SIEDMIODOBOWY... PIONOWY REJS BAŁTYCKI

Spełniam życzenie Michała Sochy - oto kolejna opowiastka z cyklu "Mój Bałtyk". Długie zimowe wieczory nastrajają tych starszych i całkiem starych do snucia wspomnień jacy to młodzi byliśmy, co nas bawiło i co budziło największe obawy. Dzisiejsi młodzi (chwilowo młodzi) czytają takie newsy, przyglądają się wyblakłym i pożółkłym fotografiom - nie mogąc się nadziwić, że dzisiejsi siwi, łysi, pomarszczeni i utykający - naprawdę też byli kiedyś młodzi i mieli ... pomysły.
Tak mi się przypomniał taki dziwny rejs morski, który odbył się niedaleko Helu w listopadzie 1968 roku, czyli głupstwo - 40 lat temu nazad.
Siłami i środkami Przedsiębiorstwa Robót Czerpalnych i Podwodnych, Polskiego Ratownictwa Okrętowego, Gdańskiego Klubu Płetwonrków "Posejdon", przy współpracy klubów płetwonurków "Tryton" z Łodzi i "Meduza" z Gdyni przeprowadzono pierwszy polski podmorski eksperyment batynautyczny pod nazwą "Operacja MEDUZA II". Zaintersowanie medów było niesamowite. Ekipy WFD (Andrzej Ziemiński), TV1 (Stefan Truszczyński) i TV Gdańsk (Jurek Ringer i Wojtek Jankowski) na miejscu. Fotoreporterzy Janusz Uklejewski, Zygmuś "Kuba" Grabowiecki, Stefan Figlarowicz, Janusz Rydzewski). Przedsięwzięciu kibicowali między innymi dziennikarze Grażyna Murawska, Wojciech Święcicki i inni.

Kartka z albumu fotografii rodzinnych

W akcji był oceaniczny holownik "Koral" z dużą komorą dekompresyjną, holownik "Tumak" z małą i różne tam motorówki. Szpital Morski w Redłowie czekał w pogotowiu. Padał śnieg, trochę huśtało. "Koralem" dowodził kapitan Blachowski, pierwszym oficerem był kpt. Jan Krauze (żeglarz). Lekarzem eksperymentu, po wycofaniu się dra Lesława. Ł. został dr Stanisław Korzeniowski. Kierownictwo nadwodne - inż Ewaryst Krot, któremu asystował dyr. techn. PRCiP - Kazimierz Postaleniec. Grupą płetwonurków obsługi osobiście (tzn. podwodnie) kierował współautor projektu - Aleksander Lassaud. Pomagali mu w tym Władysław Szczepkowski (tytan pracy), Leszek Suchy (inżynier, współprojektant polskich akwalungów serii "Mors" i "Kajman") i Antoni Żychliński z łódzkiego "Trytona". Jest z tego film 20-minutowy WFD, który później stanowił dodatek do mego referatu na Sympozjum Komitetu Naukowego CMAS w Hawanie.

Tylna okładka "Młodego technika"

Projekt kabiny wykonali Antoni Dębski (mechanik okrętowy), Aleksander Lassaud (inż. chemik) i Jerzy Kuliński (inż. hydrotechnik). Konsultacji technicznych udzielali Józior Plenikowski (inż. elektryk) oraz Andrzej Mielczarski (inż. mechanik). Projekt i eksperyment był dziełem licznego zespołu zawodowców. Z kabiną zanurzyli się Antoni Dębski, Jerzy Kuliński (w sprzęcie swobodnym) i młody nurek klasyczby PRO - Bogdan Bełdowski (obecnie kapitan tankowców). Celem eksperymentu było wykazanie możliwości prowadzenia długotwałych prac podwodnychtu (tu ocena stanu wraku trałowca) na "poważniejszych" głębokościach - kumulując czas koniecznej dekompresji. W naszym przypadku - wynosiła ona 22,5 godziny. Były to początki polskich nurkowań saturacyjnych. Sprawdzono wtedy skutecznośc tabeli samodzielnie wyliczonej dla 7 - dobowgo nurkowania czasu dekompresji, wypróbowano gdzie tak naprawde mieści się bezpieczna granica cisnienia parcjalnego tlenu (symulowany pożar) i w jakim stopniu wzbogacanie medium oddechowego tlenem wspomaga proces dekompresji.

Wycinek z tygodnika "Panorama Północy" - sesja zdjęciowa dla fotoreporterów (po kąpieli i przebraniu się w marynarki)

W kabinie oddychaliśmy sprężonym (2,6 atm nadciśnienia) powietrzem. Udając się na wrak trałowca używaliśmy długoprzewodowych aparatów oddechowych typu "Narghile" (własne podróbki francuskiego oryginału) - zasilanymi z kabiny. Nurek klasyczny otrzymywał powietrze wprost z "Korala". W kabinie pracował także pochłaniacz CO2 (granulowane wapno sodowane). Był moment emocji szczególnej. Zmienił się wiatr i "Koral" musiał na przeszło godzinę odłączyć węże i kable. Mus wynikał z konieczności przestawienia się na kotwicach. Mieliśmy własne zasilanie obliczone na półtora doby, ale emocje były.
Projekt kabiny został opatentowany, dostał Nagrodę NOT, akwanautom przypięto odznaki "Zasłużonym Ziemi Gdańskiej", a kabina służyła później do innych celów. Eksperymentem interesowała się niemiecka firma Drager z Lubeki oraz Japończycy. Władza ludowa ucięła rozmówki.
Naszym działaniom nie sprzyjała ani Marynarka Wojenna (kpt. Merdard P.), ani Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej. Od sprawy trzymał dystans PRS (nie było normatywów). Okrągłe pieczątki przyłożył natomiast gdański oddział Centralnego Instytutu Ochrony Pracy (dyr. Czajka - odważny inżynier).
Wspominam z rozbawieniem chwilową osobistą popularność (TV, gazety, periodyki. "Tele-Echo" Ireny Dziedzic, Magazyn Wunderlicha ...). Mieszkałem wówczas w dość szemranej dzielnicy Gdańska. Tłumek miejscowych żurów, meneli i obszczymurów na mój widok rozstępował się na chodniku z szacunkiem (przed pobliską mordownią) - pozdrawiając donośnie i chórem: "ukłony sąsiadowi !".


Ostatnia fotka ma 10 lat. Spotkali się wówczas podwodni weterani, aby powspominać dawne lata. Dziś nie ma juz niestety między nami Antka Dębskiego (jeden dzień młodszy ode mnie). Odeszli także Kazimierz Postaleniec, kapitanowie Blachowski i Krauze. Było nie było - 40 lat minęło.
No to podsuwam Wam wspomnienie o podmorskim rejsie - tyle, że... pionowym. Kto by teraz zwracał uwagę na "kierunek kursu" :-)

Jesli coś Was zaciekawiło - kliknijcie tu:
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge


Komentarze
??? Andrzej Kapłan z dnia: 2008-12-16 17:46:45
śladami meduzy II... Jan Kruża z dnia: 2008-12-16 19:14:57
Odp: śladami meduzy II... Piotr Wiśniewski z dnia: 2008-12-19 00:45:36
Pobudzanie wspomnień Andrzej Jankowski z dnia: 2008-12-16 17:47:35
Szanujmy wspomnienia Stanisław Skory z dnia: 2008-12-16 22:03:03
Tia... wspomnienia Jerzy Makieła z dnia: 2008-12-17 08:52:10
Pierwszy rejs Sławomir Brzezowski z dnia: 2008-12-17 11:14:27
Dziekuję Ci Jurku..zawywołanie wspomnień Jan Wątrobiński z dnia: 2008-12-23 19:50:25