HARCOWNICY PRZED BITWĄ
z dnia: 2008-09-17


Idzie jesień i musimy wrócić do działań obronnych. Jak wiecie - pewne zupełnie nam obce  ministerstwo w ramach "konsultacji społecznych" wysłało do naszych tradycyjnych prześladowców nowy projekt starych rygorów. Nie mam wątpliwości, że oba te projekty ministerialne sporządził nasz siwy ulubieniec (tym razem podobno miał dwóch pomagierów). Projekt oczywiście, jak zwykle poszedł do opiniowania do autorów owych tekstów. Ale żyjemy w epoce internetu i "stowarzyszenia alternatywne" już ślinią znaczki pocztowe na pismach skierowanych do Ministra Sportu.
Zanim nastąpi konfrontacja - starym zwyczajem powinni wystąpić harcownicy, którzy bojem mają rozpoznać czym przeciwnik dysponuje, w jakiej aktualnie jest formie (poolimpijskiej), jak tam z zaopatrzeniem w amunicję.
Dzielnym, niezmordowanym ochotnikiem jest Zbigniew Klimczak (a mówiono, ze ochotnicy wygineli już w latach 50-tych, podczas wojny koreańskiej). Zbyszek - weteran nie zginał i rozpoczyna fragmentaryczne rozmówki z ministrem Mirosławem Drzewieckim. Brawo !
Tu klik dla "Batiara" 
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
====================================
 
Szanowny Panie Ministrze!
Zapoznałem się z nowym projektem ustawy na stronach internetowych i pragnę przekazać kilka uwag.
Upoważnia mnie do tego fakt, że jestem instruktorem żeglarstwa od ponad 20 lat a szkoleniem zajmuję się ponad 30 lat. Jestem autorem podręczników żeglarskich i przewodników. Uprawiam mimo 75. lat żeglarstwo morskie i sródlądowe. A teraz do sedna. Na początek nie do przyjęcia są dla mnie powtórzone zapisy, typowo monopolistyczne, o przymusie szkolenia. Wszędzie gdzie chodzi o potwierdzenie posiadania okreslonych kwalifikacji poprzez egzamin komisyjny, sposób w jaki kandydat opanował wiedzę i umiejętnosci ma znaczenie drugorzędne a własciwie nie powinno to mieć żadnego znaczenia. W przeciwnym wypadku, np. ja jako doswiadczony instruktor i wychowawca młodzieży nie mam prawa przygotować mojego wnuka do egzaminu. To wręcz smieszne, ponieważ takie prawo ma młody, mało doswiadczony człowiek pracujący ( czytaj dorabiający sobie w czasie wakacji) na kursie PZŻ- towskim a ja, który przez lata pełnilem funkcje Kierownika Wyszkolenia Żeglarskiego na dużych zgrupowaniach, takiego prawa jestem pozbawiony. Powszechnie jest wiadomym, że taki zapis służy wyłącznie zapewnieniu monopolu na szkolenie i dochody z tego szkolenia dla PZŻ i szkół z nim związanych.
To jest moje podstawowe zastrzeżenie do omawianego projektu.
Zdziwienie moje budzi też przepis o utajnianiu testów. Przecież testy na prawo jazdy są jawne i dobrze służą przygotowaniu się kandydata do egzaminu.
W moim podręczniku taki test z całosci materiału na żeglarza jachtowego podaję, łącznie z poprawnymi odpowiedziami i to jest własciwe podejscie.
Poruszyłem problem przymusu szkolenia wg programu PZŻ w aspekcie osobistym, ponieważ uważam to za nonsens ale ważniejsze jest to, że w Polsce szybko rozwija się rynek szkół Żeglarskich pracujących wg wlasnych programów, choć cel jest taki sam: wyposażenie żeglarza w wiedzę i umiejętnosci. Długotrwały monopol PZŻ zaoowocował szeregiem patologii, czego nie stwierdzam w przytaczanych szkołach. Przyczyną jest fakt, ze ludzie, ktorzy tam się zgłaszają na szkolenia są swiadomi iż nie otrzymają tam żadnego dokumentu uznawanego przez państwo. Idą tam po prostu po wiedzę i dlatego, że wiedzą iż poziom tam jest wyższy. Monopol PZŻ sprawia, że ilosć kandydatów jest mniejsza a to zmniejsza możliwosci rozwoju tych szkół.
Panie Ministrze!
Jako działacz i propagator własciwej edukacji w Polsce obserwuję sytuację na rynku szkoleniowym. Interesowało mnie jak na ilosci przyjmowanych kursantów w tym sezonie odbiła się nowa ustawa ustalająca bezpatencie dla jachtów do 7,5 m długosci. Otóż wiele szkół informuje, że ilosć ta się nie zmieniła lub tylko trochę spadła ( ale to ma inne podłoże).
Nie zmieniła się w zasadzie ilosć jachtów rejestrowanych a tym samym zgłaszanych do przeglądu technicznego, co sugerował w czasie prac nad ustawą PZŻ. A tyle było szumu medialnego ze strony ludzi związanych z PZŻ. A okazało się, ze liberalizacja nie została odebrana jako przyzwolenie na analfabetyzm. To było zresztą oczywiste dla każdego myslącego człowieka.
Co się zmieniło? Otóż kiedy zwracają się do mnie ludzie o poradę gdzie zdobyć patent i wiedzę, radzę krótko: idź na tygodniowy ( s kurs  na sternika jachtowego PZŻ gdziekolwiek a potem do dobrej szkoły po wiedzę i umiejętnosci. To coraz powszechniejsza praktyka, tyle, że naraża żeglarzy na dodatkowe koszta.
Co do reszty zapisów zebrałoby się też kilka uwag ale mam nadzieję, że Ministerstwo poważnie potraktuje konsultacje społeczne w ramach których można uzgodnić szczegóły. Z mojej strony proponuję, z powodów czysto obyczajowych i zwyczajowych, poniechać nazwy kapitan, zarówno (szczególnie do sródlądzia) ale i do morza. Zostawmy kapitana żegludze zawodowej. Skiper ( polski szyper) to naprawdę wystarczająca nazwa.
Życzę wszystkiego najlepszego
z poważaniem
Zbigniew Klimczak
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=915