WKLEJKA DO LOCYJKI
z dnia: 2014-05-27


Bardzo dziękuję Markowi Jurewiczowi za "upgrade" (nowomowa) do locyjki obejmujacej przystanie i wody otaczające Rugię. Czas płynie - buduje się to i owo nie tylko w Polsce. Jestem pewien, że ten news z zadowoleniem przyjmą wszyscy ci, którzy się wybierają do tego ciekawego i urozmaiconego rejonu rozlewisk, zatoczek, kanałów.
W większości są to wody osłonięte, a więc pokusa dla żeglarzy z Wielkich Jezior.
Marek wspomina o chyrusach-cwaniaczkach, a właściwie o drobnych oszustach  uciekajacych z portu bez uiszczenia opłat. Pasy bym darł z takich. Kara chłosty nie jest taka bezsensowna. Tak jak dla uprawiających spreyowanie murów.
Żeglarstwo to zabawa ludzi na poziomie. A do tego - jakiż wstyd przed Niemcami.
Kamizelki !
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------
Jerzy,
zgodnie z obietnicą, przesyłam kilka obserwacji nawigacyjno-praktycznych dotyczących dopiero co objechanej Rugii. Trafiło nam sie nieźle: w trzy jachty zróżnicowanej wielkości i w sumie w 22 osoby, opłynęliśmy (w znacznej mierze na żaglach, bo nawet w obramkowanych przejściach między mieliznami mieliśmy sprzyjające wiatry) całą Rugię dookoła, w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, przy iście chorwackiej pogodzie i przy dobrym, wschodnim wietrze 3-4B, dochodzącym czasami na dłuższe chwile do 5B. (burza z ulewą przyszła dopiero gdy byliśmy już zatankowani po czarterze i w trakcie wieczoru kapitańskiego ;-)
Ale do rzeczy:
- Breege
- skromna miejscowość, w której niewiele do oglądania. Mieliśmy trudności ze zlokalizowaniem jakiegoś sklepu. Przy kei ze 2 knajpy, ale sama marina z wyjątkowo skromnym zapleczem żeglarskim (toaleta za darmo, a prysznic na żetony dostępne u Hafenmeistera tylko w wąskich godzinach jego przebywania). Duża baza czarterowa firmy MOLA. Miejsc przy kejach jest tyle co jachtów - od piątku popołudnia do niedzieli rano wszystkie miejsca zajęte. Czasem coś się zwolni w sobotę wieczorem, gdy ktoś (tak jak my) od razu po przejęciu łódki płynie dalej. Cumowanie do dalb (owiniętych gumową lub plastikową otuliną ;-).
- Vitte na wyspie Hiddensee - port rybacki wiele się nie zmienił wobec Twojego opisu, podobnie jak marina. Jedyna różnica to to, że miejscowi zamiast żółtych bojek wytyczyli już "własne" podejście do mariny z głównego szlaku za pomocą bramek wykonanych z pustych beczek. Kolory czerwony i zielony są już bardzo wyblakłe i w swej barwie dość zbliżone do siebie, niemniej nie ma żadnych wątpliwości jak podejść do mariny. Da się wpłynąć jachtem o zanurzeniu 2m (sprawdzone :-). Uwaga - ostatnia zielona boja jest bardzo blisko kei i aż korci żeby trochę przyciąć kurs. Robić tego jednak nie należy, o czym przekonał się pewien Niemiec tuż przed nami - udało mu się wyciągnąć z mułu na maszynie i rozkołysem jachtu, ale chwilę musiał walczyć. Cumowanie do dalb (drewnianych).
Warunki hotelowe w normie - toaleta na kod, a prysznic na żetony dostępne u Hafenmeistera. W pobliżu rybackiego portu mały market (ale jak większość sklepów w Niemczech - zamknięty w niedziele).
- Stralsund - CityMarina z Y-bomami spora i z pewnością zawsze znajdzie się miejsce, ale... system dostępu do prądu i wody wymaga wykupienia u Hafenmaistera przedpłaconej karty zbliżeniowej (zasilonej dowolną kwotą EUR, kwota niewykorzystana jest zwracana) i za jej pomocą podłączenia się do słupka z prądem i wodą. Kłopot polega na tym, że sporo z tych słupków jest zepsutych, czego oczywiście z podejścia nie widać. Co ciekawe, opłaty ściągane są z karty za zużyte kWh oraz każde zatankowane 50 l. Wejście do toalet także na kartę.
- Greifswald - na wejściu do kanału, właściwie u nasady falochronów wejściowych i jeszcze przed zwodzonym mostem budowana jest zapora sztormowa (z wyglądu przypominająca tę na Tamizie, ale w mniejszej skali) - jest sygnalizator przejścia czerwone/zielone + żółte migające, czyli można jechać w dowolnej chwili ale czujnie. Z mapek wynika, że ma być gotowa w 2014r, ale... nie wiem czy zdążą.
Most w Wieck podnoszony jest zgodnie z rozkładem, ale - uwaga - tylko wówczas kiedy operator widzi, że coś ma zamiar przeplynąć, więc nie można stać przy kei do ostatniej chwili, a trzeba się zauważalnie kręcić przed mostem.

Marina miejska (Y-bomy) jest fantastycznie zaciszna i otoczona kolorowymi kamieniczkami, choć ma w tej chwili wejście w innym miejscu niż wynika to z Twojej mapki - przekopane zostało wejście bliżej mostu w Wieck, a dotychczasowe wejście - przegrodzone mostkiem. (aktualna mapka w załączeniu). Biuro Hafenmaistera jest nad samą rzeką, a sanitariaty (elektroniczny token wejściowy + prysznic na monety 1EUR), trochę w głębi, tak jakby między budynkami stoczni Hanse. Można cumować też na samej rzece Ryck, tuż przed biurem Hafenmeistera ale trzeba mieć dłuuugie cumy, bo dalby są dostosowane do naprawdę dużych jachtów.
Uwaga - na odcinku rzeki Ryck między Wieck a centrum Greifswaldu, zgodnie z oznaczeniami na mapach, obowiązuje ograniczenie prędkości do 4kn co jest SPRAWDZANE przed godzinami otwarcia mostu. Tuż przed mostem ustawia się patrol Policji z radarem i strzela w spieszących się na ostatnią chwilę z Greifswaldu na morze. Zaprzyjaźniony jacht za przekroczenie prędkości o 3kn (rzekomo, bo odczytu nie widzieli) kosztowało - bagatela - 180EUR. Przy okazji uiszczania ew. mandatu sprawdzana jest też oczywiście trzeźwość skippera.
- Lauterbach - port rybacki był mniej przekonujący niż nowa marina, więc kilka słów jedynie o niej. Wejście niekłopotliwe, choć stosunkowo wąskie. Wewnątrz cumowanie do dalb (dla większych jachtów szerokość między dalbami może być kłopotem - jest chyba po równo 4m). Bardzo komfortowe sanitatriaty (z genialną instytucją prysznica rodzinnego, do którego może wejść cała rodzina/załoga lub po prostu kilka osób jednocześnie). System wejściowy i poboru opłat za wodę i prąd wymaga przedpłaconych kart elektronicznych dostępnych u Hafenmeistera. Główna lokalna atrakcja - parowa kolejka Szalony Roland - niesetety chyba jeszcze niedostępna, a z niemieckojęzycznych opisów nie byliśmy w stanie wywnioskować czy i kiedy można z niej skorzystać. Duży sklep (EDEKA) na przedmieściach, na drodze w kierunku Putbus. Lauterbach jest dużą bazą czarterową firmy GOOR, ale miejsca raczej nie powinno zabraknąć.
- Sassnitz - duży i pusty port, w którym budowane są kolejne keje. Mało jachtów. Cumowanie do betonowych dalb niewzruszonych na oparcia burtą. Miasteczko najmniej atrakcyjne z odwiedzonych, choć kiedyś musiało być całkiem urocze, o czym świadczą "uzdrowiskowe" ozdobniki domów. Lokalna atrakcja to brytyjski okręt podwodny i wycieczka na klify (7-8km, można podjechać autobusem). Warunki sanitarne - takie sobie. Wejście do toalet na kod dostępny u Hafenmeistera. Prysznic na monety 1 EUR. Nie widzieliśmy już toi-toiek na falochronie wschodnim, więc cumowanie przy nim tylko dla wytrwałych.
Hafenmeister urzęduje krótko - 2x dziennie, rano i po południu, ale - mimo pokus - nie warto wypływać bez uiszczenia opłaty, a lepiej poszukać go gdzieś w kapitanacie portu. Zaprzyjaźniony jacht tak właśnie cierpliwie szukał, za co został doceniony - Hafenmeister pochwalił i powiedział że poprzedniego dnia inny (niestety polski) jacht nie był tak uparty w chęci zapłacenia za pobyt w porcie, więc podał go na Policję. Która zresztą nas także wypytywała o jacht z polską załogą. Ale to tylko ku przestrodze, bo w końcu jak się z czegoś korzysta, to trzeba zapłacić - tego wymaga uczciwość (nie tylko żeglarska). I to oczywiste.
- Glowe - fantastyczny malutki porcik na skraju deptaku okalającego piękną zatoczkę z piaszczystą plażą. Dalby betonowe. Schludne sanitariaty na kod, prysznic na monety 1 EUR. Przy głównej drodze, w tej samej części wioski co port, jest duże Netto oraz oddzielny market z napojami (również bezalkoholowymi).
Uwaga - wejście w głąb portu, za pierwszą keję, tylko dla odważnych - bojki oddzielające "głęboką wodę" przejścia w dalszą część portu są wyjątkowo blisko kei i cumujących do niej motorówek rybackich. A inna rzecz, że ta "głęboka woda" to przez chwilę tylko 1,4m, a normalnie 1,6-1,8m. Wewnątrz między kejami jest już głębiej.
Na i tak na koniec - pomysł opłynięcia Rugii jest doskonały: wiele ciekawych miasteczek, ciekawy nawigacyjnie akwen, stosunkowo niedługie przeloty między portami i przyjaźnie nastawieni ludzie. A jak jeszcze pogoda dopisuje, to się robi wymarzony urlop. Prawie jak w Chorwacji, a znacznie luźniej ;-)
Z czasem otrzymasz pewnie szerszą relację od Andrzeja Bartza, który 2 lata temu przesłał Ci "meldunek" (jak sam o tym lubisz pisać) z rejsu do Peenemunde - ja skupiłem się jedynie na kwestiach praktycznych.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Marek Jurewicz (j.st.m.)
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2499