ZACHÓD SŁOŃCA NIE DLA "TOMAHAWKA"
O "Tomahawku" była mowa już dwa razy (2 i 9 sierpnia). Komentarz w sprawie udziału tego jachtu w regatach otwartego morza napisał Piotr Adamowicz. Komisja Regatowa RUL nie dopuściła "Tomahawka" do startu. W tej sprawie pisze do mnie skipper jachtu - Patryk Zbroja.
Mam mieszane uczucia.
Pamiętajcie o kamizelkach!
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
PS. Przepraszam za – itp, ale chyba to wina braku porozumienia między oprogramowaniami naszych komputerów :-)))
__________________________________
Szanowny Panie Kapitanie,
Niestety z nie do końca zrozumiałych dla nas przyczyn organizatorzy Regat
Unity Line podjęli decyzję o niedopuszczeniu naszego jachtu "Tomahawk" do
imprezy.
Nie możemy zatem osiągnąć naszych celów, wskazywanych w komunikatach
medialnych organizatorów jeszcze parę dni temu. Uniemożliwiono nam wręcz
próbę ich osiągnięcia.
Uprzejmie proszę o opublikowanie naszych argumentów:

Unity Line nie dla "Tomahawka"?
W dniu dzisiejszym otrzymaliśmy decyzję o odmowie dopuszczenia jachtu
"Tomahawk" do Regat Unity Line. Każdy z organizatorów regat ma prawo do
nieuwzględnienia zgłoszenia danego jachtu. Uznaliśmy jednak, że w tym
przypadku nie możemy z pokorą pogodzić się z takim rozstrzygnięciem.
Dlatego też, przedstawiamy poniżej nasz punkt widzenia w sprawie.
Zgodnie z treścią zawiadomienia (dostępnego na stronie
" http://www.regatyunityline.p l" chyba już od początku roku), organizatorzy
przewidzieli możliwość uczestnictwa w regatach jachtów: posiadających
świadectwo ORC lub KWR oraz nieposiadających świadectw pomiarowych (pkt 3
zawiadomienia). Jednocześnie przewidziano podział zgłoszonych jachtów na
grupy, w tym: VII grupę – jachtów o długości całkowitej od 8,01
– 10,00 m. W pozostałym zakresie organizatorzy (oprócz obowiązku
ubezpieczenia) nie przewidywali żadnych ograniczeń.
Na początku sezonu odświeżyliśmy Gina 930 dawną "Santanę", nadając jej nową
nazwę "Tomahawk" (z portem macierzystym w Szczecinie), która swego czasu z
J.Samselem za sterem ścigała się z L.Wróblem (AS Motors) w klasie Open.
Plan mieliśmy taki, żeby jacht wykorzystać do promocji żeglarstwa
regatowego w naszym regionie, zachęcić sponsorów, startując w paru
wybranych, bardziej medialnych imprezach lokalnych - i na tej bazie starać
się przygotować budżet na szkolenie młodszych regatowców na jachcie, a
dodatkowo na regaty, głównie meczowe dwóch lub trzech ekip w kraju i za
granicą. Wśród tych imprez – czego nie ukrywaliśmy – był
przede wszystkim start w Regatach Unity Line (tym bardziej, że regaty
miały odbyć się równolegle z inną imprezą Sail Świnoujście). Oczywiście
nie byliśmy zainteresowani bezpośrednią rywalizacją z jachtami
turystycznymi (w tym zakresie realizujemy się wystarczająco w regatach
meczowych), zależało nam jednak na aspekcie medialnym całego eventu, o
czym zresztą poinformowaliśmy organizatorów, którzy początkowo czynnie nas
w tym wspierali (por. np:
http://www.zozz.com.pl/index.php/aktualnoci/41-aktualnoci/452-unity-line-yacht-race.html) .
Jacht z dużym wysiłkiem i pomocą życzliwych osób odrestaurowaliśmy,
zaczęliśmy również od maja treningi w doświadczonej załodze (większość
członków załogi to albo byli „laserowcy”, albo byli
„trapezowcy” z jachtów klas 420, 470). Wzięliśmy udział w
jednej imprezie lokalnej (Regaty o Puchar Komandora LOK) oraz (choć nie
bez problemów) również w Etapowych Regatach Turystycznych, gdzie
zdobyliśmy Błękitną Wstęgę Zatoki Pomorskiej na trasie Świnoujście –
Dziwnów.
Wreszcie, dodatkowo zachęcani przez organizatorów, wystartowaliśmy w dniu
7.08.2010 r. (rezygnując nawet z Mistrzostw Polski w match-racingu, które
równolegle odbywały się w Gdyni) w prologu Regat Unity Line – Unity
Line Yacht Race przy Wałach Chrobrego w Szczecinie (nasza relacja m.in.
na: "http://www.portalżeglarski.pl"). Charakterystyczne jest
przypomnienie hasła prologu: „Regaty Unity Line startują z Wałów
Chrobrego w Szczecinie” (zob.www.regatyunityline.pl).
Jednak po sobotnim wyścigu, który pomimo falstartu wygraliśmy
bezwzględnie, pozytywne nastawienie organizatorów tej imprezy jakby się
odwróciło. Już w niedzielę uzupełniono bowiem nienaruszone od ponad kilku
miesięcy zawiadomienie do Regat Unity Line i to w następujący sposób:
"UZUPEŁNIENIE ZAWIADOMIENIA
1. Nie dopuszcza się do Regat Unity Line jachtów w których balast stanowią
załoganci na trapezach. O nie dopuszczeniu jachtu do regat decyduje Sędzia
Główny Tomasz Paterkowski wspólnie z Organizatorem Regat Piotrem
Stelmarczykiem.
2. Nie dopuszcza się do regat jachtów nie mających cech jachtu Morskiego
zapewniającego bytowanie i bezpieczeństwo załogi. Jachty maja mieć
mieszkalne kabiny oraz wyposażenie kwalifikujące je do ewentualnego
uzyskania karty bezpieczeństwa. O nie dopuszczeniu jachtu do regat
decyduje Sędzia Główny Tomasz Paterkowski wspólnie z Organizatorem Regat
Piotrem Stelmarczykiem.
3. Jachty o charakterze regatowym oraz o lekkiej konstrukcji które zgłoszą
się do grupy bez pomiarów zostaną zakwalifikowane do odrębnej grupy
jachtów regatowych bez pomiaru. O zakwalifikowaniu do tej grupy decyduje
Sędzia Główny Tomasz Paterkowski wspólnie z Organizatorem Regat Piotrem
Stelmarczykiem.”
Abstrahując już od wątpliwości formalnych, skuteczności takiego
uzupełnienia zawiadomienia, a przede wszystkim braku precyzji - niezrażeni
jego treścią zgłosiliśmy się do regat, przedstawiając szczegółową
argumentację odnoszącą się do każdego z ww. punktów uzupełnienia. Przede
wszystkim, w pełni zaakceptowaliśmy pomysł stworzenia grupy jachtów
regatowych bez pomiaru, w której chcielibyśmy wziąć udział.
W dniu 10.08. otrzymaliśmy jednak decyzję o odmowie dopuszczenia nas do
regat bez powołania się na konkretny punkt zawiadomienia lub jego
uzupełnienia. Z treści uzasadnienia wynika przede wszystkim, że
organizatorzy „są przekonani”, iż jacht "Tomahawk" nie może
pływać po morzu, gdyż „nie zapewnia bezpieczeństwa żeglugi” i
jego dopuszczenie do regat spowoduje powstanie „nadmiernego
ryzyka” (np. wypadnięcie załoganta za burtę, urwanie się trapezu,
czy złamanie masztu, co będzie musiało wiązać się ze wszczęciem akcji
ratunkowej oraz – w konsekwencji – złym pijarem regat).
Decyzja ta jest co najmniej nieprzekonująca z następujących przyczyn:
W dniu 18.05.2010 r. jacht "Tomahawk" został zarejestrowany przez PZŻ (na
podstawie art. 23 §3 Kodeksu morskiego oraz Rozporządzenia Ministra
Infrastruktury z dnia 23 grudnia 2004 r. w sprawie polskiego rejestru
jachtów) jako jacht morski ("see-going yacht").
Posiadamy również pełne ubezpieczenie jachtu (Yacht-Casco, OC skippera do
sumy 1.500.000 € oraz NNW wszystkich członków załogi).
W stosunku do jachtu wydano Orzeczenie Techniczne PZŻ ze wskazaniem akwenu
do żeglugi przybrzeżnej dla jachtu z kategorią „C”, tj. do 20
mil morskich, w porze dziennej, do siły wiatru 6 st. B i wysokości fali 2
m. Charakterystyczne jednak, że przed wydaniem decyzji o niedopuszczeniu
do Regat, nikt nie uczynił z tego dokumentów przedmiotu choćby pobieżnej
analizy.
Na "Tomahawku" podstawowy balast stanowi płetwa balastowa o ciężarze 150 kg
(zanurzenie 190 cm), dostosowanym do konstrukcji regatowej jachtu i jego
zdolności nautycznych. Nie są więc balastem załoganci na trapezach, którzy
stanowią jedynie balast uzupełniający, pozwalający na zwiększenie
powierzchni żagli przy słabych wiatrach. Przy silniejszych wiatrach,
podobnie jak inne jachty balastowe, korzystamy z mniejszego foka oraz
zarefowanego grota.
Należy podkreślić, że aktualnie dla jachtów do 15 m długości nie
obowiązuje karta bezpieczeństwa. Wychodząc naprzeciw przepisom unijnym, od
10 lat wprowadzono w Polsce tzw. rejon żeglugi przybrzeżnej do 20 mil
morskich (rozszerzając dotychczasową strefę 12 mil) dla jachtów z
kategorią "C" (przybrzeżnych), z możliwością żeglugi do 6 B i do 2 m
wysokości fali. Do takich właśnie jachtów zaliczony jest Tomahawk,
podobnie jak większość zgłaszanych corocznie do tej imprezy polskich
jachtów.
Warto przy tym zaznaczyć, że Regaty Unity Line, to wyścig typowo
przybrzeżny, odbywany w porze dziennej na stosunkowo krótkiej (zwłaszcza
dla szybkich jachtów) trasie 50 mil, odbywający się przy założeniu, że
górna granica wiatru przyjęta przez organizatorów do odbycia regat nie
może przekraczać 6 B.
Jacht "Tomahawk" posiada wyposażenie niezbędne dla bezpieczeństwa załogi
(m.in. 7 kamizelek asekuracyjnych, pasy, koła ratunkowe), dostosowane do
żeglugi przybrzeżnej, zgodnie z orzeczeniem o zdolności do żeglugi.
Posiada również kabinę, która zapewnia podstawowy standard "bytowania"
załogi, choć nie jest wykorzystywana do celów mieszkalnych (nocleg jest
organizowany w porcie). Regaty nie mają jednak charakteru off-shore i przy
założeniu, że wyścig ma charakter dzienny, wymóg posiadania kabiny
mieszkalnej wydaje się być mało trafny. W każdym razie, nic nie stało na
przeszkodzie zamontowania materaców i kuchenki gazowej. Chciałbym jednak
zaznaczyć, że wychodzimy z założenia, że w czasie regat tego typu nie
przygotowujemy ciepłych posiłków, nie spożywamy ich na pokładzie, nie
parzymy również herbaty i kawy - zostawiając sobie te przyjemności na
lądzie po mecie wyścigu, do której dążymy jak najszybciej. Na Tomahawku
nie ma również członków załogi, którzy w czasie wyścigu śpią, no chyba że
warunki wietrzne są tego rodzaju, że nic innego robić nie można…
Wreszcie, należy podkreślić, że pływanie bezpieczne w regatach nie polega
jedynie na pływaniu na jachtach o wolnej burcie z wys. 2 m i masie balastu
1 tona, z klasycznym ożaglowaniem w cieple kokpitu za kołem sterowym. O
bezpieczeństwie stanowi również technika prowadzenia jachtu, a przy tym
kwalifikacja załogi i jej doświadczenie, którego - mam cichą nadzieję -
nie można nam na tym sprzęcie odmówić. Tym bardziej, że jacht pływał już
niejednokrotnie w trudnych warunkach, spisując się znakomicie (ostatnio -
na Zalewie Szczecińskim, w dniu 25.07.2010 r. przy wietrze W o sile do 25
węzłów, zdobywając zresztą dzień później Błękitną Wstęgę Zatoki Pomorskiej
na trasie Świnoujście – Dziwnów, czyli trasie Regat Unity Line).
Oczywiście, "Tomahawk" nie należy do jachtów łatwych w obsłudze, a żegluga w
trapezach lub szybkie manewry, zwłaszcza dla osób nieprzyzwyczajonych do
tego typu widoku (o podjęciu istotnego wysiłku nie wspominając), mogą
budzić niepokój. Tyle tylko, że to nie te osoby pływają na Tomahawku.
Startujemy w każdych regatach na własną odpowiedzialność i ryzyko,
oceniając realnie nasze możliwości. Mamy ponad dwudziestoletnie
doświadczenie regatowe w różnych klasach, w tym balastowych, i na różnych
akwenach, w tym - znacznie bardziej wymagających od Zatoki Pomorskiej w
środku lata. Praktyka morska nie jest nam obca. Jesteśmy ludźmi
odpowiedzialnymi, pracujemy zawodowo, mamy własne rodziny. Jeżeli prognoza
wiatru jest niekorzystna, nie wypływamy na zadany akwen. Szanujemy bowiem
swój sprzęt oraz troszczymy się o stan zdrowia członków załogi.
Podpisujemy zresztą odpowiednie oświadczenia przy zgłoszeniu do regat. Nie
potrzebujemy przy tym dodatkowego zabezpieczenia ze strony organizatora,
który – co charakterystyczne – wyłącza swoją odpowiedzialność
w tej mierze już w dokumentach zgłoszeniowych.
Z tego punktu widzenia, stanowisko organizatorów Regat Unity Line w sposób
nieuprawniony podważa nie tylko zasadność i racjonalność naszej decyzji co
do samego udziału w Regatach, ale również status jachtu morskiego nadany
przez PZŻ oraz jego zdolność do żeglugi w warunkach przybrzeżnych, a do
tego niestety - w mojej ocenie - żaden organizator regat organizowanych
pod auspicjami PZŻ nie ma uprawnień. Warto zaznaczyć, że jedynie
inspektorzy Morskiego Zespołu Technicznego PZŻ są upoważnieni do oceny
jachtów i wydawania decyzji, w jakich warunkach mogą one żeglować
(ustalając maksymalną siłę wiatru i stan morza), jakie kwalifikacje
powinna mieć załoga oraz jakie wyposażenie powinien jacht posiadać.
Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że naszym wspólnym celem jest promocja
żeglarstwa, w tym przede wszystkim żeglarstwa regatowego. Tymczasem,
niezmiernie trudno jest mi wytłumaczyć jakiemukolwiek sponsorowi, że
projekt Tomahawk, który założyliśmy na początku sezonu wyciągając z
hangaru zapomnianą, ale spektakularną łódkę i któremu poświęciliśmy wiele
sił, czasu i pozytywnej energii musi doznać ograniczenia z uwagi na to, że
organizator bez formalnego podważenia jakiegokolwiek dokumentu, którym
dysponujemy uznaje, że jest to dla nas niebezpieczne...
Pragnę zauważyć, że aktualnie panującym zwyczajem - zauważalnym również na
przestrzeni 10-letniej edycji Regat Unity Line jest budowanie atrakcyjnego
wizerunku imprez żeglarskich w oparciu o start jachtów szczególnie
atrakcyjnych i nietypowych, takich jak pełnomorskie katamarany (np.
Cabrio), jachty historyczne (np. "Mazurek"), czy jachty najszybsze (np.
niemiecka konstrukcja Rodman 42 o nazwie "Express"). W celu dopuszczenia
tych jednostek do regat tworzy się jedną klasyfikację bezwzględną, nie
naruszając ambicji innych załóg do zwycięstw w poszczególnych grupach, a
przy tym stwarzając możliwość przymierzenia się do bardziej wyczynowych
jachtów. Taki sposób organizacji umożliwia zwiększenie zainteresowania
mediów, czego - pomimo złej pogody i niskiej frekwencji - mieliśmy
przykład na Wałach Chrobrego w ostatnią sobotę.
Do tego grona - nazwijmy je "jachtów medialnych" - niewątpliwie do soboty
zaliczany był jacht "Tomahawk", wymieniany w gronie faworytów, z uwagi na
ciekawą konstrukcję i dorobek załogi. Nie sposób zgodzić się jednak z
zarzutem, że nagle o braku jego atrakcyjności dla Regat miałyby decydować,
oceniane w sposób nader nierzetelny i powierzchowny w stosunku do tego
jachtu i jego załogi, ogólne względy bezpieczeństwa - jednolite przecież
dla wszystkich jachtów startujących w regatach.
Podsumowując, jest nam niezmiernie przykro z powodu takiej decyzji
organizatorów. Uznajemy ją za arbitralną i jednostronną, a przede
wszystkim niemającą oparcia w rzeczywistości ani merytorycznie
uzasadnionych podstaw. Trudno nie odnieść wrażenia, że prawdziwe powody
nie zostały głośno wypowiedziane, cała zaś sytuacja dowodzi bez wątpienia,
że nic się w naszym żeglarstwie nie zmieniło przez okres ostatnich lat.
Szkoda, że znowu zapaleni młodsi żeglarze będą zmuszeni szukać możliwości
startów poza Szczecinem.
Patryk Zbroja
sternik jachtu "Tomahawk"
Niestety z nie do końca zrozumiałych dla nas przyczyn organizatorzy Regat
Unity Line podjęli decyzję o niedopuszczeniu naszego jachtu "Tomahawk" do
imprezy.
Nie możemy zatem osiągnąć naszych celów, wskazywanych w komunikatach
medialnych organizatorów jeszcze parę dni temu. Uniemożliwiono nam wręcz
próbę ich osiągnięcia.
Uprzejmie proszę o opublikowanie naszych argumentów:

Unity Line nie dla "Tomahawka"?
W dniu dzisiejszym otrzymaliśmy decyzję o odmowie dopuszczenia jachtu
"Tomahawk" do Regat Unity Line. Każdy z organizatorów regat ma prawo do
nieuwzględnienia zgłoszenia danego jachtu. Uznaliśmy jednak, że w tym
przypadku nie możemy z pokorą pogodzić się z takim rozstrzygnięciem.
Dlatego też, przedstawiamy poniżej nasz punkt widzenia w sprawie.
Zgodnie z treścią zawiadomienia (dostępnego na stronie
" http://www.regatyunityline.p l" chyba już od początku roku), organizatorzy
przewidzieli możliwość uczestnictwa w regatach jachtów: posiadających
świadectwo ORC lub KWR oraz nieposiadających świadectw pomiarowych (pkt 3
zawiadomienia). Jednocześnie przewidziano podział zgłoszonych jachtów na
grupy, w tym: VII grupę – jachtów o długości całkowitej od 8,01
– 10,00 m. W pozostałym zakresie organizatorzy (oprócz obowiązku
ubezpieczenia) nie przewidywali żadnych ograniczeń.
Na początku sezonu odświeżyliśmy Gina 930 dawną "Santanę", nadając jej nową
nazwę "Tomahawk" (z portem macierzystym w Szczecinie), która swego czasu z
J.Samselem za sterem ścigała się z L.Wróblem (AS Motors) w klasie Open.
Plan mieliśmy taki, żeby jacht wykorzystać do promocji żeglarstwa
regatowego w naszym regionie, zachęcić sponsorów, startując w paru
wybranych, bardziej medialnych imprezach lokalnych - i na tej bazie starać
się przygotować budżet na szkolenie młodszych regatowców na jachcie, a
dodatkowo na regaty, głównie meczowe dwóch lub trzech ekip w kraju i za
granicą. Wśród tych imprez – czego nie ukrywaliśmy – był
przede wszystkim start w Regatach Unity Line (tym bardziej, że regaty
miały odbyć się równolegle z inną imprezą Sail Świnoujście). Oczywiście
nie byliśmy zainteresowani bezpośrednią rywalizacją z jachtami
turystycznymi (w tym zakresie realizujemy się wystarczająco w regatach
meczowych), zależało nam jednak na aspekcie medialnym całego eventu, o
czym zresztą poinformowaliśmy organizatorów, którzy początkowo czynnie nas
w tym wspierali (por. np:
http://www.zozz.com.pl/index.php/aktualnoci/41-aktualnoci/452-unity-line-yacht-race.html) .
Jacht z dużym wysiłkiem i pomocą życzliwych osób odrestaurowaliśmy,
zaczęliśmy również od maja treningi w doświadczonej załodze (większość
członków załogi to albo byli „laserowcy”, albo byli
„trapezowcy” z jachtów klas 420, 470). Wzięliśmy udział w
jednej imprezie lokalnej (Regaty o Puchar Komandora LOK) oraz (choć nie
bez problemów) również w Etapowych Regatach Turystycznych, gdzie
zdobyliśmy Błękitną Wstęgę Zatoki Pomorskiej na trasie Świnoujście –
Dziwnów.
Wreszcie, dodatkowo zachęcani przez organizatorów, wystartowaliśmy w dniu
7.08.2010 r. (rezygnując nawet z Mistrzostw Polski w match-racingu, które
równolegle odbywały się w Gdyni) w prologu Regat Unity Line – Unity
Line Yacht Race przy Wałach Chrobrego w Szczecinie (nasza relacja m.in.
na: "http://www.portalżeglarski.pl"). Charakterystyczne jest
przypomnienie hasła prologu: „Regaty Unity Line startują z Wałów
Chrobrego w Szczecinie” (zob.www.regatyunityline.pl).
Jednak po sobotnim wyścigu, który pomimo falstartu wygraliśmy
bezwzględnie, pozytywne nastawienie organizatorów tej imprezy jakby się
odwróciło. Już w niedzielę uzupełniono bowiem nienaruszone od ponad kilku
miesięcy zawiadomienie do Regat Unity Line i to w następujący sposób:
"UZUPEŁNIENIE ZAWIADOMIENIA
1. Nie dopuszcza się do Regat Unity Line jachtów w których balast stanowią
załoganci na trapezach. O nie dopuszczeniu jachtu do regat decyduje Sędzia
Główny Tomasz Paterkowski wspólnie z Organizatorem Regat Piotrem
Stelmarczykiem.
2. Nie dopuszcza się do regat jachtów nie mających cech jachtu Morskiego
zapewniającego bytowanie i bezpieczeństwo załogi. Jachty maja mieć
mieszkalne kabiny oraz wyposażenie kwalifikujące je do ewentualnego
uzyskania karty bezpieczeństwa. O nie dopuszczeniu jachtu do regat
decyduje Sędzia Główny Tomasz Paterkowski wspólnie z Organizatorem Regat
Piotrem Stelmarczykiem.
3. Jachty o charakterze regatowym oraz o lekkiej konstrukcji które zgłoszą
się do grupy bez pomiarów zostaną zakwalifikowane do odrębnej grupy
jachtów regatowych bez pomiaru. O zakwalifikowaniu do tej grupy decyduje
Sędzia Główny Tomasz Paterkowski wspólnie z Organizatorem Regat Piotrem
Stelmarczykiem.”
Abstrahując już od wątpliwości formalnych, skuteczności takiego
uzupełnienia zawiadomienia, a przede wszystkim braku precyzji - niezrażeni
jego treścią zgłosiliśmy się do regat, przedstawiając szczegółową
argumentację odnoszącą się do każdego z ww. punktów uzupełnienia. Przede
wszystkim, w pełni zaakceptowaliśmy pomysł stworzenia grupy jachtów
regatowych bez pomiaru, w której chcielibyśmy wziąć udział.
W dniu 10.08. otrzymaliśmy jednak decyzję o odmowie dopuszczenia nas do
regat bez powołania się na konkretny punkt zawiadomienia lub jego
uzupełnienia. Z treści uzasadnienia wynika przede wszystkim, że
organizatorzy „są przekonani”, iż jacht "Tomahawk" nie może
pływać po morzu, gdyż „nie zapewnia bezpieczeństwa żeglugi” i
jego dopuszczenie do regat spowoduje powstanie „nadmiernego
ryzyka” (np. wypadnięcie załoganta za burtę, urwanie się trapezu,
czy złamanie masztu, co będzie musiało wiązać się ze wszczęciem akcji
ratunkowej oraz – w konsekwencji – złym pijarem regat).
Decyzja ta jest co najmniej nieprzekonująca z następujących przyczyn:
W dniu 18.05.2010 r. jacht "Tomahawk" został zarejestrowany przez PZŻ (na
podstawie art. 23 §3 Kodeksu morskiego oraz Rozporządzenia Ministra
Infrastruktury z dnia 23 grudnia 2004 r. w sprawie polskiego rejestru
jachtów) jako jacht morski ("see-going yacht").
Posiadamy również pełne ubezpieczenie jachtu (Yacht-Casco, OC skippera do
sumy 1.500.000 € oraz NNW wszystkich członków załogi).
W stosunku do jachtu wydano Orzeczenie Techniczne PZŻ ze wskazaniem akwenu
do żeglugi przybrzeżnej dla jachtu z kategorią „C”, tj. do 20
mil morskich, w porze dziennej, do siły wiatru 6 st. B i wysokości fali 2
m. Charakterystyczne jednak, że przed wydaniem decyzji o niedopuszczeniu
do Regat, nikt nie uczynił z tego dokumentów przedmiotu choćby pobieżnej
analizy.
Na "Tomahawku" podstawowy balast stanowi płetwa balastowa o ciężarze 150 kg
(zanurzenie 190 cm), dostosowanym do konstrukcji regatowej jachtu i jego
zdolności nautycznych. Nie są więc balastem załoganci na trapezach, którzy
stanowią jedynie balast uzupełniający, pozwalający na zwiększenie
powierzchni żagli przy słabych wiatrach. Przy silniejszych wiatrach,
podobnie jak inne jachty balastowe, korzystamy z mniejszego foka oraz
zarefowanego grota.
Należy podkreślić, że aktualnie dla jachtów do 15 m długości nie
obowiązuje karta bezpieczeństwa. Wychodząc naprzeciw przepisom unijnym, od
10 lat wprowadzono w Polsce tzw. rejon żeglugi przybrzeżnej do 20 mil
morskich (rozszerzając dotychczasową strefę 12 mil) dla jachtów z
kategorią "C" (przybrzeżnych), z możliwością żeglugi do 6 B i do 2 m
wysokości fali. Do takich właśnie jachtów zaliczony jest Tomahawk,
podobnie jak większość zgłaszanych corocznie do tej imprezy polskich
jachtów.
Warto przy tym zaznaczyć, że Regaty Unity Line, to wyścig typowo
przybrzeżny, odbywany w porze dziennej na stosunkowo krótkiej (zwłaszcza
dla szybkich jachtów) trasie 50 mil, odbywający się przy założeniu, że
górna granica wiatru przyjęta przez organizatorów do odbycia regat nie
może przekraczać 6 B.
Jacht "Tomahawk" posiada wyposażenie niezbędne dla bezpieczeństwa załogi
(m.in. 7 kamizelek asekuracyjnych, pasy, koła ratunkowe), dostosowane do
żeglugi przybrzeżnej, zgodnie z orzeczeniem o zdolności do żeglugi.
Posiada również kabinę, która zapewnia podstawowy standard "bytowania"
załogi, choć nie jest wykorzystywana do celów mieszkalnych (nocleg jest
organizowany w porcie). Regaty nie mają jednak charakteru off-shore i przy
założeniu, że wyścig ma charakter dzienny, wymóg posiadania kabiny
mieszkalnej wydaje się być mało trafny. W każdym razie, nic nie stało na
przeszkodzie zamontowania materaców i kuchenki gazowej. Chciałbym jednak
zaznaczyć, że wychodzimy z założenia, że w czasie regat tego typu nie
przygotowujemy ciepłych posiłków, nie spożywamy ich na pokładzie, nie
parzymy również herbaty i kawy - zostawiając sobie te przyjemności na
lądzie po mecie wyścigu, do której dążymy jak najszybciej. Na Tomahawku
nie ma również członków załogi, którzy w czasie wyścigu śpią, no chyba że
warunki wietrzne są tego rodzaju, że nic innego robić nie można…
Wreszcie, należy podkreślić, że pływanie bezpieczne w regatach nie polega
jedynie na pływaniu na jachtach o wolnej burcie z wys. 2 m i masie balastu
1 tona, z klasycznym ożaglowaniem w cieple kokpitu za kołem sterowym. O
bezpieczeństwie stanowi również technika prowadzenia jachtu, a przy tym
kwalifikacja załogi i jej doświadczenie, którego - mam cichą nadzieję -
nie można nam na tym sprzęcie odmówić. Tym bardziej, że jacht pływał już
niejednokrotnie w trudnych warunkach, spisując się znakomicie (ostatnio -
na Zalewie Szczecińskim, w dniu 25.07.2010 r. przy wietrze W o sile do 25
węzłów, zdobywając zresztą dzień później Błękitną Wstęgę Zatoki Pomorskiej
na trasie Świnoujście – Dziwnów, czyli trasie Regat Unity Line).
Oczywiście, "Tomahawk" nie należy do jachtów łatwych w obsłudze, a żegluga w
trapezach lub szybkie manewry, zwłaszcza dla osób nieprzyzwyczajonych do
tego typu widoku (o podjęciu istotnego wysiłku nie wspominając), mogą
budzić niepokój. Tyle tylko, że to nie te osoby pływają na Tomahawku.
Startujemy w każdych regatach na własną odpowiedzialność i ryzyko,
oceniając realnie nasze możliwości. Mamy ponad dwudziestoletnie
doświadczenie regatowe w różnych klasach, w tym balastowych, i na różnych
akwenach, w tym - znacznie bardziej wymagających od Zatoki Pomorskiej w
środku lata. Praktyka morska nie jest nam obca. Jesteśmy ludźmi
odpowiedzialnymi, pracujemy zawodowo, mamy własne rodziny. Jeżeli prognoza
wiatru jest niekorzystna, nie wypływamy na zadany akwen. Szanujemy bowiem
swój sprzęt oraz troszczymy się o stan zdrowia członków załogi.
Podpisujemy zresztą odpowiednie oświadczenia przy zgłoszeniu do regat. Nie
potrzebujemy przy tym dodatkowego zabezpieczenia ze strony organizatora,
który – co charakterystyczne – wyłącza swoją odpowiedzialność
w tej mierze już w dokumentach zgłoszeniowych.
Z tego punktu widzenia, stanowisko organizatorów Regat Unity Line w sposób
nieuprawniony podważa nie tylko zasadność i racjonalność naszej decyzji co
do samego udziału w Regatach, ale również status jachtu morskiego nadany
przez PZŻ oraz jego zdolność do żeglugi w warunkach przybrzeżnych, a do
tego niestety - w mojej ocenie - żaden organizator regat organizowanych
pod auspicjami PZŻ nie ma uprawnień. Warto zaznaczyć, że jedynie
inspektorzy Morskiego Zespołu Technicznego PZŻ są upoważnieni do oceny
jachtów i wydawania decyzji, w jakich warunkach mogą one żeglować
(ustalając maksymalną siłę wiatru i stan morza), jakie kwalifikacje
powinna mieć załoga oraz jakie wyposażenie powinien jacht posiadać.
Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że naszym wspólnym celem jest promocja
żeglarstwa, w tym przede wszystkim żeglarstwa regatowego. Tymczasem,
niezmiernie trudno jest mi wytłumaczyć jakiemukolwiek sponsorowi, że
projekt Tomahawk, który założyliśmy na początku sezonu wyciągając z
hangaru zapomnianą, ale spektakularną łódkę i któremu poświęciliśmy wiele
sił, czasu i pozytywnej energii musi doznać ograniczenia z uwagi na to, że
organizator bez formalnego podważenia jakiegokolwiek dokumentu, którym
dysponujemy uznaje, że jest to dla nas niebezpieczne...
Pragnę zauważyć, że aktualnie panującym zwyczajem - zauważalnym również na
przestrzeni 10-letniej edycji Regat Unity Line jest budowanie atrakcyjnego
wizerunku imprez żeglarskich w oparciu o start jachtów szczególnie
atrakcyjnych i nietypowych, takich jak pełnomorskie katamarany (np.
Cabrio), jachty historyczne (np. "Mazurek"), czy jachty najszybsze (np.
niemiecka konstrukcja Rodman 42 o nazwie "Express"). W celu dopuszczenia
tych jednostek do regat tworzy się jedną klasyfikację bezwzględną, nie
naruszając ambicji innych załóg do zwycięstw w poszczególnych grupach, a
przy tym stwarzając możliwość przymierzenia się do bardziej wyczynowych
jachtów. Taki sposób organizacji umożliwia zwiększenie zainteresowania
mediów, czego - pomimo złej pogody i niskiej frekwencji - mieliśmy
przykład na Wałach Chrobrego w ostatnią sobotę.
Do tego grona - nazwijmy je "jachtów medialnych" - niewątpliwie do soboty
zaliczany był jacht "Tomahawk", wymieniany w gronie faworytów, z uwagi na
ciekawą konstrukcję i dorobek załogi. Nie sposób zgodzić się jednak z
zarzutem, że nagle o braku jego atrakcyjności dla Regat miałyby decydować,
oceniane w sposób nader nierzetelny i powierzchowny w stosunku do tego
jachtu i jego załogi, ogólne względy bezpieczeństwa - jednolite przecież
dla wszystkich jachtów startujących w regatach.
Podsumowując, jest nam niezmiernie przykro z powodu takiej decyzji
organizatorów. Uznajemy ją za arbitralną i jednostronną, a przede
wszystkim niemającą oparcia w rzeczywistości ani merytorycznie
uzasadnionych podstaw. Trudno nie odnieść wrażenia, że prawdziwe powody
nie zostały głośno wypowiedziane, cała zaś sytuacja dowodzi bez wątpienia,
że nic się w naszym żeglarstwie nie zmieniło przez okres ostatnich lat.
Szkoda, że znowu zapaleni młodsi żeglarze będą zmuszeni szukać możliwości
startów poza Szczecinem.
Patryk Zbroja
sternik jachtu "Tomahawk"
Drogi Jerzy,
W światku regatowym dokument "Zawiadomienie o regatach" jest święte. Jak
jachty zgłoszą się do regat - nie może być zmieniany. "Zawiadomienie" to
forma umowy między ścigantami a organizatorem. W końcu jedni i drudzy
wykładają środki finansowe (jedni na start, pobyt itd., drudzy na
organizację) i mają też na widoku korzyści (przyciągnięcie sponsorów,
efekt medialny, punktację PZŻtu itd.). Wydawanie "uzupełnienia" to
curiozum niespotykane w środowisku. Myślę też, że może być podważone - w
końcu licencję na regaty wydaje PZŻ i to on jest organem odwoławczym (czy
niestety, czy na szczęście, to temat do dyskusji).
Z drugiej strony reszta argumentów jest dziwna. Otóż wg Kodeksu morskiego -
statkiem morskim jest wszystko, co się po morzu ma unosić, a więc i
"Santana". Fakt rejestracji w PZŻcie nie stanowi o dzielności morskiej
jachtu. Karta Bezpieczeństwa też nie, że szczecinianom przypomnę "Zoltara"
czy "Dużego Ptaka"... pamiętam, jak AS Motors przyjechał nad Zatokę. Ledwo
wrócili (prawie żywi i prawie w jednym kawałku), a wiało prawie, że nic.
Argumenty, że kamizelki, koła nie wzmocnią konstrukcji takiego wynalazku.
Ale jeżeli w ograniczeniach Zawiadomienia nie było nic o takich
konstrukcjach, to moim zdaniem nie można ich po zgłoszeniu wycofać z
regat. Na miejscu organizatorów należało zacisnąć zęby i wynająć jeszcze
jeden ponton obstawy, bo takie zmiany poważnie rzutują na prestiż imprezy.
Kto z poważnych ścigantów zechce znowu zainwestować w start, jeżeli reguły
mogą się zmienić w trakcie gry.
Jeżeli chodzi o mieszane uczucia - cóż. Dawniej wyścig morski w porządnych
regatach miewał ponad 180 mil, bywało to w maju i przy ósemce. Wtedy
człowiek doceniał gorącą herbatę i możliwość zdrzemnięcia się (na zmianę,
oczywiście). A Piotr Adamowicz sam stał i gromy miotał, że komuna go z
portu powyżej siódemki nie wypuszcza i jak ma on ćwiczyć porządne
pływanie.
Może dzisiejszym młodym regatowcom brakuje takich właśnie doświadczeń?
Pozdrawiam
Jacek