MAZURY - WINNI SĄ "LIBERATORZY"
z dnia: 2007-08-23
Wichura na Mazurach okazała sie tragiczna w skutkach. Niestety różnego rodzaju klęski żywiołowe zdarzają się i nie mamy na to zadnego wpływu. Obrzydliwe jest jednak to, ze znani nam cwaniacy próbują od razu wykorzystać ową tragedię do załatwiania swoich interesów. Oczywiscie winne jest ... "bezpatencie", które nawet jeszcze nie weszło w życie. Jakiś tam "ekspert" - chyba o nazwisku Iwaszkiewicz (czy podobnym) oczywiscie już wszystko wie lepiej.
Nie da się ukryć, ze kształcić się warto, także w meteorologii, także żeglując "tylko" po jeziorach. A patenty PZŻ do tej wiedzy mają się dokładnie tak, jak nieboszczka Karta Pływacka miała się do umiejetności pływania. Tragedia na Mazurach niech będzie przestrogą. A ja ciągle i uparcie namawiam do ubierania kamizelek asekuracyjnych. Są takie ładne, wygodne, pięknie skrojone, na każdą tuszę. Nawet dla naszych piesków. Skuteczmie od odcisków na plecach (od nadburć kokpitowych). I wreszczie jeszcze jeden truizm - życie jest pełne niebezpieczeństw. Głównie na szosach. Codziennie, dniem i nocą - zwłaszcza w weekendy.
Zapraszam do korespondencji Zbigniewa Klimczaka
Pozdrawiam z Helu.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
poproszę o klik rankingowy:
Straszna tragedia ...i co dalej ?
Nikt z rozsądnych, doświadczonych żeglarzy nie ma wątpliwości, że główną przyczyną tej tragedii był brak doświadczenia ale i elementarnej wiedzy o zachowaniu się w takiej sytuacji. To brzmi okrutnie ale zawiódł człowiek. Naturę przecież winić trudno. Z tym większym zdumieniem czytam na grupie wypowiedzi winiące za ten stan „bezpatencie” a pośrednio ludzi starających się o normalność w polskich przepisach. Mój stosunek do bezpatencia jest ambiwalentny. Życia za tę ideę nie oddam ale jestem świadom, że istnieje wiele krajów gdzie taki stan prawny istnieje od „wieków”. Po tragedii w czasie regat Sydney – Hobart rozlegały się głosy o konieczności reglamentacji dostępu do żeglarstwa. Ucichły, kiedy okazało się, że zginęli tzw. żeglarze niedzielni. Zawiódł więc człowiek a nie system. Upatrywanie związku z tragedią w liberalnych przepisach jest nieuczciwe i niestety rodzi podejrzenie, że ma służyć podtrzymaniu istniejącego systemu szkolenia wg programu PZŻ.
O niebywałym cynizmie tych ludzi świadczy fakt, że: jeszcze żaden z nowych przepisów nie wszedł w życie Wywołana dyskusja ma na celu odciągnięcie uwagi od meritum sprawy, którą jest właśnie wadliwy i krytykowany system i program szkolenia. Nie pora tu na powtarzanie tych zarzutów i nie miejsce.
Tu i teraz chcę stwierdzić jedno. Jeśli PZŻ dalej będzie szukał winy poza sobą, takie tragedie, jeśli natura znowu tak się pokaże, będą się powtarzać. Po raz ostatni apeluję do ludzi odpowiedzialnych za szkolenie żeglarskie w Polsce ( na patenty) aby zaczęli szukać winy u siebie i przystąpili do reformy programu i metod szkolenia. O zniesieniu przymusu szkolenia nawet nie wspominam- to warunek podstawowy. Istniejący monopol PZŻ obok wadliwego programu i co tu ukrywać, kiepskiego na ogół rutynowego odbębniania szkolenia jest przyczyna jakości patentu i istniejącego zagrożenia dla żeglarzy. Jeszcze raz użyję słowa „cynizm” w odniesieniu do wypowiedzi prominentnych działaczy, że wszystko co robią, robią dla bezpieczeństwa żeglarzy. Jestem daleki od twierdzenia, że reforma szkolenia zapobiegłaby tragedii ale równie stanowczo twierdzę, ze zmniejszyłaby jej rozmiary. Do dużego procentu szkolonych potrzebna wiedza na pewno by dotarła i była zastosowana.
Jeśli na pewno wszystkim zależy na bezpieczeństwie w żeglarstwie czas najwyższy na reformy. W tej chwili ludzie idą na kurs po papierek a nie po wiedzę. Wiele szkół szkoli aby zarobić a nie wyuczyć. Wydawanie anonimowego patentu przez PZŻ czyni ich też anonimowymi. Wszędzie, gdzie wydają certyfikaty, podpisuje je osoba, która szkoliła. Trzeba zmienić priorytety. Program teoretyczny i praktyczny musi, powtarzam, musi na pierwszym miejscu stawiać bezpieczeństwo, potem przepisy a na końcu manewrowanie jachtem. Ludzie którzy zginęli zapewne potrafili dobić do pomostu, wyłowić kapok lub koło ratunkowe imitujące człowieka za burtą ale nie potrafili rozpoznać i ocenić zmian pogodowych i odpowiednio do tego przygotować siebie i jacht. Dobre szkolenie przygotowuje delikwenta na taki jeden, ekstremalny moment, nawet, gdyby go nigdy nie przeżyli. Dużo by pisać ale jak długo PZŻ będzie tkwił w swoim uporze nic się nie da uczynić. Na cyniczne oskarżanie tzw. liberałów o takie tragedie powiem jedno; bez postulowanych zmian tragedie dalej będą się zdarzać ale ich rozmiar będzie większy. Taki jak obserwowaliśmy.
Oczekuję na jakąś pozytywną reakcję PZŻ. Mogłem być przez lata lekceważony, mogliśmy sobie nawzajem dokuczać ale mamy do czynienia z nową jakościowo sytuacją. Większą od tej tragedii będzie tragedia w postaci nie wyciągnięcia właściwych wniosków przez Polski Związek Żeglarski. Szanowni Koledzy z Chocimskiej, to już nie pyskówka ale masowa tragedia i nie czas na chowanie głowy w piasek lub zwalanie winy na innych.
Zbigniew Klimczak
|