NIE MOŻNA BYĆ W CIĄŻY TYLKO TROSZECZKĘ
z dnia: 2006-12-06
Otrzymałem korespondencję od znanego większości moich czytelników żeglarza. Konkretnie od Marka Grzywy, który już może się czuć członkiem zwyczajnym SAJ. Żadne kumoterstwo, ale docenienie jego licznych wypowiedzi w sieci, które to uwagi uważam za rozsądne i co do tego niewątpliwie przekonam Radę Armatorską :-). Przesłanie poniższej korespondencji można by zapisać skrótami myślowymi: "Wstyd mi że nie zdążyłem" lub "Dylematy "nowych" posiadaczy". Wygląda na to, że dzięki ekstremalnemu bałwaństwu władzy żeglarskiej doszło do sytuacji jak w tytule. To znaczy wydawane są papiery pozbawione wartości. Inflacja, pusty pieniądz, gorszy pieniądz który wypiera dotychczasowy, choć ten dotychczasowy też był felerny. Kiedy walczyłem kiedyś choćby o ten "felerny" to miałem nadzieję, ba byłem wręcz przekonany, że to krok mały, chwiejny ale w dobrym kierunki. Że po pierwszych reformatorach przyjdą następni i popchną kamień wstydu w przepaść. Cieszyłem się z tego, co wówczas udało się wyrwać. Mimo tego, że pomawiano mnie o układy z betonem, o firmowanie ich bezecnych zamiarów wyduszenia z rosnącego żeglarstwa dużych pieniędzy. Krótko - marzyło mi się i dotąd mi się marzy zlikwidowanie obowiazkowych patentów i zastąpienie ich ŚWIADECTWAMI KOMPETENCJI. Marzyło mi się, ze te świadectwa wystawiać będą rywalizujące ze sobą profesjonalne szkoły żeglarskie. Liczyłem, że konkurencja wyeliminuje partaczy, a świadectwa dobrych szkół będą w cenie. No i co te mądrale z tego zrobiły? Zrobiły za przeproszeniem ... no .. ekskrementa. Wydaje się jakieś niebieskie kartoniki, wyrobione w trybie "weryfikacji" czy "uznania stażu" z których nawet firmy czarterowe się śmieją. I nagle okazuje się, że "stare patenty" są... najmilej widziane. Marek Grzywa pisze, że przyroda nie toleruje próżni". Prawda, ale nie natychmiast. W międzyczasie powiał silny wiatr, który podnosi kurz wstydu. Panie i Panowie - ja rozumiem myślenie "dozorców technicznych". To jest prosta, czysta, ordynarna pazerność, działaniwe z chęci zysku. A tu już się gubię. Taka mętna woda. Choć podobno w mętnej wodzie ryby dobrze biorą. Korespondenci pisza do starego, że "teraz obciach pójść z niebieskim kartonikiem nowego "morsa" do jakiegoś poważnego armatora i prosić o łódkę" . Pytają czy wiem "jak wielki jest rynek lewych opinii z rejsów?"
A tak na marginesie poprzedniego newsa - to kto to w końcu reprezentował "środowisko żeglarskie" na naradzie konsultacyjnej" i co tam zadeklarował ? Aplauz czy protest ? Nikt nie wie ? Naprawdę ? Nie wierzę. A może sam się zgłosi ? Chętnie bym zamieścił jego zdanie. Zarówno "za", jak i "przeciw". Przepraszam, że to w dniu Św. Mikołaja. Żyjcie wiecznie ! Don Jorge ______________________

(fot. Marian Lenz) Drogi Jerzy, Może Ty wytłumaczysz mi paradoks polegający na tym, że pomimo, że przyroda nie znosi próżni to jednak ta próżnia istnieje i w dodatku całkiem dobrze się ma. Wielu "nowych marsów" cierpi z powodu niskiej reputacji tego niebieskiego świstka z napisem Patent Jachtowego Sternika Morskiego, rozdawanego przez PZŻ. Paralelnie wielu armatorów jachtów od długości 12-18 metrów deklaruje się, że "w życiu nie dam nowemu sternikowi morskiemu swojej łódki, bo przecież nie wiadomo czy taki cokolwiek umie".
Dzwoniłem dziś do kilku trójmiejskich szkół z pytaniem, czy planują zorganizowanie kursu/egzaminu z manewrówki na poziomie równym lub wyższym "starego" jachtowego sternika morskiego. W zasadzie tylko Witek Gizler ma jakiekolwiek plany w tym względzie. Planuje mianowicie wydawać "zaświadczenie o odbyciu kursu manewrowego".
Pomimo zapotrzebowania na "kwit" potwierdzający faktyczne umiejętności, żadna ze znanych szkół nie myśli o wydawaniu "Certyfikatu umiejętności" na podstawie organizowanego przez siebie egzaminu.
Drogi Jerzy, wiem, że konkurencja powoduje, że szkołom żeglarskim nie bardzo zależy na wspólnym działaniu, ale może Ty swoim autorytetem, urokiem osobistym i koneksjami wpłyniesz na właścicieli i spowodujesz, że wypełni się próżnia i powstanie sygnowany przez najlepszych na rynku nauczycieli żeglarstwa "certyfikat" potwierdzający faktyczne umiejętności.
Wszystko powyższe piszę w przeświadczeniu, że w niedługim czasie certyfikat taki stałby się uznawanym dokumentem w polskich czarterowniach.
Żyj wiecznie! Marek Grzywa
_____________
regacimy się nadal:
|