SMUTNY PRIMA APRILIS
z dnia: 2011-04-02
Powodzenie wczorajszego majstesztyku kapitana Andrzeja Colonela Remiszewskiego wyzwoliło u mnie kolejną falę odczuć ambiwalentnych (niczym stary dowcip o teściowej, Mecedesie i przepaści). Nie ulega wątpliwości, że Andrzejowi wyjątkowo udał się ten pastisz treści i formy rzekomego Rozporządzenia MSW. Nasz etatowy, powszechnie znany, a czujny tropiciel absurdów w polskiej legislacji dotycząej żeglarstwa wzniósł się na wyżyny wyobraźni i naśladownictwa żargonu urzędniczego. Mimo, że trochę przeszarżował.
Byłaby to doskonała zabawa, gdyby na ten kawał nie nabrało się aż tylu naszych doświadczonych lisów. Nie lubię się pastwić, nie przepiszę długiej listy nabranych. Smutek mój polega na tym, że niestety przyzwyczajono nas już do takich bałwaństw, że żart Andrzeja wyzwolił przede wszystkim litanię złorzeczeń. Rano odebrałem gratulacje - między innymi od Norberta Zdrojewskiego i Krzysztofa Klocka. Przekazuję je Andrzejowi.
Tak, jak wczoraj zapowiedziałem - opracowałem projekt Medalu Honorowego "ZA CZUJNOŚĆ", poprosiłem Radę Armatorską SAJ o jego "ustanowienie" oraz nadanie podobizny "Czujnego Zająca Nasłuchującego" - Autorowi newsa primaaprilisowego.
Poniżej news kapitana Michała Lasockiego. Dziękuję.
Żyjcie wiecznie!
d"Jorge
.
------------------------------
Dlaczego prawie się nabrałem? Wszedłem dziś „kontrolnie” na stronę Don Jorge, i czytam news "GDZIE KOŃCZY SIĘ SCHENGEN?” Czytam drugi raz uważnie. Wszak leżę w łóżku z grypą, może mam majaki. Sprawdzam autora - Andrzej Colonel Remiszewski, - nie budzi zastrzeżeń, więc sprawa wygląda poważnie. Myślę więc: „znów wypełniać te kretyńskie papiery, aby dopłynąć na śledzia do Sassnitz?”. Wszczynać alarm? Czekać aż ktos oprotestuje? Refleksja – Przecież jest PRIMA APRILIS. Piszę zatem krótkiego emaila do Don Jorge, że prawie się nabrałem. Wkrótce nadchodzi odpowiedź: Drogi Michale, Teraz kolej na zastanowienie się dlaczego facet tak dobrze zorientowany "prawie się nabrał". Wniosek smutny. Bo już jesteśmy oswojeni z bałwańskim prawem, że każda bzdura może się przebić, że ..... etc.
Tak jak dobry film powinien skłaniać do refleksji długo po wyjściu z kina, tak i odpowiedź Don Jorge skłoniła mnie do dłuższej refleksji i napisania tego tekstu. Patent żeglarza zdobyłem gdzieś w okolicy 1982. Za tych czasów żeby pływać Venuską trzeba było „mieć sternika” a pomysł samodzielnego wypłynięcia na morze, nie będąc utytułowanym kapitanem wydawał się utopią. Potem dowiedziałem się, że i tak wcześniej bywało jeszcze ciekawiej (klauzule itp.) Gospodarz witryny jest zdecydowanie bardziej kompetentny do opisania tych wszystkich dziwolągów. W skrócie chodzi mi jednak o to, że na moich oczach jedna po drugiej pękały kolejne bariery uprawiania żeglarstwa – uprawnienia, obowiązkowe przeglądy, badania lekarskie, odprawy, listy załogi, i wiele innych rzeczy, których nie chce mi się pamietać. I zawsze okazywało się że zapowiadanej przez krytyków liberalizacji apokalipsy nie było. Ostatnie z tych barier pękły parę lat temu gdy odbierałem swój najwyższy patent żeglarski, bo choć „morsa” robiłem po staremu, to patent kapitański mam już w plastiku. Czyli żeby było jasne, mnie już nie zależy na dalszym pięciu się w górę, zwiększaniu uprawnień ani stażach itp. Chcę po prostu żeby było normalnie. Widzę jednak że ostatnio wchodzimy w sytuację o której mawiało się „wraca nowe”. Jaśniej, chodzi o to żeby z powrotem było w paru miejscach po staremu. Dawniej chodziło zdecydowanie o władzę. Teraz w zasadzie nie wiadomo o co chodzi, czyli że chodzi o pieniądze. Za podatki podwodne, patenty, szkolenia, ubezpieczenia, wyposażenie, atesty certyfikaty ............katalog możliwości jest imponujący Skoro w moim kraju KRRiT chce się zabierać za regulowanie filmów w internecie (a chciałem akurat wrzucić kilka filmików żeglarskich na moją stronkę www.szekla.net.pl); Skoro mój kraj jest na JEDNYM Z OSTATNICH MIEJSC NA ŚWIECIE jeśli chodzi o długość i zawiłość procedur do uzyskania pozwolenia na budowę; Skoro w moim kraju kolejny rząd zwiększa zatrudnienie w administracji, wcześniej czestując mnie frazesami o tanim państwie .... Skoro mój kraj z gorliwością neofity nadinterpretuje wiele regulacji unijnych doprowadzając je do absurdu......
...mam zatem dwie prośby:
- Po pierwsze, Don Jorge przyznaj mi jednak prawo do zawahania się po przeczytanu tego newsa, nie od razu pomyślałem o Prima Aprilis. Wszak jak mawiają „niczyja wolnośc ani majątek nie jest bezpieczny gdy obraduje ciało ustawodawcze” - Po drugie do wszystkich pozostałych Czytelników: to dlatego prawie się nabrałem, bo wciąż jako środowisko jesteśmy zbyt bierni, nie zorganizowani, nie interesujemy się sprawamy na co dzień, tylko w wakacje. Korzystajmy z wywalczonej swobody, bierzmy sprawy w swoje ręce. Rozliczajmy, pytajmy piszmy petycje protesty odwołania. Kwestionujmy, sprawdzajmy gdzie ma interes każdy życzliwy, który coś chce lub czegoś dowodzi. Egzekwujmy prawo. Czyli walczmy o swoje. Bo jak nie, to zanim się obejrzymy, będzie ponownie, jak na tym filmiku z wygrzebanym z czeluści Youtube przez Jacka Kijewskiego, gdzie ormowiec poucza Borewicza jak ma siedzieć w kajaku. (słowa kluczowe: Borewicz ormo kajak). Rekomenduję obejrzeć w celu pobudzenia czujności Żyj wiecznie Michał Lasocki
|