NOWY POMOST W KROLEWSKIM
z dnia: 2007-02-14
Lech Lep - autor newsa o Bornholmie (z fotografią butów Jarka nad Frederikso) złożył reklamację dotyczącą kopenhaskiego basenu jachtklubu królewskiego. Przedmiotem reklamacji jest brak pomostu na moim planiku w lutowym numerze ŻAGLI. Rzeczywiście, ma rację. Ostatni raz w Kopenhadze byłem w roku 2005 i wtedy tego pomostu napewno nie było. Opisałem i obrysowałem wówczas Kopenhagę (ponownie po latach), ale artykuł nie mógł się pojawić w ZAGLACH, bo szedł akurat mój serial "poradnikowy". No i w międzyczasie pomost dobudowano. A nowego "Sundu" nie miałem siły już zrobić. No cóż moi drodzy Czytelnicy - gdybym komenderował tak licznym personelem jak kmdr Dyrcz, to by moje locyjne opowiastki mogły konkurować z aktualnością wydawnictw BHMW. A że wszystko robię sam, to nie nadążam. Przepraszam.

Zajrzałem do guglowych fotek satelitarnych i pomost ów znalazłem. Weźcie do rąk cienkopisy i dorysujcie pomost na planiku w waszych egzemplarzach ŻAGLI.
poproszę o klik tu:
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
--------------------------------------------------------------
Cześć Jerzy Narzekasz na brak korespondencji - więc piszę, choć jest to korespondencja "krytyczna" dla Ciebie. Krytyczna - bo zarzuca Ci brak dokładności, a przecież właśnie za dokładność w locjach tak Cię wszyscy cenimy. W ostatnich (luty) "Żaglach" opisujesz porty Kopenhagi, w tym Langelinie. Ani w opisie, ani na rysunku nie ma informacji, że na zach. pierzei portu (tj. naprzeciwko główek, przed budynkiem portowym) jest duży stały pomost w kształcie zbliżonym do krzyża. Jest on widoczny w Google Earth. Informacja może nie ma istotnego znaczenia nawigacyjnego, bo jest tam płytko (nie jest też zaznaczony na mapach morskich Garmina), ale jest to pomost duży, widoczny z daleka w świetle główek - stąd pozwalający na szybką identyfikacje portu. Przy okazji - pamiętajcie, że przy Syrence jest płytko, nie należy. podpływać za blisko. Dwa lata temu polska młodzież (tylko wesoła - nie pijana!) chciała zajrzeć Syrence w oczy z wody. Weszli na mieliznę, ale zanim zdążyliśmy im podać hol - zeszli sami, i to przy oklaskach z lądu za sprawność manewru. Była klasyka: żagle dół, bom na prawą burtę, 2 najcięższych na bom, reszta załogi na burtę, cała wstecz .... ufff, udało się. Nie podaję nazwy mimo sprawnego zejścia - bo nie donoszę (karta bezpieczeństwa!) Ale przypomnieć o głębokościach przy Syrence warto, bo to atrakcja odwiedzana przez prawie wszystkich.
Lech Lep
|