bo na początku kadencji do WOZŻ należało 49 klubów, a teraz jest ich już 51. Kluby zrzeszają łącznie 4188 członków.
Niestety są i negatywy. Ot choćby nieszczęsna zmiana ustroju w naszym kraju, cytuję ze str. 4:
"Zmiany polityczne i gospodarcze na przestrzeni ostatnich 20 lat miały także wpływ na działalność klubów i stowarzyszeń sportowych. Spadek aktywności członków, problemy z utrzymaniem pomieszczeń klubowych, baz żeglarskich, zakupem i eksploatacją sprzętu żeglarskiego to niektóre z problemów, z którymi borykają się kluby żeglarskie."
Na szczęście, dalej na tej samej stronie czytamy:
„Zanotowano tylko nieznaczny spadek ilości członków o ok. 5%. Stwarza to przesłanki do łagodnie optymistycznego spojrzenia w przyszłość.”
Na następnej stronie (str. 5) mamy szczere, aż do bólu, stwierdzenie odzierające ze złudzeń:
"Zmiana w 2005 r. Ustawy o Kulturze Fizycznej spowodowała wprowadzenie w czerwcu 2006 roku nowego rozporządzenia Ministra Sportu w Sprawie Uprawiania Żeglarstwa. (…) Brak możliwości wystawiania patentów to bardzo poważny spadek przychodów w Okręgu oraz duże perturbacje organizacyjne."
A oto czym się to skończyło:
"Zlikwidowany został etat Dyrektora Biura, zrezygnowano z jednego z pomieszczeń oraz zmniejszono pensję księgowej o 40%. Dało to oszczędności ok. 4 000 zł w skali miesiąca."
Takie redukcje…, to był zapewne duży cios dla żeglarzy.
W rozdziale 2 znalazły się sprawozdania z działalności poszczególnych komisji. Ze sprawozdania Komisji Sportu możemy dowiedzieć się, że w latach 2005 – 2008 WOZŻ otrzymał na działalność sportową od Warszawsko – Mazowieckiej Federacji Sportu 2 278 877 zł, a z własnych środków, w tym samym okresie na ten cel przeznaczył aż 166 500 zł.
W części dotyczącej Komisji Szkolenia dowiadujemy się ze str. 16, po co była potrzebna nowelizacja Ustawy o KF w 2005 roku:
"Nowelizacja Ustawy o Kulturze Fizycznej z sierpnia 2005 przywróciła ponownie uprawnienia do szkolenia i egzaminowania instruktorom PZŻ."
Ale też jest tu istotna uwaga:
"Kolejna zmiana prawna to nowelizacja Ustawy o Kulturze Fizycznej, obowiązująca od 2008 roku, która to wprowadziła możliwość prowadzenia jachtów żaglowych do 7.5 m długości bez posiadania uprawnień. Mimo obaw nowelizacja ta w nieznacznym stopniu wpłynęła na zmniejszenie liczby osób ubiegających się o patenty żeglarza jachtowego."
Czyli jednak nic się nie stało, wbrew katastrofistom z Zarządu Głównego PZŻ, piszącym nawet listy do Prezydenta.
Na kolejnej stronie (str. 17) czytamy o pozytywnych zmianach jakie się dokonały:
"W 2006 roku zaprzestano formalnej rejestracji kursów a tym samym i nie przeprowadzano kontroli kursów. Natomiast w szerszym zakresie pojawiła się w firmach szkoleniowych forma szkolenia indywidualnego. Z jednej strony wystąpiło takie zapotrzebowanie na rynku z drugiej znikły formalne przeszkody w prowadzeniu takiej formy szkolenia – zniesienie rejestracji kursów i zaprzestanie pobierania opłat za ich rejestrację."
Całe szczęście, że "znikły" formalne przeszkody. Ale kto je wprowadził? Któraś z Ustaw czy może sam PZŻ? Są też i negatywy bo:
"Na przestrzeni całej kadencji nie udało się Komisji Szkolenia zorganizować w pełni własnymi siłami ani jednego kursu na stopnie żeglarskie i instruktorskie."
Jest to rzeczywisty powód do zmartwień, bo to może oznaczać, że ci ludzie są po prostu niepotrzebni.
W części dotyczącej Komisji Morskiej, na str. 20 m.in. czytamy, że nie była to łatwa kadencja:
"Nie ułatwiały działalności Komisji Morskiej takie zdarzenia jak:
- rezygnacja kapitana z prowadzenia rejsu na 3 dni przed jego rozpoczęciem
- wejście jachtu na mieliznę i nie powiadomienie o zdarzeniu
- spalenie rozrusznika z winy załogi i żądanie zwrotu kaucji za rejs
- porwanie w rejsie nowego żagla (genua na sztywnym sztagu)
- szereg innych uszkodzeń wynikających z niedbałej eksploatacji jachtu"
Szczęśliwie pod koniec, na str. 22 powiało optymizmem:
"Przygotowane propozycje zmian w uzyskiwaniu stopni morskich na pewno zmieni sytuację na tym odcinku.Prawdopodobnie wrócimy do egzaminów na kolejne stopnie morskie."
Najbardziej ciekawie wygląda sprawozdanie Komisji Technicznej. Na wstępie czytamy, że postanowiono wyremontować statek „Mewa”. Na str. 23 zapisano, że remont pochłonął, tylko w 2005 roku, 92 650 zł. Odnowiono klasę w PRS i już byłoby dobrze, ale … autorzy mają żal, bo nikt go nie chce.
"Obecnie statek Mewa znakomicie spełnia wszystkie warunki dobrze wyposażonego statku komisji sędziowskiej. Niestety nie przejawia się to wykorzystaniem statku w regatach. Dalsze tak słabe zainteresowanie statkiem może sprowokować decyzję o jego sprzedaży aby nie generować w nadchodzących latach kolejnych dużych kosztów jego remontu nieprzekładających się na jego wykorzystanie."
Na tej samej stronie czytamy:
"Do czasu ukazania się rozporządzeń o obowiązkowej rejestracji, Komisja Techniczna wraz z podległymi siedmioma organami, wykonywała dobrowolną rejestrację jachtów śródlądowych. Działalność inspektorską prowadziło czternastu inspektorów technicznych. Równolegle trwały prace nad przygotowaniem nowych przepisów o obowiązkowej rejestracji jachtów śródlądowych w MENiS, a następnie w nowo powołanym Ministerstwie Sportu i Rekreacji. W pracach nad nowymi przepisami uczestniczył przedstawiciel Komisji Technicznej jako konsultant - przedstawiciel PZŻ."
Znów szczerze, aż do bólu. Była dobrowolna rejestracja jachtów, były wpływy, ale jak widać „kapuchy” było za mało. Trzeba było pokombinować, co zrobić, żeby mieć więcej. I już było prawie dobrze, już by się udało, ale … na drodze stanęli jacyś zwolennicy „wolnego żeglarstwa” (str. 24):
"Po przeszkoleniu inspektorów technicznych przez PZŻ i w Komisji Technicznej WOZŻ, podjęto działalność rejestracyjną, która wprowadzała porządek w tej dziedzinie. Każdy rejestrowany jacht miał zapisaną swoją historię, sposób powstania, kolejnych właścicieli itd. Zwolennikom tzw. „wolnego żeglarstwa” bez żadnej reglamentacji, odpowiedzialności , zarówno co do wymagań technicznych, uprawnień, bezpieczeństwa na wodzie, potwierdzonej dokumentami własności jachtu / bardzo często o wartości wyższej klasy samochodu/, ta regulacja prawna bardzo nie podobała się. Z chwilą objęcia władzy przez zwycięska koalicję, zwolennicy „wolnego żeglarstwa„ podjęli działanie i sporządzono wniosek do Ustawy o żegludze Śródlądowej. W konsekwencji rejestracja jachtów została zawieszona. Wniosek został zgłoszony jako wniosek koalicji rządzącej, nikt nie zabierał głosu w dyskusji, dwa czytania jednego dnia, został uchwalony przez Sejm i Senat, gdzie tylko jeden senator był przeciwny tej regulacji prawnej /senator Gowin/."
Żeglarstwo bez reglamentacji? Sam Józef Wisarionowicz pewnie się w grobie przewraca.
A swoją drogą to możemy wyciągnąć z tego ciekawy wniosek. Przedstawiciele „wolnego żeglarstwa”, jak to określono w sprawozdaniu WOZŻ, zablokowali korzystne dla PZŻ zmiany. A zatem według tej samej oceny, jakie żeglarstwo jest reprezentowane przez WOZŻ (i PŻŻ)? A zapomniałbym, reglamentowane. Widać mają taką władzę i upoważnienie społeczne, aby je reglamentować. Żeglarstwo tylko dla namaszczonych.
No i kulminacja, super kwiatuszek ze str. 24 i 25, wskazujący na intencje piszących sprawozdanie:
"MS podjęło pracę nad przygotowaniem rozporządzenia o obowiązkowej rejestracji jachtów powyżej 12 m Lc, bez przeglądów technicznych. Jest to rejestracja obowiązkowa dla kilku jachtów żaglowych stale bazujących na Jeziorach Mazurskich. W tym momencie zarówno ustawodawca jak i MS, dali zielone światło wszelkiego rodzaju oszustom. Ponieważ jachty nie są rejestrowane, nikt nie sprawdza ich dokumentów własności, zakupu, odprowadzenia podatku VAT, opłaty skarbowej od umów kupna-sprzedaży itd. Ponieważ nie ma przeglądów technicznych, nikt nie ogląda jachtów zgłaszanych do dobrowolnej rejestracji. W konsekwencji mogą one istnieć tylko wirtualnie w papierach, jako zastaw pod pożyczkę."
Wygląda na to, że WOZŻ kreuje się na super urząd i chce przejąć funkcje Policji, Urzędu Skarbowego i nadzoru bankowego, a tymczasem musi się zadowolić zwykłą codziennością (str. 25):
"Obecnie wykonywana jest rejestracja jachtów śródlądowych przez Biuro WOZŻ przy udziale Komisji Technicznej. Zgłaszają się również do dobrowolnej rejestracji żeglarze chcący posiadać dokument rejestracji potrzebny z różnych powodów. Zanim podjęto działalność rejestracyjną, Zespół Inspektorów Technicznych WOZŻ opracował projekt nowych procedur technicznych pozwalających na przeprowadzanie dobrowolnych przeglądów technicznych jachtów śródlądowych oraz na oceny techniczne i wyceny jachtów."
Rozdział 3 to sprawozdanie finansowe. Na str. 28 i 29 mamy tabelę „Przychody i koszty WOZŻ w latach 2005 – 2008”. W 2005 roku, gdy nie było jeszcze obowiązku rejestracji, a patenty wystawiały OZŻty, przychód z wystawiania dokumentów żeglarskich wyniósł prawie 150 tys zł. A w 2007 roku już tylko nieco ponad 63 tys. To pokazuje, o co tak naprawdę toczą się boje, związane z przeglądami, rejestracjami i patentami, gdzie zazwyczaj szermuje się hasłem „bezpieczeństwo”. A przy okazji, w pozycji „składki członkowskie” i w 2005 i w 2007 mamy po ok. 10 tys zł (przy 4000 członkach, wychodzi 2,50 zł na głowę). To w jakiś sposób tłumaczy postawę działaczy WOZŻ (PZŻ), że skoro nikt dobrowolnie nie chce dać kasy, to trzeba wyrwać ją od żeglarzy. Jest jeszcze pozycja „sprzedaż książek, wynajem sali”. I tu przychód wyniósł 10 tys zł w 2005 i ledwo ponad 3 tys w 2007.
Budżet WOZŻ opiera się za to na Komisji Szkolenia. Przychód w 2005 roku był z tego typu działalności ok. 200 tys zł przy całkowitym przychodzie WOZŻ 494 tys zł, a w 2007 r 330 tys zł przy całkowitym przychodzie WOZŻ 541 tys zł. To jest dość ciekawe, bo to kasa za kursy i egzaminy. Kursów się już nie rejestruje i nie ma z tego tytułu opłat, czyli wszystko (przynajmniej w 2007) to wpływy za egzaminy. Zadałem sobie trochę trudu i poprzez Internet dotarłem do danych finansowych znanego na całym świecie związku. Przytoczę je dla porównania struktur przychodów. Są to dane ze sprawozdania finansowego RYA za 2007 rok. Tam przychody (bez dotacji) wyniosły ok. 9600 tys GBP, przy czym składki członkowskie to 2870 tys GBP, a sprzedaż produktów i usług to 4468 tys GBP, razem 7335 tys GBP.
W latach 2005 – 2008 osiągnięto wpływy łącznie w wysokości 2 112 944 zł. Z tego, jak już wiadomo ze sprawozdania Komisji Sportu, przeznaczono na działalność sportową 166 500 zł.
W tym samym okresie 2005 – 2008 r, wydano 420 782 zł na: „Czynsz, usługi pocztowe i telekomunikacyjne” oraz na „Wynagrodzenia i narzuty na wynagrodzenia”.
W sprawozdaniu finansowym WOZŻ są oczywiście pozytywy. W 2005 roku odnotowano stratę 47 130 zł, z czego jak pamiętamy ponad 90 tys zł pochłonął remont niechcianej „Mewy”. W 2006 roku było jeszcze gorzej, strata osiągnęła aż 92 197 zł. Mimo ograniczenia wpływów z wystawiania dokumentów żeglarskich, ale za to po pozbyciu się Dyrektora Biura i redukcji wynagrodzenia księgowej, w 2007 roku już odnotowano zysk 67 074 zł.
W rozdziale 4 mamy wnioski i propozycje. I tam na str 32 Zarząd WOZŻ szczerze przyznał, że:
„drastyczne zmniejszenie przychodów z działalności statutowej ( egzaminy i patenty Żeglarskie, rejestracja jachtów) w 2006 roku związane było ze zmianami ustaw i rozporządzeń to regulujących. Utrudniło to bardzo pracę Zarządu i Biura.”
… ale szczęśliwie poradzono sobie:
„Bardzo poważne ale wcześniej planowane i analizowane obniżenie kosztów funkcjonowania Biura przyczyniło się także do końcowego dobrego stanu finansowego Okręgu.”
Rozdział 5 zawiera informacje na temat realizacji wniosków z sejmiku WOZŻ. Na str 34, w punkcie 3 czytamy:
"Wystąpienie do PZŻ z wnioskiem o obniżenie opłat za egzaminy i za patenty żeglarskie.
Wniosek niemożliwy do realizacji. Ustawa o Kulturze Fizycznej i Rozporządzenie MS w Sprawie Uprawiania żeglarstwa regulują opłaty za egzaminy i patenty żeglarskie."
Zapomniano o drobnostce takiej jak zapis w art. 53a ustawy o KF:
"7. Za przeprowadzenie egzaminu, o którym mowa w ust. 6, oraz za czynności związane z wydaniem dokumentu, o którym mowa w ust. 3, pobiera się opłatę; opłata ta stanowi dochód właściwego polskiego związku sportowego. 8. Wysokość opłat, o których mowa w ust. 7, nie może być wyższa niż:
1) 500 zł – za przeprowadzenie egzaminu, o którym mowa w ust. 6,
2) 50 zł – za wydanie dokumentu, o którym mowa w ust. 3"
"Nie może być wyższa niż" – widać, ze Zarząd WOZŻ nie tylko zwykłym żeglarzom nie mówi prawdy. Czyni tak również wobec swoich delegatów, na swój sejmik. Tak wygląda rzetelność informacji „made by WOZŻ”.
Nazwisko autora newsa znane gospodarzowi witryny
Prawie wszystko rozumiem, i w sprawozdaniu i w komentarzu do niego. Rozumiem o co chodzi i komu chodzi. Jestem w stanie nawet kibicować jednej ze "stron" sporu.
Ale nie jestem w stanie zrozumiec tego passusu:
Witam,
jak przeczytalem, sprawozdanie dotyczy działalnosci Warszawsko Mazowieckiego Okregu Żeglarskiego. Tenze zwiazek ma, o ile sie nie myle pod opieka jacht S/y Wars. Komisja Morska wystepuje w roli armatora tego jachtu i jako armator wypowaiada sie o usterkach na jachcie, za ktory odpowiada.
No i chyba glownym zadaniem wspomnianej komisji (kiedys organizowala jeszcze kursy na wyzsze stopnie morskie) jest opieka nad jachtem i zapewnienie aby plywal i na siebie zarabial. Nie weim jak wyglada to teraz, ale jeszcze niedawno jachtem opiekowali sie bardzo rozsadni ludzie i przy bardzo dobrym stanie technicznym, rejsy byly naprawde bardzo przyzwoicie kalkulowane (z mojego punktu widzenia, oplaty pokrywaly jedynie koszty utzrymania jachtu).
mam nadzieje, ze pomoglem, Serdeczniwe Pozdrawiam
Nie weim jak wyglada to teraz, ale jeszcze niedawno jachtem opiekowali sie bardzo rozsadni ludzie i przy bardzo dobrym stanie technicznym
Nie wiem co w tym przypadku miało znaczyć "niedawno", ale w 2004 wyglądało to tak:
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=artykul&group=pl.rec.zeglarstwo&aid=31395379
Zaś wymieniany w tamtym poście "osobnik", czyli tow. Andrzej P. zajmował się całkiem już niedawno, bo późną wiosną ub. roku... wzywaniem Policji, aby niżej podpisanego wyprowadziła z siedziby WOZŻ, gdzie prowadziłem akcję informacyjną wśród karnie oczekujących w kolejce do rejestracji armatorów jachtów, że ponad już wszelką wątpliwość niepotrzebnie tracą czas i pieniądze:
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=artykul&group=pl.rec.zeglarstwo&aid=54786571
I tak to wygląda mniej więcej na teraz :->
Jednak - przy okazji - warto zwrócić uwagę, że opłata stanowi dochód PZŻ a nie OZŻ.
--
Wojtek Bartoszyński
Gdyby związki chciały to by wystąpiły do ministra o zmianę stawek w dół. Wtedy wystarczyłaby nowelizacja istniejącego rozporządzenia (często tak się robi). Albo o zmianę rozporządzenia w taki sposób aby minister ustalił opłaty zamiast "50 zł" na "nie więcej niż 50 zł" wtedy mogliby sami ustalać cenniki "w dół". Dla chcącego.....
Hasip
PS. Ale nie chcą.
We fragmentach sprawozdania jest wiele ciekawostek pokazujących, że tak naprawdę, to chodzi o wyrywanie pieniędzy od żeglarzy. to mnie nie zaskoczyło. Ale szczytem szczytów, jest pejoratywne stwierdzenie o wolnym zeglarstwie bez reglamentacji. To świadczy o tym, że ludzie piszący sprawozdanie mają się za strażników dostępu do zeglowania. Oni będą ograniczać żeglarstwo, zamiast je rozwijać. I to napisano w oficjalnym dokumencie związku żeglarskiego. Jest to niepojęte, jak ci ludzie są zadufani w przekonaniu o swej roli. Roli strażników, nadzorców i jak napisano w komentarzu, tych bez których namaszczenia nie wolno żeglować.
Oni naprawdę wierzą, że reprezentują żeglarzy, przecież mentalnie są w austrowęgrzech. Jakbym ja mojemu szefowi dał takie rozliczenie za ostatnie moje lata, to on ze śmiechu by mnie zabił.
Panie Jurku, ma Pan rację, mieszanka misji, pieniędzy i władzy w rękach tych misjonarzy, to bomba. Koniecznie trzeba ją rozbroić.
Nie mozesz uwierzyc? To poczytaj jak wymieniano "patenty":
http://wyborcza.pl/1,86176,4618759.html
W podobny sposob zagrabiono nie tyko oszczednosci ludzi, ale takze organizacje spoleczne. PTT i PTK "same" sie rozwiazaly a nastepnego dnia powolano PTTK obsadzone juz wlasciwymi ludzmi. Do dzis PTTK nazywa to zjednoczeniem:
http://www.pttk.pl/pttk/historia.php#zjednoczenie
Lige Morska rozwiazano w 1953 roku, a chwile pozniej pojawila sie Liga Przyjaciol Zolnierza, przeksztalcona w LOK. A dzis LOK w majestacie prawa sprzedaje wrak zagrabionego przed laty jachtu. To jakby zlodziej przyszedl do wnuka wlasciciela i odsprzedawal rodowe srebra :-)
Rodowod LOK jest tak wtydliwa sprawa, ze nawet zal o tym pisac:
http://www.mazowszelok.nazwa.pl/index.php?page=3
Przyklady mozna mnozyc: PZW, PZŁ, PZM itd, itd.
Polski Zwiazek Żeglarski zlikwidowano 4 lutego 1951 roku. Oficjalnie delegaci sami podjeli decyzje o rozwiazaniu. Coz bylo robic, skoro agenci UB sklozyli propozycje nie do odrzucenia. Do 1956 roku istniala sekcja zeglarska GKKFiT, ktora 9 grudnia powolala wlasny łże-PZŻ pod nazwa zagrabiona prawdziwemu PZŻ. I tak jest do dzis.
We wszystkich zagrabionych organizacjach spolecznych prowadzono polityke reglamentacji pewnych dobr i dzielenia ludzi na "swoich" i "nieporzadanych", dzieki korzystnym przepisom prawnym. Łże-organizacje byly po prostu agendami aparatu partyjnego. Niestety przezyly sam aparat o 20lat.
Nie oczekujcie, ze ludzie z łżeorganizacji spolecznych uderza sie w piers i powiedza: Mamy niechlubna historie i chcemy to skonczyc". Mala lecz krzykliwa grupka postpeerelowskich oszolomow, wciaz wierzy w swa misje. Na szczescie czas nie stoi w miejscu. "Rejs" sie konczy...
We wszystkich zagrabionych organizacjach spolecznych prowadzono polityke reglamentacji pewnych dobr i dzielenia ludzi na "swoich" i "nieporzadanych", dzieki korzystnym przepisom prawnym. Łże-organizacje byly po prostu agendami aparatu partyjnego. Niestety przezyly sam aparat o 20lat.
To dlatego w sprawozdaniu jego autor oburza się na to, że chcemy żeglarstwa bez reglamentacji. Bo wtedy jego związek bedzie niepotrzebny.
Nie oczekujcie, ze ludzie z łżeorganizacji spolecznych uderza sie w piers i powiedza: Mamy niechlubna historie i chcemy to skonczyc". Mala lecz krzykliwa grupka postpeerelowskich oszolomow, wciaz wierzy w swa misje. Na szczescie czas nie stoi w miejscu. "Rejs" sie konczy...
Tak, szczęśliwie ich rejs już się kończy. Ale ta mała grupka postpeerelowskich oszołomów sprowadziła PZŻ i OZŻty już do dna, moralnego.
Dlaczego sam zdecydowałeś się kandydować kilka lat temu i wszedłeś (jako młoda generacja) oraz jesteś aktualnie członkiem zarządu głównego tego...jak określasz niechlubnego "łże" PZŻ-tu??? w jego "komisji morskiej"...???
Czy Twój "rejs" dopiero sie zaczyna czy właśnie się kończy jako działacza szczebla centralnego PZŻ ???...
Czy Szaweł jest już Pawłem?
Szczerze...co się zmieniło od chwili Twojego wyboru do ZG PZŻ przez delegatów z okręgów ??
Tak pytam rzeczywiście z ciekawości bez cienia ironii.
Jan
Jestem czlonkiem Komisji Zeglarstwa Morskiego Lże-PZŻetu, nie ZG. Nie zostalem wybrany przez delegatow, ktorym bardzo nie spodobala sie moja wypowiedz na sejmiku:
http://www.kulinski.sail-ho.pl/article.php?sid=1991
Zostalem zaproszony do komisji przez Vce Prezesa pomimo sprzeciwu członków ZG. Wydawalo mi sie, ze mozna tam z kims porozmawiac i cos zdzialac. Udalo mi sie zablokowac pomysl przyznania zwiazkowi kolejnego monopolu - tym razem na prowadzenie kursow VHF SRC. Mialem chyba nawet pewien wplyw na zniesienie obowiazkowego kursu na SRC w 2005.
Probowalem lagodzic zwiazkowe projekty stopni:
http://www.kulinski.sail-ho.pl/article.php?sid=2359
to byly trudne rozmowy i zmarnowalem na to wiele sil i czasu, z marnym efektem.
Namawialem na wydawanie rocznika komisji morskiej w formie pdf ale wyszlo to jakby blado:
http://www.kulinski.sail-ho.pl/article.php?sid=2346
Nie ma z kim współtworzyć czegokolwiek.
I tak wyglada moje zderzenie z materialem klasy C100/115 :-). Niestety, moim skromnym zdaniem, to jest atrapa związku zeglarskiego. Choc jest tam wielu naprawde zaangażowanych w prace spoleczna ludzi, to sadze, ze działają w PZZ z braku innej organizacji o zasiegu krajowym. Uwazam, ze w innej strukturze mogliby działać bardziej efektywnie i z większym pozytkiem.
Dobrym przykładem jest PZA, który sam wystąpił o zniesienie „Karty Taternika”. Skoro Polak może legalnie pojechac w Alpy i bez zadnego patentu na wspinanie rozbic sobie leb, to z jakiej racji zadac od niego jakiegokolwiek dokumentu do wspinania w Tatrach? Analogia 100% - Polak może legalnie wypożyczyć lodke w UK bez zadnego patentu (wymagane jest doswiadczenie) i popłynąć w morze. Dlaczego przymusowo musi zdobyc patent do prowadzenia jachtu w kraju?
Odszczekam ten Łże-PZŻ kiedy zwiazek wystapi do Ministra o zniesienie obowiązku patentowania.
Doskonale sie orientujesz,że przy obecnym składzie ZG PZŻ jak i zarządów okręgowych "odszczekanie" czegokolwiek Tobie nie grozi...;))
PZŻ (ze średnią wieku członków ok. 60 lat i mentalnością PRL-owska), niczego twórczego ,a tym bardziej rewolucyjnego ( w sensie rozsądnej liberalizacji na wzór RYA) nie wygeneruje ani w tej , ani przez najbliższe 2 kadencje...
To nadal stary żaglowiec z skołowaną załogą sztormujący w stronę nieuchronnej "rafy zdarzeń nieuniknionych", nie przygotowany zarówno kadrowo jak i programowo na wyzwania współczesnego polskiego żeglarstwa rekreacyjnego i turystycznego na miarę UE...
Mający nadal od lat tą sama formułę na powszechne żeglowanie obywateli RP - regulacje = bezpieczeństwo...
Ty też już wiesz (co podejrzewał od dawna Zbyszek Klimczak i Don Jorge) ,że reforma od środka nie jest już możliwa...
To mimo wszystko, przy tej tradycji i doświadczeniu organizacji o zasięgu ogólnopolskim...bardzo ale, to bardzo przykre...
Jan
Z moich obserwacji wynika, ze dla sporej czesci osob dzialalnosc w okregach, to sposob na zycie i na emeryture. Pewien "wiece zasluzony" dzialacz powiedzial wprost - Przeciez ktos to musi robic! Bardzo sie zmartwil, gdy odparlem, ze jest bardzo watpliwe czy "musi", a jesli nawet to dlaczego akurat on i dlaczego w takiej formie.
Drugim problemem jest wiara sporej liczby zeglarzy, zwlaszcza srodladowych, w autorytet tej atrapy zwiazku zeglarskiego. Rozumiem dobrze te potrzebe zwrocenia sie do kogos ze swoim problemem. Jak cos ma siedzibe, zarzad, komisje to bierze sie to za dobra monete i z braku innych mozliwosci obdarza kredytem zaufania.
>reforma od środka nie jest już możliwa...
Podejrzewalem, ze nic sie nie da zrobic, ale musialem sie przekonac na wlasnej skorze :-)
A mamusia nie uczyła, że starszych trzeba słuchać?:-)))))))
Może Jurku i należy słuchać, ale prawem młodych jest zdobywać empirycznie własne doświadczenia, a nie tylko bazować na doświadczeniach i opinii starszych...
Trzeba zawsze wstępnie założyć, że może sie jednak coś uda zmienić ...
Ale zgadzam sie niestety z Krzysztofem...chociaż i on sie pewnie zgodzi, jak i gospodarz tej witryny (działający swego czasu w ZG PZŻ),że
krople drążą skałę...szybciej niż ścierający ją wiatr z daleka...
Rafał
>krople drążą skałę...szybciej niż ścierający ją wiatr z daleka...
A najszybciej dynamit :-))
Skała jak na razie ma sie dobrze, niezależnie od tego czy zwietrzała z wierzchu, czy kilka głębszych wżerów się pojawiło.
Wydaje mi się, że największym zarzutem wobec tej organizacji jest nie to jaka była w czasach PRL (choć mogła być brdziej postępowa), ale to jaka jest 20 lat po zbójeckiego systemu. Skoro wtedy w ramach skromnego pola manewru, tak dbała o interesy żeglarzy, to czemu upadku krępujących ją więzów nie zmieniła swej polityki.
Chciało by się powiedzieć:
Halo! Panowie, obudźcie się! Towarzysz Gierek z Jaroszewiczem już przebywają w komunistycznym raju. Nie ma już cenzury, kluzuli pływań morskich, karty pływackiej, karty taternika, paszporty mamy w kieszeni, a do Szwecji nie trzeba ich w ogóle zabierać z domu. Łódkę można sobie kupić przez internet w Sztokcholmie i przypłynąć nią do Gdańska. A nosząc banderę z nordyckim krzyżem można się wypiąć na wasze patenty. Pozujecie na strażników bezpieczeństwa i porządku, a w rzeczywistości jesteście terakotową armią pogrobowców minionego ustroju strzegącą zakurzonego mauzoleum.
Ale mnie na gadanie do was na kolejnym sejmiku szkoda już czasu. Nie wchodzi się dwa razy to tej samej kałuży. Wole ten czas spędzić na wodzie.
Krzysiu to nie tak, oczywiscie moim zdaniem, ci ludzie maja gleboko zakodowane poczucie bycia "waaadza zeglarska" i sprowadzenie ich do poziomu zarzadzania tylko sportem to bylo by dla nich gorsze niz smierc...
"Ale mnie na gadanie do was na kolejnym sejmiku szkoda już czasu."
Tia... niektorzy maja jeszcze zludzenia...
PS. Sorry za brak polskich ogonkow, moj Mac czasami mi robi takie numery:-((((
Wydaje mi się, że największym zarzutem wobec tej organizacji jest nie to jaka była w czasach PRL (choć mogła być brdziej postępowa), ale to jaka jest 20 lat po zbójeckiego systemu. Skoro wtedy w ramach skromnego pola manewru, tak dbała o interesy żeglarzy, to czemu upadku krępujących ją więzów nie zmieniła swej polityki.
Mam wątpliwości i co do tego jaka to była organizacja porzed 89 r. Już pisałem:
"O ile można było przyjąć tezę, że w latach komuny władza ludowa narzucał PZŻtowi rolę nadzorcy i PZŻ był zmuszony przez władze do ograniczania żeglarstwa, to po 89 roku, a szczególnie w ostatnich latach jest dokładnie na odwrót. To PZŻ zabiega u władz o tworzenie regulacji ograniczających żeglarstwo. To jest własnie ta idea Związku wg kpt. Kwaśniewskiego.
Gdyby po 89 roku związek się zreformował i stał po stronie żeglarzy, to bił bym ukłony ludziom, którzy w latach komuny umożliwiali, tak jak pisze kpt. Kwaśniewski, żeglowanie, wprawdzie ułomne, ale na miarę tamtych czasów. ALe się nie zreformowali i w ten sposób tamta działalność jest przykryta wielkim cieniem, bo jak się patrzy na tamte działania z dzisiejszej perspektywy, to wcale nie ma pewności, czy tamte ograniczenia były generalnie efektem istnienia systemu komunistycznego w naszym kraju, czy efektem aktywności ówczesnych działaczy PZŻ. Dlaczego? Bo system dawno zniknął, a zasada ograniczania pozostała i jest nadal stosowana. "
Niedawno spotkałem się z określeniem Urząd Przeciwlotniczy odnoszącym się do Urządu Lotnictwa Cywilnego, który hamuje rozwój lotnictwa prywatnego. Myślę, że śmiało można to sparafrazować i nazwać naszych ulubieńców Polskim Związkiem Przeciwżeglarskim. No bo jaki to zwiazek żeglarski, który występuje przeciw żeglarzom.
I skrócik ładny by wyszedł: PZpŻ :)))
Ująłeć rzecz bardzo trafnie!
>spotkałem się z określeniem Urząd Przeciwlotniczy odnoszącym się do Urządu Lotnictwa Cywilnego
Gdyby to Urzad Morski, czy Miniserstwo proponowalo takie czy inne regulacje, to jeszcze mozna byloby to zrozumiec. Urzednicy lubią miec "tyłochrony". Ale motywy ludzi z PZŻ są z jednej strony ambicjonalne, bo przecież lubimy kontrolować i pouczać, nie chcemy sie czuc niepotrzebni...
A z drugiej strony motywacje są finansowe - okrągły milionik złotówek co roku na drobne wydatki bez żadnej kontroli państwa. A wszystko to ubrane w czapkę Tartuffe'a ze złotą naszywką "Patent da ci bezpieczeństwo".
Ponownie się z Tobą zgadzam Rówieśniku i mam zbliżone plany...
I tak w kolejnej kadencji PZŻ pozbędzie sie wreszcie ze swego statecznego, siwego grona, dwóch "młodych gniewnych" o radykalnych poglądach (jak na członków ZG stawiających śmiałe tezy) na kształt współczesnej roli PZŻ w polskim żeglarstwie i potrzebie dużych zmian...
np: http://209.85.129.132/search?q=cache:eainBp7FCFkJ:www.pya.org.pl/pzz/obrazki/dokumenty/relacja_z_dyskusji.doc+rafa%C5%82+krause&hl=pl&ct=clnk&cd=5&gl=pl&client=firefox-a
Krzysztofie, może i ZG się kiedyś "odmłodzi" ale my będziemy już mieli bardzo, bardzo siwe głowy...;)))))
Rafał
Jak dzieci... jak dzieci:-((( Pamiętam jak prawie trzydzieści lat temu śmiałem się z tych którzy wciskali mi kit, że oni to do PZPR wstąpili po to, żeby reformować tą partie od środka. Życie pokazało, że jedyną metodą było - sztandar wyprowadzić. Kiedy wreszcie zrozumiecie, że PZŻ nie da się, po prostu nie da się reformować od środka...
Jurku!
Półżartem, pół serio...człowiek powinien mieć zawsze nadzieję i wiarę w nawrócenie złego...
Bo jak podają stare, a mądre święte pisma...
Ewangelia wg Św. Mateusza 18:3 - "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego"...;-)))))
A wierzącym mocno, na morzu łatwiej...;)
Rafał
Smutne - kolejny frustrat zaczyna ziać nienawiścią... akurat po Tobie się tego nie spodziewałem.
Bo tak naprawdę cóż się stało - Krzysztof Bieńkowski chciał wykorzystać PZŻ do przeforsowania jakiejś swojej wizji, ale został przegłosowany. Okazało się, że to nie forum internetowe, nie wystarczy krzyczeć, trzeba przekonać wybranych przez kluby delegatów. Ot, przykrość...
Wzorem swych wielkich poprzedników (z gospodarzem tej strony na czele) zachowujesz się teraz jak obrażony przedszkolak: nie chcom sie bawić tak jak ja, to oni niedoble, niedoble, niedoble, tup nóżką, takie syny wyjaszka Stalina, buuuu!
Hi hi, ciekawe kiedy do grona obrażonych dołączy Krzysztof Kwaśniewski - w końcu też jak dotąd jego Jedynie Słuszna Wizja nie znajduje w PZŻ zbyt wielkiego poparcia...
pozdrowienia
krzys
Piszesz:
„Hi hi, ciekawe kiedy do grona obrażonych dołączy Krzysztof Kwaśniewski - w końcu też jak dotąd jego Jedynie Słuszna Wizja nie znajduje w PZŻ zbyt wielkiego poparcia...”
Na pewno nie obrażę się na PZŻ, bo dla mnie PZŻ to przede wszystkim pamięć, wielu Wielkich Ludzi, naszych znakomitych Kolegów żyjących i nie żyjących, którzy poświęcili swoje życie by Naród zrzeszony w Związku Sportowym mógł w tamtych bardzo trudnych czasach żeglować.
Powtarzam iż gdyby się w Związku działo dobrze to nie kandydował bym do Jego Zarządu.
Ponieważ minęły już 4 sezony i kadencja zbliża się ku końcowi, można powiedzieć iż rozpoczął się okres podsumowań to:
Nie udało mi się przeforsować własnej koncepcji rejestracji jachtów z dwoma kolorami dowodów rejestracyjnych.
Nie udało mi się przeforsować rozdziału na żeglarstwo rekreacyjne i komercyjne, chociaż już się o tym głośno mówi.
Udało mi się jedynie częściowo to za co jestem w Związku odpowiedzialny czyli propagowanie historii i sztuki.
1. akcja konkurs „szukamy żeglarskich zabytków” http://www.kwasniewska.pl/zabytki.html
a. zdobyłem info o kilkunastu cennych zabytkach
b. zainteresowałem akcją muzealnictwo morskie – ktoś kto będzie chciał oddać swoje pamiątki do muzeum ma gdzie.
2. Morskie opowieści czyli historia na wesoło. http://morskie-opowiesci.w.interia.pl/
a. Strona zaczyna żyć - ludzie piszą.
b. Strona wzbogaciła się o kilka piosenek Krzysztofa Ziemackiego http://morskie-opowiesci.w.interia.pl/ziemacki.htm i jedną piosenkę Krystyny Eisele. http://morskie-opowiesci.w.interia.pl/cetniewo.htm
c. „Morskie opowieści http://morskie-opowiesci.w.interia.pl/morskie.htm wzbogaciły się o dwie niebieskie zwrotki. (w Włodku Zawierusze, szkoda że On jeszcze nie dostarczył swojego życiorysu)
3. Moja galeria sztuki wzbogaciła się o dwie galerie:
a. Grafiki Jerzego Tyszki http://www.kwasniewska.pl/Jurek.html
b. Rysunki Marka Sobocińskiego http://www.kwasniewska.pl/Marek.html
Czy zamierzam kandydować?
Zamierzam, ale ostatecznie będzie to zależeć od tego kto będzie prezesem.
Krzysztof
Nie udało mi się przeforsować własnej koncepcji rejestracji jachtów z dwoma kolorami dowodów rejestracyjnych.
Nie udało mi się przeforsować rozdziału na żeglarstwo rekreacyjne i komercyjne, chociaż już się o tym głośno mówi.
To, że się nie udało, świadczy o resztkach rozsądku w PZŻ. Oba postulaty byłyby samobójcze dla klubów żeglarskich, których zrzeszeniem jest Związek. Mimo nachalnej propagandy widocznie tu i ówdzie to rozumieją...
Obowiązkowa rejestracja, obojętnie w ilu kolorach, zostałaby natychmiast wykorzystana przez lobby stoczniowe do wprowadzenia obostrzeń w sprawie certyfikacji CE. W rezultacie nie można byłoby zrobić w klubie żadnego porządnego remontu jachtu (z wymianą silnika, modyfikacją takielunku itp.) bez wywalenia jakiejś chorej kasy na certyfikację - o dwa rzędy większej niż za obecne przeglądy.
Gdyby przeszedł rozdział żeglarstwa, to kluby w ogóle można byłoby pozamykać, z wyjątkiem zamkniętych i ogrodzonych enklaw dla samych swoich a la Neptun. Poza nimi zostałyby tylko firmy ściśle komercyjne nastawione na full serwis i czysty zysk. Wyobraź sobie np. rejs klubowy z udziałem osób z zewnątrz (choćby rodziny klubowicza), dla którego przepisy wymagałyby stałej załogi z zawodowymi papierami i pełnego SOLASowskiego wyposażenia...
Jeżeli tego właśnie chcesz - upadku żeglarstwa klubowego i zastąpienia przez komercyjne usługi żeglarskie - to rzeczywiście, drogę wybierasz właściwą. Tylko nie spodziewaj się, że związek klubów Ci w tym pomoże.
pozdrowienia
krzys
piszesz:
"Obowiązkowa rejestracja, obojętnie w ilu kolorach, zostałaby natychmiast wykorzystana przez lobby stoczniowe do wprowadzenia obostrzeń w sprawie certyfikacji CE. W rezultacie nie można byłoby zrobić w klubie żadnego porządnego remontu jachtu (z wymianą silnika, modyfikacją takielunku itp.) bez wywalenia jakiejś chorej kasy na certyfikację - o dwa rzędy większej niż za obecne przeglądy."
Absolutnie nie porównaj z PZJ.
Masz konia na własny użytek, jest zarejestrowany w Polskim Związku Hodowców Koni i to wystarczy, a jeżeli chcesz tego konia udostępniać innym za pieniądze musi przejść szereg badań weterynaryjne i psychologiczne w PZJ.
Analogicznie masz łódkę na własny użytek, powinna być jedynie zarejestrowana, udostępniasz ją innym za pieniądze winna przejść atestację że jest bezpieczna.
Podobnie powinno być z nartami w wypożyczalniach a niestety nie jest.
piszesz:
"Gdyby przeszedł rozdział żeglarstwa, to kluby w ogóle można byłoby pozamykać, z wyjątkiem zamkniętych i ogrodzonych enklaw dla samych swoich a la Neptun. Poza nimi zostałyby tylko firmy ściśle komercyjne nastawione na full serwis i czysty zysk. Wyobraź sobie np. rejs klubowy z udziałem osób z zewnątrz (choćby rodziny klubowicza), dla którego przepisy wymagałyby stałej załogi z zawodowymi papierami i pełnego SOLASowskiego wyposażenia..."
Nie !!! Każdy rejs składkowy jest rejsem niekomercyjnym, chcesz bezpatencia dla rejsow niekomercyjnych musisz rozdzielić ona przejawy żeglarstwa.
spójrz nieco niżej na mój post "kwity"
K
Absolutnie nie porównaj z PZJ.
Obudź się - żyjesz w świecie swoich urojeń, a tu są już konkretne, chore przepisy. Chociaż je przeczytaj, przynajmniej się z nimi zapoznaj. Zrób chociaż tyle.
Sprawdź, że w zasadzie nie wolno "wprowadzać do obrotu" jachtu bez certyfikacji. Sprawdź, że "wprowadzenie do obrotu" to udostępnienie łódki komukolwiek, na jakichkolwiek zasadach, nawet nieodpłatnie. Sprawdź, że dowolna modyfikacja, która mogłaby zmienić kluczowe właściwości jachtu (nie tylko zmiana silnika, ale nawet dodanie rolera) wymaga ponownej certyfikacji. Sprawdź, że PRS za 5-metrową żaglówkę bez kabiny i bez żadnych instalacji bierze 4000zł+VAT. Sprawdź to, a potem zastanów się, co będą mogły zrobić kluby, kiedy obowiązkowa rejestracja spowoduje egzekwowanie tego wszystkiego. Kiedy wszystkie jachty zbudowane lub zmodyfikowane po 2005r. (z wyjątkiem kupionych w stoczni) nie będą mogły zostać zarejestrowane jako nabyte z naruszeniem prawa.
Nie !!! Każdy rejs składkowy jest rejsem niekomercyjnym
Obudź się - przeczytaj (choćby na tej stronie u Rocha Wróblewskiego), co o tym mówi sławetny "model brytyjski". Przeczytaj, jak to sobie wyobrażają twórcy nowej wersji ustawy o bezpieczeństwie morskim. Sprawdź, do cholery, zanim zrobisz coś głupiego. Bo to nie Ty b ędziesz ustalał, jaki rejs jest jaki, tylko urzędnicy.
Rejs składkowy - na klubowym jachcie, którego właściciel pobiera opłatę, pokrywającą koszty utrzymania jachtu, ze skiperem zaakceptowanym lub nawet wyznaczonym przez klub, z udziałem osób z zewnątrz - jest jak najbardziej komercyjny. Podobnie jak szkółka żeglarska przy klubie i mnóstwo innej aktywności. Cała działalność klubu opiera się na swobodnym przepływie sił i środków między różnymi formami aktywności - jeżeli postawisz tam sztuczną barierę, to albo będą oszukiwać, albo zamienią się w firmę komercyjną, albo upadną.
Tobie cholernie musi przeszkadzać żeglowanie, będące przedsięwzięciem kilku świadomych osób, z których jedna daje jacht, druga - umiejętności a trzecia pieniądze, i razem stanowią załogę. Dla Ciebie jeden musi tu być właścicielem komercyjnego jachtu, drugi komercyjnym skiperem, a trzeci konsumentem, który płaci i wymaga. Tylko że to jest wizja skrajnie anty-klubowa i anty-PZŻowa. Tak, tak, Krzysztof Kwaśniewski największym wrogiem PZŻ...
pozdrowienia
krzys
Rejs na którym pływają ludzie nie związani z klubem jest jak najbardziej komercyjny.
Reszty nie komentuje bo to wizje, a w wizje mozna wierzyć, trudno z nimi dyskutować.
Na pewno nie obrażę się na PZŻ, bo dla mnie PZŻ to przede wszystkim pamięć, wielu Wielkich Ludzi
Panie Krzysztofie, to o czym pan pisze to jest skansen, a nie związek sportowy.
I należy go wraz z działaczami przekazać do Departamentu Muzeów Ministerstwa Kultury, żeby już więcej nie przeszkadzał w żeglowaniu.
K
"Dobrym przykładem jest PZA, który sam wystąpił o zniesienie „Karty Taternika”. Skoro Polak może legalnie pojechac w Alpy i bez zadnego patentu na wspinanie rozbic sobie leb, to z jakiej racji zadac od niego jakiegokolwiek dokumentu do wspinania w Tatrach? Analogia 100% - Polak może legalnie wypożyczyć lodke w UK bez zadnego patentu (wymagane jest doswiadczenie) i popłynąć w morze. Dlaczego przymusowo musi zdobyc patent do prowadzenia jachtu w kraju?"
A dla kogo zostały ustalone patenty ???
Zostały one ustalone dla skiperów prowadzących jachty klubowe. Jak inaczej powierzył byś jacht z członkami klubu na pokładzie, jednemu z nich, na podstawie „zasług”,wyborów, czy rzetelnego egzaminu?
Błędem dopiero była liberalizacja w 1981 roku zamiast liberalizować żeglarza należało wtedy odciąć się od jachtów prywatnych eksploatowanych na własny użytek.
Proszę zobacz, w Polsce jeszcze istnieje kilka "kwitów amatorskich" uprawniających do pracy za pieniądze:
Polscy ratownicy WOPR pracują na plażach w kraju i za granicą.
Polscy instruktorzy PZN pracują na stokach w kraju i za granicą.
Polscy ratownicy PZJ pracują na ujeżdżalniach w kraju i za granicą.
I tak samo polscy skiperzy z patentami PZŻ pracowali na jachtach w kraju i za granicą i dopiero kolejne liberalizacje spowodowały spadek prestiżu polskich stopni i spadek popytu na polskich skiperow.
K
"Polski Zwiazek Żeglarski zlikwidowano 4 lutego 1951 roku. Oficjalnie delegaci sami podjeli decyzje o rozwiazaniu. Coz bylo robic, skoro agenci UB sklozyli propozycje nie do odrzucenia. Do 1956 roku istniala sekcja zeglarska GKKFiT, ktora 9 grudnia powolala wlasny łże-PZŻ pod nazwa zagrabiona prawdziwemu PZŻ. I tak jest do dzis."
Tylko jakoś dziwnym trafem prezesem tego (jak piszesz) "łże-PZŻ" w 1956 roku został nie kto inny a Włodzimierz Głowacki – uczeń generała Mariusza Zaruskiego.
Organizacja ta wyszkoliła około 1500 kapitanów jachtowych, ponad 3500 sterników morskich i kilkadziesiąt tysięcy sterników jachtowych. W Kraju zniszczonym wojną umożliwiła tysiącom ludzi żeglowanie po morzu, oczywiście byli tacy co pływali na Kubę i inni, co pływali w krajówki, ale pływał praktycznie każdy kto chciał.
K
>ale pływał praktycznie każdy kto chciał
Raz, dwa, trzy... Nie, no wezcie go ode mnie, bo ubije kapciem albo kulka naftaliny.
Jakze pamiec ludzka potrafi byc wybiorcza. Znam sporo osob, ktore plywac chcialy a nie mogly. Albo rodzina za granica, albo jak dzielnicowy przyszedl robic wywiad srodowiskowy, to sadziedzi doniesli, ze tu sluchaja Wolnej Europy. Moj staruszek, tez byl elementem "niepewnym ideowo" i na morze poplynalem dopiero jak zlikwidowano oslawiona klauzule plywan morskich. Tfu...
"Nakładł po ryju a mógł rozstrzelać"
W tym mniej więcej tonie słyszę obronę związku z lat peerelu. To tak jakby ta organizacja była konsulatem zamorskiego kraju który potajemnie wyrywa ludzi na morze. Tymczasem był to element systemu, który działał dokładnie tak jak ówczesny system mu pozwalał lub chciał aby działał. Nie było w nim żadnej samodzielności i niezależności. Wszystko zależało od decydentów partyjnych - jachty, kluby (ich majątek), rejsy morskie, itp. "Władze" były odgórnie ustalane i nikt nie śmiał nic nawet pisnąć. Ludzie żeglowali więcej niż w Mongolii, bo tak sobie władza uwidziła (wicie, rozumicie, ku chwale bandery będziem rozsławiali demokrację ludową - albo odwrotnie), w innych krajach robiono filmy odważniejsze (ideowo i obyczajowo) a w jeszcze inych nie było "przejściowych trudności z zakupem wiertarki". Porównywanie naszego żeglarstwa do innych krajów "bloku" to szczyt idiotyzmu i przejaw niedorozwoju intelektualnego. W ten sposób mozna by wykazać, że bezpieka mordująca księży była oki, bo nkwd miała gułag, a Jaruzelski to dobry wujek bo nie kazał spuścić bomby do szybu w "Wujku" a "tylko" strzelać.
Tfu - to za mało. Tu ciśnie się na usta "zawołanie na dorsza".
Hasip
Uzupełnienie o "tysiącach" żeglarzy:
rok
Uzupełnienie o "tysiącach" żeglarzy:
rok
Uzupełnienie o "tysiącach" żeglarzy:
rok
Uzupełnienie o "tysiącach" żeglarzy:
rok
Uzupełnienie o "tysiącach" żeglarzy:
rok
Uzupełnienie o "tysiącach" żeglarzy:
rok
Uzupełnienie o "tysiącach" żeglarzy:
rok
Uzupełnienie o "tysiącach" żeglarzy:
rok
"Tysiące" ludzi na morzu:
rok ilość rejsów morskich ilość żeglarzy
1968 301 2330
1969 405 3036
1970 512 4047
1971 497 3950
1972 528 2993
1973 555 3875
1974 593 5076
W 2005 w Chorwacji było ok. 250 000 tyś żeglarzy z Polski
Hasip
Masz rację, a w 1982 do 1983 to nikt nie chciał (taki patriotyczny obyczaj panował) i nawet pezetżet nie pomógł zmienić nastawienia ogółu społeczeństwa.
Hasip
Bez obaw - w latach 70-tych, zupełnie tak samo jak obecnie, mógł sobie pływać po Adriatyku każdy, kto tylko miał na zbyciu 1000$ do przepuszczenia w 2 tygodnie.
pozdrowienia
krzys czekający na analogiczne zestawienie liczby użytkowników internetu :->
mógł sobie pływać po Adriatyku każdy, kto tylko miał na zbyciu 1000$ do przepuszczenia w 2 tygodnie.
No niestety nie tylko... musial jeszcze dostać "promesę" - taka klauzulę ale nie od PZŻ tylko od.... MBP/MSW, czy jak to się wówczas nazywalo?
AIKI
Dla porównania można podać ile osób żeglowało we Francji, Niemczech (tych złych), Zjednoczonym Królestwie, itp. Mam z podobnych lat czasopisma z Francji, a także niemieckie i amerykańskie.
Jak zwykle argument Mnicha jest błędem erystycznym., ale fanklub peerelu tak już ma.
Hasip
Dla porównania można podać ile osób żeglowało we Francji, Niemczech (tych złych), Zjednoczonym Królestwie, itp.
Bez obaw - również ci wszyscy, którzy mieli wolne 1000$ do wydania w 2 tygodnie (i chcieli wydać je w ten sposób).
Rzecz jasna, według Jedynie Słusznej Ideologii, fakt, że w Polsce w tym czasie było takich ludzi znacznie mniej niż w Europie zachodniej, jest winą PZŻu. A kto by twierdził inaczej, należy do fanów PRLu. Czy tak?
krzys - hasipową "argumentacją" już zupełnie zdziwiony
Obudź się - żyjesz w świecie swoich urojeń, a tu są już konkretne, chore przepisy. Chociaż je przeczytaj, przynajmniej się z nimi zapoznaj. Zrób chociaż tyle.
Tak napisałeś w odpowiedzi Krzysztofowi Kwaśniewskiemu, ale ten apel musiałeś wydobyć z głebi duszy - taki jest twój. Nie potrafisz rozumować w kategoriach innych niż zerojedynkowe stąd twoje nieporadności w argumentacji i błędy erystyczne. Choćby stawianie pytań na które oczekujesz odpowiedzi tak/nie, albo wnioskowanie na podstawie alternatywy rozłącznej.
Niemniej jednak pisz, pisz jak najwięcej w tym stylu. Staraj się w ilości prześcigać Krzysztofa Kwaśniewskiego (wiem, że to wyzwanie). Witryna Jerzego jest czytana przez róznych ludzi, a waszą argumentację wykorzystują inni działacze z tzw. "betonu". Ja wtedy w zasadzie nie musze nic kontrargumentować, milczenie jest wymowne.
Jesteście obaj z Krzysztofem Kwaśniewskim bardzo pożytecznymi........
Po prostu są ludzie, którzy zawsze powinni być wrogami. Ty jesteś jednym z nich, drugi Krzysztof także. Niezależnie od tego czy masz rację czy nie i czy się czasem możemy zgadzać, więcej pożytku mam gdy mnie krytykujesz niż gdybyś mnie być popierał.
Jesteś po prostu pożytecznym ....... w takiej akurat formie.
Hasip
Wszyscy to kpt KWasniewskiemu mówimy, może mniej udanie niż Hasip i jak grochem o scianę. I zapewne tak już pozostanie. Komuna tak w głowie mu się zakorzeniła, że i tak będzie wiedział swoje. Dla niego ważne, że nie zabił, a tylko nakładł po ryju i dlatego należy kochać, związek i tamte czasy komuny.
Choć i ja też czasami uważam, że za komuny było lepiej. Bo wtedy młode dziewczyny za mną stzrelały oczami. A teraz jak komuna odeszła w przeszłość, to żadna młoda już się nie obejrzy :)
2. To nie PZŻ wymyślił PRL, to nie PZŻ wymyślił Związek Radziecki a jedynie starał się byśmy w istniejącym systemie mogli pływać tyle na ile system pozwalał. Porównywanie dzisiejszych czasów z czasami PRL jest nieadekwatne, bardziej adekwatne jest porównywanie PRL z innymi krajami w istniejącym wówczas systemie.
3. Żeglarza w roku 1966 zdawałem za darmo (bez opłaty za egzamin) sternika jachtowego w toku 1971 również za darmo, pierwsze egzaminy na żeglarza odbierałem również za darmo, w połowie lat 70 tych zaczęły się symboliczne opłaty.
4. W roku 1980 za egzaminy kapitańskie zapłaciłem 250 zł (paczka carmenów kosztowała wtedy 24).
Za równowartość pakietu papierosów były.
a. egzaminy pisemne z:
l. nawigacji.
ll. przepisów
b. egzaminy ustne z:
l nawigacji
ll locji
lll sygnalizacji
IV silników spalinowych
V budowy jachtu
VI pierwszej pomocy
VII metereologii
VIII przepisów
IX wiadomości ogólnych
5. Twoje pisanie o "łże-PZŻ" nie jest niczym innym jak szarganiem pamięci tych ludzi co społecznie działali dla dobra żeglarstwa tak jak wtedy było można.
K
FWP tez był za darmo, i pare innych rzeczy, a wódka była tania jak woda.
Tylko co z tego.
Ty próbujesz sprzedac tezę, że w wiekszości ludzie z PZŻtu za komuny to byli ideowcy, którzy własną krwia wywalczali nam wolność żeglowania, ja uważam, że w większości to byli koniunkturaliści. Jest to rozbieżność której nie wyjasnimy. Szkoda gadać.
Moim zdaniem większosc to byli koniunkturaliści i cwaniaczki i do dzis tacy ludzie wioda prym w PZŻcie.
Maciek
Piszesz:
"FWP tez był za darmo"
ale to nie do końca tak fwp było finansowane, natomiast doskonale wiem, że myśmy egzaminowali za darmo i człowiek zdziwił się jak dostał za to pieniądze.
Piszesz:
"Moim zdaniem większosc to byli koniunkturaliści i cwaniaczki i do dzis tacy ludzie wioda prym w PZŻcie"
Tylko tu jest mała róznica, sporo tych ludzi znam (znalem) osobiście, wiem jak mieszkają (mieszkali), czym jezdżą (jezdzili) czym pływają (pływali), co dali dzieciom i t.p.
Pozdrawiam
Krzysztof
a myśmy za to płacili takie pieniądze, że gdyby nie dotacja z Kuratorium Oświaty, to w życiu bym żeglarzem nie został.
Panie Kwaśniewski, są tu ludzie, którzy TEŻ pamiętają jak było przed 1980 rokiem - nie się pan już przestanie ośmieszać.
K
Panie Krzysztofie, nie dla wszystkich żeglarstwo było takie tanie. Ja w latach '60 za wszystko płaciłem. Kurs z egzaminem na żeglarza czy sternika kosztował mnie więcej niż moja ówczesna miesięczna pensja. Przeskok ze sternika jachtowego na morskiego kosztował więcej niż trzy pensje, nie licząc stresu związanego z odprawami granicznymi. Gdy okazało się że klauzulę podpisała niewłaściwa osoba, to razem z kumplem musieliśy zejść z pokładu - i jacht z braku wykwalifikowanej załogi nie wyszedł w morze.
Owszem, wielu miało rejsy czy szkolenia prawie za darmo, ale nie róbmy z tego reguły! Zresztą - byłem młody, samotny i mogłem cały rok oszczędzać, aby zapłacić za realizację chociaż części żeglarskich marzeń.
Może to i lepiej, że za wszystko płaciłem i teraz mogę wspominać ludzi z tamtych lat, a nie takie czy inne organizacje lub układy.
Edward Zając
Osobiście żeglarza robiłem jeszcze w szkole podstawowej a sternika jachtowego w liceum i tak dokładnie to nie wiem ile Mama za to płaciła. Przeskok z jachtowego na morskiego kosztował mnie nie pieniądze a mój czas i moje wakacje. W pierwszym roku jeszcze w liceum dostałem miejsce na 2 tygodnie na morzu za 6 tygodni wożenia dzieci na "omci" po Mazurach. Podobnie było w latach następnych poprowadzisz rejs po jeziorach, po zatoce, poinstruktorzysz na obozie i dostaniesz miejsce na morze. Inni jeździli z dziewczynami choćby i pod namiot a ja wozić dzieci lub szkolić.
Za to przeskok z "morsa" na "bałtyka" to była inna już bajka, brakowało morskich i wystarczyło pokazać się na kei i czekało miejsce, najczęściej płaciło się za "pół michy" (czyli połowę kosztów wyżywienia), czasem całą michę a nawet pamiętam sytuację:
Siedzę w Gdyni "pod kotwicą" (już z workiem bo zamierzałem wracać do domu) i podchodzi do mnie dwóch facetów;
- Ty jesteś morski
- Tak
- Masz czas
- Czas tak, ale w kieszeni mam jeszcze na dwa piwa, paczkę fajek i bilet do Poznania.
- Jeżeli się zgodzisz zabierzemy Cię za darmo, łącznie z gatunkiem papierosów jaki sobie zażyczysz.
Oczywiście popłynąłem.
Koszt egzaminu na Bałtyka to było 250 zł za praktyczny i tyle samo za teorię. W ramach opłaty za praktyczny był "opal" i komisja. Nasz egzamin dla 6 osób trwał ponad 5 godzin+narada komisji i sklarowanie jachtu.
Krzysztof
Szanowny Panie Kapitanie Krzysztofie Kwaśniewski,
uczestnicy tego forum tytułują Pana odpowiednio i zwracają się z szacunkiem, co mile łechce Pańską Próżność i wbija w Pychę. Jednocześnie w sąsiednich wypowiedziach przeczy Pan sam sobie:
>oczywiście byli tacy co pływali na Kubę i inni, co pływali w krajówki, ale pływał praktycznie każdy kto chciał.
>Też znam sporo osób co nie dostawała klauzuli, sam do portów krajów kapitalistycznych popłynąłem dopiero będąc 10 (dziesięć) lat kapitanem bałtyckim a cały staż wyorałem w krajówkach a znam również takich co w tym okresie pływali na Kubę.
W związku z tym mam podstawy uznać Szanownego Pana Kapitana za niegodnego dyskusji a nawet poważniejszej wymiany poglądów. Analizując powyższe cytaty skłonny jestem raczej uznać Pana za automatyczny generator wypowiedzi. Szanując czas swój i innych czytelników pozwolę sobie na pozostawienie pańskich wypowiedzi bez odpowiedzi.
Lączę należne wyrazy
Krzysztof Bieńkowski
"Zwolennikom tzw. „wolnego żeglarstwa” bez żadnej reglamentacji, odpowiedzialności "
A na jakiej podstawie szanowny autor tego "dzieła" pisze o braku odpowiedzialności wśród "zwolenników wolnego żeglarstwa"?
Myślę, że właśnie wśród tych zwolenników odpowiedzialność za bezpieczne pływanie to absolutny priorytet.
Pzdr
Kocur
Pisząc wczorajszą odpowiedź p. kpt. Wojciechowi Górskiemu byłem szczerze przekonany, że jeśli zjawię się na Sejmiku WOZŻ jako obserwator (choćby i w mundurku z kotwiczką i nożyczkami), to zostanę najzwyczajniej zlany, i tak jak panu kapitanowi obiecałem, bedę mógł spokojnie wysłuchać uładzonego, choć nudnawego sprawozdania na temat jakichśtam sukcesów sportowych WOZŻ i świetlanych perspektyw na przyszłość. W świetle jednak tego co przedstawiają ujawnione tu fragmenty sprawozdania, wygląda na to że pakuję się w samo gniazdo os. I o to chodzi! Wytrzymam każde wymierzony we mnie atak, a chyba nieźle pamiętają moją "misję informacyjną" z wiosny 2007, gdy toczyła się (zwycięska jak już wtedy zapowiadały zapowiadały wszelkie znaki) kampania o zniesienie rejestracji.
Ale już nie dam po raz drugi nabrać się na ofertę przyjęcia mandatu delegata na Sejmik WOZŻ ze strony pewnego osobnika którego pierwsze litery nazwiska świadczą dobitnie o tym kim on naprawdę jest. Ubiegły rok pokazał że sama moja obecność była o wiele istotniejsza niż posiadanie lub nieposiadanie mandatu. I mam podejrzenie że w tym roku będzie identycznie. Chyba że leśne dziadki nie postanowią nie wpuszczać mnie za próg. Mam nadzieję że w takim jednak wypadku szeregowi delegaci (tacy jak ów przedstawiciel YKP PW który swoje wystąpienie pełne zarzutów o niekonsultowanie szykowanych zmian prawnych z "dołami" zakończył swoje wystąpienie słowami "Na co nam taki Związek?!" wyciągną właściwe wnioski...
Informacje nieaktualne...
Jak doniesiono okręgom PZŻ na ostatniej krajowej naradzie szkoleniowej PZŻ w Radomiu...
PZŻ wprowadził w tej kwestii zmiany w programie szkolenia i zatwierdził je w MSiT.
Także od wiosny 2009, kursy i egzaminy znowu obowiązkowo rejestrowane przez organizatorów szkolenia żeglarskiego w okręgach..."właściwego związku sportowego" i tylko wg wymagań i wytycznych programu szkolenia "właściwego związku sportowego" czyli PZŻ oraz PZMWiNW...
Paradoks polega na tym,iż w zapisach ustawy dopuszcza się szkolenie przez dowolnych organizatorów wg programu zatwierdzonego w MSiT ale póki co jedyny zatwierdzony program szkolenia w MSiT, to program PZŻ. ale inny program niczego nie zmienia gdyż komisja egzaminacyjna (zgodnie z rozporządzeniem "lipcowym" i ustawą o KF, także tylko PZŻ, oraz egzamin wg programu jedynie PZŻ...
Dali talerz ale już bez łyżki...
Uwzględniając uwagi środowiska szkoleniowego Prezydium PZŻ wiosną 2008 r. zatwierdziło korektę Systemu Szkolenia PZŻ na stopnie żeglarskie i przekazało go zgodnie z wymogami Ustawy o kulturze fizycznej (zobacz) do zatwierdzenia przez Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Ministerstwo zatwierdziło wspomniany System Szkolenia PZŻ na stopnie żeglarskie bez zmian i uwag (Ustawy o kulturze fizycznej umożliwia zatwierdzanie autorskich systemów szkolenia na stopnie żeglarskie przez dowolne organizacje i związki). Jest to obecnie jedyny system szkolenia żeglarskiego zatwierdzony przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Mając na uwadze, że wprowadzanie zatwierdzonego systemu w trakcie sezonu żeglarskiego byłoby niekorzystne dla organizatorów szkolenia ustalono, że będzie on obowiązywał od sezonu żeglarskiego 2009.
Obowiązujący aktualnie stan prawny w zakresie szkolenia na stopnie żeglarskie ogłoszony został na Ogólnopolskiej Naradzie Szkoleniowej PZŻ w Radomiu - 22 listopada br.
Jest też już w tym definicja "rejsu pełnomorskiego" i takie tam dalsze uszczegółowienia warunków "dopuszczenia" i "otrzymania".....Przewodniczący
Komisji Szkolenia PZŻ
Jerzy Durejko
Jan
P.S. Na marginesie bardzo twórcza ta stronka organu szkoleniowego PZŻ...;))
Moja babcia zwykła mawiać "byle co zje, byle co powie". A na jakiej to podstawie twierdzisz, że firmy szkoleniowe będą miały większe koszty?
--
Paweł Burkhard
Jeżeli będą płacić za rejestracje kursów, to raczej zaksięgują to po stronie kosztów.
Czyżbyś uważał, że nie bedą płacić?
--
Paweł Burkhard
22 listopada br. w Radomiu odbyła się Ogólnopolska Narada Szkoleniowa, podczas której zaprezentowano System Szkolenia PZŻ na stopnie żeglarskie. Podczas prezentacji prelegent (przewodniczący Komisji Szkolenia PZŻ) powiedział (cytuję z pamięci) "wraca obowiązkowa, ale nieodpłatna rejestracja kursów" i jeszcze podkreślił nieodpłatna.
Taka sobie rada - zanim zabierzesz głos przyswój sobie temat na który chcesz się wypowiadać.
--
Paweł Burkhard
Nieodpłatna powiadasz? Tak słyszałeś? A możesz wskazać gdzie taka informacja wisi? Założe się, że chodzi o pieniądze? A dlaczego? Bo od dawna chodza słuchy, że powołany przez Ciebie przewodniczący Komisji Szkolenia, przymierza się do fotela prezesa PZŻ. I sądzisz, że przed sejmikiem wyborczym zwalił na OZŻty robotę z rejestracją kursów, po to żeby chłopaki się nie nudzili? Przed wyborami? Samobójcą to on nie jest. Natomiast jeśli będzie z tego kasa dla OZŻtów, to na kogo będa głosować? Na zbawcę, który przdłużył ich egzystencję po urwaniu sie dochodów z patentów. Trzydzieści parę OZŻtów, zastanów się ...
Pokaż mi gdzie jest napisane, że jest ona odpłata, pokaż jakiś cennik.
Ja byłem jednym z około setki uczestników spotkania w Radomiu i wszyscy słyszeliśmy to samo - nieodpłatne - Ty żyjesz w wyimaginowanym świecie swoich przypuszczeń.
--
Paweł Burkhard
Nienawiść zaślepia i wyłącza logikę.
Pokaż mi gdzie jest napisane, że jest ona odpłata, pokaż jakiś cennik.
Zagalopowałeś się kolego. Mnie osobiście ukazy PZŻ wiszą, choćby dlatego, że to nie mój związek, więc i do nienawiści daleko. A co do logiki, to bądź łaskaw przeczytać jeszcze raz to co napisałem i i jeszcze raz i znajdziesz tam własnie logikę.
A cennik? Poczekajmy do wiosny. Do pierwszych kursów. Jeszcze się pojawi, bo moje przypuszczenia w tym zakresie oparte są na dotychczasowej praktyce. Jeszcze sie nie zdażyło, żeby PZŻ robił coś nonprofit. Nawrócili się ? Ha ha ha.
Jestem cholernie pewny swego.
--
Paweł Burkhard
Stoi.
Odszczekam, jeśli PZŻ ani OZŻty nic z tego nie będą miały. Odszczekam tym chętniej, jeśli okaże się, że było to spowodowane troską o zeglarza. Ale Ty odszczekasz, jeśli okaże się, że stoi za tym podtekst typu rejestracja kursu oczywiscie nieodpłatna, ale nie zarejestrujesz jak nie zapłacisz za xxxx, albo nie wykupisz yyyy.
Pozostaje czekać.
--
Paweł Burkhard
Na powyższej stronie instruktor PZŻ z ośrodka ZHP w Poraju, Paweł Burkhard bez ogródek odsłania przed MSiT, niecne zapędy PZŻ na zawyżanie kosztów egzaminów...
Paweł!! kogo lub co obecnie chronisz...?
W ramach "około operacyjnych" kosztów rejestracji w PZŻ szkolenia na wiosnę 2009 pojawia sie przy rejestracji "niezbędne" "dzienniki kursu i inne "wymagane i płatne pomoce szkoleniowe"... sam wiesz o co chodzi...
Jan
W ramach "około operacyjnych" kosztów rejestracji w PZŻ szkolenia na wiosnę 2009 pojawia sie przy rejestracji "niezbędne" "dzienniki kursu i inne "wymagane i płatne pomoce szkoleniowe"... sam wiesz o co chodzi...
Wężykiem, wężykiem :)
Tak będzie.
Tak i wcale się nie wypieram tego co napisałem. Uważam, że koszty egzaminów są sztucznie zawyżane.
W ramach "około operacyjnych" kosztów rejestracji w PZŻ szkolenia na wiosnę 2009 pojawia sie przy rejestracji "niezbędne" "dzienniki kursu i inne "wymagane i płatne pomoce szkoleniowe"... sam wiesz o co chodzi...
I tu mnie zaskoczyłeś. Nie słyszałem o żadnych wymaganych i płatnych pomocach szkoleniowych. A co do dziennika to prowadząc kurs zawsze prowadzę dziennik kursu, tyle że mam go nieodpłatnie, bo sobie go drukuję, i jeszcze się nie zdarzyło, aby ktoś mi to zakwestionował.
Paweł!! kogo lub co obecnie chronisz...?
Kogo bronię? Zabrzmi to patetycznie, ale bronię prawdy. Z tego co mi przekazano rejestracja kursu jest nieodpłatna. Ośrodek w Poraju jako posiadacz licencji PZŻ miał zawsze obowiązek rejestracji kursów i w 2008 roku nikt nawet się nie zająknął o opłatach. Kilka lat temu rejestracja była obowiązkowa i płatna, ale na pewno w 2008 roku nie była płatna (nie pamiętam kiedy to się zmieniło).
--
Paweł Burkhard
...zupełnie jak w ISSA, nieprawdaż?
To chyba normalne, że organizacja, która stworzyła program szkolenia, powinna wiedzieć, czy firmy, głoszące, że prowadzą szkolenie według jej programu, naprawdę to robią. Patologią byłoby coś odwrotnego...
Zresztą, jak wiadomo nic nie stoi na przeszkodzie ułożyć i zarejestrować własny program szkolenia. Nic też nie będzie stało na przeszkodzie zastrzec, że na nowy program może powoływać się każdy, bez żadnej kontroli ze strony autorów. Wolna droga - wystarczy tylko znaleźć autora, który zgodziłby się na tak idiotyczną formułę.
pozdrowienia
krzys
cyt: "Zresztą, jak wiadomo nic nie stoi na przeszkodzie ułożyć i zarejestrować własny program szkolenia"
Jasne, że nie ma przeszkód. Podobnie zresztą jak nie ma przeszkód aby zalożyć wlasne stowarzyszenie, co zapowiadaleś. Może skrobnij parę slów jak Ci tam idą sprawy organizacyjno- rejestracyjne...
Oczywiście, zaden problem ułożyć swój program szkolenia i go zarejestrować, zaden problem założyć swoje stowarzyszenie. Jest za to jeden duży problem, nazywa się PZŻ. Wyobraźmy sobie, że włozyliśmy ileś wysiłku, pieniedzy i zużyliśmy czasu na opracowanie własnego progamu. Zainwestowaliśmy sporo kasy w założenie szkoły, która będzie szkolić według tego programu. Następną kasę wydaliśmy na promocję i reklamę i pojawili się pierwsi zainteresowani. Zostali wyszkoleni i co dalej? Idą do PZŻ na egzamin. Bo nasze kulawe prawo utrzymało monopol PZŻ w zakresie egzaminowania i wystawiania patentów. Oczywiście egzaminatorzy PZŻ z otwartymi ramionami witają kursantów konkurencyjnej organizacji szkolącej wg konkurencyjnego programu. Z uwagą studiują zatwierdzony konkurencyjny program szkolenia i później są niezwykle obiektywni w trakcie egzaminowania. Nie, nie witają? Nie są obiektywni? A co im się dziwić. Uwalić konkurencje na starcie, żeby nikomu później nie przyszło do głowy wybrać się do nich na szkolenie, a także żeby innej organizacji nie przyszło do głowy pisać konkurencyjnego programu szkolenia.
Tak będą wygladały realia. Przy takiej pozycji PZŻ, które ma monopol na egzaminowanie i na wystawianie patentów, nikt o zdrowych zmysłach nie zainwestuje w ten biznes, bo biznes nie ma najmniejszej szansy powodzenia. To, że może szkolić każda organizacja, to tylko papierowy pluralizm. Przy monopolu PZŻ na egzaminy i patenty, mamy do czynienia z nierównym traktowaniem podmiotów. Co innego by było, gdyby PZŻ zajmowało się egzaminowaniem i patentami, ale nie zajmowałoby się sprawami szkoleniowymi. Wtedy jest szansa na to, że różne podmioty uczciwie bedą ze sobą konkurowały i zwyciężać będzie najlepszy. W tej chwili zwyciężać będzie zawsze PZŻ. Nie dlatego, że jest najlepszy, tylko dlatego, że gra nieuczciwie.
http://bip.msit.gov.pl/download.php?s=2&id=396
a konkretnie par. 15 (mam nadzieję , że tego paragrafu MSiT go nie zmieni)
Oczywiście zawsze możesz stwierdzić "Ja wiem, że ONI będą nieobiektywni".
Na mitycznych ONYCH zawsze można zwalić swoje fobie.
--
Paweł Burkhard
Oczywiście, że będą nieobiektywni. Choćby po to, aby nikt im więcej tyłka nie zawracał i musieli układać nowych pytań do jakichś tam programów. Przecież mają już swoje, to po co mają się dodatkowo trudzić za te same pieniądze za egzamin.
Wyobraź sobie taką sytuację. Sowarzyszenie "Żagielek" które od lat walczy o wolność żeglowania w jakimś kraju, gdzie Ogólnokrajowy Związek Żeglarski miał od zawsze nieograniczony monopol na wszytsko, postanowiło skorzystać z prawa do tworzenia własnego porogramu. Postanowiło tak, bo uważa, że program związku jest zły, mało nowoczesny. A poza tym, owo stowarzyszenie chce złamać niezdrową monopolistyczną sytuację w tamtym kraju. Jak pisałem wcześniej, wydali kasę, stracili czas i udało się. Zaczeli szkolić. Tylko jakoś źle trafili, chyba na tępych kursantów, bo zdawalność w szkołach związku wynosi 99%, a w szkole stowarzyszenia ledwie 50%, mimo, iż program jest lepszy i szkolenie ciekawsze.
Czy egzaminatorzy byli nieobiektywni? Byli. Bo już się wkurzyli tym, że musieli zmienic swój, wyuczony, rutynowy sposób egzaminowania i stracić czas na układanie pytań. Drugi wariant, to taki, ze nie chciało im się tracić czasu na układanie pytań i pojechali po egzaminowanych tak naprawdę swoimi pytaniami, wg swojego programu, różnego od programu stowarzyszenia. Byli nieobiektywni, bo wcale im nie zależy na tym, aby w przyszłości musieli znów układać pytania do innego programu innego stowarzyszenia. Byli nieobiektywni, bo szef Komisji Szkolenia Ogólnokrajowego Związku Żeglarskiego dał takie wytyczne (macie rzetelnie ich przeegzaminować, bo słyszeliśmy, że tamto stowarzyszenie szkoli po łebkach, a wiecie, chodzi o bepieczeństwo - i już wiedzieli o coi chodzi). Byli nieobiektywni, bo krzywo poatrzą na "obcych", a na Stowarzyszenie 'Żagielek" w szczególności, dlatego, bo stowarzyszenie nie raz wytykało im niekompetencje i działania nieetyczne.
Mam jeszcze dalej pisać dlaczego mogą być nieobiektywni? Dalej uważasz, że to fobie a nie argumenty?
A propos projektu dokumentu na który się powołałeś, to już upadł. Prace nad nim zostały wstrzymane.
Tak - dalej uważam, że to są fobie, a nie argumenty. Podaj chociaż jeden dowód na podparcie swoich argumentów.
Nie podasz bo jeszcze nikt nie spróbował. Bo łatwiej jest narzekać, że się nie da, niż skorzystać z posiadanych możliwości. Ale Ty już wiesz jak będzie.
A propos projektu dokumentu na który się powołałeś, to już upadł. Prace nad nim zostały wstrzymane.
A'propos a'proposu wiem, że prace zostały wstrzymane, ale wierzę, że akurat ten zapis nie zginie w pomroce dziejów.
--
Paweł Burkhard
Wiesz co? To może spróbuj sam zacząć, albo znajdź idiotę który zainwestuje pieniądze w interes szkoleniowy w tym systemie prawnym, gdzie powodzenie jego biznesu zależy od firmy, z którą chce konkurować. Pradowpodobieństwo zwrotu inwestycji graniczące z zerem. Zrozum to wreszcie.
W innej dziedzinie "sportów niebezpiecznych" jaką jest płetwonurkowanie, szkolą różne firmy według swoich programów i kazda z nich wydaje swoje kwity. Przeczytaj sobie art. 53c Ustawy o KF. Dlaczego ustawodawca nie stworzył takiego zapisu w stosunku do żeglarstwa? Dlaczego nie można było wprowadzić podobnego zapisu a naszym art 53a? Wtedy byłby rzeczywisty pluralizm. Nie zrobione tego z prostej przyczyny. PZŻ nie chce tracić pozycji monopolisty, a ma przy tym mocne dojścia do stanowiących prawo, więc dlatego w art 53a tej samej Ustawy zapisano zupełnie co innego niż w art 53c. Sądzisz, że tak sobie posłowie sami to wymyślili, że tak będzie lepiej? Stowrzono pozory pluralizmu, żeby zatkać gęby stowarzyszeniom wolnościowym. Popatrz na pozostałe art. 53 i 53 b. Kazdy z nich liczy po kilka ustępów. "Nasz" Art. 53a liczy 11 ustępów. Tacy jesteśmy niebezpieczni (bardziej od strzelctwa - art 53b), że wymaga się tyle regulacji, czy może jest to efekt czyichś działań? Dalej uważasz, że jest to fobia?
Po owocach ich poznacie:-))))) Też nie wierzę w intencję PZŻ... No ale spróbuj mnie i innych przekonać jakimś przykładem gdzie ten związek podobno żeglarski zrobił coś pozytywnego dla "szarego" żeglarza...
Nie zamierzam Cię przekonywać do czegoś co było lub nie było. Staram się żyć teraźniejszością i przyszłością, a politykę historyczną pozostawiam innym.
--
Paweł Burkhard
Ludzie rozsądni podejmują decyzje dotyczące teraźniejszości i przyszłości, na podstawie doświadczeń z przeszłosci. W ten sposób unikają wielu błędów.
Sądzisz, że w odniesieniu do aktualnych działań i zachowań PZŻ można, przy ich ocenianiu, zrezygnowac z doświadczeń z przeszłości? Czy będzie to działanie rozsądne i racjonalne?
--
Paweł Burkhard
Rozumiem, że jest to wersja dyplomatyczna tekstu - Za cholerę nie mogę sobie przypomnieć kiedy coś PZŻ zrobił dla żeglarzy...
:-))))))
Obok dyplomacji to ja nawet nie siedziałem. Taki prosty ze mnie człowieczek, że jak coś mam do powiedzenia to mówię wprost.
I tak oto napiszę wprost: nie dam Ci się wciągnąć w jałową z mojego punktu widzenia dyskusję, którą próbujesz bardzo sprytnie przekierować na temat na który ja nie chcę się wypowiadać bo nie mam nic do powiedzenia. Przypomnę zaczęliśmy od nierobienia krzywdy żeglarzom (dyskusja wyszła od rzekomo odpłatnej rejestracji kursów), a teraz próbujesz przekierować temat na nie robienie nic dobrego. Moim zdaniem te dwa zagadnienia są od siebie bardzo odległe i na ten drugi nie zamierzam dyskutować.
--
Paweł Burkhard
Jurku.
W roku ubiegłym na pewnym Bardzo Waznym Spotkaniu odbywajacym sie w nadmorskiej miejscowości, na którym to spotkaniu, jak przy Okrągły Stole, zasiadły wszystkie strony sporu siedział naprzeciw mnie pewien Bardzo Waźny Kapitan z jeszcze Wazniejszej Organizacji Ogólnopolskiego Związku Żeglarskiego.
I tenże Wazny Pan Kapitan posiadający całkiem przypadkiem przez wiele lat mozliwość wykonywania inspekcji jachtów (ma sie rozumieć - za ciężką kasę) i mieniący sie być Bardzo Waznym Inspektorem - ba, Szefem inspektorów tej Bardzo Ważnej Organizacji Ogólnopolskiej na zadane pytanie wprost - "czy Bardzo Ważna Organizacja Będzie nadal przeszkadzać w dążeniu do ustanawiania praw dających wolność żeglugi" - odpowiedział:
"Aleś skąd, Nasza Bardzo Ważna Organizacja przez 20 lat dążyła do tej normalizacji"
Zapomniał oczywiście, pewnie przez przypadek, o tych dwudziestoletnich przeglądach, rejesteracji i pobieraniu OGROMNYCH pieniedzy z powyższego wynikajacych.
Więc tyle właśnie zrobiła dla nas przez te lata ta Bardzo Ważna Organizacja.
Chwała jej, że juz tego nie robi...
Pzdr
Kocur
He he, pamiętam jak na p.r.z. usiłowano kiedyś przekonać Aliena, że to niemożliwe, żeby mu OZŻ w czymś pomagał, bo OZŻ jest evil z założenia więc wiecie lepiej, że nikomu pomagać nie może. A jeżeli pomaga, to ten ktoś pewnie jest kryminalistą. Alien machnął ręką i robi swoje...
pozdrawiam
krzys
Czyli co właściwie proponujesz? Należy zabronić PZŻowi zgłaszania własnego programu szkoleniowego? Wszystkim powinno być wolno tylko nie im?
Przypuszczam że raczej na odwrót: przekazać egzaminowanie komu innemu. Tylko komu? Taki pech, że egzaminatorzy przeważnie nie podzielają Twojej nienawiści do PZŻ, więc działając z ramienia innego podmiotu także mogą być nieobiektywni.
Gorzej jeszcze: egzaminatorzy sami szkolili się według programu PZŻ i mogą - o zgrozo - cenić sobie akurat ten kanon wiedzy żeglarskiej, który im kiedyś przekazano. Więc tym bardziej są nieobiektywni.
Najlepiej więc, żeby egzaminami zajmowali się ludzie, którzy potrafią udowodnić, że nigdy nie mieli nic wspólnego ze strukturami PZŻ. Jakieś oświadczenie lustracyjne, te rzeczy... W każdym razie pomysł, żeby egzaminowali tylko ludzie nieskażeni PZŻowskimi miazmatami powinien Cię usatysfakcjonować. Nawet znam Yednego Yachtmastera, który by się nadał ;->
pozdrowienia
krzys
aby zalożyć wlasne stowarzyszenie, co zapowiadaleś
Kiedy???? Nie przypominam sobie.
krzys zdziwiony
No pacz Pan, a my pamiętamy:-)))))
No to jakiś cytat poproszę dla przypomnienia.
krzys
No pacz Pan, a my pamiętamy:-)))))
No i nie ma cytatu ani linku. Tak tak, "my pamiętamy", "my" konfabulujemy, "my" wiemy lepiej i tym gorzej dla faktów. Założę się, że "my" powtórymy to zmyślenie jeszcze 998 razy, aż sami uwierzymy...
pozdrowienia
krzys
Wybacz, ale nie mam ochoty ani zdrowia na przekopywanie się przez Twoje chore urojenia...
Przyłapany na oszczerstwie, uciekasz się do obelg. Kto Cię tego nauczył?
bez pozdrowień
krzys juz nawet niezbyt zdziwiony
Nie jeden Jurek pamięta Twoje wynurzenia. Ale Ty potrafisz tylko gadać. Żałosne
Ale Jurek znalazł je:-))) Nie lubię jak mi ktoś zarzuca kłamstwo...
W wątku http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=753&st=225&fload=1 w dniu 2008-04-21 o godz. 18:08:09 Krzysiu Mnich napisał:
"Zapraszam do współpracy. Znasz się na morzu. Ja znam się na niedużych łodkach. Znam jeszcze parę osób, które może będą chciały pomóc, a też znają się na tym i owym (m.in. na prawie). Wiem, że to niewdzięczne, ale nie widzę innego wyjścia. Pisałeś, że może jest jeszcze szansa. Owszem, może jest, ale sama się nie wykorzysta. Nikt tego za nas - za Ciebie, za mnie - nie zrobi."
Oczywiście już na tyle poznałem Krzysia, że wiem jak postąpi... Albo odwróci kota ogonem, albo zamilknie na miesiąc żeby potem jak gdyby nic powrócić i rzucać nowymi insynuacjami... Ciekawe kto go tego nauczył?
Był co najmniej jeszcze jeden tego typu tekst K. Mnicha. ALe nie chce mi się szukać, bo jego deklaracje są mało warte, więc nie ma sensu tracić czasu.
A przy okazji, jego negacja posunęła się już do tego stopnia, że, zwróćcie uwagę, zaczyna bronić PZŻ, tylko dlatego, że my wyrażamy się o nim negatywnie. Gdyby któryś z nas w tym momencie poparł PZŻ, to K. Mnich byłby oczywiście gorącym orędownikiem żeglarstwa wolnościowego. Zero własnych poglądów, jedynie negacja.
Acha. Propozycja współpracy z fachowcem przy opracowaniu sensownego projektu ustawy została natychmiast zinterpretowana jako zakładanie stowarzyszenia.
Doprawdy, dedukcja jak w tym starym kawale o milicjancie i akwarium.
Ale nie mam złudzeń, "fakt forumowy" zaistniał i "my" powtórzymy go jeszcze 996 razy.
krzys rozbawiony
ps. swoją drogą, ciekawe. Strasznie się zaangażowałeś, tylko po to, żeby odwrócić uwagę od głupawego zarzutu Mariusza Główki, że PZŻ jest zły, bo chce wiedzieć, kto realizuje jego autorski program szkolenia. To naprawdę takie ważne, że warto było?
To wszystko, cała poniższa dyskusja, było wczoraj. Dzisiaj już jest zupełnie nieaktualne. Dzisiaj Biuro Polityczne zarządziło, że od teraz nigdy nie było nienawiści do PZŻ, że od teraz zawsze byliśmy umiarkowanymi i spolegliwymi partnerami...
W związku z tym spolegliwi partnerzy uczestniczyli w sejmiku WOZŻ, a Wojtek Zientara - ten sam, który nie tak dawno nazywał PZŻ bandytami i organizacją przestępczą - kandydował obecnie na herszta lokalnych "bandytów". Wszyscy odnieśli się do tego ze zrozumieniem i uznali za sukces, że tak prominentna organizacja żeglarska jak WOZŻ "liczy się z nami".
No, prawie wszyscy. Tomjani, który żyć nie może bez robienia bydła, stanął okoniem i wyleciał decyzją zarządu z "Samosteru". Decyzja ta została przyjęta z pełnym zrozumieniem i oklaskami. Paweł Pawlicki, który parę miesięcy wstecz publicznie pisał, że Tomjani, trollując na wszystkich pracowicie wyszukanych forach, robi świetną robotę, teraz odcina się od wszelkiego fundamentalizmu. JureK piętnuje nietolerancję - od lat mu nie przeszkadzała, ale teraz zaczęła. Skipbulba nie powtórzył błędu kolegi po fachu - wie, że pies, nawet łańcuchowy, winien wierność panu a nie zagrodzie. Dlatego teraz gorąco popiera delegatów na sejmik związku, który jeszcze niedawno chciał zaorać i solą posypać (jakkolwiek by to technicznie miało wyglądać).
Delegat Wojtek Zientara głosi herezje, które dotychczas budziły jeno śmiech pusty, jakoby praca w zarządzie Związunia była społeczna i nie wiązała się z profitami. Nikt nie oponuje, boć to przecie Zientara mówi a nie jakiś Kwaśniewski. Nikt też z tych, co od lat podburzają przeciw "kapiszonom pływającym za darmochę i dostającym kawkę do koi" nie ujawnia się, gdy tenże Wojtek proponuje im leczenie psychiatryczne.
Orwell?
Nie. Bareja.
Podobno historia powtarza się za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa. U Orwella rytuał "dwóch minut nienawiści" i Ministerstwo Prawdy, zmieniające historię, tak żebyśmy byli od zawsze w stanie wojny z Eurazją lub Oceanią, były złowrogie.
Tutaj rytuały pozostają te same, tylko już jako własna karykatura. Czysty "Miś", "parówkowym skrytożercom mówmy stanowcze NIE!"
Nikt w nie nie wierzy, nikt nie traktuje poważnie seansów nienawiści, wyzywania od bandytów, tak samo jak i obecnej tolerancji czy partnerstwa.
Wszystko to są tylko - jak sam Hasip określił sławetne przyjemniaczkowe koszulki - wygodne w danej chwili narzędzia, którymi mądry człowiek posługuje się kiedy trzeba, a kiedy trzeba odrzuca. Nikt nie wierzy w retorykę, w zaklęcia, nikomu nie przeszkadza, że wczoraj retoryka i zaklęcia były zupełnie inne... to przecież oczywiste, że były inne, tylko głupiec się tym przejmuje.
To nie Orwell, tu nie dba się o to, żeby ktokolwiek szczerze wierzył w odwieczną wojnę z Oceanią. Ważne jest tylko, że "my" to właśnie obecnie głosimy i to nas odróżnia od "onych". I to nie jest nasze ostatnie słowo.
Biedny Tomjani - nie zrozumiał tej gry, wziął plemienne okrzyki na poważnie.
Ciekawe, że nikt się nie zastanowi (jako i u Barei się nie zastanawiano), po co to wszystko. Skoro nikt nie wierzy w hasła, to po co i dla kogo robić z siebie bydlaka? Dla jednego Tomjaniego, który uwierzył? No ale zastanawianie się nad sensem rytuałów jakoś nigdy nie było i nie jest popularne wśród wyznawców.
Co dalej? Wygląda na to, że PZŻ nie chce się na razie bawić w tę samą grę.
Niebawem więc, kiedy troszkę przycichnie, należy spodziewać się powrotu seansów "dwóch minut nienawiści", równie szczerze udawanej, jak poprzednio.
Kto wie - może i Tomjani wróci do łask?
pozdrowienia
krzys
Ty to pisałeś na tzreźwo czy po pijaku? Jesli na trzeźwo, to poradzę ci, nie bierz już tego świństwa. Od tego masz halucynacje i piszesz całkiem bez sensu.
Czy mógłbyś przez chwilę zastanowić się, po co to napisałeś?
Przecież doskonale wiesz, o czym piszę, bo sam dzisiaj uczestniczyłeś w odpowiednich wątkach na pl.rec.zeglarstwo. Więc na pewno sam nie wierzysz w te epitety o "po pijaku" i o "halucynacjach".
Większość czytelników też zagląda na p.r.z., więc Twoja wypowiedź będzie dla nich raczej mało warta.
Więc dla kogo ta zagrywka? Dla tych, co nie znają całej sytuacji i uwierzą w ciemno w Twoje inwektywy? Czyli dla potencjalnych kolejnych Tomjanich? Warto specjalnie dla nich robić bydło?
Czy też po prostu, jest to dalszy ciąg bezmyślnego, rytualnego łu-bu-dubu?
Zastanów się nad tym, proszę, bez pośpiechu. A potem odpisz. Może być na priva, jeżeli uważasz że jakiś Wyższy Cel wymaga, abyś publicznie nadal zachowywał się wyłącznie w sposób rytualny.
pozdrowienia
krzys
Po pierwsze: Zarząd jednego ze stowarzyszeń o lokalnym zasięgu to wcale nie całe "Biuro Polityczne". Nie chcesz dopuszczać do świadomości faktu że sam Papa odciął się od wszelkich machinacji na Sejmiku WOZŻ?
Po drugie: nie "wszyscy" tylko Paweł Pawlicki miał nadzieję że "tak prominentna organizacja żeglarska jak WOZŻ" liczy się z "przyjemniaczkami". Ale rychło wyprowadziłem Go z błędu (cóż, on w tym palców nie maczał, więc miał prawo kulisów nie znać), i mam nadzieję że zrobiłem to skutecznie.
Po trzecie: Płacą Ci za nieustanne mantrowanie: "Tomjani robi bydło, tomjani robi bydło..."? Nie nie byłeś, nie widziałeś - nie pisz więc o robieniu bydła. Tym razem bydła nie zrobiłem ani ja, ani żaden z działaczy WOZŻ, jak to było w ubiegłym roku.
Po czwarte: nie Paweł Pawlicki lecz Skipbulba wyraził radość że fundamentalizm (uosabiany przeze mnie) w ostatecznym rozrachunku przegrał. Ciekaw jestem tylko gdzie zawieruszył swoje dotychczasowe obrzydzenie wobec wszelkich anonimów, w szczególności zaś wobec tajemniczego "Delegata08" który "sprzedał" na p.r.z. to co w zamyśle idących na Sejmik działaczy Samosteru miało pozostać najpilniej strzeżoną tajemnicą pomiędzy nimi a panem "Chorągiewką".
Po piąte: nie doczekałem się dotąd reakcji Hasipa na domniemane sprofanowanie innego niż koszulka symbolu, całkiem możliwe że była to jak sugerowałeś, internetowa @ w białym kółku na czerwonym tle. Ale na odpowiedź mogę poczekać. A poza tym to nie ja "przepraszałem za p.r.z" wyżej wspomnianego pana "Chorągiewkę" który sprofanował koszulkę, a jak sam się tym chlubił, także "pewną banderkę".
Po szóste: nie jestem zainteresowany "powrotem do łask" w drodze zwyczajnego przyschnięcia tej śmierdzącej sprawy. Ale rozgrzebując ją to akurat pod nieobecność Gospodarza - zrobiłeś myszku po prostu bydło...
Przyznaję, autorzy jednobrzmiących tekstów mi się w jednym miejscu skleili.
Co nie zmienia faktu, że Twoja działalność, którą sam kiedyś z dumą określiłeś jako robienie bydła, do wczoraj była w pełni akceptowana i popierana, a od dzisiaj wszyscy z wyjątkiem Rudka, Pawła ccc i 666 uznali że jest bardzo fe. Jurmak, zauważ, też Cię nie poparł, gdzieś tam tylko, półgębkiem, wspomniał że wszelka współpraca z PZŻ nie ma szans powodzenia. Zauważ, że reakcje na Twoją wersję wydarzeń były głównie typu po co to wywlekasz, kogo to obchodzi?
I to zjawisko nie jest już wewnętrzną sprawą jednego stowarzyszonka, którego 57% członków można zebrać błyskawicznie na każde zawołanie - to ogólniejszy, duuużo ogólniejszy syndrom Orwella-Barei w całym towarzystwie.
A teraz najciekawsze. Z Twojej wersji wydarzeń wynika, że w niełaskę popadłeś wcale nie za psucie opinii środowisku (chociaż należało Ci się od lat...) ani nie za posiadanie własnego zdania, tylko za - uwaga! - niedochowanie zasad "konspiracji"! Znaczy za to, że Tomjani za wcześnie chlapnął był na grupie, że ktoś bliżej nieokreślony zamierza uczestniczyć w sejmiku...
I to jest dopiero żenada. Naoglądały się dzieci Stirlitza z Klossem i bawią się w konspiratorów. Jacy się od tego czują silni, sprytni i wspaniali... i tylko jedno mniej pojętne dziecko nieostrożnie popsułoby im zabawę. Jasne że zostało wykluczone z piaskownicy.
Ciekaw jestem, czy wszyscy popierający delegatów na sejmik i niechętnie się odnoszący do Tomjaniego zdawali sobie sprawę z groteskowości całej tej historii. Ba - czy w tej chwili zdają sobie sprawę? Bo "konspiracja" rodem z piaskownicy to niestety nie jest wynalazek Samosteru, sam byłem kiedyś przekonywany (m.in. przez gospodarza tej strony!), że "wróg nie śpi", więc trzeba po cichu, bez publicznej duskusji uzgadniać strategię, a potem tylko zapodawać na forum po fakcie... Zresztą, nawet jeżeli ktoś zdaje sobie sprawę, jakie to wszystko groteskowe, to nie robi i nie zrobi nic przeciwko swoim kumplom z sąsiedniej piaskownicy.
Z tego wszystkiego można by się było śmiać, gdyby nie to, że efektem "konspiracji" jest widoczna utrata kontaktu z rzeczywistością i sprowadzenie "myślenia grupowego" do intelektualnego poziomu przedszkolaków. Konsekwencje, niestety, mogą ponieść wszyscy żeglarze. O czym, zgodnie z przyjętymi regułami, dowiedzą się (z zażenowaniem) po fakcie.
pozdrowienia
krzys
Twoja działalność, którą sam kiedyś z dumą określiłeś jako robienie bydła
Nawet jeśli tak określiłem - to w żartach. Kto - Kaczmarek czy ja - robił bydło na Sejmiku PZŻ w 2005 roku gdy bez jakiegokolwiek powodu rugał "pana tego co tam siedzi w takiej koszulce" aż sam Radwan wygłosił obrończą mowę pod moim adresem? Kto - inspektor Gumkowski czy ja - robił bydło na Sejmiku WOZŻ w roku 2007, gdy wyskoczył na mównicę wymachując ulotką w kierunku "tego pana który nawet się za żeglarzem cie czuje tylko wędkarzem i urządził sobie happening pod naszą siedzibą"? Kto - niejaki Pawluch czy ja - robił bydło w siedzibie WOZŻ, gdy wezwał Policję która nie doszukała się łamania prawa a tym samym podstaw do interwencji w powiadamianiu przeze mnie interesantów o mających niebawem wejść w życie nowych przepisach znoszących obowiązek rejestracji i przeglądów, oraz informowaniu o możliwości tańszego rejestrowania jachtów w Starostwie? Kto - prezes Norbert Szymała czy ja - robił bydło w Kozinie, gdy odmówił powieszenia plakatu informującego o obowiązujących już nowych przepisach w tym zakresie, a gdy zobaczył jaka organizacja je sygnuje - warknął: "SPIEPRZAJ PAN"? Wcale się nie zdziwię, jeśli to również Twoje "mantry" ułatwiły działaczom Samosteru podjęcie decyzji o wykluczeniu mnie ze swoich szeregów.
do wczoraj była w pełni akceptowana i popierana, a od dzisiaj wszyscy z wyjątkiem Rudka, Pawła ccc i 666 uznali że jest bardzo fe.
Wcale nie tacy "wszyscy" (oczywiściem, Ciebie z oczywistych powodów nie liczę). Nawet wśród członków "Samosteru" znalazło się parę przyzwoitych osób, którym nie podobał się choćby tylko tryb załatwienia tej tak naprawdę swojej prywatnej sprawy przez pana Ringa, za którym poszli "decydenci".
Jurmak, zauważ, też Cię nie poparł, gdzieś tam tylko, półgębkiem, wspomniał że wszelka współpraca z PZŻ nie ma szans powodzenia.
Bo to ja prosiłem Go osobiście, aby tym razem nie angażował się w kolejny (po sprawie O!Bory sprzed paru lat) żenujący konflikt tzw. środowiska warszawskiego. Powiedział co powiedzieć należało, i wystarczy. Tak czy inaczej, zamierzam pojawić się na SIZ-ie, czy to Targowym, czy Puckim, i mam nadzieję że wacowego miejsca mi nie pokażą. O Ciebie już był taki spokojny nie był, bo nawet tu i teraz napiszę że wbrew temu co od pewnego czasu twierdzisz, i Bryfok, i Samoster wiele dobrego dla żeglarzy zrobiły.
Zauważ, że reakcje na Twoją wersję wydarzeń były głównie typu po co to wywlekasz, kogo to obchodzi?
Dokładnie takie reakcje były na wcześniejszą próbę splugawienia mojego wizerunku poprzez zamieszczenie nieprawdziwych, a przynajmniej niepełnych informacji na stronie Samosteru. Odczekałem parę dni, i przedstawiłem swoją wersję wydarzeń. I wystarczy; gdyby nie Twoje doszukiwanie się wszędzie drugiego dna, ponownie głosu bym już nie zabierał, Winien byłem tego choćby tylko Piotrkowi Kalinowskiemu, który choć nie znał mnie osobiście, z dezaprobatą odniósł się do sposobu w jaki ze mną się rozprawiono.
I to zjawisko nie jest już wewnętrzną sprawą jednego stowarzyszonka, którego 57% członków można zebrać błyskawicznie na każde zawołanie - to ogólniejszy, duuużo ogólniejszy syndrom Orwella-Barei w całym towarzystwie.
Czy tym "stowarzyszonkiem" warto się jeszcze w ogóle przejmować - okaże się na Walnym. To już ich problem: zamiotą sprawę pod dywan, czy zastanowią się nad tym co zrobili. O reszcie "towarzystwa", a przynajmniej jego znaczącej części, choćby o takim jednym naszym wspólnym "Antagoniście" sprzed paru lat mam powody mysleć nieporównanie lepiej.
Z Twojej wersji wydarzeń wynika, że w niełaskę popadłeś wcale nie za psucie opinii środowisku (chociaż należało Ci się od lat...)
Ty za to starasz się jak możesz tę opinię ratować. Poczynając od propozycji z połowy 2005 roku zdaje się aby zaproponować lichy geszeft PZŻ-towi: pomóc im w "legalizacji" ichnich stopni instruktorskich, w nadziei że w dowód wdzięczności poluzują nieco rejestracyjno - przeglądową śrubę, jaką dopiero co dokręcili w drodze ustawowej. Tak może tylko aby Twój 5,5 metrowy 'Miś" się im wymsknął. I nawet wskazałeś "weźmy się i zróbicie" osoby które powinny podjąć się takiej misji: uczestników "dywaniku" na Chocimskiej z dnia 7 lutego 2005.
tylko za - uwaga! - niedochowanie zasad "konspiracji"! Znaczy za to, że Tomjani za wcześnie chlapnął był na grupie, że ktoś bliżej nieokreślony zamierza uczestniczyć w sejmiku...
Nareszcie po raz pierwszy mogę się z Tobą zgodzić. Dokładnie za to. Ponieważ decydenci Samosteru, analogicznie jak to pod moim adresem ujął niejaki JureK dołączając się do "sądu" nade mną: "mieli moje argumenty centralnie gdzieś" chwyciłem się ostatniej szansy, majac nadzieję że Marian ponowine powie mi parę "ciepłych słów" co myśli na temat wszelkich konszachtów se strukturami PZŻ, i może to wreszcie przemówi do ich wyobraźni. Myślę że parę osób nie mogło tolerować dłużej kogoś kto wyraził gotowość publicznego odcięcia się od ich zamiarów. Więc postanowili uprzedzić atak, i publicznie odcięli się ode mnie.
Naoglądały się dzieci Stirlitza z Klossem i bawią się w konspiratorów. Jacy się od tego czują silni, sprytni i wspaniali...
Taka konspiracja może i byłaby dobra w czasach O!Bory, gdy nie istniał Samoster, a na żeglarskim świecie panowała patentowa, rejestracyjna, koszmarkowa NOC. Już wtedy pojawiła się myśl aby zrzeszony w WOZŻ "Klub Żeglarski Kliper" czyli po prostu... knajpa (organizująca też rejsy morskie) wystawiła kandydaturę swojej "maskotki" czyli pana Zientary na prezesa, a ten zakomenderuje: SZTANDAR-WYPROWADZIĆ. Oczywiście wpierw musiałby wygrać głosowanie na Sejmiku, ale to przecież drobiazg: niezawodny pan "Chorągiewka" zmobilizuje swój instrukorski "Klub", wzmocniony o członków O!Bory w razie potrzeby. A tu d... blada, bo wiatry zawiały jeszcze bardziej ze wschodu, i pan Chorągiewka zwrócił się nie tam gdzie oczekiwano.
Teraz jednak sytuacja jest zupełnie inna. Znaczący kawał żeglarskiej wolności udało się wywalczyć, i czas pracuje odtąd na naszą korzyść: niedasie dłużej bredzić jakoby patenty chroniły życie żeglarzy, skoro w minionym sezonie bezpatentowcy jakoś nie przejawiali chęci do topienia się na skalę masową, a nawet tylko na skalę ofiar "białego szkwału" z roku 2007, gdy patenty jeszcze obowiązywały. Nie ma jakiejkolwiek potrzeby chwytać się czynów które dałyby się porównać do ataków partyzanckich w sytuacji gdy agresor pod naciskiem światowej opinii publicznej ogłosił zawieszenie broni. Samoster nie po to został powołany aby narażać na szwank swój wizerunek takimi szopkami jak ta którą wystawiono na Sejmiku. Skoro "wierchuszka" tego w porę nie zrozumiała, trudno - niech odtąd ograniczy się już tylko do działalności "kulturalno - oświatowej" w każdy poniedziałkowy wieczór w TzH. Na to ze będzie nadal traktowany jako poważny i odpowiedzialny partner w negocjacjach z władzami państwowymi, już bym nie liczył. Na szczęście pozostał jeszcze przynajmniej SAJ.
Bo "konspiracja" rodem z piaskownicy to niestety nie jest wynalazek Samosteru, sam byłem kiedyś przekonywany (m.in. przez gospodarza tej strony!), że "wróg nie śpi", więc trzeba po cichu, bez publicznej duskusji uzgadniać strategię, a potem tylko zapodawać na forum po fakcie...
Nie przypominam sobie co na powyższy temat mówił Gospodarz, ale o tym że wróg nie śpi, jestem przekonany i ja. Dlatego ze swej strony bardzo się w tym roku starałem, aby bez względu na to co wydarzy się na Sejmiku - bydła nie zrobić. I nawet posłuchałem jednego z delegatów Samosteru (nb. z grupy tych "przyzwoitych"), aby nie zabierać głosu nawet w ramach "wolnych wniosków" do czego jako gość zrzeszonego w WOZŻ klubu Rejsy miałem statutowe prawo. Upust w swoj chęci do "robieniu bydła" jak byś to ujął, dałem w kuluarowej rozmowie z nowowybranym następcą pana Bogdana H., który swoją wieloletnią stachanowską wręcz aktywnością w tworzeniu kolejnych projektów rozporządzeń o obowiązkowych rejestracjach i przeglądach jachtów zalazł za skórę żeglarzom jak nikt inny. I warto bylo przyjść na Sejmik choćby tylko dla usłysznie na własne uszy takich słów: "Jestem autorem przepisów klasowych dotyczących jachtów kabinowych, jeśli idzie o wszelkie procedury techniczne w zeglarstwie rekreacyjnym, to jestem za ich pełną DOBROWOLNOŚCIĄ". I jakże przydałby się teraz jakiś czynny zawodnik regatowy, aby udzielić nowemu przewodniczącemu Komisji Technicznej WOZŻ choćby tylko moralnego wsparcia, zanim ten wpadnie w tryby inspektorskiej machiny widzącej w żeglarzach jedynie "rynek do zagospodarowania przez Związek". Ale kto ma się tym zająć, skoro Samoster na własne życzenie wyrobił sobie w WOZŻ opinię bezinteresownie szkodzących rozbijaków?
Z tego wszystkiego można by się było śmiać, gdyby nie to, że efektem "konspiracji" jest widoczna utrata kontaktu z rzeczywistością i sprowadzenie "myślenia grupowego" do intelektualnego poziomu przedszkolaków.
Ja jednak nadal mam nieporównanie lepszą opinię o znaczącej części Twoich dawnych kolegów niż Ty sam! :-)
Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
I mamy konflikty w organizacji, która (w porównaniu z PZŻ) istnieje „od wczoraj” i zrzesza parę osób na krzyż. Piszę oczywiście o Samosterze, którego 57% członków można (podobno) zebrać błyskawicznie na każde zawołanie.
Krzysztof Mnich pisze:
„I to jest dopiero żenada. Naoglądały się dzieci Stirlitza z Klossem i bawią się w konspiratorów. Jacy się od tego czują silni, sprytni i wspaniali... i tylko jedno mniej pojętne dziecko nieostrożnie popsułoby im zabawę. Jasne że zostało wykluczone z piaskownicy.”
I dalej:
„Z tego wszystkiego można by się było śmiać, gdyby nie to, że efektem "konspiracji" jest widoczna utrata kontaktu z rzeczywistością i sprowadzenie "myślenia grupowego" do intelektualnego poziomu przedszkolaków. Konsekwencje, niestety, mogą ponieść wszyscy żeglarze. O czym, zgodnie z przyjętymi regułami, dowiedzą się (z zażenowaniem) po fakcie.”
Jak na razie konsekwencje tego ponieśli żeglarze najemni, których kwity straciły międzynarodową renomę i konstruktorzy jachtowi, których własności intelektualnej nadal nie chronią żadne przepisy.
Tomek Janiszewski nawraca do tematu, który już przerabialiśmy wielokrotnie:
Kto - prezes Norbert Szymała czy ja - robił bydło w Kozinie, gdy odmówił powieszenia plakatu informującego o obowiązujących już nowych przepisach w tym zakresie, a gdy zobaczył jaka organizacja je sygnuje - warknął: "SPIEPRZAJ PAN ! "
Powtarzam darcie się Tomka „Szymała to beton” było słychać nie tylko na całej przystani ale i w okolicznych gospodarstwach.
Tomek Janiszewski pisze o własnej organizacji:
„Nawet wśród członków "Samosteru" znalazło się parę przyzwoitych osób, którym nie podobał się choćby tylko tryb załatwienia tej tak naprawdę swojej prywatnej sprawy przez pana Ringa, za którym poszli "decydenci".”
Z tego wynika, że bardzo wcześnie zaczęła się w tej organizacji prywata i skoro zagorzały zwolennik tej organizacji widzi tam jedynie „parę przyzwoitych osób” to już naprawdę nie jest dobrze .
ale pisze dalej:
„bo nawet tu i teraz napiszę że wbrew temu co od pewnego czasu twierdzisz, i Bryfok, i Samoster wiele dobrego dla żeglarzy zrobiły.”
Jak na razie widzę w tym znacznie więcej szkody niż pożytku tu dla odmiany ja się powtórzę, najpierw należy oddzielić jachty komercyjne od czysto przyjemnościowych a potem liberalizować, nie odwrotnie.
Ale to już jest oczywista bzdura:
„ pojawiła się myśl aby zrzeszony w WOZŻ "Klub Żeglarski Kliper" czyli po prostu... knajpa (organizująca też rejsy morskie) wystawiła kandydaturę swojej "maskotki" czyli pana Zientary na prezesa, a ten zakomenderuje: SZTANDAR-WYPROWADZIĆ.”
Taka myśl może się narodzić jedynie po spożyciu i to większej ilości.
I następny tekst o „powołaniu” Samosteru:
Skoro "wierchuszka" tego w porę nie zrozumiała, trudno - niech odtąd ograniczy się już tylko do działalności "kulturalno - oświatowej" w każdy poniedziałkowy wieczór w TzH.
Nazwijmy to po imieniu – napędzaniem PRYWATNEJ knajpie gości w poniedziałkowy wieczór.
I dalej:
„Na to ze będzie nadal traktowany jako poważny i odpowiedzialny partner w negocjacjach z władzami państwowymi, już bym nie liczył.”
Mam nadzieję że decydenci wreszcie zrozumieją swój błąd, kogo przez pomyłkę potraktowali jako poważnego i odpowiedzialnego partnera.
I dalej pisze:
"I warto bylo przyjść na Sejmik choćby tylko dla usłysznie na własne uszy takich słów: "Jestem autorem przepisów klasowych dotyczących jachtów kabinowych, jeśli idzie o wszelkie procedury techniczne w zeglarstwie rekreacyjnym, to jestem za ich pełną DOBROWOLNOŚCIĄ".
Dokładnie to samo głosiłem od początku kończącej się kadencji, „Rejestracja dla wszystkich, przeglądy dla zarobkowych” i nie kto inny jak pan wymieniony tu z imienia inicjatywę tę przyblokował.
Jedyne mądre zdanie w jego wypowiedzi to:
"Z tego wszystkiego można by się było śmiać, gdyby nie to, że efektem "konspiracji" jest widoczna utrata kontaktu z rzeczywistością i sprowadzenie "myślenia grupowego" do intelektualnego poziomu przedszkolaków."
Można by się było śmiać, gdyby nie skutki tego, które ponosimy wszyscy, zobaczcie kibice piłkarscy, którzy normalnie walą się po głowach, w sytuacji zagrożenia jakiegokolwiek dla piłki stoją murem, a żeglarze zachowujący się elegancko widząć jakiekolwiek zagrożenie nie dosyć ze się kłócą to jeszcze napuszczają na siebie nawzajem innych.
I mamy tego efekty, kolejne organizowane w Polsce żeglarskie mistrzoswa świata przechodzą przez Polskę bez pieniędzy i bez echa, a jak raz się ma zrobić piłkarskie to wpompowuje się w nie olbrzymie pieniądze podatników.
K
Odniosę się tylko do jednej kwestii, bo reszta to pomyje.
I mamy konflikty w organizacji, która (w porównaniu z PZŻ) istnieje „od wczoraj” i zrzesza parę osób na krzyż. Piszę oczywiście o Samosterze, którego 57% członków można (podobno) zebrać błyskawicznie na każde zawołanie.
WIdzę, ze nie przyszło ci do głowy, że można zagłosować nie ogladając się wzajemnie, ale to nic dziwnego. Twój związek, Polski Związek przeciwŻeglarski (który chyba niedługo będzie musiał zatrudnić geriatrę na etacie) jeszcze nie wszedł w erę faxów, maili i poczty. Wy musicie sie zebrać. Mój związek, Royal Yachting Association, co roku przysyła mi kartę do głosowania. A moje stowarzywszenie "Samoster" oprócz poczty, uzywa jeszcze maili, bo jak wszyscy wiedzą ruch opozycyjny wobez Polskiego Związku przeciŻeglarskiego rozpoczął się ileś lat temu w internecie. Samoster, w przeciweństwie do Polskiego Związku przyciwŻeglarskiego ma wysoce sprawną procedurę komunikacji mailowej wewnątrz stowarzyszenia, co też i nie raz pozwoliło na szybkie reakcje choćby wobec pomysłów Polskiego Zwiazku przeciwŻeglarskiego. Ale o tym już nie bedę pisał, bo to zapewne przekracza zdolność pojmowania rzeczywistości przez przeciętnego członka Zarządu Główngo Polskiego Zwiazku przeciwŻeglarskiego.
Jak napisałem na początku, reszta tekstu to pomyje.
W języku polskim zwracając się na piśmie do kogokolwiek, należy używać dużej litery, widać tak już przerosłeś pisanym w języku angielskim "I" z wielkiej litery, iż trzeba Ci przypominać zasady obowiązujące w języku polskim.
K
Żenujące... jedna literówka zwróciła uwagę. Za to co do meritum - nic nie zwróciło...
K
darcie się Tomka „Szymała to beton” było słychać nie tylko na całej przystani ale i w okolicznych gospodarstwach
Z wypowiedzi Pana Kwaśniewskiego wynika, że było słychać również na okolicznych przystaniach, a przynajmniej tej na której Pan Kwaśniewski w tym czasie przebywał.
najpierw należy oddzielić jachty komercyjne od czysto przyjemnościowych a potem liberalizować, nie odwrotnie
Czyniąc zadość postulatowi Pana Kwaśniewskiego - należało w 2005 r ustawowo obciążyć obowiązkiem patentowo - rejestracyjno - przeglądowym jachty komercyjne, a nie wszystko co ma ponad 5m, pływa i na drzewo nie ucieka (łącznie z kajakami!), aby w 2007 odkręcać to co pazerni na kasę związkowi towarzysze Pana Kwaśniewskiego zdążyli sp...rzyć.
...działalności "kulturalno - oświatowej" w każdy poniedziałkowy wieczór w TzH....
Nazwijmy to po imieniu – napędzaniem PRYWATNEJ knajpie gości w poniedziałkowy wieczór.
Powyższego (bez względu na wydarzenia ostatnich tygodni) nie mogłem pozostawić bez odpowiedzi. Temu "napędzaniu klientów" towarzyszy ni mniej ni więcej tylko działalność szkoleniowa, ale zupełnie inna niż ta z którą dotąd spotykał się Pan Kwaśniewski. Darmowa, i całkowicie dobrowolna. Uczęszczają na nią ci, których to interesuje, i chcieliby się dowiedzieć czegoś co w żeglarstwie może im się przydać. Nie warunkuje ona jakichkolwiek uprawnień. I to akurat Samoster robi i zawsze robił dobrze.
...jeśli idzie o wszelkie procedury techniczne w zeglarstwie rekreacyjnym, to jestem za ich pełną DOBROWOLNOŚCIĄ". ...
Dokładnie to samo głosiłem od początku kończącej się kadencji, „Rejestracja dla wszystkich, przeglądy dla zarobkowych” i nie kto inny jak pan wymieniony tu z imienia inicjatywę tę przyblokował.
Trzeba było wzorem pana Waszczuka głosić powyższe tezy z pozycji szefa a przynajmniej członka Zespołu Nadzoru Technicznego PZŻ, a nie z przytulnego muzealnego kąta, bo tam to sobie może Pan gadać cokolwiek, a i tak nikt w PZŻ od których sprawy te zależą nie będzie Pana słuchał.
I mamy tego efekty, kolejne organizowane w Polsce żeglarskie mistrzoswa świata przechodzą przez Polskę bez pieniędzy i bez echa
Radzę Panu zapoznać się z najnowszym sprawozdaniem finansowym WOZŻ, to zobaczy Pan gdzie podziewają się pieniądze które mogłyby zostać spożytkowane na sport żeglarski.
Z wypowiedzi Pana Kwaśniewskiego wynika, że było słychać również na okolicznych przystaniach, a przynajmniej tej na której Pan Kwaśniewski w tym czasie przebywał.
W tym czasie akurat przebywałem w samochodzie jadącym z Kętrzyna do Giżycka wracając ze Świętej Lipki, o zajściach na przystani dowiedziałem się od osób trzecich, właśnie tych co słyszeli krzyk „Szymała to beton” w tym sołtysa Kozina.
najpierw należy oddzielić jachty komercyjne od czysto przyjemnościowych a potem liberalizować, nie odwrotnie
Czyniąc zadość postulatowi Pana Kwaśniewskiego - należało w 2005 r ustawowo obciążyć obowiązkiem patentowo - rejestracyjno - przeglądowym jachty komercyjne, a nie wszystko co ma ponad 5m, pływa i na drzewo nie ucieka (łącznie z kajakami!), aby w 2007 odkręcać to co pazerni na kasę związkowi towarzysze Pana Kwaśniewskiego zdążyli sp...rzyć.
Nie do końca tak, rejestracja winna obejmować dokładnie „wszystko co na pływa i na drzewo nie ucieka (łącznie z kajakami!)” natomiast przeglądy, jedynie to co zarabia, kajaki i rowery wodne w wypożyczalniach również.
Patenty natomiast winny być obowiązkowe jedynie tam gdzie skiper świadczy usługę, mam nadzieję że widzisz różnicę pomiędzy 18 latkiem wożącym na „omci” czwórkę dzieci w wieku 10-13 lat w zamian za rejs pełnomorski Na '"Zawiszy"a innym takim samym 18 latkiem płynącym sobie na takiej samej „omci” z dziewczyną za darmo.
...działalności "kulturalno - oświatowej" w każdy poniedziałkowy wieczór w TzH....
Nazwijmy to po imieniu – napędzaniem PRYWATNEJ knajpie gości w poniedziałkowy wieczór.
Powyższego (bez względu na wydarzenia ostatnich tygodni) nie mogłem pozostawić bez odpowiedzi. Temu "napędzaniu klientów" towarzyszy ni mniej ni więcej tylko działalność szkoleniowa, ale zupełnie inna niż ta z którą dotąd spotykał się Pan Kwaśniewski. Darmowa, i całkowicie dobrowolna. Uczęszczają na nią ci, których to interesuje, i chcieliby się dowiedzieć czegoś co w żeglarstwie może im się przydać. Nie warunkuje ona jakichkolwiek uprawnień. I to akurat Samoster robi i zawsze robił dobrze.
Tomku z dobrowolną odczytową działalnością nie tylko zetknąłem się ale organizowałem takową jako przewodniczący Koła Kapitanów POZŻ w latach 1988 – 1991, tyle iż nie w knajpie gdzie jest piwo po 5 zł (tak to jest reklamowane), a w młodzieżowym domu Kultury gdzie, dzieki przychylności Dyrektorki mieliśmy do dyspozycji salę audio.
...jeśli idzie o wszelkie procedury techniczne w zeglarstwie rekreacyjnym, to jestem za ich pełną DOBROWOLNOŚCIĄ". ...
Dokładnie to samo głosiłem od początku kończącej się kadencji, „Rejestracja dla wszystkich, przeglądy dla zarobkowych” i nie kto inny jak pan wymieniony tu z imienia inicjatywę tę przyblokował.
Trzeba było wzorem pana Waszczuka głosić powyższe tezy z pozycji szefa a przynajmniej członka Zespołu Nadzoru Technicznego PZŻ, a nie z przytulnego muzealnego kąta, bo tam to sobie może Pan gadać cokolwiek, a i tak nikt w PZŻ od których sprawy te zależą nie będzie Pana słuchał.
Jacek (mój kolega z kursu trenerskiego przy AWF Oliwa) nie jest ani szefem ani członkiem Zespołu Nadzoru Technicznego PZŻ, a jedynie wiceprezesem jednego z 30 OZŻów. Niestety, ponieważ nie mieszkam w Warszawie, każdy mój udział w zebraniu w Warszawie kosztuje Związek 224 zł (cena biletu w obie strony) i dlatego osoba odpowiedzialna za śródlądzie w Komisji technicznej PZŻ musiała być z Warszawy.
I mamy tego efekty, kolejne organizowane w Polsce żeglarskie mistrzoswa świata przechodzą przez Polskę bez pieniędzy i bez echa
Radzę Panu zapoznać się z najnowszym sprawozdaniem finansowym WOZŻ, to zobaczy Pan gdzie podziewają się pieniądze które mogłyby zostać spożytkowane na sport żeglarski.
A Tobie radził byś się zapoznać ze sprawozdaniami kilku innych OZŻów. Ponadto taka jest prawda iż na administrację trzeba wydać stałą kwotę – czynsz i pracownik i im przychody będą mniejsze tym ta stała kwota będzie stanowiła większy procent.
Krzysztof
o zajściach na przystani dowiedziałem się od osób trzecich, właśnie tych co słyszeli krzyk „Szymała to beton” w tym sołtysa Kozina.
To niesłychanie wybiórczy słuch miaiały owe osoby trzecie w tym sołtys Kozina (oj, chyba odwiedzę go w przyszłym roku, czy tylko znajdę miejsce do zacumowania na dziko jachtu może gdzieś na Muliku?) skoro usłyszał moją rzuconą półgębkiem uwagę ("Co za beton") gdy "pan w szarych spodniach" warknał "Spieprzaj pan!" na widok figurującego na plakacie logo organizacji, która go sygnowała (o tym jak brzmi nazwisko tego osobnika jeszcze w tym momencie nie wiedziałem), a nie kilkanaście minut póżniej nikt nie słyszał przeciągłego, histerycznego wrzasku: Spieeeeprzaj paaan! gdy również "pan w szarych spodniach" dowiedział się że rozmawia z kimś kto wcześniej dał mu skuteczny odpór na Sail-ho.
Nie do końca tak, rejestracja winna obejmować dokładnie „wszystko co na pływa i na drzewo nie ucieka (łącznie z kajakami!)”
Zaraz "sprzedam" Pana na pl.rec.kajaki. Niech znają z imienia i nazwiska jednego z tych co im takie buty uszyli wiosną ub. roku. A gdzie proponuje Pan umieszczać numery rejestracyjne kajaków? Na burtach będą cokolwiek małe i nieczytelne, a kajaki, w odróznieniu od desek windsurfingowych mających "burty" jeszcze niższe, na ogół nie mają żagla gdzie numer można by umieścić (pióra wioseł nie nadają się chyba zdecydowanie). Pozostaje zatem już tylko pokład dziobowy lub rufowy, gdzie na ogół umieszcza się jakieś oznaczenia w tym nawet numery, na przykłąd "Wygryny 3". Tyle że tak usytuowane numery można odczytać jedynie "z lotu ptaka" (a co kajakarze przeszkadzają motolotniarzom?), względnie gdy kajak stoi wyciągnięty na brzeg, albo gdy znajdzie się w bezpośredniej bliskości jachtu (a wtedy po co właściwie znać numer, w obawie że kajakarz który coś tam przeskrobał dostanie szfungu w garściach i zwieje w jakiś strumyczek niedostępny dla niczego większego?
WIEM!!! Chce Pan aby numery rejestracyjne kajaków znajdowały się na poszyciu... dennym, specjalnie na użytek płetwonurków, aby już pod wodą wiedzieli kto podpływa niebezpiecznie blisko :-DDDDD
Patenty natomiast winny być obowiązkowe jedynie tam gdzie skiper świadczy usługę, mam nadzieję że widzisz różnicę pomiędzy 18 latkiem wożącym na „omci” czwórkę dzieci w wieku 10-13 lat w zamian za rejs pełnomorski Na '"Zawiszy"a innym takim samym 18 latkiem płynącym sobie na takiej samej „omci” z dziewczyną za darmo.
A kto, do kurzej nędzy pytam się KTO! ustanowił taki idiotyzm, że obok tych "równych" którzy po to aby móc wypłynąć na Omedze (nawet własnej) i to niekoniecznie z dziewczyną byli zmuszeni najpierw zrobić patent - byli i tacy "równiejsi" co to za wożenie na Omedze cudzych dzieci z klubu byli nagradzani rejsem na Zawiszy. Pański ZWIĄZEK Żeglarski za ten stan rzeczy odpowiada, i jako ten inny Związek - Sowiecki - bohatersko usiłuje zwalczać problemy które sam stworzył.
Tomku z dobrowolną odczytową działalnością nie tylko zetknąłem się ale organizowałem takową jako przewodniczący Koła Kapitanów POZŻ w latach 1988 – 1991, tyle iż nie w knajpie gdzie jest piwo po 5 zł (tak to jest reklamowane), a w młodzieżowym domu Kultury gdzie, dzieki przychylności Dyrektorki mieliśmy do dyspozycji salę audio.
I policzył Pan przynajmniej ile to kasy stracił MDK na tym że na Pańskie potrzeby zrezygnował ze zogranizowania dyskoteki lub koncertu jakiegoś tam Kazika z biletami wstępu po blisko 100PLN ( w przeliczeniu na obecne pieniądze)?
Jacek (mój kolega z kursu trenerskiego przy AWF Oliwa) nie jest ani szefem ani członkiem Zespołu Nadzoru Technicznego PZŻ, a jedynie wiceprezesem jednego z 30 OZŻów.
Miałem na myśli dokładnie to że Komisja Techniczna Warszawskiego OZŻ jest odpowiednikem ZNT PZŻ działającej na szczeblu krajowym. Pański głos choćby i ze szczebla KT Wielkopolskiego OZŻ miałby większą wagę niż ma obecnie z fotela kustosza związkowego "muzeum". Ale... Pański kolega jest nie tylko czynnym działaczem sportowym (mierniczym klas) ale i fachowcem w dziedzinie okrętownictwa, i uważa że tylko fachowcom powinno się powierzac procedury techniczne w żeglarstwie. Po to aby być inspektorem potrzeba czegoś więcej niż tylko suwmiarki i pary gumofilców.
każdy mój udział w zebraniu w Warszawie kosztuje Związek 224 zł (cena biletu w obie strony)
Tiaaa, a gdyby tak Związek wyxpediował Pana taxówką, cena byłaby jeszcze wyższa. Posiedzenia odbywają się chyba w weekendy, no nie? Można zatem było obrócić w obie strony na podstawie tanich biletów weekendowych, od 60zł w PKP PR do 99 zł w PKP IC, przynajmniej do niedawna. A jeśli jechało się w środku tygodnia - był RegioKarnet za 120zł, ważny przez 3 dowolnie wybrane dni. No ale skoro uznano że takim ważnym personom jak Pan trzeba było fundować przedzialy Business Class aby miał Pan gdzie laptopa rozłożyć podczas podróży...
dlatego osoba odpowiedzialna za śródlądzie w Komisji technicznej PZŻ musiała być z Warszawy.
A przysłowie o baletnicy Pan zna?
Ponadto taka jest prawda iż na administrację trzeba wydać stałą kwotę – czynsz i pracownik i im przychody będą mniejsze tym ta stała kwota będzie stanowiła większy procent.
A Statuty PZŻ i wszystkich OZŻ-tów Pan zna? Tam stoi coś na temat pracy społecznej, nie ma nic o jakichś tam pracownikach, zaś administracja żeglarska to bełkot wylansowany wiele lat temu na łamach "Żagli" przez samego prezesa WOZŻ, ppłk. Durejkę...
„Zaraz "sprzedam" Pana na pl.rec.kajaki. „
Możesz sprzedać, nigdy nie ukrywam własnego zdania. Przypomnij sobie swój atak na Jerzego Pieśniewskiego za jego tekst o rejestracjach. Powtórzę się pisząc o Andrzeju Skrzacie, którego jachtów pływa co najmniej pięć razy tyle ile On sprzedał licencji na budowę. Naprawdę nie odpowiada mi układ w „sporcie dżentelmenów” gdzie jedynie co piąty nie jest złodziejem. Zobacz ile jest kajaków polskiej konstrukcji, ilość ta nie wzrasta a maleje. Zobacz wiek polskich konstruktorów jachtowych, przez co najmniej 20 lat przewijają się te same nazwiska, jak myślisz dlaczego, bo właśnie te okropne rejestracje do 1995 roku obowiązkowe, uniemożliwiały budowanie jachtów bez licencji. Dziś nikt tego nie pilnuje i konstruktor, jeżeli nie ma kontraktu ze stocznią nie utrzyma się z tej pracy. Na czym nasze dzieci i wnuki będą pływać, jak zabraknie Andrzeja Skrzata, Jurka Pieśniewskiego, Jacka Centkowskiego i innych, którzy mają już ponad 50 lat. Nie muszę znać wszystkich ale naprawdę nie znam w Polsce żadnego zawodowego konstruktora jachtowego przez 30 tką.
Piszesz:
"A kto, do kurzej nędzy pytam się KTO! ustanowił taki idiotyzm, że obok tych "równych" którzy po to aby móc wypłynąć na Omedze (nawet własnej) i to niekoniecznie z dziewczyną byli zmuszeni najpierw zrobić patent - byli i tacy "równiejsi" co to za wożenie na Omedze cudzych dzieci z klubu byli nagradzani rejsem na Zawiszy."
Regulamin stopni obowiązujący do 1980 roku stworzony został właśnie dla tych „równiejszych” co wozili cudze dzieci i w różny sposób byli za to nagradzani. Znakomicie się sprawdzał tamtych warunkach kiedy ilość jachtów prywatnych, była znikoma (odsetek na poziomie błędu statystycznego), przestał się sprawdzać, kiedy ilość prywatnych jachtów się zwiększyła. I dopiero wtedy powstał kretynizm do kwadratu, krytykowany prze ze mnie od samego początku. Do roku 85 uważałem iż na jachty prywatne utrzymywane na własny użytek nie powinny obowiązywać żadne patenty zaś od incydentu z wędkarzem, uważam iż powinien obowiązywać jedynie egzamin z przepisów. Natomiast radzę Ci byś kiedyś dla eksperymentu zabrał na swojego „Leśnego Dziadka” czwórkę dzieci w wieku 10-13 lat (na przykład z domu dziecka), skrzywdzonym przez los dzieciom zrobisz dużą przyjemność a sam przekonasz się jaka to frajda.
Piszesz:
"I policzył Pan przynajmniej ile to kasy stracił MDK na tym że na Pańskie potrzeby zrezygnował ze zogranizowania dyskoteki lub koncertu jakiegoś tam Kazika z biletami wstępu po blisko 100PLN ( w przeliczeniu na obecne pieniądze)?"
Po pierwsze Młodzieżowe Domy Kultury nie były powołane do zarabiania pieniędzy a do prowadzenia działalności kulturalno oświatowej w środowisku młodzieżowym.
Po drugie sala audio nie służyła do dyskotek a właśnie do działalności odczytowej i na potrzeby DKF.
Po trzecie każda knajpa się ucieszy z każdego gościa w poniedziałkowe popołudnie, nie szukając daleko byłem w knajpie wczoraj i siedziało tam trzech gości, człowiek z którym się spotkałem, chłopak barmanki i ja.
A tu już dokładnie nie masz Racji
„ Komisja Techniczna Warszawskiego OZŻ jest odpowiednikem ZNT PZŻ działającej na szczeblu krajowym. Pański głos choćby i ze szczebla KT Wielkopolskiego OZŻ miałby większą wagę niż ma obecnie z fotela kustosza związkowego "muzeum".
Przypomnij sobie przyblokowanie przez Zarząd projektu Komisji Szkolenia o trzystopniowym regulaminie stopni żeglarskich, aby przeforsować jakąś uchwałę potrzeba głosów powyżej 50% czyli w tym przypadku 16 ludzi. . Jako członek Zarządu mam swój jeden głos czyli nieco ponad 3%, jako działacz okręgowy posiadałem tych głosów ZERO.
Komisja techniczna OZŻ (w poznańskim OZŻ nazywało się to Organ rejestrowy) nie jest „odpowiednikiem ZNT PZŻ działającej na szczeblu krajowym” a jedynie ciałem, które ma wykonywać zalecenie ZNT.
Piszesz:
"Po to aby być inspektorem potrzeba czegoś więcej niż tylko suwmiarki i pary gumofilców."
Gwoli sprostowania bo aluzju poniał
Zanim zostałem inspektorem technicznym miałem 30 lat czynnego żeglowania w tym 20 na morzu, uprawnienia mierniczego jachtów klasowych, zbudowane i opływane dwie łódki własnej konstrukcji i do tego jeszcze stopień kapitana bałtyckiego i 3 semestry politechniki. Nasi inspektorzy, by przystąpić do egzaminu musieli mieć:
a. 10 lat posiadania żeglarza lub sternika motorowodnego.
b. Aktualny stopień minimum sternika jachtowego i sternika motorowodnego lub starszego sternika motorowodnego i żeglarza.
c. Średnie wykształcenie techniczne lub stopień Mierniczego PZŻ , Mierniczego PZMiNW lub 10 lat zawodowej pracy przy łodziach.
d. Minimum 3 letnie posiadanie jachtu lub motorówki w najbliższej rodzinie.
e. Wykonanie pod nadzorem inspektora pięciu przeglądów technicznych w tym jednego jachtu żaglowego kabinowego i jednej łodzi motorowej.
I zdawali egzamin z:
a. Przepisy dotyczące rejestracji i czynności inspektora.
b. Technologia budowy jachtów z różnych materiałów, drewno, laminat p/s, przekładki, stal, siatkobeton.
c. Balast wewnętrzny i zewnętrzny, ciężki miecz.
d. Typy ożaglowań i wyznaczanie środka ożaglowania.
e. Instalacje na jachcie; elektryczna, wodna , gazowa, ściekowa.
f. Środki ratunkowe i sygnalizacyjne na jachcie.
Dlatego ja uważam że są to fachowcy, na pewno nie w projektowaniu 10 tysięczników, ale właśnie w sprawach technicznych dotyczących jachtów,
Piszesz:
"Tiaaa, a gdyby tak Związek wyxpediował Pana taxówką, cena byłaby jeszcze wyższa. "
Bilet II klasy intercity na tracie Poznań Warszawa kosztuje dokładnie 112 zł. Możesz sprawdzić na dworcu.
Piszesz:
"A przysłowie o baletnicy Pan zna?"
Znam i masz rację.
Piszesz:
„A Statuty PZŻ i wszystkich OZŻ-tów Pan zna? Tam stoi coś na temat pracy społecznej, nie ma nic o jakichś tam pracownikach”
Jeżeli związek sportowy ma prawidłowo funkcjonować potrzebuje lokalu, i człowieka, który będzie urzędował i przyjmował interesantów oraz księgowego do rozliczania pieniędzy czyli co najmniej 2 półetaty. Potrzebuje również lokalu. I tego nie przeskoczysz.
Na koniec dam Ci jeszcze jedna radę. Nie fascynuj się ludźmi, nikt (Jacek tez nie) nie jest ani Konradem Wallenrodem, ani błędnym rycerzem, każdy z nas ma własny wyrobiony pogląd na to jak powinno funkcjonować żeglarstwo i z mniejszą lub większą determinacją go broni. A jakie to żeglarstwo będzie zależy od tych których wybierzemy w OZŻ a potem na Sejmiku.
Życzę Ci i tym co nas jeszcze czytają wszystkiego dobrego na nadchodzące Święta i Nowy Rok 2009.
Krzysztof
Przypomnij sobie swój atak na Jerzego Pieśniewskiego za jego tekst o rejestracjach.
Nie podoba mi się nie tyle zdanie pana Pieśniewskiego na temat rejestracji, co jego nieoczekiwana wolta: od liberała do stronnika krańcowego zamordyzmu, a wszystko to jakoby pod wpływem ubiegłorocznego "białego szkwału". Ogólnie nie cierpię "Chorągiewek". Pan zdaje się również nie lubi szefa Znanej Licencjonowanej Szkoły Żeglarstwa PZŻ o Niepolsko Brzmiącej Nazwie, którego nazwisko pisze się właśnie przez "Ch", jak "Chorągiewka"? Za to nie zdziwiło mnie w tej sytuacji już, że Pana Pieśniewskiego tak hołubiono na minionym Sejmiku WOZŻ
Powtórzę się pisząc o Andrzeju Skrzacie, którego jachtów pływa co najmniej pięć razy tyle ile On sprzedał licencji na budowę
I chce Pan przez to powiedzieć że Andrzej Skrzat podobnie jak Pan widzi rozwiązanie w systemie obowiązkowych rejestracji?
Naprawdę nie odpowiada mi układ w „sporcie dżentelmenów” gdzie jedynie co piąty nie jest złodziejem
Tiaaaa, a co trzeci skipper na mazurskim jachcie ma płacone za rejs. Może jedno i drugie ma miejsce tylko w Kozinie. Albo na Kiekrzu.
Zobacz ile jest kajaków polskiej konstrukcji, ilość ta nie wzrasta a maleje.
I Pańskim zdaniem jest to skutek prowadzonej na masową skalę pokątnej produkcji kajaków przez pracowników stoczni jachtowych, na podobieństwo produkcji nadkoli do syrenek z czasów komuny, z żywicy i maty "oszczędzonej" przy produkcji Ostród, Orionów, Venusek i Bimboszy? Tymczasem zniknął Pan gdzieś odpowiedź na moje podstawowe pytanie: gdzie zamierzałby Pan umieszczać numery rejestracyjne kajaków, i komu miałyby tak umieszczone numery służyć?
Na czym nasze dzieci i wnuki będą pływać, jak zabraknie Andrzeja Skrzata, Jurka Pieśniewskiego, Jacka Centkowskiego i innych, którzy mają już ponad 50 lat.
W najgorszym razie moglyby plywać na ich obecnych dziełach... pod warunkiem że jachty te, projektowane specjalnie na użytek czarterowni gdzie cykl exploatacyjny jachtów trwa max. 4 lata w ogóle przeżyją swoich konstruktorów :->
Regulamin stopni obowiązujący do 1980 roku stworzony został właśnie dla tych „równiejszych” co wozili cudze dzieci i w różny sposób byli za to nagradzani. Znakomicie się sprawdzał tamtych warunkach kiedy ilość jachtów prywatnych, była znikoma (odsetek na poziomie błędu statystycznego), przestał się sprawdzać, kiedy ilość prywatnych jachtów się zwiększyła.
A myślał Pan dlaczego ilość jachtów się zwiększyła, a zwłaszcza dlaczego była kiedyś na poziomie błędu statystycznego? Bo aż taka bida panowała w wyniszczonym wojną i hitlerowską okupacją w społeczeństwie? Wolne żarty, na jakieś tam syrenki i inne wuefemki niejednego było stać. Ci mniej zamożni ale uzdolnieni budowali we własnym zakresie różne rzeczy; wystarczy zajrzeć do starych numerów "Młodego Technika". Radia, samochody, lotnie, nawet odrzutowe ślizgi lodowe - ale opisów budowy żaglówek uświadzczyć tam nie sposób. Bo w tamtych czasach nawet łaskawe przyzwolenie aby na kajaczku z żaglem do 3mkw powierzchni można było pływać bez uprawnień uchodziło za obrazoburczy wyłom. A jak już pojawił się opis budowy "ulubionej" przez Pana... deski windsurfingowej, to został opatrzony uwagą że opanowanie umiejętności jej prowadzenia daje "wyczucie" niezbędne(!) doprowadzenia... jachtów - takie pomieszanie z poplątaniem może zapisać w poczet swoich "osiągnięć" PZŻ. Ilość jachtów zaczęła się lawinowo zwiększąć po 1981r, w następstwie zasłużonej śmierci "zabaweczki dla dzieci" (czyli patentu żeglarza nie dającego żadnych uprawnień, to tak na użytek tych co nie śledzą tego od początku).
I dopiero wtedy powstał kretynizm do kwadratu, krytykowany prze ze mnie od samego początku.
Tyle że o wiele większy posłuch znajdował Pan jeśli chodzi o obronę obowiązku posiadania uprawnień dla "komercyjnych" niż o ich zniesienie dla reszty. Nie zastanawiał się Pan przez te grubo ponad 20 lat nad przyczynmi tego stanu rzeczy? I jak rozumiem, to co było przed rokiem 1981 nie uważał Pan nie tylko za kretynizm do kwadratu, ale nawet za "zwykły" kretynizm? Dopiero lamenty dzieci zmuszanych do wkuwania wektorów na pamięć wytrąciły Pana z błogostanu? I zamiast zrywać poluzowaną już obrożę, rzucił się Pan kąsać "rękę co ją targa"!
Natomiast radzę Ci byś kiedyś dla eksperymentu zabrał na swojego „Leśnego Dziadka” czwórkę dzieci w wieku 10-13 lat (na przykład z domu dziecka), skrzywdzonym przez los dzieciom zrobisz dużą przyjemność a sam przekonasz się jaka to frajda.
Czasem zabieram, ale dorosłych "zielonych" znajomych, i też widzę jak się z tego cieszą. Na zabieranie obcych dzieci trzeba mieć kwalifikacje zupełnie inne niż jakiś tam śmieszny związkowy patencik. Za to gdy te dzieci dorosną, będą mogły same zdecydować się na rozpoczęcie przygody z żeglarstwem, bez względu na to że nie dostąpiły szczęścia jak ich rówieśnicy sprzed wielu lat, których rodziców nawet wbrew woli samych dzieci zapisały je do klubu "bo nie mają czego robić z czasem".
Po trzecie każda knajpa się ucieszy z każdego gościa w poniedziałkowe popołudnie, nie szukając daleko byłem w knajpie wczoraj i siedziało tam trzech gości, człowiek z którym się spotkałem, chłopak barmanki i ja.
No i chyba lepiej że na prelekcję przyjdzie 50 gości wypić po pół litra piwa i wysłuchać prelegenta, miż miałoby przyjść tylko trzech aby z nudów obalić na raz 3 litry i ledwo wyjść niemal bez przytomności?
Przypomnij sobie przyblokowanie przez Zarząd projektu Komisji Szkolenia o trzystopniowym regulaminie stopni żeglarskich, aby przeforsować jakąś uchwałę potrzeba głosów powyżej 50% czyli w tym przypadku 16 ludzi.
A co mnie tam obchodzą jakieś tam wasze stopnie, i ile ma ich w końcu być? To może mnie już nie dotyczyć. A była może jakaś uchwała Zarządu w sprawie choćby obecnie obowiązującego rozporządzenia o rejestracji jachtów, gdzie ewidentnie na wniosek pana Helma zachowano wpis numeru fabrycznego silnika przyczepnego do dowodu rejestracyjnego jachtów? Niezależne stowarzyszenia żeglarskie oprotestowały to, niestety bez skutku.
Komisja techniczna OZŻ (w poznańskim OZŻ nazywało się to Organ rejestrowy) nie jest „odpowiednikiem ZNT PZŻ działającej na szczeblu krajowym” a jedynie ciałem, które ma wykonywać zalecenie ZNT.
Czy chce Pan powiedzieć przez to ze ZNT pozostaje głuchy na wszelkie sugestie i głosy tego "ciała"?
Nasi inspektorzy, by przystąpić do egzaminu musieli mieć: /.../
A efektem "pracy" Nadinspektora Helma był m.in. wymóg aby każdy silnik przyczepny miał zabezpieczenie przed uruchomieniem przy włączonym biegu. Tego gniota udało się w porę utrącić, ale nie było to zasługą waszych doświadczonych inspektorów. Wreszciekońcu sama wymiana pokoleniowa wymusiła odejście działacza któremu Związek tyle zawdzięczał. Na co zdało się tyle doświadczenia i wiedzy przekazywanej w myśl zasady "Uczył Marcin Marcina"?
Bilet II klasy intercity na tracie Poznań Warszawa kosztuje dokładnie 112 zł. Możesz sprawdzić na dworcu.
Nie interesuje mnie cena biletu II kl IC, pisałem ile może kosztować bilet, o wiele tańszy, nie tylko na PKP PR ale nawet na IC. Jeszcze taniej byłoby jechać do Warszawy busem tranzitem, w końcu ten środek transportu wśród żeglarzy cieszy się nieprzemijającym uznaniem, skoro nie wybrzydzają nim podczas długich eskapad do Chorwacji.
Jeżeli związek sportowy ma prawidłowo funkcjonować potrzebuje lokalu, i człowieka, który będzie urzędował i przyjmował interesantów oraz księgowego do rozliczania pieniędzy czyli co najmniej 2 półetaty. Potrzebuje również lokalu. I tego nie przeskoczysz.
Jeżeli ten związek sportowy faktycznie jest niezbędny klubom (sportowym!) to te kluby same powinny znaleźć środki (z własnych składek na ten przykład) aby go utrzymywać. A same czerpać środki od sponsorów, którym z kolei zależy na reklamowaniu ich produktów podczas sportowych imprez. Ale nic z tych rzeczy, Związkowi wciąż marzy się rola "Władzy Żeglarskiej"; aby uzasadnić swoją niezbędność w tej właśnie roli potrzebuje aby tych klubów było jak najwięcej, choćby większość z nich istniała tylko na papierze lub okres swojej świetności miała dawno za sobą (choćby WYC, "z ramienia" którego kandydował pan Zientara), aby takie i podobne kluby chciały do Związku należeć ustala się składki na poziomie symbolicznym przy jednoczesnym dawaniu preferencji na czartery związkowych jachtów (na granicy a nawet poniżej kosztów) no i łapę po pieniądze trzeba w tej sytuacji wyciągać...
Nie fascynuj się ludźmi, nikt (Jacek tez nie) nie jest ani Konradem Wallenrodem, ani błędnym rycerzem
Nie doszukuję się w panu Jacku Wielkiego Zbawcy I Moralnego Uzdrowiciela WOZŻ. Zwyczajnie, szkoda by mi Go było, gdyby niebawem obsiadła go warszawska, inspektorska miernota (na czele z inspektorem G. który w ub. roku groził mi że "zaraz pójdzie na górę po kolegów i mnie naprostują"), domagając się aby wreszcie "załatwił" im to co w połowie minionego roku utracili :-(
Andrzej znalazł dla siebie rozwiązanie przy pomocy znaczków wlaminowywanych w kadłub, ale młodego początkującego konstruktora na to nie stać.
„Może jedno i drugie ma miejsce tylko w Kozinie. Albo na Kiekrzu.”
Skoro jedynie co piąty właściciel jachtu zapłacił konstruktorowi za licencje na jego budowę to z tego jasno wynika że pozostali są złodziejami obojętnie czy nam to odpowiada czy nie.
Co do skiperów mających płacone za rejs to proponowałem Ci już kiedyś, siądziemy sobie w Giżycku nad kanałem w knajpce zaraz przy moście na tarasie, lany specjal kosztuje tam 5 zł bez żadnych zniżek i policzymy jachty z płatnymi skiperami i pozostałe. Obaj będziemy wiedzieli.
"gdzie zamierzałby Pan umieszczać numery rejestracyjne kajaków, i komu miałyby tak umieszczone numery służyć?"
Co do miejsca umieszczenia numeru to się nie zastanawiałem. Po prostu konstruktorów dawno przestały interesować kajaki i małe łódki wiosłowe, po co pracować skoro się za te pracę nie otrzyma należnych pieniędzy. Niejeden młody uzdolniony człowiek by się tym zajął, ale nikt już mu nie gwarantuje że nie będzie okradany. Efektem tego zjawiska jest to, że kajaki mamy w Polsce albo przestarzałe albo z importu, czy chcesz by to samo stało się z jachtami?
"W najgorszym razie moglyby plywać na ich obecnych dziełach... pod warunkiem że jachty te, projektowane specjalnie na użytek czarterowni gdzie cykl exploatacyjny jachtów trwa max. 4 lata w ogóle przeżyją swoich konstruktorów."
Czyli mają pływać na przestarzałych jachtach.
"A myślał Pan dlaczego ilość jachtów się zwiększyła, a zwłaszcza dlaczego była kiedyś na poziomie błędu statystycznego? Bo aż taka bida panowała w wyniszczonym wojną i hitlerowską okupacją w społeczeństwie? Wolne żarty, na jakieś tam syrenki i inne wuefemki niejednego było stać."
O ile się nie mylę na te syrenki i inne wuefemki obowiązywało prawo jazdy, którego uzyskanie było znacznie kosztowniejsze niż uzyskanie sternika jachtowego.
„Ilość jachtów zaczęła się lawinowo zwiększać po 1981r, w następstwie zasłużonej śmierci "zabaweczki dla dzieci" (czyli patentu żeglarza nie dającego żadnych uprawnień, to tak na użytek tych co nie śledzą tego od początku).”
Nie, ilość jachtów prywatnych, zaczęła się zwiększać wraz z zamożnością społeczeństwa.
"I jak rozumiem, to co było przed rokiem 1981 nie uważał Pan nie tylko za kretynizm do kwadratu, ale nawet za "zwykły" kretynizm? Dopiero lamenty dzieci zmuszanych do wkuwania wektorów na pamięć wytrąciły Pana z błogostanu? I zamiast zrywać poluzowaną już obrożę, rzucił się Pan kąsać "rękę co ją targa"!"
Dla mnie nie było to poluzowaniem czegokolwiek, było to odebranie dzieciom zabawki, bo stopień żeglarza nie był niczym innym. Dorosły mógł zdawać na sternika nie mając tego patentu, a dopuszczanie bez żeglarza wcześniej a z żeglarzem później było dokładnym nonsensem, na który nikt normalny nie zwracał uwagi.
"Na zabieranie obcych dzieci trzeba mieć kwalifikacje zupełnie inne niż jakiś tam śmieszny związkowy patencik."
Zadzwoń do dowolnej firmy organizującej pływania rekreacyjne dla dzieci i zapytaj się czy nie mają dla Ciebie pracy. Butelka koniaku przeciw paczce Malboro, że pracę Ci zaproponują.
"No i chyba lepiej że na prelekcję przyjdzie 50 gości wypić po pół litra piwa i wysłuchać prelegenta, miż miałoby przyjść tylko trzech aby z nudów obalić na raz 3 litry i ledwo wyjść niemal bez przytomności?"
Muszę Cię zmartwić z moim kolegą wypiliśmy po dwa browary, a chłopak barmanki wypił 3 kole bo był samochodem i to był całodzienny ich utarg.
"A była może jakaś uchwała Zarządu w sprawie choćby obecnie obowiązującego rozporządzenia o rejestracji jachtów, gdzie ewidentnie na wniosek pana Helma zachowano wpis numeru fabrycznego silnika przyczepnego do dowodu rejestracyjnego jachtów? "
W mojej obecności nie było, ale ja nie byłem na wszystkich zebraniach.
"Jeżeli ten związek sportowy faktycznie jest niezbędny klubom (sportowym!) to te kluby same powinny znaleźć środki (z własnych składek na ten przykład) aby go utrzymywać. A same czerpać środki od sponsorów, którym z kolei zależy na reklamowaniu ich produktów podczas sportowych imprez. "
Popatrz sobie ile Państwo już wpompowało w piłkę, a ile w inne Związki
"Ale nic z tych rzeczy, Związkowi wciąż marzy się rola "Władzy Żeglarskiej" "
Nic się Związkowi nie marzy, każdemu się marzy co innego. Mnie sie marzy żeby Zwiążek był nas wszystkich żeglarzy i dla nas Ciebie, mnie, małego optymiściarza, gościa co chce co drugi urlop spędzać na jachcie komercyjnym, dziecka co chce być powożone na Mazurach a cała kadra skiperska instruktorska, sędziowska, konstruktorska, trenerska ma być dla żeglarzy a nie odwrotnie. Dlatego też będąc kapitanem bałtyckim optowałem za pozostawieniem stopni takich jakie były, będąc inspektorem za zwolnieniem części jachtów z obowiązkowego przeglądu, będąc sędzią klasy państwowej o zmniejszenie ilości stopni sędziowskich.
To by było na tyle
Wesołych Świąt
Krzysztof
p.s.
O Jacka się nie martw on nie z takich co się dają ustawiać.
K
Don Jorge zdrowiej!!!
Pozdrawiam,
Ryszard Litwin