TO WŁAŚNIE JEST CRUISING
z dnia: 2006-09-27
Morski cruising jest fantastyczną zabawą dla tych, którzy wiedzą o co w żeglarstwie naprawde chodzi. Mam na myśli przede wszystkim dezerterów z Mazur. Nadchodzą do mnie opisy rejsów, które ich uczestnikom pozostaną na całe zycie. Chodzi oczywiście o rejsy debiutanckie. Wspaniała zabawa na własne ryzyko, za własne pieniądze. Tylko co ten Minister Lipiec ma do tego ? No co ? Taki mocny, muskularny i dał się opętać tym małym wydrwigroszom ?
Mam dla Was opis fajnego rejsiku. Szkoda, że przesiadkowy, bo tego nie rozumiem. Na końcu języka mam pasującą przypowiastkę o relacjach damsko-męskich..... :-) Domyslacie się ? A Mazury straciły dwoje bywalców. Gratuluję Ewie i Mariuszowi, gratuluję Mazurom !
Mariuszowi dziękuję za korespondencję!
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
____________________
Morska wyprawa żeglarzy szuwarowo – bagiennych. Właściwie każde wakacje w III RP spędzamy z żoną na Mazurach kolebiąc się od brzegu do brzegu. Na wieczornych biwakach snuliśmy marzenia: „gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział: stary czy masz czas, potrzebuję do załogi jakąś nową twarz”...... W tym roku nadarzyła się okazja. Żeglarz z mojego rodzinnego
 kapitan Bogdan Kiebzak (za sterem), oraz autor (z mapą) miasta Mielca Bogdan Kiebzak poprosił o ogłoszenie na stronie internetowej klubu www.orkan.powiat.mielec.pl że organizuje wrześniowy rejs po Małym Bełcie. Szybkie przeliczenie finansów i decyzja jedziemy (z żoną Ewą). Tysiąc dwieście kilometrów jednym cięgiem i meldujemy się na
 Uczestniczka rejsu Ewa Wiącek w nawigacyjej nad mapami przystani Niro Petersen we Flensburgu 16 września 2006 r. Kapitan odbiera łódkę Bavaria 32, która przez tydzień będzie naszym domem. Rejs zaplanowany jest jako „mazurski”. Pływamy w dzień 20 –30 mil, a na noc chronimy się w uroczych portach na duńskich wysepkach. Załoga (ja i żona) uczymy się „rzemiosła morskiego” wyznaczamy pozycję, kurs, czytamy locję, szukamy na znaków na wodzie. Plon rejsu to przepłyniętych ponad 100 mil morskich i odwiedzone cztery urocze porty w Dani i jeden w Niemczech.
To co mnie zaskoczyło to fakt że nikogo (z władz portowych) nie interesuje gdzie, po co i na czym płyniesz. Nasz kapitan (zwykły sternik jachtowy) nie zostałby wypuszczony z polskiego portu. Tam nikogo to nie obchodzi. Wyczarterowali ci łódkę – to pewnie umiesz się tym posługiwać. Nasze pływanie nie było nastawione na wyczyn, tylko na relaks, luz, zwiedzanie i plan powiódł się w 200%. Zauroczył mnie Bałtyk,
 Nasz jacht Bavaria 32 o wdzięcznej nazwie Vita w małym duńskim porcie. ciche, czyste, spokojne porty. Zaskoczony byłem również dużą ilością małżeństw (może partnerów) z przewagą ludzi w średnim pływających sobie „bez celu od portu do portu”. Bogdan Kiebzak, organizator rejsu już planuje w sierpniu przyszłego roku wypad na Alandy. Nas (mnie i żony) nie trzeba namawiać. Zaczynam szlifować angielski i zbierać pieniążki.... Mariusz Wiącek
Mielec 27 września 2006
__________________________
Jeszcze trwa III etap naszego uczestnictwa w RANKINGU. Kliknij obok: 
|