ZATONIĘCIE NA OCEANIE HOLOWANEGO JEZIOROWCA
z dnia: 2022-12-15


Potraktujcie ten news jako świąteczny upominek Mistrza

Marka Sarby dla Czytelników oraz Skrytoczytaczy SSI.

Piękny obraz, mrożący krew w żyłach opis katastrofy.

Z pewnością spotkają się z Waszym zainteresowaniem.

Taki przerywnik między żeglarskimi ciekawostkami.

Ratownictwo morskie, jak wszystkie akcje ratownicze zasługują

na uznanie i podziw dla dzielności ratowników. Także dla

strażaków, ratowników górskich i wodnych oraz kopalnianych.

Z okazji zbliżającego się Bożego Narodzenia – wszystkim

życzenia pogodnych, zdrowych Swiąt.

Obraz podziwiam.

Markowi bardzo dziękuję !

Żyjcie wiecznie!

Don Jorge

PS. Ciekawy, obszerny artykuł o twórczości Marka Sarby znajdziecie w periodyku „ink” - https://issuu.com/inkpublications/docs/ink_magazine_-_december_2022 (str. 41)

==============================================

Drogi Jurku

Minął rok bardzo szybko i znaleźliśmy sie w okresie tuz przed Swiatami Bozego Narodzenia 2022. Z tej właśnie okazji chciałbym przesyłać Tobie oraz Twoim Najbliższym i Czytelnikom SSI wszystkiego co najlepsze. Bardzo blisko do Nowego Roku 2024 i w tym miejscu proste i bardzo szczere… Szczesliwego Nowego Roku!

.

Aby podkreslic  uroczystość chwil pozwalam sobie przestawić jeszcze jedna historie z dziejów Polskiego Ratownictwa Okrętowego, w której co prawda  osobiście nie brałem udziału, ale opowiedziano mi gdy znalazłem sie jako członek załogi na pokładzie “Korala” po 3 latach od opisanego zdarzenia.

Jeszcze raz najlepsze życzenia

Marek.

=======================================================================

W 1972 roku pracując w Polskim Ratownictwie Okrętowym zostałem przeniesiony z innego statku na oceaniczny holownik ratowniczo-ratowniczy "Koral". Tam w jednej z częstych dyskusji opowiedziano mi o bardzo przykrym spotkaniu w 1968 roku na tym holowniku. Historia utkwiła mi w pamięci i po 54 latach postanowiłem namalować obraz związany z tą historią. Opowieść, która poza wpisami w nieistniejącym dziś Dzienniku Okrętowym nie posiadała żadnej dokumentacji fotograficznej. 

/

 

Tytuł obrazu: „Blisko Azorów”, wymiary 81 cm x 51 cm, olej na desce.

 

Historia.

Pod koniec 1967 roku "Koral" otrzymał zlecenie holowania dwóch statków z Quebec City (Kanada) do Vado Ligure (Włochy). Trasa liczy około 4300 mil morskich. Statki były kanadyjskie - 4,716 BRT. Masowiec typu Great Lakes s/s „LAKETON” zbudowany w 1903 roku - 1252 BRT oraz CCGS „SAUREL” zbudowany w 1929 lodołamacz kanadyjskiej straży przybrzeżnej (CCG) działający głównie na wodach Rzeki Świętego Wawrzyńca.

.

Podróż rozpoczęła się 12 grudnia 1967 roku. M/s.”Koral” miał jednobębnową elektryczną windę holowniczą, która została przeznaczona do holowania s/s „Laketon” bedacy większym statkiem, a lodołamacz „Saurel” był prowadzony na niezależnej linie holowniczej od haka holowniczego. Po wypłynięciu z Zatoki św. Wawrzyńca Ocean Atlantycki przywitał konwój sztormowa pogoda, która nie chciała się uspokoić w miarę upływu dni. Po około 10 dniach zauważono narastające opory holowania i nieprzyjemny fakt s/s. "Laketon" zaczyna być bardziej zanurzony. A więc jedyny nieprzyjemny sygnał, nabiera wodę. Nie było sytuacji krytycznej, ale sztormowa pogoda cały czas uniemożliwia lądowanie załogi w celu sprawdzenia statku i wypompowania wody, która dostawała się na statek. Podjęto decyzję o schronieniu się między Azorami, gdzie w osłonie wysp przed sztormem, można przeprowadzić akcję ratunkową statku biorącego  wodę. Kolejną decyzją było przygotowanie przenośnego systemu palnika gazowego gotowego do przecięcia stalowej liny holowniczej o średnicy 52 mm w krytycznym momencie, jeśli pojawi sie taka sytuacja. W tym celu wyznaczono członka załogi w gotowości do cięcia holu. S/s „Laketon” był nocą oświetlony reflektorami, aby obserwować zachowanie tego statku. 

.

Automatyczna winda holownicza pozwala zrekompensować chwilowy stres wywołany przez fale. Gdy przechodząca fala „naciska” na holowany obiekt powyżej siły nacisku normalnego oporu holowania, wciągarka popuszcza linę holowniczą i po chwilowym spadku ciśnienia wciągarka nawija się z powrotem na żądaną długość początkowa. Wartości zakresu luzowania i wybierania ustawia się ręcznie na sterowniku wciągarki.

.

Niestety sztorm uniemożliwiał pracę automatyczną i kontrolowano naprężenie liny holowniczej ręcznie, co w praktyce oznaczało że bęben holowniczy został zablokowany przez dwa hamulce  (jeden ręczny na bębnie liny i drugi automatyczny na silniku wyciągarki).

.

Nadszedł dzień13 stycznia 1968 roku o godzinie czwartej nad ranem. Silniki „Korala” pracowały ciężko, prędkość jednak zaczęła spadać. Nowa wachta 4-8 rano zauważyła, że "Laketon" siedzi już bardzo nisko. Zdecydowano, że nadchodzi moment przecięcia liny holowniczej. Wyznaczony marynarz byl juz w procesie ustawiania sie do palenia liny i był już blisko początku cięcia gdy nagle, „Laketon” nagle zaczął zmieniać trym na rufę podnosząc część dziobu i zaczął zanurzać się w głębiny oceanu. S/s „Laketon” zaczął szybko unosić bardziej dziób i tonąć przez rufę w głąb oceanu. Ogromne przeciążenie liny holowniczej spowodowało pokonanie oporów zablokowanych hamulców bębna windy holowniczej, który zaczął luzować linę. Szczęki hamulcowe zaczęły się palić, ogromna winda stała się bardzo hałaśliwa i sprawiała wrażenie, że eksploduje. Przecięcie szybko przesuwającej się liny holowniczej nie było możliwe. Przy silnikach pracujących „całą naprzód” holownik w ogóle się nie posuwał sie -beznadziejnie dryfując w miejscu. S/s „Laketon” cały czas schodził na dno i był już ustawiony na 45 stopni z dziobem całkowicie uniesionym w powietrzu. W jakiś sposób rajtar na rufie trzyma cały czas zapobiegającą zsunięciu się liny holowniczej na burtę „Korala”, co stworzyłoby groźbę przewrócenia holownika przez tonący statek.

.

Sytuację pogarszał jeszcze zbliżający się lodołamacz "Saurel" pchany przez rufowe fale i ciągnięty przez nawis 7-tonowej liny holowniczej, podczas gdy "Koral" dryfował w miejscu ciągnięty przez tonący “Laketon”. Istniało realne ryzyko zderzenia holownika z dziobem lodołamacza. W maszynowni trzeci mechanik stał między ciężko pracującymi dwoma silnikami głównymi, wpatrując się w powtarzacz prędkościomierza wskazujący prędkość „0”. W pewnym momencie poczuł, że podłoga zapada się w kierunku rufy. Złapał i wcisnął manetki kontroli wtrysku paliwa na obu silnikach, zwiększając obroty poza czerwoną linię wytrzymałości. W miejscu, gdzie znajdował się „Laketon”, bardzo blisko rufy „Korala” widać było tylko czubek dziobu i ogromny gejzer wody .

.

Nagle nastąpiła eksplozja i lina holownicza „Laketona” uległa zerwaniu. "Saurel" był blisko lewej burty "Korala", który wyprostował sie i zaczął iść do przodu. Najgorsze minęło. „Laketon” zatonął na pozycji 39,42 N x 30,36W „Blisko Azorów”, 29 stycznia 1968 roku. „Koral” zakończył rejs w docelowym porcie Vado (Włochy), niestety tylko z jednym statkiem. Nazywano nas „Kowbojami Atlantyku”, ale myślę, że to było wyjątkowe  rodeo. Obraz jest poświęcony tym, którzy tam byli, a większości niestety nie ma już na tym świecie.

 

 

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia składam Życzenia Wesołych Swiat oraz Szczesliwego Nowego Roku 2024. wszystkim Czytelnikom tej zacnej publikacji

 

Marek

https://www.facebook.com/profile.php?id=100063944355792

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3976