COŚ O REJSIE DO LUBEKI
z dnia: 2010-06-16


Zanim przejdziemy do obserwacji kapitana Jacka "Jacentego" Kijewskiego z wizyty w Lubece - młodym Czytelnikom winny jestem przypomnienie, że Lubeki nie obejmowało terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej, że to miasto nalezało przecież do zachodniego świata. Co prawda - było to miasto frontowe, do którego odbudowy (starówki) w istotnym stopniu przyczynili się Polacy z PRL, konkretnie pracownicy gdańskich Pracownio Konserwacji Zabytków. Jednak to nie oni przenieśli do Lubeki  wzory socjalistycznego nieporządku. Czyli - bez kompleksów !
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
================================================
 
Drogi Jerzy,
Nie tylko Gdańsk funduje sobie "mosty Peruckiego". Otóż stara, hanzeatycka
Lubeka odcięła swoje historyczne nadwodne centrum od żeglugi potężnym
mostem. Most jest za niski, aby przeszedł jacht żaglowy czy większa barka.
Nie było go na mapie z 2006 roku (takie mapy uważam jeszcze za
"wystarczająco aktualne"), ani przewodniku z 2008. Czyli zbudowano go
"chwilę temu".

Most wybudowano w "polskim stylu". Zatem, po pierwsze, otwiera się 4 razy
na dobę, a przed otwarciem należy ustawić się przy nim 15 (!) minut
wcześniej. Oczywiście nie otwiera się w nocy, więc gdyby nie przejście i
pomoc statku rosyjskiego Ivan Rogov (dziękujemy), świerklibyśmy pod nim w
wielkiej ulewie. Po drugie, obsługa "działa" na kanale 18 VHF, oczywiście
na wywołania brak odpowiedz (a na 13 "Trave traffic" nikt o niczym nie
wie). Po trzecie, przy kejach przed i za mostem wisi olbrzymi i stanowczy
zakaz cumowania dla jachtów, więc nie ma nawet jak do rana wyczekać. To
już typowo polskie podejście. Po czwarte, oczywiście żadnej tablicy z
godzinami otwarcia nie ma - a to już regres nawet względem Polski, która
po 50 latach oznaczyła most w Drewnicy...

Efekt - załogi jachtów wpływających Trawą do Lubeki wkurzone do białości.
Najpierw my porządnie zmokliśmy. Koło południa przez most przedarli się
Holendrzy klnąc na takie porządki. Inne załogi też sarkały.

Różnica jednak drobna jest. Przez ten potężny most przechodzi część ruchu
tranzytowego zarówno wokół Lubeki, jak i towarowego do terminali
Travemunde i droga w stronę Fehmaru. A nie trzech miłośników filharmonii
na tydzień.

Samą Lubekę serdecznie polecam, chociaż nogę skręciłem na trapie
niezgodnym z normami unijnymi (tj. kawałek ryflowanej blachy + połamana
drabina). Architektura, miejscowe piwo, sklep z marcepanami wynagradza
i to.

Pozdrawiam
Jacek
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=1480