DON JORGE MIJA SIĘ Z PRAWDĄ
z dnia: 2013-03-07
Co prawda, to prawda, zełgałem w żywe oczy, czyli teraz muszę sprostować. A tak dokładniej - odszczekać i przeprosić za brak wierności cytatu. Przy okazji ujawniona zostaje tajemnica kuchni, czyli procedura werbunku. Że to nie kandydaci pchają się do SAJ, tylko siłą zostają obuci w kamasze. I to tak szybko, że nawet czasu na onuce nie starcza.
Miła korespondencja. Nie ukrywam, że na takie odszczekiwania jestem gotów H24.
Za skromne 5 złotych
Będziesz miał jak w raju
Z werbunku Jureczka
Trafiając do SAJ-u
(Tadeusz Lis)
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------
Don Jorge mija się z prawdą ... w żywe oczy.
Szanowny Panie Kapitanie, Swoją pierwszą relacją z ostatnich Targów "Wiatr i Woda” wywołał mnie Pan do tablicy, więc się stawiam i domagam się sprostowania (to teraz modne). Napisał Pan: „Przyszedł do mojego stolika pewien sympatyczny, starszy pan - prawie w moim wieku i powiedział sciskajac prawicę - Jerzy dziękuję, że jeszcze żyjesz.” A było inaczej. Powiedziałem: „Panie Kapitanie, chcę Panu uścisnąć dłoń i podziękować za to, że Pan jest, że Pan istnieje. I jeszcze za to, co Pan zrobił dla żeglarstwa swobodnego”. Różnica subtelna, aczkolwiek zasadnicza – jak by powiedział poeta.
A jak było dokładnie, opowiem: Jestem od dłuższego czasu skrytoczytaczem (piękne; nagroda im. Barei dla autora) SSI i z nieukrywaną zazdrością czytałem relacje z rejsów do Zatoki Botnickiej PP. Marka Kaczorowskiego oraz Agnieszki i Włodka Bilińskich. Oczywiste skojarzenie z nieustającym apelem Don Jorge’go o dezercję z Mazur. Zrazu nieśmiało, potem coraz odważniej (zwłaszcza przed samym sobą) zacząłem tę dezercję przygotowywać. Aż tu, zwiedzam sobie ostatnie targi żeglarskie, patrzę i oczom nie wierzę, siedzi Sam Don Jorge, otoczony wianuszkiem ludzi. Nie wytrzymałem… musiałem podejść. Odbyło się przywitanie – jak we wstępie. Ale to jeszcze nie koniec: - witaj, witaj, o tu masz krzesło, siadaj – zachęcającym gestem Kapitan wskazał mi miejsce. Jaki ten Kapitan sympatyczny, już się ze mną zaprzyjaźnił – pomyślałem trochę chełpliwie. Potem była bardzo zgrabna anegdotka o Wielkich tego świata a potem już rzeczowo: - masz jacht? - mam - ? - no, taki szuwarowy „drobnoustrój” - dodałem, spuszczając oczy. - może być, nadaje się, masz tu długopis, papier i pisz. – zawyrokował Kapitan. Ton Kapitana wykluczał jakikolwiek sprzeciw. To brzmiało jak komenda, a przecież komend kapitańskich się nie kwestionuje. Na nic moje mozolne ćwiczenia bycia asertywnym. Co mam pisać?- pomyślałem spłoszony. Drżącymi rękami wziąłem papier, gotowy na wszystko. Ale to „wszystko” okazało się nadzwyczaj miłe. Już od dłuższego czasu myślałem o tym „wszystkim”, nie bardzo wiedząc czy z moim szuwarowcem będę się nadawał. Odetchnąłem z ulgą. Dostałem do wypełnienia deklarację członkostwa SAJ. Wypełniłem ochoczo.
Teraz będzie przesłanie: Drodzy posiadacze dużych i małych statków (kajak to też statek, no, prawie), przystępujcie do SAJ. Wszak nieobecni nie mają racji. I kiedy Don Jorge przetnie Wam drogę, bierzcie od niego papier.
Bez obaw.
Z poważaniem Andrzej Z – jachtowy sternik szuwarowej żeglugi wielkiej (nazwisko znane adresatowi)
|