REJS DO KŁAJPEDY MA ZALETY
z dnia: 2010-06-16


Dnia 14 maja pojawił się news "Kłajpeda ich nie zachwyciła" (http://kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=1447&st=30&fload=1). "Poczytny" - 937 wejść, 2 komentarze. News już się obsunął dwie strony niżej - dlatego z dziś otrzymanego komentarza Jacka "Jacentego" Kijewskiego postanowiłem zrobić news "autonomiczny".  
Chyba jednak to rejs nie na weekend, nawet przedłużony. Jacht to nie "Intercity". Płynie wolniej i czasami pogoda go w portach "muruje". Wydaje mi się, że Kłajpeda zasługuje na naszą specjalną  uwagę. Zajrzę tam zaraz po pierwszej (i oby ostatniej!) turze wyborów prezydenckich. Wstrzymuję wyruszenie do portów Łotwy tylko z tego powodu. Liczę na Wasze wsparcie, nie zepsujcie sobie wakacji i urlopów drugą turą! No i forsy szkoda - lepiej ją wydać na likwidację skutków powodzi.
Kamizelki !
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
--------------------------------------------------- 
Drogi Jerzy
Kłajpeda jak Kłajpeda... po co tam płynąć... no więc po pierwsze, to
jedyny port, gdzie z Gdyni można bezpiecznie popłynąć na jakiś dłuższy
weekend. Czy to Nexo, czy Karlskrona wymagają 5 dni + dwa dni
rezerwy pogodowej, więc nie da się np. "na Boże Ciało".

Mój program na krótką wizytę jednodniową, to:
- absolutnie genialne delfinarium/fokarium. Nigdzie nie znajdziemy nic
podobnego, a na pewno nie w zasięgu 20 godzin od Gdyni.
- podobnie genialne oceanarium z wielkimi akwariami i muzeum. To gdyńskie
przy MIRze jest dość "słabe"
- ciekawe muzeum morskie
- wspaniały obiad w dawnym młynie Memmel, który obecnie posiada własny
browar, serwuje świetne specjały, w tym litewski przysmak - wędzone
świńskie uszy. Brzmi dziwnie, ale trzeba spróbowac.
- obok Memmel jest przesympatyczna winiarnia z doskonałym wyborem win,
świetną kawą, stolikami z widokiem na kanał portowy i doskonałą obsługą
- i ponadto oba powyższe lokale oferują te atrakcje w cenach umiarkowanych
- spacer bulwarem koło Meridamasa, przechadzka starówką i powrót do
Smiltyne

Jeżeli mamy czas na dwa dni i płyniemy nie aż taką krową, jak "Rzeszowiak",
tylko czymś mniejszym (zanurzenie 1.6 - 1.8 m jest ok), powinniśmy zawinąć
do Juodkrante. Zjeść świetną rybę w przyportowej tawernie (dobrze
przyrządzony szczupak na przykład), popić Svyturysem, przejść się ścieżką
artystów z rzeźbami i zerknąć na wielkie wydmy.

Jeżeli mamy trzeci dzień, płyniemy do Nidy. Idziemy do pani Kursis na
obiad (stek "Neringa" polecam, a jako entre doskonały śledź w oleju.
Miłośnicy lokalności na pewno zamówią ceppeliny). Idziemy obejrzeć wielką
wydmę. Przechadzamy się po uroczym miasteczku, zdążymy może na plażę.

Wracamy zadowoleni po tygodniowym rejsiku, wliczając może w to
przereklamowanego Morgana z Helu.

Aha, na Litwie nie ma problemu z płaceniem euro. Płacenie złotówkami jest
możliwe, choć trzeba się liczyć z dziwnym kursem - nic dziwnego, u nas też
właściciel musiałby lecieć z 20 litami do kantoru, co zajmuje czas...

Co do pocztówek, to wcięło gdzieś z Hiszpanii, Niemiec, Danii...
podejrzewałbym pewne przedsiębiorstwo państwowe w nazwie o ten proceder.

Słowem, jak ktoś chce marudzić, to marudzi. A to na "Rzeszowiaka" (który
jest jachtem sporym, dość skomplikowanym i ma coś pecha do kapitanów), a
to na Kłajpedę, a to na coś tam.

Nawiasem mówiąc, 50 euro za postój nawet  "Rzeszowiaka" to sporo. W
Smiltyne jest taniej, miło, nielimitowane prysznice. Promy chodzą
tanio. Polecam.

Jacek
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1479