ODTRUTKA !
z dnia: 2006-05-13
Kolejne gazety przepisują idiotyzmy podsuwane im przez potencjalnych (in spe ?) beneficjentów przyszłego Rozporzadzenia Ministra Sportu, do podpisania którego ów nieszczęsnik jest przymuszany także obecną Ustawą o kulturze fizycznej. Co prawda zeglarstwo z pewnością to hobby przepełnione kulturą, a wsparcie Archimedesa to niewatpliwie domena fizyki ale nie dajmy się zaprowadzić do zagrody, w której już czekają wyrafinowani, wyspecjalizowani specjaliści od dojenia.
Prasa, radio telewizja narobiły rabanu, tyle że w stylu starego dowcipu o rozdawaniu samochodów na Placu Czerwonym. A może jeszcze gorzej. Nie wiem czy Andrzejowi "Hasipowi" Mazurkowi uda się przebić z odtrutką. Życzę mu tego z całego serca, ponieważ i ja jestem ... żeglarzem. "Hasip" Powiesił odtrutkę na http://prawica.net/node/3554 ale "nadmiarem masła smaku kaszy gryczanej się nie popsuje". A więc macie ów tekst ponizej. WARTY SZEROKIEGO ROZPROPAGOWANIA !.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
___________

Bo się potopią... Polska w wielu dziedzinach jest ewenementem. Jedną z takich dziedzin jest żeglarstwo które w latach powojennych zostało zakute w kajdany uprawnień, pozwoleń i rejestracji żeby tylko żeglarze z Polski jachtami nie pouciekali. Komuna upadła, system został a działacze znaleźli sobie nowe uzasadnienie: rzekoma troska o bezpieczeństwo. O tym że chodzi głównie o kasę za wydawanie "kwitów" nikt głośno nie powie. O tym że w większości cywilizowanych krajów można sobie pływać jachtem bez konieczności uzyskania zgody lokalnego związku sportowego też. Szanowane na całym świecie organizacje żeglarskie jak choćby brytyjski RYA, w sporze z zakusami administracji stoją zawsze po stronie żeglarzy. W Polsce musi być inaczej: PZŻ wszelkimi możliwymi sposobami próbuje żeglarzy zakneblować. Czy kiedyś będzie normalnie?W ostatnich dniach w mediach zauważalna jest histeryczna kampania związana z brakiem rozporządzenia w sprawie uprawiania żeglarstwa (dla wyjaśnienia rozporządzenia brakuje już 6 miesięcy). Ze wszystkich stron słychać głosy o tym, że bezpatentowi i pijani (ciekawe zestawienie – rodem z filmów Barei) wyruszą na wodę i w związku z tym widmo śmierci krąży nad wodami. Płacz nad losem żeglarstwa połączony jest z apelem do ministra Lipca o jak najszybsze wydanie rozporządzenie, bo „oni się potopią, pozabijają innych, itp.” Co ciekawe ani jeden z piszących lub wypowiadających słowa w tym tonie nie apelował o rozporządzenie gdyż on sam może utopić siebie lub innych. Dlaczego?
Może dlatego, że uważa siebie za osobę rozsądną z odpowiednimi instynktami chroniącymi własne bezpieczeństwo a jednocześnie wyklucza takie zachowanie u innych. Czyżby dziennikarze byli nadludźmi?Przy okazji tych wołań pełnych troski o... (no właśnie o kogo?) nikt nie postawił pytania (a co dopiero oczekiwać rzetelnej odpowiedzi) – skąd taki „pijak bezpatenotwy” weźmie jacht wartości kilkunastu tysięcy zł i więcej (ceny nowych jachtów o długości pow. 5m zaczynają się w tym przedziale) celem dokonania tych niecnych czynów? Od dłuższego czasu toczą się dyskusje o regulacjach prawnych żeglarstwa. Niestety niewielu chce dyskutować rzetelnie i poznać zagadnienie od podstaw. Zanim zaczniemy rozmawiać o patentach, ich formie, granicy bezpatencia, rejestracji jachtów, poddawaniu ich przeglądom technicznym musimy zadać sobie pytania (i szukać odpowiedzi):
Czy są takie czyny które popełnione przez zbiorowość są moralnie dopuszczalne, a popełnione przez jednostkę są moralnie niedopuszczalne? – czy też - W jakich okolicznościach czyn popełniony przez zbiorowość jest dopuszczalny, a popełniony przez jednostkę jest niemoralny?
Odpowiedź na tak postawione pytania wskaże nam okoliczności w jakich dobro państwa mogło być przeciwstawione dobru jednostki. Osobiście, wykluczając sytuacje nadzwyczajne (np. wojna), ja nie znam takich sytuacji. Tym samym wykluczam także możliwość aby regulacje prawne w żeglarstwie przedkładały interes państwa nad interes obywatela (żeglarza).
Pozostają jeszcze dwa warianty do rozpatrzenia. Zagrożenie dla innych jednostek i zagrożenie dla samego siebie. W pierwszym przypadku oczywistym jest, że granica wolności jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna wolność innego człowieka. W przypadku konfliktu tych interesów możemy oczekiwać od państwa pomocy w formie instrumentów prawnych i zakazów oraz nakazów administracyjnych odpowiedniego zachowania.Biorąc pod uwagę, że państwo ma prawo ingerować dopiero wtedy, gdy nie jest możliwe rozwiązania tego przez samych obywateli należy zbadać stopień zagrożenia i dobra które są narażone na uszczerbek. Zastanówmy się zatem w jakim stopniu żeglarz jest niebezpieczny dla innych? Jakie niesie zagrożenie?Często w komentarzach pojawia się przyrównanie jachtów do samochodów. Myślę, że odpowiednim będzie porównanie energii. Zacznijmy zatem od najmniejszych mechanicznych pojazdów lądowych – od motorowerów. Motorower (pojazdem tym może osoba dorosła kierować bez prawa jazdy) z dwoma osobami (łącznie ok. 200 kg) poruszający się z prędkością 40km/h posiada energię taką samą jak jacht o masie 6t poruszający się z prędkością 4w (7,2 km/h - przeciętna prędkość jachtu żaglowego na wodzie). W przypadku manewrów portowych z niewielką prędkością (1w – ok. 2km/h) – potrzeba jachtu o masie 80t aby energia byłą porównywalna. Dodatkowo, przy prędkości z jaką porusza się motorower oraz prędkości innych pojazdów i odległościach w jakich się mijają, jest mało czasu na reakcję i niewielki margines błędu. W przypadku jachtów mamy znacznie więcej czasu i znacznie więcej miejsca. Co zaś tyczy przepisów żeglugowych – są znacznie prostsze jak przepisy ruchu drogowego a same znaki to piktogramy które łatwo zrozumieć intuicyjnie.
Pozostaje jeszcze ostatni przypadek – ochrona przed samym sobą. Osobiście znam znacznie więcej tańszych i skuteczniejszych sposobów popełnienia samobójstwa niż uprawianie żeglarstwa, poza tym skuteczność takiego podejścia jest żadna. W końcu jak będę się chciał sam utopić, to najmniej będę zwracał uwagę na to czy tym czynem naruszę prawo administracyjne. Oczywiście są osoby, które społeczeństwo uznało arbitralnie za takie które wymagają czasem ochrony przed samym sobą – np. osoby niepełnoletnie. W tym wypadku możemy uznać pewne ograniczenia za zasadne.
Pozostałą jeszcze ostatnia, bardzo ważna, kwestia na którą nikt nie zwraca uwagi – są prawa, które nawet najdoskonalszy system społeczny (demokracja) nie może zmienić. Nie można, nawet przez aklamację, przyjąć ustawy zgodnie z którą słońce zacznie wschodzić na południu a zachodzić na wschodzie. Zakaz ten dotyczy także pewnych praw człowieka jako jednostki. Dla jednych są to prawa naturalne, dla innych dekalog, jeszcze dla innych są to nakazy moralności. Aby uniknąć nawet prób stanowienia ustaw naruszających te podstawowe prawa i przywileje społeczeństwa włączają je (te prawa) do katalogu leżącego u podstaw całego systemu prawnego a także przyjmuje tryb w jakim można je ograniczyć (nie znieść). Dodatkowo nie mogą ograniczenia te naruszać istoty praw i wolności i muszą być możliwe do wyegzekwowania. Taką podstawę w Polsce znajdujemy w konstytucji. Wracając do żeglarstwa, a konkretnie do patentów, są one właśnie jedną z form ograniczenia wolności obywatelskich. Tym samym należy dochować szczególne staranności legislacyjnej przy ich wprowadzeniu. Konstytucja wprowadza zamknięty katalog źródeł prawa powszechnie obowiązującego. W katalogu tym nie znajdują się zarządzenia i ustalenia ciał statutowych stowarzyszeń sportowych, nie ma też wytycznych nawet jeśli są uzgadniane z ministrem.
Reasumując, potrzebna jest rzeczowa dyskusja, która poruszy następujące zagadnienia:
stopień zagrożenia dla osób trzecich z uwzględnieniem wielkości i prędkości jachtu (podział na jachty żaglowe, motorowe i motorowe szybkie) warunkujący przyjęcie odpowiedniej granicy wielkości jachtów poniżej której obowiązek wykazania umiejętności potwierdzonej egzaminem jest zbędny (granica bezpatencia);
status osoby niepełnoletniej jako prowadzącego i członka załogi (szkolenia młodzieży, obozy na wodzie, itp. a także wymagania stawiane dorosłym – opiekunom);
zakres uprawnień wynikających z patentów z uwzględnieniem możliwości wyegzekwowania ich naruszenia (przykład z projektu - kto jest w stanie sprawdzić i wyegzekwować zakaz przekraczania pasa 20Mm skoro obszar ten leży poza wodami terytorialnymi jakiegokolwiek państwa) a także wymogi stawiane osobom, które żeglują zawodowo;
odpowiednia staranność legislacyjna (odpowiednie zapisy w samej ustawie, a nie w rozporządzeniu czy też ustaleniach i wytycznych poszczególnych stowarzyszeń, tryb postępowania, tryb odwoławczy, kalkulacja opłat).
Bez tego cała dyskusja o patentach i zmiany rozporządzenia jednego na inne przypomina dreptanie przed lustrem i dobieranie spinek do krawata. Temu właśnie się sprzeciwiam.
Andrzej "Hasip" Mazurek
|