WNUCZĘTA NA JACHTACH (2)
z dnia: 2020-04-20


Do kształtowania zainteresowań, charakterów, dzielności żeglowanie nadaje się wyjątkowo. Pisałem o

tym wielokrotnie. Moim zdaniem – dwutorowo. Całkiem malutkie dzieci z rodzicami lub dziadkami w żegludze

 przyjemnościowej. Najlepiej z dziadkami, bo do rozumienia maluchów dorastają dopiero dziadkowie.

Te już nieco podrośnięte na „Optymistach”. Do „Optymistów” mam sentyment szczególny.

Potrafię godzinami przypatrywać się treningom i regatom maluchów. Specjalnie imponują mi dziewczynki.

Żeglowanie na na łódeczkach jednoosobowych ma walor szczególny. Od maleńkości uczy czucia wiatru.

Od razu stają się kapitanami; samodzielnie muszą podejmować wszystkie decyzje, nie ma się na kogo oglądać.

To zostaje na całe życie. Tak jak zabawy kartingowe uczą czucia samochodu.

O dzielności maluchów mieliśmy niedawno news w SSI (fotka z konkursu „Panteaniusa”). Dziś drugi newsik

o maluchach na jachcie Józefa Kwaśniewicza

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

--------------------------------------------

Wnuki na pokładzie II.

Rok 2010. Pierwszy rejs z wnuczką po Zalewie Wiślanym.

 

W poniedziałek 28 czerwca, w składzie: Kasia – wnuczka lat 4, Ula – mama Kasi, Agnieszka – ciocia Kasi, oraz dziadek wyruszyliśmy na nasz pierwszy trzypokoleniowy rejs. W czasie pokonywania trasy z HOM w Elblągu do mostu w Nowakowie zjedliśmy przygotowany wcześniej w domu obiad. Kasi apetyt dopisywał i była bardzo zainteresowana otaczającą nas, inną niż na lądzie, przyrodą. Zalew powitał nas 3°B z NEN i niewielką falą. Dużą atrakcją dla Kasi było założenie specjalnie dla niej przygotowanego kapoka, dawało to też poczucie bezpieczeństwa mamie i dziadkowi. Monotonia podróży oraz upał dość szybko zmęczyły załogantki, Kasia i Ula zaległy w dziobowej koi. Zawinęliśmy do portu w Krynicy Morskiej. Tu dla Kasi największą atrakcją była wyprawa do wesołego miasteczka na karuzelę.

/

Kasia z dziadkiem w Krynicy Morskiej.

.

.

29 czerwca – wtorek. Noc była wietrzna i na sąsiednich jachtach rozbrzmiewały odgłosy uderzeń fałów o maszty, Kasia się obudziła, kazała im być cicho.

O poranku już panował upał, słoneczna i niezbyt wietrzna pogoda, zachęciła nas do wypłynięcia, Kasia miała obiecane, że w Piaskach pójdzie na plażę. Po wypłynięciu z portu, wnusia bardzo chętnie pomagała dziadkowi sterować, co uatrakcyjniało jej spędzanie czasu na jachcie. Początkowo atrakcją dla niej były również przepływające statki turystyczne, szczególnie, że pasażerowie intensywnie nas pozdrawiali. Z czasem panie znużyły się żeglugą i poszły do swoich koi, bo w nocy się nie wyspały. Świeże powietrze, ciepło, monotonia też zrobiły swoje.

Do Piasków zawitaliśmy w porze obiadu, który tego dnia fundował w pobliskiej jadłodajni dziadek. Panie by uniknąć gorąca panującego w zawietrznym porcie udały się nad morze. Z opowiadań wynikało, że największe emocje wzbudziły napotkane na uliczkach i w lesie dziki. Po powrocie z plaży „zapiaszczone” towarzystwo skorzystało z prysznica na pobliskim polu namiotowym. Wieczorem Kasia siadała przy sterze i „kierowała jachtem”, sprawiało to jej ogromną przyjemność.

 

Kasia z mamą i ciocią w Piaskach.

.

 

30 czerwca – środa. Po śniadaniu panie poszły na plażę, a po powrocie z wyprawy pierwszy raz skorzystały z pokładowego, powieszonego na bomie prysznica. Radości i zabawy wyło moc, a przy okazji, w jachtowych materacach było mniej piasku. Wieczorem na spacer z dziadkiem do Wydmy szarej też się czas znalazł. Kasia po kolacji szybko zasnęła zmęczona trudami dnia oraz dużą ilością świeżego powietrza.

 

1 lipca – czwartek. Słonecznie, wiatr północny, lecz zrobiło się chłodniej. Ostatni w tym rejsie spacer nad morze i kolejne emocje z dzikami. Po hejnale wypłynęliśmy w drogę powrotną. Zabawa rzutką ratowniczą w „wyciąganie człowieka z wody” była nową i bardzo atrakcyjną rozrywką oraz zagospodarowaniem czasu w czasie żeglugi.

 

Czas spędzony z naszą wnuczką na jachcie, uświadomił mi, że w załodze oprócz tak małego dziecka konieczny jest jeden z jego rodziców znający potrzeby dziecka oraz jego rozkład dnia. Bez rodzica nie podejmuję się opieki nad tak małym szkrabem.

Tak mały załogant na prowadzącym jacht wymusza konieczność dostosowania żeglugi do możliwości dziecka oraz przewidywania jego zachowań.

 

C.D.N.

 

Pozdrawiam i zdrowia życzę
Józef „Ziutek” Kwaśniewicz
s/y "Marzenie J."

 

 

 

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3620