KAPITAN REMISZEWSKI PRZYPOMINA
z dnia: 2007-02-09
Andrzej Remiszewski przypomina, o tym że SAJ powinien specjalnie pamiętać o Leonidze Telidze. Nic tak nie działa na ludzką wyobraźnie jak osobisty przykład. Dał nam przykład Teliga jak zwyciezać mamy !
A tak z innej beczki: a może wolicie klikać RANKING p r z e d lekturą ? :-)))
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_______________
Trzy zapomniane rocznice
W styczniu minęły (wśród wielu innych zapewne) trzy rocznice, o kórych jakoś cicho było w internecie i w miesięcznikach. - 80 lat temu przybyła do kraju pierwsza "Iskra" (która odeszla lat temu około 30). - 60 lat temu wrócił do kraju z wojennej tulaczki pierwszy "Zawisza CZarny", który zostal zmarnowany w ciągu nastenych kilku miesięcy i dopiero kilkanaście lat później zastąpiony obecnym. - 40 lat temu - w 1967 roku, 27 stycznia bodajże, rozpoczął swój samotny rejs dookoła świata Leonid Teliga. Rejs był "oficjalny", pod patronatem PZŻ, lecz precedensowy. NIe kojarzę wczesniejszego po wojnie przypadku, by z kraju, z peerelowskim paszportem i pod banderą PZŻ wypłyna JACHT PRYWATNY w taki, a nawet dużo mniejszy rejs. Ci, którzy nie pamiętają, albo nie chcą pamiętać tamtych czasów, nie są w stanie pojąć jaką gehennę przeszedł Teliga zanim do rejsu doprowadził, zaś tylko uważni i czytający ze zrozumieniem jego wspomnienia są w stanie pojąć jak trudny był dla Niego ten rejs. Także my, dziś przyzwyczajeni pływac gdzie chcemy i kiedy chcemy, możemy już nie pamiętać czym ten rejs był dla całego żeglarstwa, jakim tchnieniem nadziei i wzorem: że MOŻNA!
A żeby było mniej sierozno to taka anegdotka: W ostatnim roku przygotowań do rejsu Teliga mieszkał gdzieś na Basenie Jachtowym w Gdyni (nie pamiętam, czy w budowanym jachcie, czy w jakiejś "kanciapie", w każdym razie częśc osobistych rzeczy, w tym jedyną marynarkę niezbędną do "zalatwiania" różnych spraw, trzymał w zaprzyjaźnionej szafie w mieszkaniu jednego z gdyńsklich żeglarzy. Wobec korzystania z szafy bywał w tym mieszkaniu okresowo o różnych porach. Kiedyś gospodyni wróciła z pracy i nie zastała w domu 8-letniej córki. Najpierw zdziwienie, potem zaniepokojenie... aż tu dzwonek do drzwi: za drzwiami roześmiani Leonid i córeczka. "Wiesz. pomysleliśmy sobie, że skoczymy na jednego" - tłumaczą gospodyni... Ten starszy, zamęczony praca, goniący za każdą upływająca minutą człowiek pozwolił sobie na "zmarnowanie" godziny, czy półtorej w lodziarni "Danusia" w towarzystwie malego, obcego dziecka.
Andrzej Remiszewski
|