NICEA LUB ŚMIERĆ ?
z dnia: 2006-05-15
Nie wiem dlaczego Zbigniew Klimczak posądza mnie o maksymalizm. Zawsze hołdowałem zasadzie - daj mi paluszek, a spróbuję wyrwać ci pozostałe. Tyle razy optowałem za polityką kolejnych, choćby małych kroków, byle w dobrym kierunku. Funkcjonujący do ubiegłego roku system patentów był owocem kompromisów, często zgniłych kompromisów, ale nie da się ukryć, ze był tak dziurawy, ze prawie cała swoboda żeglugi morskiej zaczęła się przez niego chyłkiem, bo chyłkiem ale przeczołgiwać. Stanowisko GFŻ nie jest haslem NICEA LUB ŚMIERĆ, ale bez taktycznych gier i podchodów wskazuje docelowy, strategiczny kierunek. Wydaje mi się, że taki manifest zabezpiecza tyły negocjatorom naszej strony. Aby doszło do kompromisu - trzeba z czegoś popuszczać. A potem... to się zobaczy :-)))
Poczytajcie rozważania Zbyszka ! Zachęcam !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
______________
Manifest zamiast opinii
czyli jak oddać kolejne pole walki przeciwnikowi.
Trochę niżej jest news mojego Przyjaciela o tym co się ostatnio działo w GFŻ. W jednym z dokumentów, ważnych dokumentów w sprawie jaką żyje środowisko żeglarzy, zwolenników liberalizacji a więc i ja, czytam : "Z tego też powodu do czasu zaprezentowania projektu zmian Ustawy o kulturze fizycznej można oczekiwać zamiast konstruktywnych propozycji wyłącznie mało konstruktywnej krytyki do prowadzenia której, Gdańska Federacja Żeglarska nie chciałaby być zmuszana." To jest fragment końcowy Listu do Ministra Sportu, który zwrócił się do tejże Federacji z prośbą o zaopiniowanie projektu Rozporządzenia wykonawczego do Ustawy Sejmowej. Zgadzam się z tym, że właściwym rozwiązaniem problemu jest ostateczne rozdzielenie sportu od rekreacji, zgadzam się z tym, że to jak uprawiam moje hobby jest moją osobistą sprawą , jak długo nie naruszam jakichś przepisów ale na Neptuna, czy tak prosta prawda, że ruch i rozwój to proces ciągły od punktu A do punktu B, nigdy do nas nie dotrze? Czy zawsze walce o słuszny cel ma przyświecać hasło "wszystko albo nic" , co zawsze kończy się "nic"? - Czy Ustawa o kulturze fizycznej, uchwalona w ub.r mogła być lepsza? Moim zdaniem TAK. - Czy mogło dojść do korzystnej w sumie koalicji zwycięskich Partii ? Moim zdaniem TAK. - Czy Rozporządzenie do tej Ustawy mogło być lepsze? Moim zdaniem TAK po trzykroć TAK Mogło ale się zmogło. Bez skutku próbowałem ekipie oddelegowanej do sejmu tłumaczyć, że percepcja posłów ma swoje granice, nośność argumentów o zagrożeniu bezpieczeństwa dla ludzi nie znających się na żeglarstwie jest duża, że kompromis jest sztuką osiągania celów długofalowych. Niestety, metodą "wszystko albo nic" nawet ze mną nie dyskutowano, po prostu stałem się trędowaty. Jeden z poważnych przedstawicieli przeciwnika, na pytanie dlaczego tak konserwatywne prezentują stanowisko, odpowiedział, że jeśli do stołu siada ktoś, kto wyznaje przytoczoną zasadę tym samym determinuje zachowanie przy stole adwersarza. Wet za wet ale do posłów bardziej przemówiła "troska o życie żeglarzy" od haseł wolności osobistej. Pomyje jakie w tym czasie w internecie wylewano na głowy przeciwników tylko to stanowisko usztywniły a u posłów wywołało poczucie wielkiej krzywdy wyrządzanej obrońcom ładu i bezpieczeństwa. Część z tych zapalonych kibiców w momencie przegranej w Sejmie nie zawahała się bluznąć na naszych przedstawicieli.. Nie powiedziałem wtedy z satysfakcją " a nie mówiłem" lecz napisaliśmy z Rochem Wróblewskim do "Żagli" , że sam fakt pojawienia się w Sejmie przedstawicieli środowiska jest olbrzymim sukcesem. Ale na wcześniej postawione pytanie, czy Ustawa mogła być lepsza (nie idealna - po prostu idąca bardziej do przodu), odpowiadam z całą stanowczością - tak, mogła być lepsza a o ile, to zależało od umiejętności graczy i stosowanej taktyki. Zawiodło jedno i drugie a przedstawiciele PZŻ otrzymali wspaniały prezent przy stole negocjacyjnym. Nie musieli już prawie nic robić tylko podpuszczać posłów. Czy Rozporządzenie do tej kiepskiej Ustawy mogło być lepsze? Ależ oczywiście! Ale nie w warunkach rozpętanej przez wielu nagonki na autorów tych projektów. Głosy polemizujące i pokazujące lepsze rozwiązania w meritum sprawy znowu utonęły w kalumniach. Wiem, że wielu z nas, przyjmując sprawy jakimi są, chciało ten dokument na tyle na ile to możliwe, poprawiać. Wskazywało ministerstwu jak to można uczynić. Jeśli ostatni projekt Rozporządzenia wnosi pewne zmiany na lepsze, to jest to właśnie ich zasługa. Wielu zrozumiało, że mleko się wylało i teraz trzeba pozbierać co się da. Przecież wszyscy wiedzą i większość akceptowała projekt nowej Ustawy, na którą dopiero przyjdzie właściwy moment. Większość wie, że Minister może pokazać inicjatywę ustawodawczą, ale dużo lepiej jest aby ta inicjatywa wyszła od posłów. To ludzkie, oni to będą uchwalać, więc nie namawiajmy ministra aby pisał projekt Ustawy kiedy on nas prosi o opinię. Opinię do Rozporządzenia które czy mu się podoba czy nie, musi wydać. Szanowny mój Przyjacielu, zawsze zgadzałem się z Tobą co do celu jaki nam obu przyświeca ale nie zawsze co do sposobu docierania do celu. Z najwyższą troską i przykrością stwierdzam, że votum separatum GFŻ, w tej sytuacji, jest olbrzymim błędem. To co głosi ten List w konkluzji, jest dobre, ale powinno być poprzedzone rzetelną opinią o projekcie i wskazaniu dróg jego poprawy. Czy nam się podoba czy nie, nowa Ustawa jeśli zostanie kiedyś uchwalona, to wody w Wiśle upłynie sporo. A do tego czasu.....? Do tego czasu zmarnowaliśmy okazję aby było ciutek lepiej. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje podejście, podejście pragmatyka, sklerotyka, znającego życie, biurokrację i zasady pogrywania jest niepopularne a nawet daje asumpt niektórym fanatycznym wyznawcom metody "wszystko albo nic", do stawiania mi zarzutu obrony interesów Związku. Powiem nieskromnie, bo jak i Ty, skromny nie jestem, że pójście proponowaną przez mnie drogą na pewno by do celu nas dzisiaj nie doprowadziło ... ale byłby on już znacznie bliżej. Myślę, że o to właśnie w tym "biznesie" chodzi, konsekwentnie dążyć do celu zamiast każdorazowo z hukiem, bohatersko ginąć. Wiem jaką burzę ten list wywoła, ale te myśli gnębiły mnie od dawna i musiały wreszcie się wylać. Przyszło mi to tym łatwiej, ponieważ spakowany, znikam na długo i zamiast odbierania batów będę słuchał wraz z lepszą połową załogi, śpiewu ptaków i pluskotu fal o burty s/y "Batiara"! Żyj wiecznie Don Jorge Nie pozbawiaj mnie broń Boże swojej przyjaźni Szczerze oddany Batiarek /ki/
|