ŻEGLUJEMY NA TYM CO POSIADAMY
z dnia: 2013-12-19


Wytrwali Czytelnicy dobrze wiedzą, że stępką tego pływadła (SSI) jest idea żeglowania morskiego małym jachtem. Ale łódź to nie tylko stępka. Dawno temu było tu o transbałtyckim (do tego - zimowym) wiosłowaniu kajakiem (Krzyś Buczyński). Kilkakrotnie pojawiali się w tym okienku miłośnicy polinezyjskich konstrukcji, praktyk i obrzędów. Dawno temu omal nie pojawił się reportaż o samotnym dryfowaniu jachtową, malutką tratwą ratunkową z Bornholmu na polskie wybrzeże (to ja miałem dryfować) ale producent prototypowej polskiej tratwy w ostatniej chwili się spłoszył.
Wojtek Bartoszyński wybrał samochodem się do Dalmacji (Chorwacja), aby spróbować żeglugi pontonem pneumatycznym pod żaglem. I tu teraz dochodzimy do sensu newsa. Chłopcy - mimo upływu lat zawsze pozostają chłopcami. Nawet, kiedy są już całkiem łysi lub siwi. Kobiety czasami to tolerują. Do zabaw potrzeba zabawek. Ja ostatnio w wolnych chwilach puszczam ... latawca. Na tyle mi sił zostało :(
Ale Wojtek - ho, ho !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------------
Żeglarstwo morskie niejedno ma imię.

Koniec roku nadchodzi... Czas planowania rejsów na nadchodzący sezon i czas wspomnień, przemyśleń podsumowań refleksji... Więc i ja „w temacie” żeglarskich wspomnień:
Już w poprzednim roku zapadła decyzja o spędzeniu wakacji przez moją rodzinę (żona + ja, bo syn już sam się troszczy o swoje wakacje) w słonecznej Chorwacji wraz z przyjaciółmi. Im bliżej wyjazdu tym intensywniej chodziły mi po głowie pomysły aby zabrać ze sobą jakieś pływadło. Cokolwiek co umożliwiłoby spędzenie czasu na wodzie: bączek, kajak, tratwę, ponton... cokolwiek. Tym bardziej że od kwatery do morskiej wody miałem jakieś... 10m. Ponieważ na wczasy postanowiliśmy udać się samochodem (to tylko 1000km) - stanęło na pontonie.
Wizyta na popularnym serwisie aukcyjnym i po kilku dniach stałem się armatorem pontonu "Seahawk 3" wraz z wiosłami i pompką. Ponadto nabyłem także dwie kamizelki asekuracyjne.

[foto. 1 A(r)mator... wina]
.
To moja pierwsza w życiu własna jednostka pływająca... :-) Ponieważ pewien pomysł nękał mnie już jakiś czas – wraz z pontonem zakupiłem „mocowanie silnika”. I wcale nie myślałem o motorowodniactwie....
Utwierdziłem się w przekonaniu, że i na pontonie można żeglować po lekturze wątku o ożaglonych pontonach: http://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=5&t=3044&hilit=ponton+%C5%BCaglowy
Czerpiąc z tej składnicy wiedzy wystarczyło udać się do Castoramy, gdzie kupiwszy trochę profili aluminiowych, sklejki, śrub, desek, plandeki, linek itp. można było przystąpić do robót stoczniowych (jeszcze w Polsce). Miecze holenderskie, ster, stelaż mocujący to wszystko poskładałem w... mieszkaniu (żonę to mam wyrozumiałą – dzięki Anetto!).
Po dotarciu na miejsce wystarczyło całość poskładać a ponton nadmuchać.
 
[foto.2 „Uzbrojony” ponton]
.
„Na deser” zostawiłem sobie konstruowanie ożaglowania. Ponieważ - po lekturze Marchaja – „kleszcze kraba” frapowały mnie, a tuż przed wyjazdem kupiłem gdzieś („Biedronka”?) za 29,99 „żagiel przeciwsłoneczny” (trójkąt materiału coś koło 3,5x3,5x3,5m) od tego zacząłem.
 
[foto.3. Kleszcze kraba]
.
Niestety, rejka i bom okazały się zbyt giętkie i żagiel pracował jedynie 1/3 swej powierzchni... Przy okazji pierwszych prób na wodzie okazało się że na żeglarstwie w ogólności, a w szczególności na konstrukcji i eksploatacji pontonów żaglowych znają się nie tylko tubylscy Chorwaci ale także WSZYSCY wokół wypoczywający: od Niemców, Włochów aż do Węgrów, Czechów i Słowaków... dosłownie wszyscy wiedzieli co robię źle i co powinienem uczynić (zapewne abym żeglował w ślizgu... :-)) i wszyscy starali się mi to powiedzieć... :-) Wiem: To zwykła zazdrość była; każdy chciałby się pobawić, ale zabawki miałem tylko ja!!! :-)
Tak czy siak - miałem przygotowany „manewr zapasowy” z niebieskiej plandeki przy pomocy taśmy dwustronnie klejącej do wykładzin „uszyłem” żagiel rozprzowy.

[foto. 4. Ożaglowanie rozprzowe]
.
Gdy jednostka była już opływana, żona zdecydowała mi się towarzyszyć w krótkich przejażdżkach. Zdarzały się także awarie (błąd sternika). Jednak naprawa nie trwała nawet godziny...

[foto. 5. Awaria]
.
Po kilu dniach prób i nauczeniu się właściwości "jachciku" przyszedł czas na „wielką wyprawę” na drugi brzeg. Przygotowano: suchy prowiant, mokre picie, środki łączności i nawigacyjne (przywiązana zafoliowana komórka z odbiornikiem gps) i... w drogę.

[foto. 6. W dal...]
.

[foto. 7. trasa „wyprawy”]
.
Po około 3 godzinach udało się zdobyć drugi brzeg kanału Velebitskiego odległy o 3Mm... Przeciętna prędkość nie zachwyca, ale „w porywach” bywało i 3w!
 
[foto. 8. Popas na drugim brzegu]
.
Najciekawsze doznanie? Widok delfi nów (lub delfinopodobnych) na środku kanału... Niestety nie poczekały na odfoliowanie aparatu...
WNIOSKI:
1. Zabawa była przednia! :-)
2. Dziś uprościłbym konstrukcję pontonu łącząc ławkę podmasztową z mocowaniem mieczy. Przesunięcie rzędu 15 cm nie powinno mieć większego znaczenia... A wyprzedzenie żaglowe można zapewne uzyskać poprzez dobór kąta ustawienia mieczy
3. Ponoć w Chorwacji pływadła od 3 metrów długości podlegają jakiejś opłacie (winiecie?). Seahawk 3 mierzy 295cm długości... :-)
--
Wojtek Bartoszyński
----------------------------
PS.
Zapewne zbiorę naganę od Don Jorge za brak kamizelek na grzbiecie... Zapewniam, że zawsze były na pokładzi... w pontonie, a brak możliwości potknięcia się oberwania bomem czy czegokolwiek innego i gwałtownego znalezienia za burt... na zewnątrz w połączeniu z temperaturą wody oraz powietrza spowodował podjęcie świadomej decyzji o niezakładaniu. Ale i tak zbiorę...
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2390