Na Mazury, Mazury, Mazury, popłyniemy tą łajbą z tektury
z dnia: 2012-08-16
Mazury napewno były kiedyś piękne. To co dziś oglądamy w takich miejscowosciach jak Giżycko czy Mikołajki w mojej subiektywnej ocenie piękne nie jest. Kojarzy mi się jakoś z odpustem w Mogielnicy, czy Górze Kalwarii. Na odpustach kłębią sie tłumy, zapach grilla i waty cukrowej. No i decybele. A skoro tak ludno, to znaczy, że ludziom się podoba. Witold Pawłowski zamiast pożeglować swoim potężnym, dzielnym jachtem (rodem z Głowna) na cichutki, piękny Gotland - udał sie na Mazury... kontemplować uroki marin. Ja to odbieram (znowu subiektywnie) jako krok wstecz. No, ale skoro lubi ... :-)
Nie samym Samotnym Zającem SSI się zajmuje.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-----
PS. A to paskudztwo na środku jeziora to bym chętnie potraktował jako cel ćwiczebny dla moździerza piechoty. Takiego jakiego płytę dziwgałem na plecach kiedyś w 34 Pułku Piechoty Zmotoryzowanej.
___________
.-Jest pięknie.Jesteśmy w Mikołajkach, jedna załogantka myje pokład ,druga poszła po zakupy a ja piję piwo /zimne ale/ w Gospodzie Pod Złamanym Pagajem , kontempluję widoki na piękną marinę w Mikołajkach , a przede mną scena na barce w środku mariny gdzie za chwilę będą szanty. I przez telefon usłyszałem wyrażnie trzask opadanej szczęki – bezcenne. Pływaliśmy od Sztynortu na północy po południowe Śniardwy, a zaczęliśmy od pięknej nowej ekomariny Giżycko, gdzie w sklepie żeglarskim kupiłem niezłe mapy, chociaż na pokładzie też miałem mapy Mazur.
„Na Mazury, Mazury, Mazury, popłyniemy tą łajbą z tektury…” – tak spiewał zespól w "Zęzie" w Sztynorcie i knajpa nie tylko kołysała się całkiem bezpiecznie,ale cała sala śpiewała i tańczyła /gdzieś about koło północy/ . Przymierzałem się do Mazur trochę jak pies do jeża, chciałem najpierw z Gdańska płynąć Wisłą , Narwią i Pisą , wreszcie nie wytrzymałem , zamówiłem transport łódeczki /Janmora 28/, zadzwoniłem do znajomych żeglarzy z Warszawy, którzy z kolei zadzwonili do nieznajomych mi żeglarzy i telefon się zagrzał. Byłem w sumie 10 dni i muszę powiedzieć słowami małolatów. BYŁO ZAJEBIŚCIE. Miałem obsadę doborową, w zasadzie kompanię doborową, dwie gitary, kompanię , która śpiewała z marszu czyli przy każdej okazji, ale i bez okazji , żartowała tak , że się śmieję do dziś na samo wspomnienie.

.
Co robi dobry żeglarz w czasie sztormu? Pije piwo w tawernie portowej. I my żeśmy właśnie pili zimne piwo /mam lodówkę na jachcie/ w zatoczce w miejscowości Głodowo gdzie kupiliśmy przepyszne ryby . A potem przy spotkaniu z innymi /byliśmy w sumie w 3 jachty/ jak usłyszałem jak to jeden walczył ze szkwałem na środku jeziora, to mu powiedziałem co robi dobry żeglarz w czasie sztormu. Trafiłem tez na festiwal szant w Mikołajkach i właśnie wtedy dzwoni do mnie kumpel żeglarz , który miał tez płynać , ale żona trzyma go na krókiej smyczy , a sama nie żegluje , i mówię: Kiedyś słyszałem , że nie ma jak ciekawa książka, ale jeszcze lepsze jest spotkanie i rozmowa z inteligentnym , ciekawym człowiekiem. Myślę ,że wśród żeglarzy procent osób inteligentnych i ciekawych jest ogromny. Mazury mają swoje niepowtarzalne uroki i SĄ PRZEPIĘKNE, a możliwość kąpieli w zasadzie o każdej porze dnia czy nocy /Bałtyk trochu zimny/ , zawinięcia do leśnej kei , czy dzikiej zatoczki, rozpalenia ogniska ma swoje uroki. Ale śmiem też twierdzić , że bliskością /od wody/ bardzo dobrej gastronomii Mazury przebijają porty Zatoki czy polskie porty Bałtyku. Trafiłem i na szkwał 29.07, szedłem na Śniardwach jachtem na południe i zewnętrzne odznaki jak zachmurzenie ,grzywki a przede wszystkim wzmagający się wiatr kazały mi dużo wcześniej wiać do najbliższej zatoczki. Jak na wiatromierzu było już w porywach około 14 m/sek /potem w czasie szkwału było dużo więcej/ to wtedy już podjąłem decyzje zgodnie z zaleceniami Jerzego , że przy siódemce się nie wychodzi , a jak już się jest, to się wieje. Zresztą bardzo mi się podoba odpowiedź na pytanie:

Wymarzony cel do wstrzeliwania się moździerzem.
.
Podobało mi się bardzo,tym bardziej że za młodu pływałem na Mazurach choć bardzo krótko. Ale raptowne przytarcie płetwą sterową o dno w Kanale Niegocińskiem od południowej strony /od Wilkas/ nie wspominam mile /to nie można pogłębić???/ , a także spora ilość ludzi nie znających prawa drogi,którym trzeba ustępować bo wyraznie nie znają zasad. Pływanie na Mazurach to w porównaniu z Zatoką czy Bałtykiem stopień trudności delikatnie mówiąc dużo mniejszy /satysfakcja żeglarska też/, ale ma swoje niepowtarzalne uroki i na pewno kiedyś jeszcze tam wrócę. Pozdrawiam Witold Pawłowski
|