AMBITNY, POUCZAJĄCY REJS
z dnia: 2025-08-23
To rejs jakie mi się podobają. Oczywiście prowadzony przez Marka Popiela, ksywka oceaniczna - "Biały Wieloryb". Tak, tak to ten sam, którego opis okrążenia Peloponezu czytaliście niedawno. Tym razem celem był rejon, do którego nie dotarli nawet barbarzyńcy. A Markowi się powiodło. On wprost kocha oryginalne przedsięwzięcia. Macie z kogo brać przykład.
Żyjcie wiecznie!
Don Jorge
===================================
Whisky Race 2025
Don Jorge,
Armator zaprosił nas dzień przed terminem czarteru by umożliwić lepsze zapoznanie się z jachtem z czego skwapliwie skorzystaliśmy. Docieramy więc koło południa autobusem z lotniska w Dublinie do Dun Loghaire (które z właściwą dla tego języka precyzją wymawia się jako Danliri) i po krótkich poszukiwaniach odnajdujemy Crackera wśród setek cumujących tu jachtów. Do środka dostajemy się w umówiony sposób. Dzięki otrzymanej mailowo ściągawce wyjaśniamy kolejne tajemnice 44-stopowego jachtu. Jedną z nich jest brak działania świateł nawigacyjnych na dziobie. W sobotę dociera klubowa ekipa co kończy się zakupem nowych lamp i wymianą jednej z nich. Okazuje się również, że wskaźnik paliwa pokazuje 50% co przed wyjściem oznacza konieczność zatankowania. Stacja znajduje się na zewnętrznych wodach mariny i wystarczy telefon do biura by pojawią się obsługa. Ostatecznie o godzinie 18 opuszczamy port i kierujemy się w stronę wyspy Man. Wiatru ani na lekarstwo zatem kaszlaczek w robocie. Dopiero po północy rusza słaby WNW zatem stawiamy żagle. Do Douglas docieramy koło 15-tej i rzucamy kotwicę na redzie bo wejście do portu możliwe jest dopiero 2 godziny przed i tyleż po wysokiej wodzie. Umawiamy się przez radio na 17-tą, by przy pływającym pomoście odebrać dyspozycję dotyczącą miejsca postoju. Wejście do portu blokowane jest zwodzonym mostem i barierą pod nim, podnoszoną podczas niskiej wody. Pływ tutaj przekracza 3m. Tymczasem wiatr się wzmaga i postój zapowiada się na dwa dni. Wykorzystujemy to na malowniczą wycieczkę do Castletown na południu wyspy. Jak sama nazwa wskazuje ozdobą miasteczka jest okazałe zamczysko. Jedziemy tam autobusem, ale wracamy malowniczą wąskotorową kolejką ciągniętą przez miniaturowy parowozik. Miasto Douglas również jest warte odwiedzenia. Ostrzegam przed nadużywaniem telefonu bo roaming tu jest zbójecki.

jacht
Wiatr się we wtorek uspokaja, ale i tak musimy czekać na wysoką wodę zatem opuszczamy gościnną marinę dopiero po 1950. Żagle w górę i ruszamy na północ. Najpierw nieco ku wschodowi by ominąć wschodnią kardynąłkę oznaczającą ciągnące się na północ od wyspy płycizny a później ile się da pod wiatr z NW. W nocy wiatr przybiera na sile a na tym jachcie refowanie grota odbywa się przy maszcie co po nocy budzi mój niepokój, Ostatecznie cośkolwiek przeżeglowani chowamy się za cypel Burrow Head i tu robimy porządki z żaglami. Dwa refy na grocie i cokolwiek rolujemy foka. Zaczynamy ambitną halsówkę, ale idzie marnie. Jacht jest dość szybki, ale na skutek silnego prądu z zchodu kąt martwy wychodzi nam jakieś 140stopni. Po dwóch halsach zrzucam pychę z serca, rolujemy foka i piłujemy na motorku prosto na cypel Mull of Galloway. Dalej da się już żeglować szczególnie gdy prąd pływowy słabnie a później nawet zaczyna nam pomagać. Za latarnią Corsewall zaczyna się żegluga dżentelmenów baksztagiem bo przecież naszym celem jest Kanał Crinian. Wyspę Arran mijamy lewą burtą by rankiem w czwartek zawitać do Trabert. Cumujemy przy pierwszym wolnym pirsie by uzgodnić z biurem docelowe miejsce postoju. Po ostatecznym zacumowaniu rutynowo - prąd i woda.

Kaledonia
.
Tarbert leży w głębokiej, otoczonej wzgórzami zatoce niemal całkowicie odcinającej wespół z pr=zeciwległą zatoką West Loch Tarbert od lądu. półwysep Kintyre. Wycieczka do ruin zamku, część załogi do tej przeciwległej zatoki i spać. Rankiem już tylko rzut beretem do Aardrishaig gdzie zaczyna się Kanał Crinian. Wg danych jakie uzyskałem w kraju gwarantowana głębokość Kanału to 3m. Ostatnie wieści mówiły o 2,5 m. Po wejsciu do śluzy dowiadujemy się jednak, że na skutek jakichś ostatnich meteorologicznych wydarzeń zmniejszono poziom wody w Kanale do 2m czyli „Cracker” się niestety nie prześlizgnie.
Obiadek przy zewnętrznym pomoście i ruszamy na dół. 100 mil w plecy. O 1440 następnego dnia, po dość dramatycznym przejściu wokół Mull of Kintyre zachodzimy do Zatoki Craigshouse na wyspie Jura w której planowaliśmy rok temy zwiedzić słynną destylarnię. W tym roku okazało ię, że wszelkie w niej odwiedzny zostały wyprzedane na rok z góry (!) zatem tylko kotwica i spokojny obiad. Po kilku godzinach relaksu podnosimy kotwicę i ruszamy w kierunku Fort Wiliams. Do którego docieramy o 13-tej następnego dnia.

Wiadukt
. Przed śluzą jest spora marina złożona z pływających pomostów. Wiatr jak i prognozy są słabe zatem cumujemy od zewnątrz gdzie stają wycieczkowe stateczki. Tu następuje podział załogi. Większa część wyrusza z Corpach do Fort Wiliams z zamiarem zwiedzenia tamtejszej destylarni. Ja z dwójką pozostałych wsiadamy do motorowego pociągu w celu odwiedzenia słynnego wiaduktu nad Glenfinnan znanym z filmu o Harrym Potterze. Krótki spacer do dolinu rzeki Finnan i o zaplanowannym czasie dochodzimy pod wiadukt wraz z setkami turystów rozmaitej narodowości. Zaczyna się przedstawienie. Najpierw słychać z daleka gwizdek parowozu. Potem pociąg wtacza się na wiadukt przypominając o sobie zagapionym melodyjnym gwizdkiem. Wreszcie, w połowie wiaduktu cała para i donośne fufufufu rozlega się po całej dolinie. Oczywiście wszyscy rejestrują ten przejazd więc po powrocie na kawę do centrum turystycznego rozlega się co chwilę owo fufufu z kolejnych telefonów. Do powrotnego pociągu sporo czasu więc postanawiamy wrócić autobusem Autobus przyjeżdża pełen pasażerów a na dodatek sporo oczekujacych zakupiło bilety przez intarnet ale nam, jako czekającym na początku kolejki miejsca wystarcza. Po opóźnieniach z powodu sztormu i zamkniętego dla nas kanału ustalamy z załogą, która ma wrócić do Dublina, że wymiana odbędzie się w Inverness, a nie w Edynburgu. W końcu chodzi głównie o wizytę u Nessie a nie oranie morza. O 1750 wpływamy do śluzy w Corpach i zostajemy na noc, bo i tak nie ma szans byśmy tego dnia pokonali Schody Neptuna. Ruszamy dopiero rankiem następnego dnia. Pokonanie ośmiu śluz zajmuje nam w towarzystwie dwóch innych jachtów nieomal dwie godziny i o 16-tej wypływamy na pierwsze jezioro - Loch Lochy. Ostatecznie o 19-tej cumujemy do pomostu przed śluza Lagga Lock. Pływający pomost obok wejscia do kanału zapewnia nam dostatecznej głębokości.
.
Rankiem ruszamy dalej. Śluzy otwierane są najchętniej gdy zbierze si ę kilka jachtów. Przepływamy obrotowy most, kolejne śluzy i jezioro Loch Oich By wreszcie po dłuższym oczekiwaniu w Fort Augustus pokonać kolejną kaskadę – tym razenm w dół. Przed nami słynne Loch Ness. Staram się zbierać fotki jachtów pod żaglami, ale z braku dinghy nie było to dotychczas możliwe. Z poprzedniej bytności przed laty zapamiętałem opuszczone nabrzeże na wschodnim brzegu jeziora i tam postanawiam wysadzić fotografa by dokonać sesji zdjęciowej na tle malowniczych brzegów jeziora. Niestety, nabrzeże nie jest opuszczone lecz ciasno zastawione barkami i innym pływadłami zatem z racji nadchodzącego wieczora rzucamy kotwicę w ujściu rzeki Foyers. Brak dinghy bardzo nam doskwiera, bo rzeka ukrywa przed nami malownicze zakątki. Rankiem próbujemy plan B – koło zamku Uurquart jest solidny pomost. Podpływamy tam ale wojowniczy ciec nie pozwala nam wysadzić fotografa. Jest jeszcze porcik w St Ninians po drugiej stronie zatoki ale okazuje się zbyt płytki dla „Crackera”. Szkoda. Ostatecznie wczesnym popołudniem cumujemy przed Dochgarroch lock. Rankiem następnego dnia docieramy do ostatniej kaskady Muirtown Locs i wczesnym popołudniem cumujemy w Muirtown Marina co oznacza koniec naszego rejsu. Marina znajduje się na przedmieściach Inverness zatem mamy czas be spenetrować to malownicze miasto. Rano sprzątanie jachtu i przekazanie naszym przyjaciołom z Torunia, którzy wrócą nim do Dun Loghaire. Obiecują zrobić za nas zaległą sesję zdjęciową. Pozostaje kilkugodzinna podróż Flixbusem do Edynburga, ale to już inna historia.
Marek („Biały Wieloryb”)
|