MARINA PRZY SOPOCKIM MOLO
z dnia: 2007-04-09
Z kapitanem Marianem Lenzem przyjaźnię się od dziesięcioleci. Dyskutujemy często, gorąco i na wszystkie możliwe tematy od teologii i historii, przez politykę, nautykę do przewagi gwintów calowymi nad metrycznymi (lub odwrotnie). Prawie zawsze Maryś się ze mną nie zgadza, prawie zawsze ja się zgadzam z Marysiem. Tak jest i tym razem - popieram tezę, że budowa mariny PRZY molu jest nie do zaakceptowania przez facetów, którzy wiele, wiele portów juz odwiedzili. Do tego ja mam też swoje zastrzeżenia wynikające z mojego doświadczenia zawodowego. Biorąc to ostatnie pod uwagę - zaryzykuje tezę, że: inżynier okrętowiec, projektujący statki nie musi być marynarzem, ALE projektant jachtu nie może nie być żeglarzem. Z budową portów i przystani jachtowych jest podobnie. Jak się przygladam przebudowie i planom dalszej przebudowy na przykład Basenu Jachtowego w Gdyni - utwierdzam się przekonaniu, że projektanci chyba nigdy żadnego portu jachtowego nie widzieli, nigdy jachtu w cięższych warunkach do portu nie wprowadzali, nigdy w nocy nie wkładali sztormiaka na pidżamę, aby dodatkowe szpringi założyć.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge, który prosi o kliknięcie tu:
_________________
Skok na kasę ! Motto: „Ustka Pustka, Sopot Kłopot, Ciura-la, ciura-la, ciura-la-la” (kuplet ze znanego kabaretu, rok 1957)
Najnowszy numer (nr 4(13) kwiecień 2007) bezpłatnego miesięcznika dobrych wiadomości „Riwiera” Gdańsk * Sopot * Gdynia przyniósł dwie hiobowe informacje.
Pierwsza dotyczy „kładki” nad Motławą, której budowa ma trwać dwa lata (ale ma być gotowa w 2008 roku?) i pochłonąć 12 milionów złotych (?). Sprawa ta już znalazła się na Twojej stronie. Niestety bez echa!
Druga o tym, że jednym z „Czterech priorytetów” WPI (Wieloletniego Programu Inwestycyjnego), dla Sopotu ma być budowa przystani jachtowej przy molo. Rozpoczęcie budowy planowane jest na wiosnę 2008, a zakończenie na rok 2010. Szacunkowy koszt inwestycji ma się zamknąć w kwocie 44 mln złotych. Nowa marina ma powstać na końcu mola za ostrogą i pomieścić około 100 średniej wielkości jachtów.
Budowa w/w mariny jest pomysłem szalonym. Zniszczy ona unikalny urok Sopotu, urok tego co kiedyś nazywano „Ostseebad” Zoppot i co, - i teraz powinno zostać kurortem, czyli „Bałtyckim Kąpieliskiem Sopot”. Jachty powinny przebywać tu jedynie okazjonalnie, przy dobrej pogodzie, w ramach regat, przelotnie. Owszem godne polecenia są płaskodenne żaglówki wyciągane na strąd. Należy zachować dziedzictwo kultury Sopotu! Przykładem podobnie złego pomysłu (pomysłów - włączając w/w „kładkę”) i dramatycznie złego gustu jest „zabutikowane” wnętrze Dworca Głównego w Gdańsku. Podobnie, ćwierć wieku temu, całkiem poważnie rozważano niedorzeczny pomysł zasypania Zatoki Puckiej (sic!).

 Proponowana inwestycja jest typowym przykładem „skoku na kasę”. W planie miasta posiada oznaczenie *), czyli, że Sopot będzie ubiegał się o dofinansowanie zewnętrze. Eufemizm ten oznacza, że będzie starał się „naciągnąć” Unię Europejską „na dotację”! Widoczne jak na dłoni jest – ostatnio - „cwanienie” się „na Unię”: a to jakieś „prawa”, a to jakieś „przepisy”, a to wreszcie „kasa”. Ze znajomym rozmawiałem czas jakiś temu na temat pewnej jawnie bezsensownej inwestycji. Przyznawał mi rację, ale uzasadniał: „Unia płaci”. Czyli pieniądze „nie są nasze”! Otóż pieniądze „unijne”, są to nasze pieniądze!
Wypływa to z tego, że najpierw wpłacamy, a później one do nas wracają. Podobno wracają (?) z nawiązką. Ale „nawiązka” nam przekazana, też staje się naszą własnością, naszymi finansami względem których także obowiązuje zasada gospodarności. Natomiast kardynalnym błędem jest stosowanie zasady „łatwo przyszło, łatwo poszło”. „Skok” na kasę unijną nie jest naszym wynalazkiem, ale nie daje to prawa do rozgrzeszenia. Nie usprawiedliwia!

Zoppot, molo w 1904 roku, Ostseebad Zoppot, Steg bei Storm,

Ostseebad Zoppot, Kurhaus, Inhaber H. Werminghoff, znaczek pocztowy z 2005 roku
Przed wejściem do Unii pytałem znajomego Greka (Grecja była już lat dwadzieścia) – czy Unia przyniosła coś dobrego. Powiedział: - Oczywiście, popatrz dookoła – jaki to był kiedyś biedny kraj. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nasi tak nie kradli (tak mówił Grek!). Bo widzisz nasi kradną prawie tak jak Włosi! – Wykładał mi tajniki unijnej kuchni. Wówczas skojarzyłem tą wypowiedź z widokiem niedokończonych, rozgrzebanych, greckich marin. Wówczas przypomniałem sobie przeczytaną informację, że „przydziałem” funduszy we Włoszech zajęła się (?) mafia.
Koszty budowy – 44 mln złotych! To chyba żart. Kwota została zaniżona, dla „zanęcenia” ew. inwestora (zaczęło się od 170 mln – XII/2003 i było już I/2004 – 23 mln, XII/2004 – 31 mln, II/2006 – 36 mln). Później pojawią się „nieprzewidziane trudności”, „przeszkody obiektywne”, „ulepszenia” i „prace dodatkowe”. Mechanizm jest zawsze taki sam, gdy nie ma odwrotu, gdy nie ma wyjścia – płać! „Kosztorys” pochodzi z początku 2007 roku, ale już teraz wiadomo, że cena materiałów budowlanych rośnie jak na drożdżach (na razie 8 mln rocznie, i progresywnie, w „odchudzonej” wersji). Drożeje energia. Rośnie gwałtownie koszt robocizny! No więc co z tymi milionami?
Z żeglarskiego punktu widzenia budowa mariny jest bez sensu. Proponowana marina znalazłby się dokładnie w połowie drogi między Gdynią, a Gdańskiem, czyli po 4 mile tu i tam. Do Helu mamy mil 12, i 8 do Górek. Czyli wszędzie jest bardzo blisko. Tymczasem: - Basen Jachtowy w Gdyni jest niewykorzystany, a znajdująca się w nim mielizna (sic!) spokojnie rośnie. Ale nawet, gdy zostanie zapełniony, to do zagospodarowania pozostanie duży basen dawnego portu rybackiego. - W Gdańsku, do wykorzystania jest leżący u wejścia duży Basen Westerplatte, którego atrakcyjność wzrośnie po przekopaniu tunelu pod Martwą Wisłą. - O kanale Nad Stępką w Starym Gdańsku, nie wspomnę. - A plany na terenach po Stoczni Gdańskiej są ogromne! - W Helu port rybacki jest w trakcie przystosowywania się do przyjmowania jachtów. - Ostatnio w Helu Marynarka Wojenna oddała port wojenny, który powinien pomieścić dużą ilość jachtów. - Potencjał Górek Zachodnich jest daleki od wykorzystania. Jachty powinny tam się bazować bo są tam odpowiedniejsze miejsca, dla postoju na wodzie - i na ladzie, gdy muszą być na zimę dokowane.
Również użytkowanie mariny w Sopocie z ekonomicznego punktu widzenia nie ma uzasadnienia. Zwykle mariny utrzymywane są przez „rezydentów”, czyli właścicieli jachtów wykupujących stałe całoroczne miejsca postojowe. Sezon w Sopocie trwa ledwo dwa, trzy miesiące. Ponadto przychodu dodaje zaplecze.
W Niemczech, w marinie Kroslin na Pianie, działającej w oparciu o Berlin mamy 500 miejsc postojowych (www.marina-kroeslin.de). Znajdują się tu: stacja paliw, trzy dźwigi, travelift 40 ton, myjnia dla jachtów, odbiór zużytego paliwa i akumulatorów, odpompowanie fekaliów, pralnia, sanitariaty, sklep żeglarski, sauna i solarium, miejsca postojowe na lądzie, parking samochodowy, pomieszczenia klubowe i konferencyjne. A sezon można liczyć na 5-6 miesięcy. Cena miejsca postojowego jachtu 9,5 x 3 m, czyli średniego, wynosi 826 euro rocznie (r. 2006). Wg tego kryterium wpływy z mariny „Sopot” powinny wynieść 82.600 euro rocznie (a to już byłoby super). Nie są one w stanie pokryć działalności i bieżących remontów. Ze względu na brak zaplecza nie będzie innych dodatkowych wpływów. Nie będzie ekstra wpływów od jachtów dużych (40 ton!). Ze względu na stosunkowo mikrą wielkość mariny nie będzie efektu skali.
Trudna rada. Trzeba będzie podnieść ceny postoju. Ale już te wydają się być wysokie na kieszeń tuziemca! Oczywiście można powiedzieć, że jachty można dokować, zimować i remontować, gdzie indziej. Ale jeśli gdzie indziej, to po co tu marina?
Wreszcie porozmawiajmy o armatach. - Czy ktoś zadał sobie trud, aby zbilansować obecny ruch jachtów w portach Gdyni, Gdańska, Helu? Ocenił jakie są przychody, jaka kondycja działających tam podmiotów gospodarczych? - Czy ktoś ocenił głębokość naszego rynku jachtowego. Jak będzie fluktuował (rósł?) w najbliższych latach ?
Jak mi wiadomo takich badań nie prowadzą, prognoz nie snują: - Producenci i ich Izba, - Importerzy, - Sprzedawcy na rynku wtórnym, - Przedsiębiorstwa czarterowe, - Przedsiębiorstwa organizujące wystawy jachtowe, - Instytuty badań nad gospodarką, - Polski Związek Żeglarski (?), - Polski Związek Motorowodny (?), - Prasa żeglarska.
Gdzie te armaty, to jest chciałem powiedzieć - jachty? Gdzie ewentualni ich przyszli armatorzy?
Na razie, tylko różnego autoramentu hamulcowi działają aktywnie na niwie obrzydzając życie właścicielom jachtów. W końcu tygodnia na wystawie POLYACHT (13-15 kwietnia 2007) będziemy mogli jeszcze raz spojrzeć sobie głęboko w oczy i się zastanowić!
Na razie pomysł, jako żywo przypomina radosną twórczość z okresu wczesnego Gierka. Pompowana nieracjonalnie wykorzystywanymi kredytami gospodarka załamała się. Na wykładach z ekonomii socjalizmu tłumaczono mi, że wyższość gospodarki socjalistycznej nad kapitalistyczną polega na tym, że nie kieruje się zyskiem. Ale przyszła pora zapłaty.
Porozmawiajmy jeszcze o „efekcie ZOO”. Bywalcy na molo będą dzielić się na dwie kategorie. Na żeglarzy i kuracjuszy. Pierwsi to ew. armatorzy jachtów i ich załogi. Dla nich marina, to miejsce postojowe, punkt schronienia, możliwość uzyskania pomocy(?). W „Marinie Sopot” będą się czuli jak, w „ZOO” - osaczeni przez tłum wścibskich spacerowiczów - jak małpy w ZOO. Wszyscy zaglądają do środka. Patrzą i komentują. Takie spędzanie czasu pozbawione jest intymności i nie sprzyja wypoczynkowi.
Dla kuracjuszy, którzy przyjechali na spacery, na wdychanie pełnego jodu morskiego powietrza, na wypoczynek - oglądanie tłamszących się żeglarzy, to też żadna atrakcja. Wejścia na pirsy i południowy falochron będą musiały być zamykane na karty magnetyczne. Deptak na falochronie wschodnimi, aby „przepuścić” tłum spacerowiczów powinien posiadać szerokość przynajmniej połowy mola.
Można by rzec nie nasze małpy, nie nasz cyrk! Jeśli jednak Sopot zdecyduje się na chybioną inwestycję, to zostanie z nią sam na sam, jak z kamieniem młyńskim u szyi!
Z żeglarskim pozdrowieniem!
Marian Lenz Ilustracje z kolekcji M. Lenz _________________________________________
PS.
Od Marysia dostałem wiącej ilustracji, ale odważyłem się dokonć selekcji. Nie "poszły" obrazki:
- Obraz „Sopot – poranek na molo”, Igor Siemienichin ur. 1955 w Tbilisi, w Gruzji, Galeria Sztuki Współczesnej, wystawiał w latach 1985-90 na terenach b. ZSRR, w 1992 w Moskwie, w 1994 w Gdańsku, także w Paryżu i w USA. - Molo zimą, rok 1980, - pocztówka, Bad Zoppot, Steg bei Storm, - pocztówka, Ostseebad Zoppot, Kurhaus und Warmbad, - pocztówka, Ostseebad Zoppot, Warmbad mit Aussichtsturm und Seesteg, - pocztówka, Ostseebad Zoppot, Blick auf Warmbad und Kurhaus, - pocztówka, akwarela, Sopot, przełom XIX/XX wieku, - pocztówka reklamowa, SEEBAD ZOPPOT, die Perle der Ostsee - okres międzywojenny.
Przepraszam Autora, przepraszam Czytelników, ale www.kulinski.gdanskmarinecenter.com nie jest z lateksu.
Don Jorge
|