JAK OJCIEC MICHAŁKA WYSŁAŁ NA MORZE
z dnia: 2006-09-29
Mariusza Wiącka i jego żonę już poznaliście. Tak, tak - to ci, którzy zdezerterowali z Mazur. Ale na tym sprawa sie nie skończyła. Ojciec miał kasę, a synek chętkę. I w taki sposób Michaś wyruszył na Bałtyk. No, powiedzmy był to na razie rejsik dookoła Rugii. Apetyt rośnie w trakcie jedzenia. W tym wszystkim tylko taka jedna sprawka mi się nie podoba. Taki mały rusycyzm, którego ja bym w obecności ojca nie odważył się użyć.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
____________
Wyprawa Michała na Rugię Michał w zasadzie to od maleńkości był oswajany z jachtem. W pierwszy mazurski rejs wypłynął jak miał niecałe cztery lata. Czas mijał doświadczenie żeglarskie rosło, aż zakończyło się zdobyciem przez niego „kwitów na żeglarza słodkich wód”. Jakiekolwiek próby wypłynięcia na szersze wody niż Mazury czy Solina nie dochodziły do skutku, raz braku kasy (u starych), raz z powodu braku czasu już u studenta, (czyli dorabianie na wakacjach). W tym roku na początku kwietnia poproszono mnie o umieszczenie ogłoszenia na stronie internetowej klubu żeglarskiego z Mielca o wolnym miejscu na organizowanym rejsie dookoła Rugii. Termin świetny bo majowy długi weekend. Pytam się syna czy ma ochotę i czas, bo ja mam kasę. Tak w ciągu tygodnia zapadła decyzja Michał jedzie na szerokie wody zdobywać morskie doświadczenie – starzy finansują. Rejs odbył się po dowództwem Bogdana Kiebzaka który był jego organizatorem i kapitanem jachtu Sun Oddysey. Załogę w liczbie sześciu osób stanowiły osoby z Mielca. Trzy bez żadnego doświadczenia żeglarskiego, dwie opływane na morzach jeden żeglarz szuwarowo bagienno solinski.
Michał Załoga
Michał na początku był lekko zdesperowany pytając czy to będzie rejs „light’owy”, czy hardcore”owy, ale dzielnie nadrabiał miną. Pojechali w piątek 28 kwietnia, słuch po nich zaginął, bo komórkę adept pływania morskiego wyłączył. Czekaliśmy z niepokojem na wieści z morza, a tu cisza jak w kościele po śmierci organisty. Minął tydzień, ekipa wróciła. Załogant został dostarczony do Mielca w całości i zadowolony. Na pytanie rodziny i żeglujących braci odpowiedział krótko „zajebiście”. Na tym się relacja zakończyła. Na resztę pytań odpowiadał chętnie aczkolwiek bardzo zwięźle: no, tak, jasne, kiwało, fajnie. Czytając komentarze pod relacjami z rejsu dużo jest pytań o koszty. Nie byłem organizatorem imprezy to nie wiem jakie są koszty całkowite, mogę napisać ile mnie to skubnęło po rodzinnej skarbonce Koszt koji 530 zł, „kasa okrętowa” 100 zł kieszonkowe na drobne wydatki to 50 Euro. Z kronikarskiego obowiązku odnotuję rejs odbył się ze Stralsundu. Łódka klasy Sun Oddysey, liczba osób załogi 6, Kapitan i organizator rejsu Bogdan Kiebzak.

Skipper Jacht
Parę luźnych uwag będących wynikiem obserwacji z rejsu późniejszego do Flensburga i tego którego opisuję obecnie. Ja uprawiając przez lata pływanie po kanałach i zaroślach byłem przekonany że morze to jest wyższy stopień wtajemniczenia. Różnica pomiędzy rekreacyjnym pływaniem po Solinie a po morzu jest taka jak między wyjściem na Giewont, a na Mount Everest. Przyczyn takiego, a nie innego mojego podejścia do tematu jest wysoce formalno hierachiczny system stopni żeglarskich jaki w Polsce obowiązuje. Nie można szkolić się pod okiem bardziej doświadczonego skippera, który przekazuje wiedzę. To znaczy się można tylko to nic formalnie nie daje….
. Tekst i zdjęcia M&M Wiącek
PS nie jest to opis rejsu tylko moja obserwacja z boku.
______________________
ranking w biegu, klikamy tutaj: 
|