REWERS MEDALU RCD ?
z dnia: 2007-06-06
Jak uprzedzałem - news Tomasza Piaseckiego był tylko "korepetecyjką", czyli przypomnieniem znaczenia słów ostatnio bardzo często używanych - zarówno przez "liberatorów", jak i przez "beton". Krzysztof Mnich ów news odczytał jako reklamę składnika uniwersalnego medykamentu, cudownego środka na nasze kłopoty. Dokopał się publikacji człowieka, któremu RDC ... dokucza. No to sobie poczytajcie o drugiej stronie medalu. A może to tylko mowa o upiorze biurokracji ? Żyjcie wiecznie ! Don Jorge Nie zapominajcie o naszej pozycji RANKINGOWEJ:  ____________________ Witam Don Jorge, widze, że znowu ktoś "odkryl" Dyrektyweę RCD i znowu upatruje w niej narzędzie wolności...To doprawdy najbardziej przypomina zachodnioeuropejskich intelektualistów, wpatrzonych z podziwem w takie oazy wolnosci jak Zwiazek Radziecki Stalina, a potem Chiny Mao i Kuba Che Guevary... Dla równowagi może ciekawy glos z "tamtej strony", z kraju, na którym ponoc mielibysmy sie wzorowac. Autora chyba nie musze przedstawiac, zreszta przedstawil sie sam w artykule. Zapraszam do lektury artykułu Jamesa Wharrama, zamieszczonej na: http://www.wharram.com/bureaucracy.html Moje tłumaczenie - poniżej. krzys ____________ Utrata wolności i dyrektywa RCD James Wharram, maj 2004 Oryginał: http://www.wharram.com/bureaucracy.html Skala czasowa budowy moich dużych jachtów zadecydowała, że przeznaczyłem projekty takie jak Islander 55 i 56, Pahi 52 i (mam nadzieję) nowa Pahi 60 do wykonania przez profesjonalnych szkutników. Niestety, w chwili, gdy zająłem się zawodowym szkutnictwem, popadłem w poważny konflikt z europejską dyrektywą w sprawie statków rekreacyjnych, która jest obowiązującym prawem od czerwca 1998r.
Wszyscy w Europie wiemy o utracie powszechnej wolności w czasach faszystowskich dyktatur w latach 1930-tych i 40-tych i w komunistycznej Europie Wschodniej przed 1989 rokiem. Postrzegamy ją historycznie jako odebranie podstawowych swobód, jednak wystarczy porozmawiać - tak jak ja rozmawiałem - z mieszkańcami byłej NRD: opowiedzą, że prawdziwym spustoszeniem w ich życiu było mnóstwo drobnych ograniczeń wolności, uzależniających ich od dyktatu armii biurokratów.
Wolność żeglowania zaliczam do swobód podstawowych. Wystarczy zaś przejrzeć listy od czytelników i artykuły redakcyjne w czasopismach żeglarskich z ostatnich lat, aby przekonać się, że nowa armia biurokratów zaczęła żerować na dawnej wolności żeglowania (oczywiście, jak twierdzą, dla dobra żeglarzy) i pobiera opłaty za swoje niechciane usługi.
Wynikiem tych spostrzeżeń jest list, który niedawno wysłałem do wszystkich brytyjskich czasopism żeglarskich, posłów z mojego okręgu i do (jak sądziłem) liberalnej prasy codziennej. Co ciekawe, żaden z adresatów nawet nie potwierdził otrzymania listu.
Droga Redakcjo, Nagłówki gazet zajmują się w tej chwili głównie problemami z Islamem, jednak w cieniu tych wiadomości odbywa się znaczący proces historyczny – ewolucja Wspólnoty Europejskiej, powiększonej obecnie o nowych członków. Podstawową kwestią polityczną jest: do jakiej Europy dążymy? Do wolnej, demokratycznej Europy czy do Europy zdominowanej przez restrykcyjną biurokrację. W mojej dziedzinie - żeglarstwie - utknęliśmy w biurokratycznym bagnie już 6 lat temu, kiedy zaczęła obowiązywać europejska dyrektywa RCD. Teoretycznie dyrektywy unijne miały stworzyć jednolite zasady funkcjonowania rynku w całej Europie. W praktyce stworzyły kosztowny, biurokratyczny system, korzystny tylko dla wielkich producentów i wykluczający z rynku małe firmy.
Otrzymałem ostatnio wiadomość z Wydziału Handlu i Przemysłu, dotyczącą dyrektywy RCD, zawierającą następujące zdania: "Dyrektywa europejska, znana powszechnie jako RCD, weszła w życie 8 lat temu,w 1996r. (stała się obowiązującym prawem w czerwcu 1998). Obowiązuje ona Pana, jeżeli zbuduje Pan lub sprzeda statek rekreacyjny o wymiarach od 2.5 do 24m. Jeżeli nie spełni Pan wymagań dyrektywy, narazi się Pan na reakcję odpowiednich władz. [...] Przepisy, implementujące dyrektywę, wraz z ustawą z 1996r., przewidują karę grzywny do 5000£ i/lub pozbawienia wolności do 3 miesięcy".
Jak więc zorganizowany był świat żeglarstwa przed dyrektywą RCD? Zasady, funkcjonujące w Wielkiej Brytanii i innych krajach przed RCD, można streścić w następujących punktach: 1) Czasopisma żeglarskie stanowiły otwarte, demokratyczne forum w dziedzinie techniki i bezpiczeństwa, publikując artykuły "ekspertów". Ekspertów, których tezy mogły być natychmiast publicznie zweryfikowane przez innych specjalistów lub przez czytelników 2) Czasopisma testowały nowe jachty i wyposażenie, znajdujące się w sprzedaży. Wszelkie wady sprzętu były natychmiast podawane do publicznej wiadomości. Do wszelkich wątpliwości mógł się natychmiast ustosunkować projektant, budowniczy lub żeglarz - popierając lub poprawiając problematyczne rozwiązania. 3) Royal Yachting Association (w Wielkiej Brytanii) reprezentowało, poprzez swoich członków i zrzeszone kluby, potrzeby żeglarzy wobec władz. Aby utrzymać wysoki poziom standardów, jego motto brzmiało "Edukacja, nie legislacja". 4) Towarzystwa ubezpieczeniowe i przeprowadzane na ich zlecenie inspekcje również przyczyniały się do wysokich standardów w budownictwie jachtowym. 5) Jeżeli ktoś chciał mieć absolutną pewność co do jakości swojego jachtu, mógł zwrócić się, na własny koszt, o nadzór do instytucji klasyfikacyjnej, takiej jak Lloyds czy Veritas. Opisany, demokratyczny system zaczął się rozwijać około 1850r. a od lat 1950-tych do czerwca 1998r. był w stanie stworzyć warunki dla rozwoju żeglarstwa jako narodowej formy rekreacji i sportu, obsługiwanej zarówno przez małe jak i duże firmy, przy braku jakichkolwiek żądań jego zmiany.
Skąd więc wzięła się dyrektywa RCD? Początkowo, około roku 1982, była to idea małej grupy urzędników British Marine Industries Federation, którzy twierdzili, że brytyjskie jachty podlegają w Europie ograniczeniom sprzedaży. Propozycja z 1982r. Została odrzucona w wyniku zastrzeżeń ze strony RYA, ci sami urzędnicy wystąpili z nią jednak ponownie około 1990r. W tym czasie we Francji rozwinęły się duże firmy, budujące seryjnie jachty z laminatu. Przy wsparciu tych firm, dla których nowe przepisy byłyby korzystne, dyrektywa RCD weszła w życie w czerwcu 1998r. W roku 1998, kiedy dyrektywa stała się obowiązującym prawem, pojawiło się wiele krytycznych artykułów w prasie i w czasopismach żeglarskich. Podawano przykłady małych firm szkutniczych, które dyrektywa wyklucza z rynku. Niestety, sprawy te szybko przestały stanowić świeży temat dla prasy, chociaż problem pozostał. Wiele niedużych firm rzeczywiście musiało zaprzestać działalności (a ich głos nie jest już słyszany). RCD, wprowadzona dla korzyści wielkich producentów, w istocie zniweczyła istniejący od 150 lat, stworzony przez żeglarzy dla żeglarzy, otwarty, demokratyczny system oceny jakości i bezpieczeństwa konstrukcji jachtowych.
Kim jestem? Niedawno czasopisma żeglarskie określiły mnie jako "żywą legendę". 50 lat temu zaliczałem się do pionierów żeglarstwa oceanicznego, mając swój udział w przekształceniu tradycyjnych podwójnych canoe z Pacyfiku we współczesne katamarany. Od prawie 50 lat jestem konstruktorem katamaranów, sprzedałem dotychczas co najmniej 9000 projektów. Pisywałem do czasopism żeglarskich od 1956r. Od późnych lat 70-tych do wczesnych 90-tych działałem w Komisji Turystycznej RYA. Zaprzestałem tej działalności w 1992r. w związku z rejsem dookoła świata. Jeśli chodzi o przekonania polityczne, jestem członkiem Britain's Liberal Democrat party, partii o nastawieniu pro-europejskim.
Dlaczego poruszam w tej chwili sprawę RCD? Obecnie istnieje kilka szkutni, budujących jachty według moich projektów. Niektóre z tych zakładów znajdują się poza Europą, jednak ich produkty są importowane do Europy i w związku z tym muszą spełniać warunki RCD.
Rok temu odkryliśmy, że jeden z przepisów dyrektywy nie da sie zastosować, a nawet byłby niebezpieczny w przypadku zastosowania w naszych projektach. Przesłaliśmy propozycję innej interpretacji przepisów, dotyczących wyjścia ewakuacyjnego, w zastosowaniu do naszych jachtów.
Działanie machiny biurokratycznej spowodowało, że przez 10 miesięcy usiłowaliśmy dowiedzieć się czegoś w tej sprawie. Musieliśmy pisać wiele listów z ponagleniami, podczas gdy szkutnicy domagali się odpowiedzi - jednak w starciu z bezosobową biurokracją trudno było nawet dowiedzieć się, do kogo kierowac zażalenia.
Nasze doświadczenia wykazały, że dyrektywa RCD stała się, tak jak to przewidywano w 1998r., restrykcyjną, kosztowną, biurokratyczną, tracącą czas instytucją, przynoszącą korzyści tylko kilku wielkim stoczniom.
Mój, zdawałoby się, niewielki problem daje pewien pogląd na dużo większy problem europejskiej demokracji. Kto kontroluje teraźniejszość i przyszłość Europy? Czy przyszłość ta będzie należeć do demokracji stworzonej przez i dla ludzi, jaka obowiązywała w brytyjskim żeglarstwie przed uchwaleniem RCD? Czy też ma to być świat, rządzony przez nieznane i pozostające poza kontrolą instytucje, tak jak to kiedyś opisał Kafka?
Z poważaniem
James Wharram
|