KSIĘŻA I KSIĘŻYSKA
z dnia: 2009-09-29
To jacyś nieudacznicy - na ludzich się nie znają. Wystarczy popatrzeć na skippera, czyli na Marka Popiela, aby rozpoznać, że to człowiek porządny, uczciwy. No tak, ale Marek słusznie odróżnia Prusaków od tych tam z Bremy czy Hamburga. Ale nie przesadzajmy - to był tylko przypadek. Żeglowałem sporo do niemieckich portów i nawet zdarzyło mi się wysłuchać praktycznych rad Zollmanna co robić z gorzałą, którą zamierzałem nabyć w strefie wolnocłowej na Helgolandzie. Nieodzałowany ksiądz-góral mówi w takich przypadkach - "są księża i księżyska". Nie mniej rady Marka zapamiętajcie. Drogi Wielorybku - dziękuję! Żyjcie wiecznie! Don Jorge _____________________
Trzecia zastępcza Czasem mi się wydaje, że w kraju za Odrą żyją dwa rodzaje obywateli. Jedni przyjaźni i uczynni i drudzy jacyś nastroszeni i urzędowo nadgorliwi. Generalnie wszędzie taki podział występuje, ale za Odrą tak się składa, że ci pierwsi mieszkają głównie nad Morzem Północnym a ci drudzy nad Bałtykiem. O tych pierwszych rozwodzić się nie będę, ale ci drudzy cośkolwiek mi dopiekli. Po nocy spędzonej wśród kawalkady statków w Wielkim Bełcie kierujemy się do zatoki Meklemburskiej a tu, jak diabeł z pudełka, wyskakuje zielony okręcik z wielkim napisem „Kustenwache" i „ZOLL". Robi wokół naszego jachtu elegancką rundkę i wywołuje po imieniu przez radio. Gdy odpowiadam, zaprasza na kanał 10. Wypytuje o port docelowy, następnie ostatni odwiedzony, wreszcie o ilość osób na pokładzie. Upewnia się jeszcze, czy rzeczywiście dobrze usłyszał, że 12, dziękuje za współpracę i znika w dali. Dal okazała się niezbyt odległa, bo po minięciu główek Travemuende zielony okręcik znowu się pojawia i cierpliwie śledzi nasze bezowocne próby znalezienia miejsca do zacumowania. Nawet doradza przez radio, zresztą raczej błędnie, kogo powinniśmy poprosić o wskazanie takiego miejsca. Wreszcie znaleźliśmy miejsce na krótki postój z prądem na kei i już wybieramy się do miasta na obiad, gdy marszowym krokiem mija nas ekipa w kamizelkach kuloodpornych, z bronią i kajdankami.

Czy tak wygląda podejrzany skipper?
Wracamy na jacht czując pismo nosem. Powitanie jest grzeczne, ale stanowcze. Z bronią palną się nie dyskutuje, więc na grzeczną prośbę o zezwolenie na przeszukanie jachtu odpowiadam pokorną zgodą. Dwóch panów zagląda z latarkami w zakamarki jachtu natomiast głównodowodzący prosi o listę załogi z datą urodzenia, ale bez numeru dokumentu. Wreszcie proszą o ostatnią fakturę za paliwo i domagają się szklanego okienka do sprawdzenia używanego przez nas paliwa. Na "Roztoczu" brak takiego okienka, ale na szczęście mamy jeszcze resztę paliwa w plastikowym kanistrze, więc lustracja wypada pomyślnie. Panowie z latarkami wyłażą z zakamarków z zawiedzionymi minami, a ja wreszcie dowiaduję się co podpadło czujnym celnikom.

I to ma być "trzecia zastępcza" ? To jest szmatka! Howgh!
Mianowicie od 10 lat obowiązuje (podobno) przepis nakazujący jachtowi wchodzącemu do niemieckiego obszaru celnego podnieść trzecią zastępczą flagę MKS jako zgłoszenie do kontroli celnej. I nic to, że takie zgłoszenie zostało de facto dokonane przez radio. Pan dowódca łaskawie informuje mnie, że tym razem nam daruje, ale następnym razem brak trzeciej zastępczej będzie nas drogo kosztował. W załączeniu trochę sfatygowana trzecia zastępcza na dowód, że restrykcje dotyczą również Duńczyków oraz chyłkiem sfotografowana scenka oblężenia "Białego Wieloryba" przez dzielnych celników.
Marek Popiel - "Biały Wieloryb"
_________________________________
wytrwałośc popłaca 
|