WSPOMNIENIA LATA - DEZETĄ ZNOWU PRZEZ BA ŁTYK
z dnia: 2009-10-30
Szedziesiąt lat to wspaniały wiek. Z rozrzewnieniem wspominam czas, kiedy to ja tyle wiosen sobie liczyłem. To prawda, żeglowanie na łodce bez dachu (z wysokością stania!) czasami bywa przykre. No, ale ten news to wspomnienia o lipcowym rejsie. Grzegorz, to wam średnią zaniżył. A tak na marginesie - gdyby nie "liberatorzy" to byście nosa poz Zalew Szczeciński nie wychylili. Pamiętajcie o tym. Wolność żeglowania z nieba nie spadła. Pozdrawiam, wspominajcie i żyjcie wiecznie! Don Jorge
 ______________________________ SZALUPĄ PRZEZ MORZE W środowy wieczór, 27 października br. zebrali się sympatycy żeglowania na odkrytopokładowch, balastowo-mieczowch i oczywiście wiosłowo-żaglowowych łodziach. Tym razem wspominano rejs na jachcie „SUM” – typ DZ produkcji Szczecińskiej Stoczni Jachtowej im. Leonida Teligi w Szczecinie z roku 1986 o numerze fabrycznym 24. Armatorem tej jednostki jest Jacht Klub AZS. Załoga jachtu to znani i wytrawni żeglarze: Michał Jósewicz (62 lata), skipper,i organizator wyprawy, jachtowy sternik morski, opiekun łodzi od 15 lat, staż morski to ponad 30 tysięcy Mm. Stanisław Bolewicz (66 lat), jachtowy sternik morski, w latach 60 i 70, znany zawodnik regatowy w klasie Latający Holender i Hornet. I oficer i elektryk. Krzysztof Marski (66 lat), sternik jachtowy, uczestnik wielu rejsów po Morzu Bałtyckim, Morzu Północnym i Atlantyku. II oficer ochmistrz. Grzegorz Czarnecki (45 lat), sternik motorowodny, wydawca, fotograf.W załodze pomocnik ochmistrza i kuk. Pierwszy raz na morzu.
Swoje marzenie o przepłynięciu szalupą przez morze do Kopenhagi rozpoczęli realizować w niedzielę, 5 lipca br. opuszczając gościnną przystań JK AZS. Potem przez Zalew Szczeciński dopłynęli do Świnoujścia i po wyjściu na Zatokę Pomorską rozpoczęła się ich wielka przygoda z morzem. W czasie rejsu różnie bywało – i cisza i silny wiatr przekraczający 6 stopni w skali Beauforta ale najgorsze były ulewy. To tak, jakby przez kilka godzin siedzieć pod zimnym prysznicem bez możliwości schronienia się, no a potem doba lub więcej suszenia. Najwięcej czasu pochłaniał „ceremoniał” przygotowania gorących posiłków, oczywiście na lądzie przy użyciu zestawu kuchennego Nr. 1 – butla z gazem, palnik , garnek i czajnik. Do tego trzy termosy, które trzymały ciepłą herbatę tylko przez 2 godziny, a jeden z nich nawet pobił rekord 5 godzinny. Nie warto wspominać o kubkach, które już po kilku dniach potraciły ucha.
Żeglowano raczej tylko w dzień, przeloty wynosiły od 20 do 60 Mm. na dobę. Z zapisu w dzienniku pokładowym wynika, że średnia prędkość wyniosła 4 węzły co daje czas od 4 do 14 godzin na odkrytym pokładzie. Warto tu wspomnieć, że w sytuacjach awaryjnych i przy bezwietrznej pogodzie pomagał, a właściwie robił trochę zamieszania, silnik zaburtowy o mocy 4 KM. Wieczorem w porcie gotowano obiad na lądzie i przygotowywano miejsce do spania na podłodze jachtu, pod plandeką. Rano składanie wyposażenia hotelowego i przygotowanie śniadania.
Wyjątkowo trudne warunki napotkano w cieśninie Sund – halsowanie przy wietrze 50 B. pod bardzo silny prąd (około 3 – 4 węzły). W drodze powrotnej przed Penemundee weszli w zasięg działania cumulonimbusa (bez możliwości ucieczki) z potężną ulewą a na Zalewie Szczecińskim nastąpiło załamanie pogody co zmusiło załogę do trzygodzinnej walki z wiatrem, ulewą i ciemnościami.
Do portu macierzystego powrócili w niedzielę 19 lipca br. cali i zdrowi, zmęczeni ale szczęśliwi. Trasa tej unikalnej wyprawy wiodła ze Szczecina do Świnoujścia, dalej Ruden, Lohme, Kanał Falsterbo, Kopenhaga, Dragor, Kanal Falsterbo, Lohme, Penemunde, Wolgast, Usedom, Trzebież, Szczecin. W czasie rejsu przepłynęli 395 Mm., a średnia wieku załogi wynosiła 60 lat. Navigare necesse est. Kpt. Janusz Charkiewicz
_____________________
powolutk, powolutku, punkt po punkcie 
|