SALACJA, NEPTUN, ZEUS ?
z dnia: 2008-04-27


Nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli naprawdę ktoś czegoś.... chce. Wygląda jednak, że członkom jachtklubów uznajacych zwierzchność Chocimskiej wszystko zwisa. Dopóki wybieracie, jak wybieracie - na nic nie liczcie. A mogło by być jak w śnie Zbyszka Klimczaka :-))) Teoretycznie.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
======================
Grom z jasnego nieba ....coś o śnie Batiara!
Chyba podniecony ostrą dyskusją o „przyszłości narodu” usnąłem, głęboko i przeżyłem ciekawy sen. Zaczyna się tak. Salacja, w której kształtnej piersi bije waleczne serce, naczytawszy się o zmartwieniach ludu żeglarskiego żyjącego pomiędzy Odrą a Bugiem, chwyciła Trójząb i dźgnęła swojego brodatego męża w wiadome miejsce i rzekła: mężu mój a władco tego ludu, weź tyłek w troki i zrób coś pożytecznego dla nich. Neptun podrapał się po brodzie, pomyślał, jeszcze raz pomyślał i postanowił przedłożyć sprawę Zeusowi. Ten też pomyślał aż trzy razy ...i jak nie pierdyknie swoimi gromami aż trzy razy w tą ziemię. Grzmoty, blask błyskawic i potworny wiatr powyrywał wszystkie okna i drzwi w pewnym budynku w Warszawie przy kultowej ulicy Chocimskiej. Powstały przeciąg o sile trąby powietrznej wymiótł stamtąd prawie wszystko co żyło a na całą ozetżetowską Polskę padł cień. Cień wspomnień ich młodości, kiedy to z zachwytem patrzyli na białe żagle, zakochali się w nich a było to tak piękne przeżycie , że postanowili nie zatrzymywać tego dla siebie ale zacząć szeroko propagować. Cień wspomnień kiedy stali się działaczami i dlaczego postanowili nimi zostać. Wszyscy zaczęli się zastanawiać kiedy, dlaczego stali się tymi czym są obecnie. Nastąpiło przebudzenie a wraz z nim wielka skrucha i przekonanie o konieczności zmazania grzechów. Szczególnie skrucha dotknęła tych co wybierają się wybierać nowych Włodarzy. Wrócili do korzeni .
Czas się przewinął i jesteśmy już w realnym czasie imprezy o nazwie „Sejmik”. Atmosfera bojowa, oczekiwanie poważnych zmian i zmiany następują. Delegaci jednogłośnie wybrali na stanowisko Naczelnego Sternika młodego ( może być trochę starszy) czynnego, znającego świat, faceta o jasnym spojrzeniu na to czym jest w Polsce i czym powinno być żeglarstwo.
Facet zakasał rękawy i rozpoczął działania od powołania Komisji „Przyjazne dla żeglarza Państwo”  inwentaryzując różne buble. Następnie Komisja zaproponowała:
-po pierwsze - likwidację bubli
-po drugie - przystąpiła do pisania projektów nowych, jednolitych aktów prawnych, jako propozycji dla naszego Sejmu i administracji.
Równolegle nowa miotła publicznie przeprosiła polskich żeglarzy – przyjemniaczków za dwadzieścia lat działań Stowarzyszenia nie na ich rzecz ale wbrew ich interesom.
Facet oświadcza, że będzie czynił wszystko aby bronić żywotnych interesów żeglarstwa rekreacyjnego i że poświęci wszystkie siły Stowarzyszenia na usunięcie barier i szybki rozwój tej formy wypoczynku na wodzie.
Oświadcza, że jest świadomy znaczenia takich działań na rozwój gospodarczy określonych regionów kraju.
I na koniec oświadcza, ze będzie dumny i szczęśliwy jeśli w przyszłości będzie mógł być traktowany jako rzeczywisty nasz reprezentant i wyrazi nadzieję, że z własnej i nieprzymuszonej woli zechcemy nosić banderę Stowarzyszenia a nawet zabiegać o Certyfikat Kwalifikacji, jaki Stowarzyszenie ma zamiar ustanowić na zasadach absolutnie dobrowolności.
W sferze roboczej reorganizuje Zarząd Stowarzyszenia. Pion sportowy w zasadzie bez większych zmian ale radykalne zmiany w pionie turystyczno- rekreacyjnym. Ich kierunek to nie tylko odstąpienie od monopolu w szkoleniu ale zmiana podejścia do edukacji żeglarskiej.
Przy ustanowieniu dobrowolnego Certyfikatu Kompetencji, uznanie prawa do wydawania i respektowania dokumentów wystawianych przez Szkoły Żeglarskie. Szkoły o powodzeniu których będzie decydował wyłącznie rynek. Żadnych pseudo-licencji za którymi nic skutecznego się nie kryje. I tak sobie śniłem.   .aż na koniec „Błękitny 24” przewiózł mnie wzdłuż polskiego wybrzeża. Zobaczyłem jak co sprawniejsi „mazurscy” żeglarze śmigają przez Kanał Z-Z na większe wody, jak robią miejsce na zatłoczonym śródlądziu dla młodszych. Jak wzdłuż wybrzeża, wskutek zwiększonego „popytu” powstają porty i mariny z prawdziwego zdarzenia. Wszak biznes tylko czekał na ten popyt aby inwestować. Powstają mariny od których w czasie sztormu nie trzeba uciekać w morze tylko gościnnie                       ( bezpiecznie) otwierają swoje ramiona. Mariny pełne gości z zachodu i północy i wschodu a obok rozwijające się miasta, miasteczka nadbrzeżne. Coś pięknego!
 
Nagle jakieś zakłócenie w rytmie pracy silnika helikoptera i zlany potem budzę się. Siedzę przed komputerem a przede mną wątki dyskusji o Certyfikatach RYA. To nie helikopter zgrzytał tylko niektóre wątki. Ot i proza życia. Można pomarzyć a i tak się obudzisz z ręką w ......I to by było na tyle (plagiat)
Pozdrawiam
Batiar
 
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=766