Kapitan Andrzej Drapella jedzie do Kołobrzegu. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że Hermanidad de la Costa i SIZ to zupełnie inne światy. I dobrze.
Bardzo dziękuję za pamięć. Wypijcie jedną kolejkę za starego Kulińskiego. Nie przebierzcie miary.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
==============================
Drogi Don Jorge,
Jutro wybieram się do Kołobrzegu na doroczne zaffarancho Bractwa Wybrzeża - Mesy Kaprów Polskich. Załączam Ci Ordo Zgromadzenia jak i żeglarskie wyznanie jednego z kolegów którego rekomenduję na jungę. Po roku, jak się sprawdzi, będzie bratem.
Bractwo Wybrzeża nie jest bliżej znane, pozwalam więc sobie przesłać Ci nasz OCTALOG
Łącze pozdrowienia
Andrzej Drapella
--------------------------------------------------
Bractwo stawia na młodzież
--------------------------------------------------
Witajcie Druhowie!
Zostałem poproszony o skreślenie kilku słów o moich z morzem spotkaniach, takie tam żeglarskie CV.
Wszystko zaczęło się od znanej serii wydawniczej „Miniatury Morskie”. Dzięki tym, malutkim formatem, a wielkim treścią, książkom przeżywałem swoje pierwsze morskie przygody, opływałem świat z Leonidem Teligą, brałem udział w bitwach morskich, dzieliłem trudy i radości żeglarzy i marynarzy. Wywodzę się z rodziny bez tradycji morskich, więc ten magiczny, odkrywany często nocą, świat wydawał mi się nieosiągalny.
Tak było do czasu, gdy mój przyjaciel, typowy szczur lądowy, znając moje młodzieńcze fascynacje, zaokrętował mnie w 2002 roku na jeden z listopadowych rejsów na s/y Zjawa IV. Krótki, można powiedzieć „turystyczny” rejs do Kłajpedy zamiast domknąć pewien etap stał się kamykiem uruchamiającym lawinę: po dwóch tygodniach znów byłem w morzu. Wszystko zapewne za sprawą żeglarzy, których tam poznałem. Wspólna praca, wspólne odczuwanie niedogodności (zwłaszcza temperaturowych) oraz radość z osiągnięcia celu, to tak oczywista recepta na przyjaźń, że aż banalna. Dość powiedzieć, że z większością poznanych tam osób utrzymuję bliskie kontakty do dziś. Apetyt rośnie i trzeba rozejrzeć się za jakąś dalszą wyprawą. Część ludzi z rejsów Zjawą ma tę samą potrzebę. Znajdujemy jacht, załogę i małą miejscowość Torehamn, to jest nasz cel, najdalej wysunięty na północ punkt Morza Bałtyckiego. Piszę „znajdujemy”, ale prawda jest taka, że ja w morskim rzemiośle byłem całkowitą świeżynką, bez doświadczenia i bez stopnia starałem się jak najwięcej nauczyć i być jak najbardziej udanym załogantem. Sądzę, że udało mi się to, tzn. po 1817 mM, po godzinach wspólnej pracy, po „białych” nocach i wizycie u Mikołaja w Rovaniemii, po licznych „łachach” wróciłem z przekonaniem, że to jeszcze nie koniec. W tym rejsie zawiązuje się także trzon grupy, która od tej pory spotyka się zimą by snuć plany następnych rejsów. W kolejnych latach udaje się nam zeksplorować wschodnie wybrzeże Szwecji wraz z przejściem kanału Gota oraz zatokę Fińską w rejsie do Sankt Petersburga. Ten ostatni rejs był wyzwaniem nie tylko pod względem żeglarskim, ale także organizacyjnym z uwagi na biurokrację u naszych sąsiadów.
Przyszedł czas by ruszyć gdzieś dalej. Spotkania i rozmowy owocują kolejną wyprawą. Tym razem pokonujemy trasę Gdynia – Narvik. Przepiękne fiordy i przekroczenie koła biegunowego udaje mi się podsumować krótkim filmem „Wyprawa do kraju Wikingów”, dustrybuowanym pocztą pantoflową.
Nie rozpisuję się na temat warunków w powyższych rejsach, przebytych mil czy odwiedzonych portach, gdyż wiadomo: to tylko statystyka. Najtrudniejszej pogody doświadczyłem u naszych wybrzeży w jednym z listopadowych rejsów na Zawiszy Czarnym. W rejsie, który PZŻ uznało za zatokowy, a w trakcie którego Witowo Radio ogłosiło ostrzeżenie przed huraganem, przeżyłem wspaniałą chwilę, gdy na nocnej wachcie chmury przez moment pozwoliły księżycowi zalać srebrnym światłem wzburzone morze.
Wymieniłem rejsy szczególnie dla mnie ważne, prócz nich były jeszcze liczne godziny na pokładach Zjawy IV, Zawiszy Czarnego, Gedanii i innych jachtów.
Chyba nadszedł czas na refleksję: dlaczego ta historia nie zakończyła się pierwszym rejsem na Zjawie? W czasach, gdy co było do odkrycia dawno zostało odkryte, a wszystko można obejrzeć w internecie nie ruszając sie z domu, gdy wyczynowe jachty z kewlarowymi żaglami płyną z taką prędkością, że strach głowę z kokpitu wystawić, trudno jest sobie stawiać cele i podejmować ambitne wyzwania. Dla mnie żeglarstwo jest sprawą osobistą. Odnoszę wrażenie, że morze ma moc ukazywania ludzi takimi, jakimi są i nadawania sprawom właściwej wagi, jest ciągłym odkrywaniem siebie, ludzi i miejsc. Bez względu na osiągnięcia żeglarskie z każdego rejsu wracam wygrany.
Robert Kibart
Jachtowy Sternik Morski
Patent nr 757
-----------------------------------
Oktalogo
I Z szacunkiem wypełniał będziesz rozkazy Kapitana jakby był Ojcem twym lub Starszym Bratem.
II Nie wystąpisz z orężem ani złym słowem przeciwko Bratu z twej przystani ani z całego Wybrzeża.
III Na pokład swój przyjmiesz Brata, który cię odwiedzi, ofiarujesz mu pokrzepienie przy twym stole i najlepszą koję w kabinie.
IV Jako się odnosisz do Braci swoich, tak będziesz sam potraktowany a Kapitan pochwali cię lub ukarze.
V Nie będziesz Bratu swemu zazdrościł nawy, żagla ni załogi.
VI Żeglarza bez przystani przyjmiesz w zatoce swojej, a chociaż nie ma on żadnych bogactw krom serca swego, traktować go będziesz jak Brata.
VII Nie będziesz pyszny ni gwałtowny, gdybyś zaś był, doświadczysz, że Bracia odwrócą się od ciebie i pozostaniesz sam – jako zadżumiony.
VIII Miłość ku Morzu będzie gwiazdą przewodnią twego życia i poświęcenia czyniąc, przestrzegał będziesz Jego praw.
Zastanawiam się, jakie to wielkie zasługi dla żeglarstwa morskiego ma p. Zbigniew Stosio? Czym zasłużył na wyróżnienie przez Bractwo Wybrzeża? Czy to ma być wzorzec do naśladowania?
Może ktoś podzieli się informacjami na ten temat?
Edward Zając
Kpt. Drapella opublikował wiadomość z listą na tym Forum i zapewne tutaj będzie oczekiwał reakcji na przekazane informacje. Jest więc oczywiste, że właśnie tutaj powinien udzielić odpowiedzi na pytanie dotyczące przedstawionego tematu. Sądzę, że przy każdej wyróżnionej osobie jest uzasadnienie, które nie jest tajne. Nie pytam o sprawy prywatne, osobiste.
Pozdrowienia z Ustki
Edward Zając
oczywiście, że masz rację, odpowiedz winna być tam gdzie informacja, uzasadnienia sa publikowane i drukowane. dlatego udzielam odpowiedzi.
Kapitan Krajowy - La Hermandad de la Costa
Jezeli Don Jorge uważasz ze warto, to możemy przysłac kryteria i jeśli ta droga otrzymamy kandydatury, które zasługuja na uznanie, a sa zapomniane, chetnie im uscisniemy dłoń.
Medal przyznaje kapituła składajaca sie z Kilkunastu osób:
Należą między innymi:
Krzysztof Baranowski, Ryszard Wabik, Ziemowit Barański, Jerzy Knabe, Andrzej Drapella, Bolesław Kowalski, Wiesław Rogala i kilku innych. Kandydatury sa głosowane i po dyskusji decyduje wiekszość głosów.
Medal nie jest przyznawany tylko za działalnośc stricte morską, ale także regatową, sportową-żeglarską, organizacyjną. Np medal może otrzymać zasłużony szntymen, pisarz, artysta (np. otrzymał Ronon Walknowski, - artysta, albo Kusznierewicz, kilka ładnych lat temu kiedy jeszcze pływał na mniejszych łódkach itp. Po drugie bierze się długi okres działalności. Oczywiscie kontrowersje wokół PZŻ i jego działalności morskiej dotycza kilku ostatnich lat. W historii Zb. Stosio jest wiele elementów nie łączacych sie z PZŻ a widocznych w żeglarstwie. Niestety zazwyczaj oceniamy ludzi z perspektwy sporów i ostatnich dokonań. Przy okazji: jeśli sami dokonaliscie coś wartościowego dla spraw morza, sportu zeglarskiego, czy zeglarstwa turystycznego prześlijcie CV swoje lub swoich znajomych i kapituła chętnie takie rzeczy rozpatruje. Medali można przyznać 5 w roku.
Jerzy Demetraki-Paleolog (info - szukaj www.kkj.szczecin )
A któż to za persona ten Stanisław Lateks...?