RÓŻNICA POMIĘDZY STRAŻĄ MIEJSKĄ A STRAŻĄ GRANICZNĄ
Jeśli jest jeszcze ktoś, kto nie wie - to poniżej znajdzie rozwiązanie zagadki. Moje doświadczenia ze Strażą Miejską są takie, że strażnicy miejscy jak tylko mogą - unikają problemów (np. chuligani, wandale, złodzieje, menele), a interesują się przede wszystkim nakładaniem mandatów za parkowanie, zwłaszcza przez starsze osoby (małe ryzyko dostania w mordę).
Spotkania żeglarzy ze strażnikami granicznym MO SG z reguły nie wiążą się z nieprzyjemnościami, a w razie potrzeby możecie liczyć na ich pomoc. Tak jak w tym przypadku. To jest ta istotna różnica. Dziękujemy!
Korespondencja komandora Grzegorza Goryńskiego.
Kamizelki - zawsze !
Zyjcie wiecznie!
d'Jorge
===========================================
Uratowali żeglarzy
Ośmiu młodych żeglarzy uratowali 11 czerwca 2010 r. po południu na Zatoce Gdańskiej w rejonie Górek Zachodnich funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej z Kaszubskiego Dywizjonu oraz Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR w Gdyni.
Piękna letnia pogoda sprawiła, że kto mógł, starał się spędzić ten piątkowy dzień nad wodą. Nikt się jednak nie spodziewał, że około godziny 1620 nastąpi gwałtowne załamanie się pogody. Ta niespodzianka dotknęła również młodych adeptów sztuki żeglarskiej, którzy pływali po Zatoce Gdańskiej, walcząc w regatach o Puchar Gdańska. Pod wpływem nagłego gwałtownego podmuchu wiatru cztery żaglówki przewróciły się, a ich załogi (w wieku od 12 do 16 lat) znalazły się w wodzie. Chłopcy potrzebowali pomocy, gdyż groziło im utonięcie. Na ratunek pośpieszyli funkcjonariusze MOSG z jednostki pływającej SG – 007, którzy wykonywali w rejonie Górek Zachodnich zadania służbowe. Powiadomili oni natychmiast o zaistniałym zdarzeniu służbę dyżurną Kaszubskiego Dywizjonu SG i przystąpili do akcji ratowniczej. Z wody wyłowili sześć osób i przetransportowali je na pokładzie SG - 007 do przystani jachtowej portu Górki Zachodnie. Do chwili przybycia służb ratowniczych SAR, dowódca tej jednostki kierował także akcją ratowniczą.
W rejon Górek Zachodnich służba operacyjna KdSG skierowała z Gdańska jednostkę dyżurną SG – 213, aby dołączyła do jednostek prowadzących poszukiwanie osób, a o zaistniałym zdarzeniu powiadomiono Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa SAR w Gdyni. Niebawem w rejon portu Górki Zachodnie przybyły jednostki SAR: „Wiatr” i jednostka BSR ze Świbna. Kierownik jednostki „Wiatr” przejął kierowanie akcja ratowniczą, a jego załoga uratowała pozostałe dwie osoby, które znalazły się wbrew własnej woli w wodzie. Kiedy ustalono, że poza uratowanymi osobami nikt więcej nie potrzebuje pomocy, o godzinie 1825 kierownik akcji ratowniczej (dowódca jednostki „Wiatr”) odwołał działania.
kmdr por. Grzegorz Goryński
Ośmiu młodych żeglarzy uratowali 11 czerwca 2010 r. po południu na Zatoce Gdańskiej w rejonie Górek Zachodnich funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej z Kaszubskiego Dywizjonu oraz Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR w Gdyni.
Piękna letnia pogoda sprawiła, że kto mógł, starał się spędzić ten piątkowy dzień nad wodą. Nikt się jednak nie spodziewał, że około godziny 1620 nastąpi gwałtowne załamanie się pogody. Ta niespodzianka dotknęła również młodych adeptów sztuki żeglarskiej, którzy pływali po Zatoce Gdańskiej, walcząc w regatach o Puchar Gdańska. Pod wpływem nagłego gwałtownego podmuchu wiatru cztery żaglówki przewróciły się, a ich załogi (w wieku od 12 do 16 lat) znalazły się w wodzie. Chłopcy potrzebowali pomocy, gdyż groziło im utonięcie. Na ratunek pośpieszyli funkcjonariusze MOSG z jednostki pływającej SG – 007, którzy wykonywali w rejonie Górek Zachodnich zadania służbowe. Powiadomili oni natychmiast o zaistniałym zdarzeniu służbę dyżurną Kaszubskiego Dywizjonu SG i przystąpili do akcji ratowniczej. Z wody wyłowili sześć osób i przetransportowali je na pokładzie SG - 007 do przystani jachtowej portu Górki Zachodnie. Do chwili przybycia służb ratowniczych SAR, dowódca tej jednostki kierował także akcją ratowniczą.
W rejon Górek Zachodnich służba operacyjna KdSG skierowała z Gdańska jednostkę dyżurną SG – 213, aby dołączyła do jednostek prowadzących poszukiwanie osób, a o zaistniałym zdarzeniu powiadomiono Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa SAR w Gdyni. Niebawem w rejon portu Górki Zachodnie przybyły jednostki SAR: „Wiatr” i jednostka BSR ze Świbna. Kierownik jednostki „Wiatr” przejął kierowanie akcja ratowniczą, a jego załoga uratowała pozostałe dwie osoby, które znalazły się wbrew własnej woli w wodzie. Kiedy ustalono, że poza uratowanymi osobami nikt więcej nie potrzebuje pomocy, o godzinie 1825 kierownik akcji ratowniczej (dowódca jednostki „Wiatr”) odwołał działania.
kmdr por. Grzegorz Goryński
rzecznik prasowy komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej im. płk. Karola Bacza w Gdańsku
11.06. ok. 14 byłem w Gdańsku w jednym z urzędów i czekając na moją
kolej rozmawiałem z urzędniczkami, które swoje plany wcześniejszego
"urwania się" tego dnia z pracy motywowały "a w radio mówili, że o 16
będzie nawałnica" :)
i była.
Gdy czytam jak młodzi żeglarze zostali "zaskoczeni" na morzu
niespodziewanym załamaniem pogody to mi się móż w kieszeni otwiera...
czy Ci co organizują takie imprezy nie umieją interpretować prognoz pogody?
Pozdrawiam
Szymon Bzoma
Jak czytam komunikaty SG, a także SAR, to zawsze one jakieś takie
napuszone. "Groziło utonięcie". "W ostatniej chwili". I takie tam.
Nie, nie wiem, jak wyglądało w tym konkretnym przypadku. Wiem, jak to
wygląda na co dzień. Manewr "znalezienia się wbrew własnej woli w wodzie",
jak żeglowałem na Cadecie, ćwiczyliśmy codziennie od maja do października
na końcu każdego treningu. Nazywa się to "wywrotka". Nie mieliśmy wtedy
wspaniałej dzisiejszej odzieży - pianek, oddychających suchych skafandrów,
pływaliśmy w przedziwnej konstrukcji kamizelkach, a i "bałwanki" pamiętam.
Dziś młodzież zaczyna treningi w marcu, a kończy w listopadzie - właśnie
dzięki doskonałej odzieży. Na regatach obowiązkowo wyposażona jest w
kamizelki i środki ratunkowe. Ponadto w światku regatowym wiek "12-16 lat"
to stare konie, rzec by można emeryci. 8-9 letnie dzieciaki na optymistach
wychodzą w 7-8 B i wracają bez szkód, a karierę zaczynać należy w wieku
lat 6.. 12-latek powinien mieć na swoim koncie setki kontrolowanych
wywrotek i pewnie dobre kilka w regatach. Być może mieli kłopot przy
silnym wietrze, żeby postawić łódki i płynąć dalej.
Przy okazji, przepisy wymagają, by na 10 łodzi mieczowych w regatach czy
treningach była 1 łódź zabezpieczenia. I tam osoba z licznymi
uprawnieniami. W regatach łodzie zabezpieczenia są liczniejsze, bo każdy
trener obstawia swoich zawodników, a dodatkowo regaty zabezpiecza
organizator. Być może pomoc SG była koniecza, być może zwrócono się o nią,
bo bezpieczeństwa nigdy za wiele - mało wierzę w "groziło utonięcie".
Chyba, że faktycznie, ale wtedy bardzo rad bym poznać, dlaczego groziło.
Choćby po to, by zebrać wiedzę i uniknąć podobnych sytuacji w działalności
klubowej.
W piątek uderzenie tej nawałnicy porwało mi grota na "Copernicusie" pod
Ustką. Nie wiem, jak to wyglądało w Gdańsku, ale tam trwało to niecałą
godzinę. Potem rozwiała się taka siódemko-ósemka, może za mocno, żeby
laserem czy cadetem żeglować, ale dość, żeby trenerzy dali sobie radę
sami. Co więcej, wiatr z zachodu, więc Zatoka była gładka, jak stół.
Czytając komunikat nie chcę narzekać na SG. Postąpili bardzo słusznie.
Dostali wezwanie i ruszyli na pomoc. Jak do tej pory znam ich głównie z
uciążliwego czepiania się niejasnych procedur wejścia - wyjścia, więc -
bardzo dobrze, że robią to, czym "coast guard" zająć się powinien. Trochę
niefajnie, że upiększają w sumie banalną, rutynową czynność egzaltowanymi
zwrotami. Dostrzegam taką manierę w licznych opracowaniach (w tym w
podobno fachowej prasie), relacjach czy oficjalnych wystąpieniach. Czy
zabiegając o fundusze dla swojej służby (zresztą, po Schengen, chyba aż za
duże), warto siać taką grozę?
Pozdrawiam