PRZEKORNIE O TALL SHIPS
z dnia: 2007-08-15


Stali Czytelnicy subiektywnego okienka już się pogodzili z moja opinią, że żaglowce tak się mają do normalnych jachtów jak TIR-y do mojego camperka. I już nie chodzi o to, że wielkie, ale że nie są nawet zdolne do zeglowania bajdewindem. Ale gusta są rózne - jedni przepadają za blondynkami, inni za brunetkami, a w końcu wszyscy muszą zaakceptować ... siwe. Aby coś oceniać - trzeba zobaczyć. Marek Wójtowicz odbył daleką, męczącą podróż i już ma swoje zdanie w sprawie żaglowców i masowych imprez na wodzie. Mój bezpośredni szef takze był w Szczecinie. Nie oceniał, ale przyznał, ze wrócił do Warszawy niezmiernie zmęczony i przytłoczony.

News ilustruje fotką Przemka Żyły.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

Tu klik dla Marka i Przemka  

_________________

Cześć Jerzy
Wróciłem z Tall Ships Races ze Szczecina i przyznaję Ci rację, Don Jorge, co do nierajcujących specjalnie normalnego, spokojnego, wodnego człowieka lokomotyw, tankowców, promów itp.żaglowców. Przyjechałem dwa dni przed zlotem i w napięciu obserwowałem ustawianie dziesiątek tojtojek, wielorurkowej sceny głownej i miasteczek wesołych. Od miejscowego kolegi dowiedziałem się, że może być obciach, bo przy nabrzeżach nie pogłębiono dna i faktycznie spod cumującego jednego z żaglowców buchnąl na powierzchnię muł wzbudzając popłoch wśród spacerowiczów ( a co to, a co to?). W pierwszym i kolejnych dniach zlotu tłumy, tłumy, straszliwe tłumy.

Czułem sie jakbym cały czas wychodził ze stadionu z jakiegoś super meczu Legii albo dawnej Arki Gdynia . Hitowe pajdy chleba ze smalcem najpierw za 2,50 zł ...w trzecim dniu zlotu osiągnęły cenę 10 zł, bo w marketach szczecińskich wykupiono wszystko co było do jedzenia. Za dwa piwka: duże dla mnie i małe dla żony zapłaciłem 18 zł. Skoczyłem do Centrum Miasta Szczecina na schabowego do Karczmy Polskiej, ale okazało się, że schabowe wycofali na dni zlotu, bo kosztowały "tylko" 35 zł, a wstawili za to do menu karczek smażony za 65 zł. W dni zlotu wprowadzili nowe menu dla wszystkich knajp w obszarze zlotu z dwukrotnym przebiciem, żeby czesać takich jak ja ludków z interioru. Dobrze, że miałem legitymacje prasową, to wskoczyłem sobie chociaż na darmową tzw. łódkę prasową i od wody obejrzałem widowisko.

Żaglowce nasze zgrabne, bo polskie z ciasno zwiniętymi żaglami na rejach , a obok meksykański "Quatemoc" ze zwisającymi jak pranie matki Brown szmatami, ale bardzo marketingowo to wyglądało plus na noc Meksykanie założyli żarówki na rejach. Wskoczyłem na HMS "Lorda Nelsona" i obejrzałem różnorakie udogonienia dla niepełnosprawnych, a że jestem lekarzem to łezka mi sie zakręciła w oku, że Angole potrafią swoim niepełnosprawnym pokazać, że jakies tam niedowłady czy nawet niedowidzenie nie są przeszkodą, żeby poczuć wiatr na morzu. A nasz PFRON głównie daje odprawy urzędniczym kacykom partyjnym.

Obejrzałem też straszliwie wielki apartamentowiec "The World", który wyglądał jak gierkowski blok jedenastopiętrowy pływający na lewym boku.Jednym słowem straszliwy młyn, głośna muzyka wszędzie, tłumy wszędzie, piwo wszędzie ,młodzież upita i hałaśliwa. Nawet 5 km od Odry, tam gdzie wynająłem mieszkanie,przy ul Powstańców Wielkopolskich pod domem z bramą na klucz znalazłem jednego ponocnego pawia ( wewnątrz posesji).Zaprawdę syf był wielki, tak jak wielkie były wszystkie żaglowce na zlocie. Z ulgą wróciłem do Lublina, gdzie piwko stoi po 5 zł w knajpie i średnio 2,40 zł w sklepach.
Pozdro
Marek Wójtowicz

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=496