ROMAN PIECHOWIAK JUŻ ROK NA MARTYNICE
z dnia: 2022-01-06


Romana Piechowiaka pewnie pamiętacie. Jeśli nie za bardzo – na lewym marginesie SSI jest

takie okienko „szukaj” do którego wpiszcie „Piechowiak”.

Roman jest w rejsie dookoła, ale widać mu nieśpieszno, widać, że na Martynice mu się podoba.

Poczytajcie co mu się w oczy rzuca.

Może ktoś z Was pożegluje kilwaterem jachtu Romana.

Dziękuję za korespondencję, pozdrawiam.

Zyjcie wiecznie !

Don Jorge

====================================

Witam Don Jorge,

Minal rok. Na Martynice trzeba oswoic sie z tropikami. Zarobic pare €. Poogladac od strony ladu i morza. Oczy staraja sie przeniknac na druga strone zwierciadla. Za duzo pytan rozsadnych. Co i jak i kiedy. DLACZEGO? 

Przypomina mi sie dziadek spotkany na falochronie hiszpanskiej mariny. Stojac obok mnie i gapiac sie w dal powiedzial « dobrze jest nic nie robic tylko patrzec». To slowo hiszpanskie «mirar» ma tu piekne znaczenie. Odbic obraz w oczach jak w lustrze. Moge tak powiedziec, subiektywnie. Nie to co lustrowanie po naszemu. Niewazne blyskotliwe odbicie «bajecznej» wyspy z turystycznych reklam. Przeplynac ocean z gotowa opinia o nieznanym kraju nie dla mnie.

          Trzeba poznac obyczaje wyspy kwiatow trzeba zyc i pracowac jak tubylcy choc pare miesiecy. Prace znalazlem wyjatkowo latwo. Nawet po 6 tygodniach zmienilem na lepiej platna. I po kolejnych 2,5 miesiacach na jeszcze lepsza.

Tu jest 30% bezrobocia (okolo) ale brakuje specjalistow we wszystkich dziedzinach.

Biali wstrzymuja wyksztalcenie kreoli jak tylko moga. Ewidentny brak szkolnictwa i niski poziom nauczania jest przyczyna absurdalnej sytuacji na rynku pracy. W szkole zawodowej w Fort-de-France (zakres budownictwa) stolarstwa uczy elektryk!!! Nie wiem kto wyklada elektryke.

          Praca zaczyna sie wczesnie rano. 0630 - 0700. Slonce wstaje po 5 a juz o 18 robi sie ciemno. No i jest goraco a latem deszcz leje, burze tropikalne, wilgoc. Sezony sa dwa wilgotny i suchy. Ale sa nieregularne i tak wilgoc i deszcz dominuja. Na poludniu wyspy. Polnoc jest mniej deszzowa. Pracowac na budowie staja sie prawdziwym wyzwaniem. Dla mnie oczywiscie. Tubylcy maja «przygotowane» plandeki. Tuz przed ulewa prad wylaczony, maszyny przykryte i papieros gdzies w oslonie drzewa czy czegos. Pa ni probleme.

          Na Martynice zycie plynie powolnie. Dawniej niewolnicy zmuszani do pracy doprowadzili do perfekcji technike bumalancka. Biali przez dziesiatki lat dazyli do «ujednolicenia» populacji. Po prostu oporny niewolnik byl katowany az do smierci jesli wlasciciel o tym zdecydowal. Kreol jest ustepliwy dla bialych. Moze byc agresywny w stosunku do pozostalych kreoli a zwaszcza do kobiet. Gwalt jest popularna meska rozrywka. Czy to tez z powodu niewolnictwa?

          Zycie spoleczne zalewane rumem. Kreole pija jego ogromne ilosci. Tak na cieplo, bez dodatku lodu. Do niego pare kropli zielonej cytryny, skorka cytrynowa i w dziob. Rum ma 50° albo 55° alkoholu i idzie prosto tam gdzie ma isc! Szeroki przyjaznu usmiech.

          Na zeglarstwo nie bylo duzo czasu. Pare wypadow po zatoce Fort-de-France. Cudowny teren do zeglarskiej zabawy. Wiatr silny, zazwyczaj. Fala nieduze. Mnostwo plycizn, zatoczek, kotwicowisk. Bezposredni dostep do Morza Karaibskiego i oceanu. Zawsze cieplo a czesto goraco. Woda 27° do 30° i wiecej. Nawet ulewny deszcz cieply. A w oczach odbicie tropikalnej zieleni roslin, blekitu nieba miedzy cumulusami i dziwnie lazurowego morza. Z tym morzem to roznie bywa. Czesto brak przejrzystosci z powodu licznych rzek i w nich przenoszonym z ladu materialem. Mozna zauwazyc zolwia. Nurkujac weza i rybki jak w akwarium.


Le Carbet

          Po 7 miesiacach w Ford-de-France. Nowa praca przenosi Ultime do Le Marin. To niesamowite miejsce od strony Atlantyku. Zatoczki wypelnione jachtami. Port/marina, stocznia, rybacy. Wszyscy i wszystko sie miesza. Jachty nowe i zadbane z duzym portfelem obok skaleczonych jednostek, bez masztu. Tu sie skonczyla zeglarska przygoda. Czasem tak zaniedbanych ze gdyby nie plycizny juz by byly na dnie. No przeciez sa na dnie. Co roku dziesiatki porzuconych wrakow wyciagane na lad do zniszczenia. W zasadzie nic na nich nie ma bo pokradziono co wartosciowe. Tubylcy wola motorowki z bardzo duzymi silnikami. Malo posiada zaglowki. Za to tradycyjne jolki plywaja nawet w regatach wokol wyspy. 

          Ja tez wreszcie oplynelem Martynike. Za szybko to poszlo. Mala wyspa a tyle pieknych zakamarkow. Zeglowalem powoli, po parenascie mil. Po poludniu na kotwice, kapiel , rum. Pierwszy raz spotykam rafy. Niesamowity szum wody przelewajacej sie przez skaly. Rafy dziela swiat na dwa. Od strony oceanu ocean. Od strony ladu jezioro! Mimo duzej ilosci jachtow miejsca nie brakuje. Kotwicowiska dobrze ochronione. Urocze. Plynac na polnoc mialem pod wiatr, pasat. Nie ma szans na zmiane kierunku! Zazwyczaj grot z marszowym fokiem. Czasem pierwszy ref na grocie. Niesamowita i brutalna zmiana przechodzac z Atlantyku na morze Karaibskie. Co jeszcze? Na horyzoncie St. Lucie,od poludnia, Dominika od polnocy. Czasem dwie wyspy jednoczesnie. One sa naprawde niedaleko. 

Dzis juz z powrotem na bojce przed marina Etang Z’abricot w Fort-de-France. Czekajac na Juranda. Jeszcze ma 3-4 dni do mety. 500 mil dalej Ludek. Wyplyne na powitanie dzielnych skiperow na Stowkach. 

 

Z Martyniki 

Roman

         

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3852