PO KONGRESIE SIZ W PUCKU
z dnia: 2010-10-12
Po raz JEDENASTY żeglarze "orientacji niepodległościowej" spotkali się w Pucku. Konkretnie w gościnnych progach Harcerskiego Ośrodka Morskiego. Miasto Puck powitało gości widokiem zdzierania resztek PRL-u z nawierzchni Rynku. Ginie asfalt, przywrócona zostanie nawierzchnia z granitowej kostki, a centralny skwer po liftingu będzie miał fontannę. To wszystko zobaczycie - przybywając na XII SIZ.
Do Pucka zjechało ponad 80 osób. To znaczy - większość zjechała, mniejszość przypłynęła (w klubach trwają właśnie operacje dzwigowe i slipowe). Pogoda była piękna, rano mgły, później słońce. W nocy temperatura tylko nieco ponad zero.
Kilka z jachtów przybyłych na SIZ
.
Konwencja "Kongresu" cechuje się brakiem obligatoryjności udziału uczestników w różnych atrakcjach. Wyjątkiem jest tylko uroczystość wręczenia "Nagrody Kapitan z Jajem". Odbyło się wiele "spotkań panelowych". Nie tylko na jachtach, ale i "U Budzisza", w "Neptunie" (kawiarnia na Rynku). Miesięcznik ŻAGLE reprezentowali Janusz Zbierajewski i niżej podpisany.
W sobotni wieczór - kiełbaski na rożnie, wędzone śledzie, najróżniejsze słatki, napoje. Najpierw pod gołym niebem, później pod wielkim namiotem, wreszcie w sali HOM, zwanej "okrąglakiem". To ostatnie pomieszczenie oferowało znośną temperaturę.
Złapany w pułapkę offsajdową. Prezentacja "Nagrody dla Kapitana z Jajem". Fot. Michał Baszyński
.
Przyszedłem tam z namiotu, cholernie zmarznięty, mimo grubej kurtki sztormiakowej. I wtedy, niespodziewanie zostałem złapany na podstępnie przygotowaną pułapkę. Ni z tego, ni z owego zostałem nagle wywołany do wręczenia wspomnianej nagrody. Zawsze gardłuję za tym, aby celebranci fet (bierni i czynni) pokazywali się w strojach, chociaż minimalnie uroczystych. Czyli w marynarkach. Organizatorzy jedną ręką mnie uhonorowali, drugą - ukarali. Byłem w sztormiaku, a marynarkę miałem w zaparkowanym niedaleko "Rosomaku" :-(
Laureat "Nagrody Kapitan z Jajem". Fot. Michał Baszyński
.
Nagrodę "Kapitan z Jajem" wręczyłem Zbigniewowi Przybyszewskiemu z Warszawy (był w polarze). Towarzyszyła mu żona Ewa, załogantka. Wkrótce news z opisem za co ta nagroda.
Było fajnie.
Kto nie był - niech żałuje.
Specjalne podziękowania Organizatorkom uwijającym się pod wodzą Jurmaka.
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
PS. Rozdzielnic elektrycznych na kei nadal nie ma. A ten, który kilka lat temu dawał mi (oficerskie) słowo - poszedł na emeryturę.
|