SZCZECIŃSKA "EDUKACJA MORSKA" DONOSI
z dnia: 2010-02-11


Szczeciński Klub Kapitanów wnioskuje o zagospodarowanie dzikich brzegów w granicach miasta. To znaczy chce, aby miasto sypnęło groszem. A mnie się wydaje, że wystarczy stworzyć przyjazne potencjalnym  inwestorom warunki i sprawa od razu ruszy z kopyta. I to bez miejskich nakładów na budowę i użytkowanie. Miastu zawsze brakuje pieniędzy. Zapotrzebowanie jest, co widać na przystaniach. A najlepszymi i najtroskliwymi gospodarzami są ci, którzy mają w tym interes. Najwyższy czas uwierzyć w  sprawczą moc kapitalizmu  :-)))
Wiesławowi Seidlerowi - dziękuję.
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
==================================
 
„Zakątki” dla żeglarzy i wodniaków
      Zima kiedyś się skończy, na wodę wrócą wodniacy wszelkiej maści – żeglarze, kajakarze, wędkarze, „armatorzy” łódek wiosłowych i motorowych, czy wreszcie mega-jachtów i hausbootów.  Na nich wszystkich czekają unikatowe w skali kraju i Europy szczecińskie akweny miejskie i podmiejskie, z jeziorem Dąbie i Międzyodrzem, gdzie można się zagubić na całe dnie i noce, wśród dzikich ostępów i chaszczy. No właśnie, praktycznie w całym rejonie wielkiego Szczecina oraz na wodach przyległych brak dla wodniaków odpowiednio przygotowanych miejsc postojowych, tworzonych poza istniejącymi przystaniami jachtowymi, choćby na wzór leśnych parkingów. Taką rolę mogłyby spełniać proponowane przez Stowarzyszenia Klubu Kapitanów Jachtowych „Zakątki jachtowe”, zapewniające bezpieczne cumowanie, wyjście z jachtu lub łodzi na brzeg, rozpalenie ogniska lub grila, rozstawienie namiotu, spożycie posiłku, nie mówiąc o kąciku sanitarnym. Przywołując ambitny projekt „Floating Garden”  żeglarze z Klubu Kapitanów napisali nawet w sprawie „zakątków” list do prezydenta Szczecina, proponując na początek urządzenie pięciu takich „parkingów”, dobrze znanych wodniakom - wyspa Dębina (Umbriaga), rzeka Święta (Głębia i Kwadrat), wyspa Radolin (Wydrwik), i Dąbski Nurt (Kanał Jacka).

Polska flaga nad tym gospodarstwem zakrawa na kpinę
  
Polnische Wirschaft?
Ładne miejsce.
 - Większość tych lokalizacji - mówi kpt. Mieczysław Lewicki, prezes Klubu Kapitanów - należy do Skarbu Państwa, Urzędu Morskiego, Gminy Szczecin i Lasów Państwowych, które np. świetnie poradziły sobie z parkingami przy szosach. Dlaczego podobnych miejsc nie ma dla wodniaków, przecież przy dobrej woli wspomnianych urzędów można je niewielkim kosztem urządzić? Także przy  torze wodnym prowadzącym do Szczecina są po zachodniej stronie różne budki, pomosty i jakieś rozwalające się konstrukcje, a po wschodniej dzika przyroda, gnijące w wodzie konary drzew i chaszcze nie do przebycia – jak na zdjęciach. Ma to swój urok, ale z takim przybytkiem do „Floating Garden” to nam jeszcze bardzo daleko. Wyspy Międzyodrza przed wojną były częściowo zagospodarowane i w kilku miejscach znanym żeglarzom jeszcze dziś, omijając mielizny i przybrzeżne zarośla, spotkać można zdziczałe warzywa i drzewa owocowe. Może w sezonie 2010, na 65-lecie polskiego żeglarstwa w Szczecinie, coś się zmieni na lepsze?
 
Jachtów w Szczecinie przybywa (na pierwszym planie - ten od "poczty butelkowej")
Tekst i zdjęcia: Wiesław Seidler
Na zdjęciach: poza przystaniami w południowej części Małego Dąbia trudno o miejsce do zacumowania…
 
(Więcej o „zakątkach” dla żeglarzy pisze Andrzej Gedymin, w „Kurierze Szczecińskim”)
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1370