BAŁTYCKI WODNY PTAK
z dnia: 2006-03-08


 

Pamiętacie zapewne zeszłoroczny news o rejsie s/y BOGDANKA. W opisie Bogdana pojawił się inny żeglarz o ksywce WALDEK 3 SZTAGI.  

Waldek się odnalazł i został przymuszony do zdania relacji ze swych żeglowań bałtyckich na zbudowanym przez siebie własnorecznie

jachciku WODNY PTAK. Waldek zegluje na nim 15 lat. Jest to konstrukcja co najmniej... oryginalna. Ale nie uprzedzajmy zbytnio informacji

skippera-armatora-budowniczego.

Jeżeli czasami obija się wam o uszy hasło  swobodne żeglarstwo  - to tu macie je w najczystszej postaci.  Sam dla siebie sterem,

żeglarzem, okrętem. Waldku - w nadchodzacym sezonie samych UMIARKOWANYCH PÓŁWIATRÓW Z POŁUDNIOWEGO KIERUNKU !

Żadnych SILNYCH WIATRÓW !

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

_______________________

WODNY PTAK  na Bałtyku.

 

Pozdrawiam wszystkich żeglarzy, a szczególnie tych którzy pływają i tych którzy chcieliby pływać na małych łódkach po słonych wodach.

To Bogdan z  BOGDANKI wspominając o  WODNYM PTAKU w relacji ze swego rejsu z Gdyni do Cuxhaven zdopingował mnie do

napisania o moich przeżyciach w czasie rejsu latem 2005 na małym 5,5 metrowym jachciku.

Zbudowany własnoręcznie WODNY PTAK służy mi od 1991r. Pływam na nim najczęściej na Zatoce Gdańskiej. Wyposażyłem go tak,

aby samotne pływanie było bezpieczne i przyjemne. Pod dnem wyrósł kil z balastem, na rufie dwa dodatkowe stery przeciwdziałające

nawietrzności w przechyłach i miecz rufowy dla stabilizacji kursów szczególnie pełnych, takielunek z 3-ma sztagami i rolowanymi

żaglami dla bezpieczeństwa i wygody a na rufie mam samoster. Ksywę 3 sztagi, która nadał mi Bogdan można uzupełnić o 3 miecze i

 3 stery, które można znaleźć na WODNYM PTAKU. Mam nadzieje, ze liczba 3 okaże się szczęśliwa.

Sezon 2005 zacząłem 20 czerwca od opłynięcia Zatoki Gdańskiej. Byłem na moim ulubionym zakątku koło Rewy, gdzie często nocuje

na kotwicy, w Jastarni, gdzie budują pływające pomosty, na Helu - jak zwykle gościnnym i przyjaznym dla żeglarzy, następnie wróciłem

go Górek Zachodnich, gdzie kilka dni czekałem na sprzyjające wiatry.

 

Początek lipca przyniósł wspaniałą żeglarska pogodę dla płynących na Zachód. Jedynie żeglowanie na Hel wymagało halsowania,

ale dalej WODNY PTAK pokazał co potrafi. Polskie pasaty N-E o sile od 3-6B popychały nas w kierunku zachodzącego Słońca. Sterowany

samosterem często tylko pod przednimi żaglami na motyla od spinakera do małego foka WODNY PTAK płynął samosterownie, czasem

przez kilka godzin bez potrzeby sterowania.

Moja żegluga na Zachód nie była jednak samotna jak zamierzałem. Od Jastarni do Dziwnowa w zasięgu wzroku miałem drugi żagiel, była

to BOGDANKA z Bogdanem za sterem. To wspólne żeglowanie wzdłuż polskiego wybrzeża było niesamowite. Wspólne wieczorne wchodzenie

do portów, potem długie rozmowy o przeżyciach na morzu i planach na przyszłość sprawiały ze życie na morzu było wspaniałe. Bogdan okazał

się dobrym kolegą i niesamowita osoba. Będąc czorsztyńskim żeglarzem jak sam siebie nazywał, płynąc samotnie na małej łódce bez silnika

i samosteru ciągle sterując dopłynął do Cuxhaven.!!! Moje gratulacje!

Ja tymczasem z Dziwnowa popłynąłem na zalew Szczeciński. Dla żeglarza z Gdańska to nowy, bardzo atrakcyjny akwen o dużej liczbie portów

 i miejsc gdzie można stanąć na kotwicy. Byłem w kamieniu Pomorskim, Wolinie, Trzebieży Z tym ostatnim portem kojarzy mi się cisza i spokój,

wspaniali żeglarze z małych jachtów Karina, Melodia , wiele rozmów i pomocy w żeglowaniu po zalewie.

Po 3 dniach postoju 15-tego lipca z załogą jachtu Cacko odprawiamy się na część niemiecka zalewu. Tu żeglowanie ma inna jakość: akweny

do żeglowania bardziej urozmaicone, kilkakrotnie więcej jachtów, a duża cześć z nich pływająca na silnikach po torach wodnych. Często

stawałem na kotwicy. Szczególnie utkwił mi w pamięci przylądek Łutow - przepiękny. Przez Wolgast, Peneminde wychodzę na Bałtyk opływając

wyspę Ruden, Greitwalder Oie  biorę kurs na Gdańsk. Tymczasem nadciąga burza z piorunami. Przed burzą masz syczy głośno, a ja siedząc

w kabinie sterowałem linkami uwiązanymi do steru, a pioruny biły jeden za drugim. Po burzy z piorunami, gdzie przeżyłem chwile strachu

zawijam do Darłówka. W Darłówku czekałem 4 dni na poprawę pogody. Żeglarstwo uczy cierpliwości i pokory, szczególnie kiedy płynie się na

małej łódce.

Piątego dnia po południu wychodzimy z Darłówka do Ustki razem z jachtem Taal. Zimny prysznic na wyjściu od bryzgów przelatujących przez

zachodni falochron ukazał ponownie jakie były jeszcze warunki, choć zbyt silnie już nie wiało. Z Ustki przeskok do Władysławowa. Ostatnie

mile od Rozewia do portu były to najcięższe minuty w tym rejsie. Ciemności, wiatr i fale prosto w dziób zatrzymały WODNEGO PTAKA za

Rozewiem. Były chwile ze myślałem o powrocie do Łeby albo na kotwice pod Karwie. Jednak po dopłynięciu na klif, gdzie fale były niższe,

a wiatr słabszy na silniku i grocie wolno płynęliśmy do Władysławowa. W porcie byłem bardzo szczęśliwy. W następnych dniach był Hel i

Górki Zachodnie, gdzie w Jachtklubie Stoczni Gdańskiej 28 lipca zakończył się mój pełen wrażeń rejs. To były piękne chwile i mam nadzieje,

ze jeszcze gdzieś z WODNYM PTAKIEM  popłyniemy.

 

Podsumowując:

Przepłynąłem 572 mile, byłem w 12 portach, 6 razy nocowałem na kotwicy

Najdłuższy odcinek jaki przemierzyłem Peneminde- Darłówek 110 mil

Najsympatyczniejsze postoje w Helu, Łebie, Trzebierzy (basen rybacki)

Najdziwniejsza opłata portowa w Darłówku – 25 zł niezależnie od wielkości jachtu i liczebności załogi- Czy to prawa rynku???

 

Przesyłam kilka zdjęć: 

Pozdrawiam Wszystkich

Waldek 3 sztagi

tel. 0692 763 401

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=28