ŻEGLARSTWO A KOMUNIZM
z dnia: 2007-01-14


Mam dla Czytelników tegoż okienka kolejny artykuł dyskusyjny. Jakaś studentka prosiła  "grupowiczów" o pomoc przy zbieraniu materiału do opracowania pod takim lub podobnym tytułem. Nie, nie jest to temat z gatunku "Słoń, a sprawa polska". Młodzi, którzy czytują wspominki kpt. Krzysztofa Jaworskiego ("Zeszyty Żeglarskie") domyślają się, że było trudno, bardzo trudno, ale tak naprawdę nigdy nie zrozumieją czasów, w których bronowano ... plaże. A co dopiero mówić o żeglowaniu.

Żeglarstwo w wolnej Polsce jest już inne takze dlatego, że uprawiają je zupełnie inni ludzie. Ludzie, którzy to ... lubią. Mozecie mi wierzyć lub nie, ale znacznej częsci uczestników rejsów morskich w czasach PRL-u zeglowanie zwyczajnie.... zwisało. Po prostu - był to jedyny sposób odbycia podróży za granicę. Nierzadko tylko w jednym kierunku. Tych ludzi już w żeglarstwie nie ma. Dziś kto ma interes wsiada do samochodu, autokaru, samolotu, na prom i jedzie gdzie chce. Kto z nich dzisiaj decydowałby się na takie niewygody, żyganie (pardon) i czas podróży ?  Do tego tylko latem. A więc kto młodym dziś na nocnej nudnej wachcie opowie jak było ? To tylko malutki fragment całości. Temat jest na grubą, grubą książkę. Wąski wycinek podrzuca Wam Zbigniew Klimczak.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

PS. Dlaczego przestały nadchodzić korespondencje z opisami rejsów ?

___________________  

Żeglarstwo a komunizm
Aczkolwiek uważam, że ostatnich polskich komunistów Stalin wystrzelał i powywieszał w 1937 r. postanowiłem zmierzyć się z tematem pod takim właśnie tytułem, nadanym zresztą przez Don Jorga. To epoka, która zaczęła się w 1945 r. i zakończyła się wraz z jego upadkiem. Po napisaniu powyższego zdania głęboko i na długo się zamyśliłem, bo mam nieodparte wrażenie, że dla żeglarzy trwa do dziś dnia. Ale wróćmy do tematu. Tak jak połowa Polaków wypowiada się z nostalgią o czasach PRL tak chyba opinia żeglarzy mieści się pomiędzy totalną negacją a głosami, że: można było żeglować za darmo, dając tylko pracę i czas, i że żeglarstwo było dostępne dla wszystkich. Kiedyś w necie przetoczyła się cała batalia z użyciem ostrej amunicji na temat roli klubów i jachtów klubowych, że to one zapewniały (zapewniają) równy dostęp wszystkim do tego drogiego „sportu”. To pomiędzy tymi skrajnymi poglądami mieści się ocena tamtych dni. Jak przystało na „subiektywną” witrynę, wszystko dalej ma wyłącznie subiektywny charakter.

Żeglarstwo jest pasją i chęcią zmierzenia się z morzem, wiatrem i własnymi słabościami, jest wyzwaniem. Wydaje mi się, że komunizm też stał się dla ówczesnych żeglarzy jeszcze jednym więcej wyzwaniem. Przeszkody jakie musieli pokonywać aby realizować swoje marzenia były czymś o wiele trudniejszym niż kłopoty z paszportami, klauzulami i całą „filozofią” reżimową. Kojarzenie komunizmu tylko z tymi jego przejawami jest śmieszne. Kłopoty z podróżowaniem mieli wszyscy Polacy a nie tylko żeglarze. Żeglarz aby ruszyć w świat musiał pokonać inne, niebotyczne wręcz przeszkody i dokonywali tego kolejno wszyscy, którzy na szlak ruszali. Towarzyszył temu. niebywały upór i poświęcenie w dążeniu do realizacji swoich marzeń i altruistyczna pomoc przyjaciół, rodzin, klubów, harcerzy. Biało - czerwona na Bałtyku pojawiła się tuż po zakończeniu wojny, chyba wskutek przeoczenia władz ale szybko ten „błąd” naprawiono i zapadła noc, która trwała do odwilży w 1956 r. To chyba najgorsza krzywda, jaką ten ustrój wyrządził polskiemu żeglarstwu. Małe otwarcie okna na świat po 1956 r. miało dość utylitarne przyczyny, w postaci potrzeby przygotowywania kadr dla floty handlowej i wojennej. Takie było zadanie powstających klubów Ligi Przyjaciół Żołnierza czy Wodnych Drużyn Harcerskich. Towarzyszy temu rozwój żeglarstwa akademickiego, który zaowocuje w niedalekiej przyszłości wspaniałymi sukcesami żeglarzy z komunistycznego kraju. Tę epokę otwiera zaplanowana z rozmachem wyprawa studentów do Ameryki na jachcie „Joseph Conrad”, popsuta całkowicie przez ramię państwa komunistycznego, czyli PZŻ. Słowa do studentów „albo płyniecie na te uroczystości albo nigdzie” do dziś dnia określiły miejsce i rolę związku, z założenia mającego bronić i reprezentować żeglarzy.

Ciężko znaleźć ślady udziału PZŻ w sukcesach polskich sławnych żeglarzy. Znajdziemy tam wiele: ale nie to. Z przykrością stwierdzam iż są natomiast dowody, że niektóre sukcesy odnoszono bez aprobaty lub nawet wbrew woli PZŻ. Tak czy siak „Joseph Conrad” był pierwszym polskim jachtem, po wojnie, na Atlantyku. Komunistyczna ręka Związku prześladowała jacht i załogę tak daleko od kraju, ponieważ jego trasa do Ameryki była ściśle zaplanowana przez Radę Kapitanów w Warszawie. Kapitanów, którzy sami nigdy na Atlantyku nie byli a wykonania rozkazu przez kapitana pilnowało dwóch zamustrowanych przedstawicieli Związku. Sami osądźcie, czy to komunizm czynił takie rzeczy czy też „brat bratu”? Te perypetie polskich żeglarzy z „Josepha Conrada” opisuję w „80 lat polskiego żeglarstwa”. ( Napisane w proteście przeciw utożsamianiu historii PZŻ z historią polskiego żeglarstwa. )

Po tym nieszczęsnym epizodzie historia rusza ostro do przodu. „Hermesem II” przez Atlantyk
I dalej cała lista wspaniałych wyczynów, tych co pokonali wszelkie trudności.„Chatką Puchatków” do Indii Zachodnich, najdłuższa w historii rejsów załogowych wyprawa „Śmiałego” do obu Ameryk, próby Przejścia Północno-Zachodniego przez jacht „Gedania” i kapitana Dariusza Boguckiego, wcześniej, w1959 r. jachtu „Witeź II” z czteroosobową załogą na pokładzie wyrusza w daleki rejs do Reykjawiku. Już tylko wymienię najważniejsze wyczyny polskich żeglarzy epoki komunizmu:

Leonid Teliga , Krzysztof Baranowski, wyprawy „Eurosa” na i wokół Islandii, Teresa Remiszewska, Krystyna Chojnowska - Listkiewicz.

Polskie drogi na Horn „Eurosa” , „Konstantego Maciejewicza”, wokół ziemskie regaty załogowe „Otago” i „Copernicusa” , „Zewu Morza”, rejs wokółziemski „Asteriasa”, wyprawy śląskich jachtów „Gwarek” i „Carbonia na Karaiby czy też „Karolinki” na Morze Śródziemne i Adriatyk. Potem była „Maria” kapitana Ludomira Mączki i „Miranda” z kapitanem Zbigniewem Puchalskim na wielkim kręgu oraz kapitan Henryk Jaskóła szykujący się do samotnego okrążenia kuli ziemskiej. Były wspaniałe rejsy do Japonii kapitana Andrzeja Urbańczyka, rzekomego zdrajcy, któremu PZŻ chciał zabronić używania polskiej bandery sportowej i nosił się z zamiarem odebrania mu patentu kapitańskiego. Były sukcesy następcy kapitana Siwca w regatach, Kazimierza Jaworskiego „Kuby”, śmiałe wyprawy harcerzy.

Lista osiągnięć polskich żeglarzy w epoce komunizmu jest imponująca. Jak więc zrozumieć, że w państwie totalitarnym, najeżonym przeszkodami na drodze ludzkich marzeń, tak wiele się dokonało? Moja diagnoza jest następująca - oto polscy żeglarze podjęli wyzwanie, jakie im postawiła nie natura a historia i walkę z komunizmem wygrali. Myślę a nawet jestem pewny, że to właśnie jest charakteryzuje hasło „Żeglarstwo a Komunizm”. Że wysokim kosztem, to już teraz nieważne. Wygrali, zrealizowali swoje i nasze marzenia i tylko to się liczy. Są też wstydliwe aspekty żeglarstwa w komunizmie. U schyłku epoki masowa turystyka handlowa do pobliskich krajów, alkohol i czasem burdy w portach, ucieczki przed opłatami portowymi, być może to właśnie jest jakiś dowód na paczenie charakterów przez złą ideologię? Nie wiem, innym to nie tylko nie zaszkodziło ale mobilizowało do walki. Jestem pewien, że dyskusja dotknie i tych zagadnień.

Na koniec chcę napisać jeszcze jedną istotną rzecz. Na początku zastanawiałem się, czy naprawdę w 1989 r. dla żeglarzy skończył się komunizm? Jak jest teraz każdy wie i każdy upatruje słusznie, że obecne zachowanie Związku, mentalność jego poniektórych działaczy jest rodem z tamtej właśnie epoki. Zestawienie tego o czym czytaliśmy wcześniej, pełnych heroizmu i etosu dokonań polskich żeglarzy z tym co się dzieje ostatnio na lądzie musi niepokoić ludzi myślących i trzeba zadać sobie pytanie, czy na naszym olbrzymim jachcie który nazywa się „Polskie Żeglarstwo” nie buszuje Jonasz?!

I najważniejsze, Oni komunizm pokonali. Czy jest szansa, w demokratycznym już państwie, na pokonanie w demokratyczny sposób tego reliktu przeszłości?

Zbigniew Klimczak

____________________

poproszę o klik:  










































Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=257