SKREŚLAJĄ MI KOŁOBRZEG
z dnia: 2009-01-30


News dzielnej małżeńskiej kapitańskiej pary Eli i Wacława Sałabanów jednak mnie zmartwił - czas stoi tu i tam. Od  pierwszego wydania "Polskich portów otwartego morza" ciągle łudziłem się, że nautyczną niegoscinność - gospodarze portów będą starali się rekompensować czymś, co dzisiaj nazywamy "przyjaznością". No i w kilku portach się doczekałem. Niestety nie we wszystkich. 

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge


_______________________

Na mapce Jerzego „JAK DALEKI MUSI BYĆ TEN SKOK?”: skreślam Kołobrzeg,
a tuż na lewo, wpisuję Dźwirzyno.

W ubiegłym sezonie, w ramach kolejnego włóczenia się „drobnoustrojami” (micro i corvette 600) po Bałtyku, po kolejnych sezonach: Bornholm 2005, Blekinge-Kalmarsund-Olandia 2006 i Alandy 2007, ponownie postanowiliśmy odwiedzić i bazować jachtami na Bornholmie. Tym razem już wypływając i wracając z/do polskiego portu. Za port wyjścia zaplanowaliśmy Kołobrzeg. Pamiętając z poprzednich dziesięcioleci, jaką infrastrukturą portową dysponuje port w Kołobrzegu, tylko w celu upewnienia się że NIC nie uległo zmianie, przed sezonem zadzwoniłem do teoretycznie najbardziej kompetentnej osoby / instytucji i tu nastąpiło miłe moje zdziwienie / zaskoczenie (przedwczesne). Miły głos zapewniał, że jest możliwość zwodowania jachtu mieczowego z przyczepy, po istniejącym slipie w basenie jachtowym. Pamiętałem o tym slipie i jego specyfice t.j. 0,5 metrowym, pionowym uskoku betonu tuż pod powierzchnią wody. Ale uwierzyłem w telefoniczne zapewnienia i …sholowaliśmy się w dwa jachty późnym wieczorem do Kołobrzegu.

Po pobieżnym rozpoznaniu slipu i portu jachtowego w trakcie trwającego sezonu – na początku lipca, mogłem stwierdzić, że skansen XX w., z drugiej połowy lat 80-tych, tuż po „stanie wojennym”, NIE ULEGŁ ZMIANIE i trzyma się mocno. Technicznie, organizacyjnie i mentalnie. Wodowanie? Tak, dźwigiem samochodowym, ze stropami dla 15-to tonowych jachtów, może jutru, ale po południu, bo to ekstra operacja – usługa. O cenę się już się nie pytałem. Od przypadkowych kuracjuszy, bo ich informacjom już bardziej ufałem, dowiedziałem się o możliwości wodowania – slipowania w porcie Dźwirzyno. I tak zbliżyłem się do istoty tego tekstu. Powyższy wstęp był tylko w celu uzasadnienia tytułu. Ostatnio, podobno, wprowadzono opłaty za wjazd samochodem na teren portu jachtowego Kołobrzeg. Jest „dobrze” – SKREŚLAM ten port.

W Dźwirzynie (6Mm na W od Kołobrzegu), w porcie tuż za mostem tzn. „tymczasową” przeprawą przez kanał jeszcze z czasów LWP, na wschodnim brzegu kanału portowego, jest stary slip dla łodzi rybackich, umożliwiający wodowanie jachtów poprzez zjazd i zatopienie przyczepy. Niestety, mimo bardzo schludnego odnowienia wszelkich nabrzeży portowych w Dźwirzynie, pewnie w ramach jakiś funduszy, całkowicie pominięto ten slip i dojazd do niego (może prywatny?). Ale jest! Można z niego wodować każdym samochodem ale slipowanie wymaga już ciężkiego samochodu z mocnym silnikiem oraz doświadczenia i sporo pracy w podkładanie pod koła. Przy slipie jest też wyciągarka ręczna ale zepsuta. Osobiście brałem udział tylko przy wodowaniu obu jachtów, natomiast współtowarzysz naszych pływań, po powrocie z Bornholmu swoją "Dione" tu slipował. W tym roku wracaliśmy z włóczęgi innymi trasami. "Promyk" był slipowany w Trzebieży. To tegoroczne rozdzielenie, w wyniku niemożliwości czasowego zgrania terminów powrotów naszych jachtów, przyczyniło się dla nas w konsekwencji do zakupu … trzeciego - wspólnego jachtu. Ale to już inna opowieść.

 

wodowanko                                                                                    jeszcze chwila ......

Wracając do tematu wypłynięcia na Bałtyk, „drobnoustrojem” z Dźwirzyna: po zwodowaniu jachtu za mostem, przepłynięciu pod nim ze złożonym masztem, można zacumować w basenie po wschodniej stronie, dobrze osłoniętym od fal, czego nie można powiedzieć o całym kanale portowym i to daleko jeszcze w głąb, za most. Nawet mała fala toczy się aż do jeziora Resko. Ale aby nie było za bardzo jachtingowo, w basenie portowym nie ma toalet, prądu, wody ale jest zakaz wjazdu samochodem. W tej sytuacji uznałem, że stojący w pobliżu taklowanego jachtu samochód z przyczepą, nie będzie traktowany jako pojazd mechaniczny – udało się. Wszak z niego musieliśmy wypakować w niemiłosiernym upale, cały jachtowy i nasz dobytek - na ponad dwa tygodnie. Inną uciążliwością Dźwirzyna są tłumy oglądających wczasowiczów. I co z tego, że spory % to kuracjuszki.

Z rozmów z tutejszymi rybakami (a prawdziwi ludzie morza, zawsze są dla nas żeglarzy serdeczni) wynikał sympatyczny klimat dla tych co chcą „w morze”. Jedyną przedstawicielkę UM Panią Bosman, nie spotkaliśmy. Była służbowo w centrali. Gdy będziecie cumować w basenie portowym, na pewno patrol Służby Granicznej przyjdzie TYLKO popatrzeć, bo jacht w Dźwirzynie szykujący się do wyjścia w morze jest „Dziwem”. Inna sprawa, że dla odmiany ciągłego patrzenia podczas upału, na biusty i …pośladki, można spojrzeć na jacht… Usłużny pieszo-rowerowy patrol SG, dziwiąc się że nie mamy na obu jachtach UKF-ki (byli młodzi!) udzielił informacji o aktualnym numerze telefonu do dyżurującego oficera w Kołobrzegu, któremu podlega Dźwirzyno. A poinformowany telefonicznie o zamiarze wypłynięcia w morze, pełniący służbę oficer SG został serdecznie ukontentowany. Zagadnięty patrol, informował, że w przypadku braku takiej informacji, są oficerowie którzy wysyłają w morze patrolowiec i to nie w celu troolingu!. Dyżurującemu oficerowi wystarczyła informacja: „dwa jachty; "Promyk" i "Dione, polskiej bandery, z obsadą po dwie osoby, wszyscy narodowości polskiej, wypłyną za ~1 h na Bornholm”.

Co do warunków nautycznych, związanych w wypływaniem i wpływaniem do Dźwirzyna, to port ten może stać się wielodniową pułapką. Dość szerokie wejście, prostopadłe do linii brzegowej, z ciągle zmieniającymi się głębokościami około 1m, charakteryzuje się tym, że już przy małej fali następuje niebezpieczny przybój, daleko przed i w główkach oraz w kanale portowym. Uniemożliwiający wejście/wyjście z/w morza/e. To ten aspekt spowodował moją irytację po stwierdzeniu braku slipu w Kołobrzegu. Już kilka dni przed planowaną przeprawą na Bornholm, obserwacja długoterminowych prognoz pogodowych, zapowiadała załamanie upalnej i słabo wiatrowej pogody na naszym wybrzeżu. Im bliżej było do planowanego terminu wypłynięcia tym precyzyjniej informowano o nadciągającym pogorszeniu warunków pogodowych w dniu wodowania jachtów.

Sumując - po podróży z Wrocławia do Dźwirzyna, w tym po drodze slipowanie jachtów na Zalewie Koronowskim i po całodziennym wodowaniu jachtów, ich taklowaniu, klarowaniu do wypłynięcia, a wszystko w niemiłosiernym upale, późnym popołudniem, musieliśmy podjąć decyzję: czy zostajemy jeszcze na noc w bezpiecznym porcie, ryzykując zamurowanie, czy mimo olbrzymiego zmęczenia, wychodzimy w morze przy już tężejącym wietrze i rosnącej fali? Decyzja o bezwzględnym i natychmiastowym wyjściu na noc, mimo pogorszenia pogody i mimo zmęczenia i niechęci do perspektywy nieprzespanej nocy, była sensowna. Żeglują całą noc, przy rosnącym od samego wyjścia wietrze NE, głównie na samym, zarefowanym grocie, po 14,5 h płynięcia, wczesnym rankiem zacumowaliśmy w Norrekas w Ronne na Bornholmie. Do planowanego Nekso było „za ostro”.

i wreszcie czysty horyzont przed jachcikami

Przesłanką decydującą w tych uwarunkowaniach, o wyjściu na noc w morze, było nasze, na obu jachtach, nas wszystkich, wieloletnie doświadczenia w pływaniu po morzu, znajomość zachowania naszych jachtów w żegludze na fali bałtyckiej oraz odporność na chorobę morską mimo nawarstwionego zmęczenia. A co zyskaliśmy dzięki tej decyzji? A no, tydzień pobytu na Bornholmie zamiast zamurowania w Dźwirzynie. Późniejsza obserwacja pogody, odwołane rejsy katamaranu Jantar na trasie Kołobrzeg – Nekso (ma klasę do 6stB), jednoznacznie potwierdziły słuszność decyzji. Ale DODAM; gdyby załogi naszych jachtów nie dysponowały doświadczeniem wielu Mm, h i lat uprawiania żeglarstwa morskiego, to zostalibyśmy na noc w Dźwirzynie. I z powodu przyboju na wyjściu od wiatru NE, nie na jedną.

W tej 3,5 dobowej, uciążliwej przeprawie z Wrocławia na Bornholm, najbardziej dał nam popalić… NIE! Nie! Nie Kołobrzeg, chodź go „skreślam”, a ponad 30-to stopniowy upał. Mieliśmy już po dopłynięciu na Bornholm, początkowe objawy udaru słonecznego, po wcześniejszym całodziennym wodowaniu jachtów, ich taklowaniu, klarowaniu do wypłynięcia i wypłynięciu, a wszystko w pełnym słońcu i upale.

Pozdrawiam.
ws


PS.
Mimo że Dźwirzyno, jest dla naszego nowego jachtu nieosiągalne (~1,5 m zanurzenia), to między Dziwnowem a Darłowem znam DWA porty schronienia… Ronne i Nekso. Bo Kołobrzeg skr…! Trzebież toże „skreślam”, ale to jest już na zupełnie inną „opowieść”.

__________________________

Czy news się podobał ?

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1025