REJS DO KŁAJPEDY MA ZALETY
z dnia: 2010-06-16
Chyba jednak to rejs nie na weekend, nawet przedłużony. Jacht to nie "Intercity". Płynie wolniej i czasami pogoda go w portach "muruje". Wydaje mi się, że Kłajpeda zasługuje na naszą specjalną uwagę. Zajrzę tam zaraz po pierwszej (i oby ostatniej!) turze wyborów prezydenckich. Wstrzymuję wyruszenie do portów Łotwy tylko z tego powodu. Liczę na Wasze wsparcie, nie zepsujcie sobie wakacji i urlopów drugą turą! No i forsy szkoda - lepiej ją wydać na likwidację skutków powodzi.
Kamizelki !
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
---------------------------------------------------
Drogi Jerzy Kłajpeda jak Kłajpeda... po co tam płynąć... no więc po pierwsze, to jedyny port, gdzie z Gdyni można bezpiecznie popłynąć na jakiś dłuższy weekend. Czy to Nexo, czy Karlskrona wymagają 5 dni + dwa dni rezerwy pogodowej, więc nie da się np. "na Boże Ciało".
Mój program na krótką wizytę jednodniową, to: - absolutnie genialne delfinarium/fokarium. Nigdzie nie znajdziemy nic podobnego, a na pewno nie w zasięgu 20 godzin od Gdyni. - podobnie genialne oceanarium z wielkimi akwariami i muzeum. To gdyńskie przy MIRze jest dość "słabe" - ciekawe muzeum morskie - wspaniały obiad w dawnym młynie Memmel, który obecnie posiada własny browar, serwuje świetne specjały, w tym litewski przysmak - wędzone świńskie uszy. Brzmi dziwnie, ale trzeba spróbowac. - obok Memmel jest przesympatyczna winiarnia z doskonałym wyborem win, świetną kawą, stolikami z widokiem na kanał portowy i doskonałą obsługą - i ponadto oba powyższe lokale oferują te atrakcje w cenach umiarkowanych - spacer bulwarem koło Meridamasa, przechadzka starówką i powrót do Smiltyne
Jeżeli mamy czas na dwa dni i płyniemy nie aż taką krową, jak "Rzeszowiak", tylko czymś mniejszym (zanurzenie 1.6 - 1.8 m jest ok), powinniśmy zawinąć do Juodkrante. Zjeść świetną rybę w przyportowej tawernie (dobrze przyrządzony szczupak na przykład), popić Svyturysem, przejść się ścieżką artystów z rzeźbami i zerknąć na wielkie wydmy.
Jeżeli mamy trzeci dzień, płyniemy do Nidy. Idziemy do pani Kursis na obiad (stek "Neringa" polecam, a jako entre doskonały śledź w oleju. Miłośnicy lokalności na pewno zamówią ceppeliny). Idziemy obejrzeć wielką wydmę. Przechadzamy się po uroczym miasteczku, zdążymy może na plażę.
Wracamy zadowoleni po tygodniowym rejsiku, wliczając może w to przereklamowanego Morgana z Helu.
Aha, na Litwie nie ma problemu z płaceniem euro. Płacenie złotówkami jest możliwe, choć trzeba się liczyć z dziwnym kursem - nic dziwnego, u nas też właściciel musiałby lecieć z 20 litami do kantoru, co zajmuje czas...
Co do pocztówek, to wcięło gdzieś z Hiszpanii, Niemiec, Danii... podejrzewałbym pewne przedsiębiorstwo państwowe w nazwie o ten proceder.
Słowem, jak ktoś chce marudzić, to marudzi. A to na "Rzeszowiaka" (który jest jachtem sporym, dość skomplikowanym i ma coś pecha do kapitanów), a to na Kłajpedę, a to na coś tam.
Nawiasem mówiąc, 50 euro za postój nawet "Rzeszowiaka" to sporo. W Smiltyne jest taniej, miło, nielimitowane prysznice. Promy chodzą tanio. Polecam.
Jacek
|