POLSKA TO NIE DANIA CZY SZWECJA
z dnia: 2007-08-10
Gdybym to ja był pracownikiem Żeglugi Gdańskiej, to z wrodzonego lenistwa ustawiłbym tablice "przystań pasazerska - prosze nie cumować". Bo rozumiem, że Zegluga Gdańska wydzierzawiła ten odcinek nabrzeża. W mojej wieloletniej praktyce zdarzały się takie sytuacje, ze zacumowałem tam, gdzie nie powinienem. A nawet tam gdzie było to zabronione. Albo przeoczyłem, albo okolicznosciami byłem zmuszony. Oczywiście mam na myśli porty kulturalnych i cywilizowanych krajów. Zazwyczaj przychodził jakiś człowiek, informował o zakazie i PROSIŁ o przestawienie się. Zazwyczaj udzielał porady, a nawet pomagał (na przykład poburłaczył). Bywał zapraszany na kawkę, czasami z tego korzystał. Kiedyś w Danii miałem defekt silnika i musiałem stanąc w miejscu gdzie bez tablicy wiedziałem, ze cumować nie powinienem. Natychmiast Landroverem przyjechali "guardzi". Pierwszy otworzyłem dziób - "bardzo, przepraszam, ja wiem, że tu nie wolno - mamy defekt, odejdziemy za pół godziny". Grożny "guard" się uśmiechnął ze zrozumieniem i zapytał "can I help you ?" No tak, ale w Danii nie było socjalizmu.
I to był wstęp do korespondencji Włodka Ringa, skippera jachtu pod szwedzką banderą.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
poprosze o klik dla skippera 
___________________
Witaj Jerzy Mały epizod z pobytu w Gdańsku na Motławie. Stajemy na nadbrzeżu za Tawerną Kubickiego - jest to keja miejska formalnie nie przypisana do żadnego szczególnego wykorzystania i cumuje tam wiele jachtów. Zostaliśmy na noc.
 Rano budzi mnie o godz. 0650 potworny łomot w burtę o pokład. Zaspany gramolę sie powoli z koji zastanawiając się komu zrobiłem jakąś krzywdę.... Na górze okazuje sie, że przyczyna tego łomotu jest człowiek miotający się po moim pokładzie i walący w co sie da celem obudzenia nas. Po wymianie wstępnych "grzeczności" najeźdźca nasz oświadcza głosem nie znoszącym sprzeciwu, żebyśmy natychmiast przestawili jacht bo o godzinie 0800 będzie tu cumował statek Białej Floty. Rozglądam sie wokół i pytam człowieka gdzie jest jakąś tabliczka informująca i tym fakcie i ograniczająca cumowanie w tymże miejscu. I odpowiedzi słyszę, ze tabliczek żadnych nie ma bo być nie musi i mogę sobie robić co chcę ale statek i tak tu dobije. Ponieważ nie chciałem wywoływać większych polemiki z rozsierdzonym przeciwnikiem wiec wychodzę zaspany, odcumowywujemy z kolegą Kocura i przesuwamy go 50 m dalej w kierunku Lotosu. A ponieważ epizod rozsierdził mnie do bólu, bo jak można komuś (nie wspominam o obcej banderze na rufie) bez pytania wchodzić z butami na pokład w sposób tak brutalny więc wykonuję wycieczkę po kei w poszukiwaniu jakiejkolwiek informacji o fakcie zajętości tego fragmentu kei przez Żeglugę Gdańską. I jedno co znajduje to na samym rogu nadbrzeża mała tabliczka (jak na przystanku tramwaju) o godzinach odpływania tramwaju wodnego.
 Wydaje mi się, ze pomijając brak osobistej kultury okazany przez osobę opisaną powyżej to pretensje można mieć do kogoś jeżeli wpierw wystawi sie informacje o fakcie zakazu cumowania w danym miejscu z określonego powodu. A scysji nie byłoby gdyby stał znak określony przepisami a stanowiący o zakazie cumowania... Załączam zdjęcia z wizji lokalnej. Pzdr Kocur
|