DLACZEGO SPRZEDAŁEM JACHT "MILAGRO V"?
Oczywiście - mam swoje lata i wiem kiedy kończyć (nie tylko żeglowanie). Ale to nie cała prawda. Maciej "Skipbulba" Kotas " dopowiada następne powody. Otóż moi mili Czytelnicy - oprócz niezliczonych moich nieumiejętności - posiadłem jedną zdolność - nie łatwo jest mnie zrobić w konia. Z lektury Macieja wynika, jasno, że robienie w konia armatorów jachtów morskich stało się już na Bałtyku procederem powszechnym. Celują w tym oczywiście polskie porty. Pod tym względem nawet gospodarze Visby sięgają nam tylko do kolan. Im żeglarstwo będzie popularniejsze - tym bardziej proceder łupienia właścicieli łódek (kasowanie prawie za nic) będzie bardziej popłatny. Nie warto budować nowe stanowiska cumownicze. Wystarczy podnieść wysokość opłat. Wszytko przed Wami! Szwedzi i Duńczycy szybko się uczą.
Kamizelki!
Żyjcie wiecznie!
d'Jorge
===============================

Drogi Don Jorge!
Andrzej Remiszewski napisał artykuł "Czy polskie żeglarstwo morskie istnieje?"
Wystarczy popatrzyć co się dzieje na Zatoce Gdańskiej latem, gdzie w szczycie sezonu pojawia się tam raptem kilkanaście żagli, by dojść do wniosku, że żeglarstwo morskie ledwo zipie. Ale nie ma się co dziwić skoro nie robi się niczego by było inaczej.
Do formalno - prawnych zastrzeżeń Andrzeja Remiszewskiego dorzucę spostrzeżenia natury praktycznej.
Andrzej Remiszewski napisał artykuł "Czy polskie żeglarstwo morskie istnieje?"
Wystarczy popatrzyć co się dzieje na Zatoce Gdańskiej latem, gdzie w szczycie sezonu pojawia się tam raptem kilkanaście żagli, by dojść do wniosku, że żeglarstwo morskie ledwo zipie. Ale nie ma się co dziwić skoro nie robi się niczego by było inaczej.
Do formalno - prawnych zastrzeżeń Andrzeja Remiszewskiego dorzucę spostrzeżenia natury praktycznej.
Gdzie cumować jachty?
W jaki sposób ma zwiększać sie liczba jachtów morskich skoro armatorzy nie maja ich gdzie stawiać? Na śródlądziu kłopot z tym jest znacznie mniejszy (poza Mazurami), ale na morzu nie da się "ciepnąć" bojki w jakiejś zatoczce i tam trzymać łódkę. A miejsc rezydenckich nie ma. W Gdyni komplet, a ceny za postój jak na Lazurowym Wybrzeżu, w Gdańsku chyba jeszcze gorzej. Cena za postój rezydencki w MIEJSKIEJ marinie na ul.Szafarnia przewidziana jest na kieszeń milionera (zresztą miejsc i tak nie ma), podobnie postój w Narodowym Centrum Żeglarskim w Górkach.
Wydawałoby się, że miejskie czy państwowe instytucje powinny dbać o rozwój i wspierać ledwo dyszące żeglarstwo, ale skąd to mają być maszynki do zarabiania pieniędzy. Bo jak inaczej traktować sytuacje, w której prywatne przystanie wyceniają postój 8-10 m jachtu na około 200zł/miesięcznie, a w tym samym czasie miejskie czy państwowe przystanie chcą za tę samą usługę postoju rezydenckiego 400 - 600zł. Za ten sam lub gorszy standard.
W jaki sposób ma zwiększać sie liczba jachtów morskich skoro armatorzy nie maja ich gdzie stawiać? Na śródlądziu kłopot z tym jest znacznie mniejszy (poza Mazurami), ale na morzu nie da się "ciepnąć" bojki w jakiejś zatoczce i tam trzymać łódkę. A miejsc rezydenckich nie ma. W Gdyni komplet, a ceny za postój jak na Lazurowym Wybrzeżu, w Gdańsku chyba jeszcze gorzej. Cena za postój rezydencki w MIEJSKIEJ marinie na ul.Szafarnia przewidziana jest na kieszeń milionera (zresztą miejsc i tak nie ma), podobnie postój w Narodowym Centrum Żeglarskim w Górkach.
Wydawałoby się, że miejskie czy państwowe instytucje powinny dbać o rozwój i wspierać ledwo dyszące żeglarstwo, ale skąd to mają być maszynki do zarabiania pieniędzy. Bo jak inaczej traktować sytuacje, w której prywatne przystanie wyceniają postój 8-10 m jachtu na około 200zł/miesięcznie, a w tym samym czasie miejskie czy państwowe przystanie chcą za tę samą usługę postoju rezydenckiego 400 - 600zł. Za ten sam lub gorszy standard.
Ciekawe jakie ceny wymyśli sobie Miasto Gdańsk za postój w nowej przystani przejętej na Wiśle Śmiałej, ale jestem dziwnie przekonany, ze nie będą to preferencyjne ceny obliczone na rozwój i popularyzacje żeglarstwa, tylko wysokie ceny obliczone na zasilenie miejskiej kasy. Doprawdy ciekawe jest to, że najdroższe miejsca postojowe są w przystaniach zarządzanych przez miejskie MOSiR-y. Ale to tylko część problemu, bo nie ma też gdzie cumować podczas rejsów
i rejsików.
i rejsików.
Hel po przyjeciu 30 - 40 jachtów zatyka się. Tak jeśli chodzi o ilość miejsc postojowych jak i o zaplecze socjalne.
Jastarnia to kilka jachtów w przystani plus kilkanaście longside przy kei LOKu, przy czym przy kei LOKu zaplecza nie ma w ogóle
Puck to kilka jachtów w przystani plus kilka jachtów w Porcie Rybackim
Gdańsk to 20-30 jachtów i po zawodach.
Władysławowo to 10-15 miejsc i jeden kibelek męski, jeden damski w cenie 2 zł za siusianie, 7zł za prysznic.
Darłowo kilkanaście jachtów przy nieprzygotowanym nabrzeżu z minimalny zapleczem socjalnym.
Cały, otwarty z wielka pompą i orderami, "Pierścień Zatoki Gdańskiej", który nie jest w stanie przyjąć ŻADNEGO jachtu morskiego, a dla jachtów mieczowych nie gwarantuje bezpiecznego postoju.
Jedynie Gdynia może przyjąć jachtów trochę więcej, ale co z tego skoro leży i cienko piszczy zaplecze socjalne. Pod dwa prysznice na płeć, 3 umywalki i dwa kibelki nie pozwolą na obsłużenie jachtów rezydenckich, a co dopiero mówić o dużej liczbie gości.
Kluby Morskie nie są przez miasta wspierane, a często wręcz przeciwnie są przez miasta dobijane. Dotacje miejskie dla marnych klubów piłkarskich są o kilka rzędów wielkości większe niż dotacje czy wsparcie dla klubów żeglarskich.
Najstarszy polski klub morski ( PKM- Polski Klub Morski) posiadacz najstarszych polskich jachtów morskich (s/y "Pirat" i s/y "Korsarz"), zasłużony na polu popularyzowania żeglarstwa, regat od lat zajmuje się głownie obroną w ciężkich bojach przed wyrzuceniem z zajmowanego miejsca przy Twierdzy Wisłoujście, na które to miejsce ma chrapkę Muzeum Historyczne Miasta Gdańska. A Miasto Gdańsk dzielnie sekunduje w tej
walce Muzeum.
W ramach "popularyzacji i rozwoju zeglarstwa" Gdańsk forsuje na siłę absurdalny projekt kładki tzw."Peruckiego", który odetnie tzw. Marine Gdańsk dla jachtów żaglowych. Pod gdańskim Żurawiem nie ma miejsca dla żagli, za to są dla pływających smażalni ryb. Nabrzeża w porcie Gdańskim wszędzie oznaczone są tablicami "zakaz cumowania".
W Gdyni nie maja lekko kluby, że o prywatnych armatorach jachtów nawet nie wspomnę, bo cena postoju rezydenckiego w wysokości rzędu 500zł miesięcznie za 8-10m jacht to jest aberracja.
Ty tylko kilka przykładów pokazujących jak bardzo polskie miasta portowe odwracają się plecami od morza, a od żeglarstwa w szczególności. Bo jak mówić o rozwoju żeglarstwa gdy koszt rocznego postoju jachtu o wartości 20tys złotych wynosi 5-6tys.
Jak mówić o rozwoju żeglarstwa, gdy na kluby żeglarskie nakłada się kolejne obciążenia, coraz wyższe opłaty, rzuca się pod nogi kłody formalno-prawne, ruguje się z ich siedzib itd,itd
A jak jest w innych krajach?
Kristianopel (wieś na kilkadziesiąt domów) 30-40 miejsc postojowych, kilka pryszniców i kilka toalet
Vandburg (nie ma nawet wsi) 15-20 jachtów, prysznic i dwie toalety
Mały porcik na wyspie Hano. Wielkość: 1/2 Jastarni. Na oko 50 miejsc postojowych. 6 pryszniców, 4 toalety.
Małe miasteczko Simrishamn. Potężna marina na kilkaset jachtów.
Svaneke (wg polskich miar to duża wieś) kilkadziesiąt miejsc postojowych, 3 prysznice męskie, 3 prysznice damskie, 5 toalet
Christiansoe (wielkość portu w Pucku) w lipcu naliczyłem tam 56 jachtów "przyjezdnych" itd, itd...
W Szwecji w Sztokholmie koszt rocznego postoju jachtu można zamknąć w 1000zł. Dlaczego? Bo tam miasto zwalnia kluby z opłat z zajmowany teren, określa symboliczne kwoty dzierżawy terenu, dotuje działalność klubów, dotuje projekty aktywizujące młodzież itp, itp...
--
Maciek"Skipbulba"Kotas
s/y ALIFLANKE
Jastarnia to kilka jachtów w przystani plus kilkanaście longside przy kei LOKu, przy czym przy kei LOKu zaplecza nie ma w ogóle
Puck to kilka jachtów w przystani plus kilka jachtów w Porcie Rybackim
Gdańsk to 20-30 jachtów i po zawodach.
Władysławowo to 10-15 miejsc i jeden kibelek męski, jeden damski w cenie 2 zł za siusianie, 7zł za prysznic.
Darłowo kilkanaście jachtów przy nieprzygotowanym nabrzeżu z minimalny zapleczem socjalnym.
Cały, otwarty z wielka pompą i orderami, "Pierścień Zatoki Gdańskiej", który nie jest w stanie przyjąć ŻADNEGO jachtu morskiego, a dla jachtów mieczowych nie gwarantuje bezpiecznego postoju.
Jedynie Gdynia może przyjąć jachtów trochę więcej, ale co z tego skoro leży i cienko piszczy zaplecze socjalne. Pod dwa prysznice na płeć, 3 umywalki i dwa kibelki nie pozwolą na obsłużenie jachtów rezydenckich, a co dopiero mówić o dużej liczbie gości.
Kluby Morskie nie są przez miasta wspierane, a często wręcz przeciwnie są przez miasta dobijane. Dotacje miejskie dla marnych klubów piłkarskich są o kilka rzędów wielkości większe niż dotacje czy wsparcie dla klubów żeglarskich.
Najstarszy polski klub morski ( PKM- Polski Klub Morski) posiadacz najstarszych polskich jachtów morskich (s/y "Pirat" i s/y "Korsarz"), zasłużony na polu popularyzowania żeglarstwa, regat od lat zajmuje się głownie obroną w ciężkich bojach przed wyrzuceniem z zajmowanego miejsca przy Twierdzy Wisłoujście, na które to miejsce ma chrapkę Muzeum Historyczne Miasta Gdańska. A Miasto Gdańsk dzielnie sekunduje w tej
walce Muzeum.
W ramach "popularyzacji i rozwoju zeglarstwa" Gdańsk forsuje na siłę absurdalny projekt kładki tzw."Peruckiego", który odetnie tzw. Marine Gdańsk dla jachtów żaglowych. Pod gdańskim Żurawiem nie ma miejsca dla żagli, za to są dla pływających smażalni ryb. Nabrzeża w porcie Gdańskim wszędzie oznaczone są tablicami "zakaz cumowania".
W Gdyni nie maja lekko kluby, że o prywatnych armatorach jachtów nawet nie wspomnę, bo cena postoju rezydenckiego w wysokości rzędu 500zł miesięcznie za 8-10m jacht to jest aberracja.
Ty tylko kilka przykładów pokazujących jak bardzo polskie miasta portowe odwracają się plecami od morza, a od żeglarstwa w szczególności. Bo jak mówić o rozwoju żeglarstwa gdy koszt rocznego postoju jachtu o wartości 20tys złotych wynosi 5-6tys.
Jak mówić o rozwoju żeglarstwa, gdy na kluby żeglarskie nakłada się kolejne obciążenia, coraz wyższe opłaty, rzuca się pod nogi kłody formalno-prawne, ruguje się z ich siedzib itd,itd
A jak jest w innych krajach?
Kristianopel (wieś na kilkadziesiąt domów) 30-40 miejsc postojowych, kilka pryszniców i kilka toalet
Vandburg (nie ma nawet wsi) 15-20 jachtów, prysznic i dwie toalety
Mały porcik na wyspie Hano. Wielkość: 1/2 Jastarni. Na oko 50 miejsc postojowych. 6 pryszniców, 4 toalety.
Małe miasteczko Simrishamn. Potężna marina na kilkaset jachtów.
Svaneke (wg polskich miar to duża wieś) kilkadziesiąt miejsc postojowych, 3 prysznice męskie, 3 prysznice damskie, 5 toalet
Christiansoe (wielkość portu w Pucku) w lipcu naliczyłem tam 56 jachtów "przyjezdnych" itd, itd...
W Szwecji w Sztokholmie koszt rocznego postoju jachtu można zamknąć w 1000zł. Dlaczego? Bo tam miasto zwalnia kluby z opłat z zajmowany teren, określa symboliczne kwoty dzierżawy terenu, dotuje działalność klubów, dotuje projekty aktywizujące młodzież itp, itp...
--
Maciek"Skipbulba"Kotas
s/y ALIFLANKE
Hej,
Mam komentarz do tekstu o polskich portach, "przyjaznych" dla zeglarstwa. Gdybym napisal to, co w kontekscie tego
newsa mysle o naszej przekletej "wadzy", to bys tego nie mogl wydrukowac.
Wiec nie pisze, tylko mysle...
Pozdrawiam
Slawek
Przeczytałem tekst, w którym są zawarte informacje na temat ilości
miejsc postojowych w różnych portach Szwecji i Danii i trochę mnie dziwi
wybranie do tego przykładowego zestawienia niektórych portów,
przytaczanych jako porty dla jachtów a nie oferującymi nic, co by było
przystosowane do cumowania tych jachtów. Myślę tu o Svaneke i
Christiansoe. W Svaneke goście mają do dyspozycji kamienny prostokąt z
dość wysokimi ścianami z przymocowanymi do nich poziomymi belkami i ew.
ze starymi oponami wiszącymi na łańcuchach. Jest też basen wewnętrzny z
zamykanymi wrotami ale w nim gość może znaleźć głównie jachty rezydentów
i kutry. Jeśli w ogóle, to może tam cumować do burty kutra (na
trzeciego) lub motorówki. Zapewne postój w basenie zewnętrznym przy
wiatrach z północy i wschodu (nie mówię o silnych wiatrach i sztormach)
jest dość nieprzyjemny i załogom jachtów stojących w ,,tratwie" nie
udaje się przespać całej nocy.
Przy sztormach to chyba trzeba uciekać. Czyż nie podobnie jak w Ustce?
Piszę o tym, co słyszałem od żeglarzy. Jeden z nich mówił mi o urwanej
cumie jak stał niezbyt dużą łódką w Y-bomach w basenie wewnętrznym przy
wietrze z N 5-6B. Przecież to nie sztorm (wrota nie były zamknięte) a
jacht był szarpany dość agresywnie.
To jest właśnie ta dalsza część prawdy o ilości miejsc ,,postojowych"
dla jachtów w Svaneke. Podobnie na Christiansoe.
Zapytam autora: czy można mówić o ilości miejsc postojowych biorąc pod
uwagę ilość jachtów powiązanych w tratwę? Jeśli tak, to proszę policzyć
sobie ile jachtów można w ten sposób postawić we Władysławowie lub Helu.
I na dodatek nie będą one musiały wcześnie rano odcumować i wyjść z
portu niezależnie od pogody bo, tak jak na Christiansoe, przypływa
statek zaopatrzeniowy.
Może autora taki standard cumowania zachwyca, ale mnie nie. Niech
jeszcze autor wspomni o opłatach za taki standard cumowania. 140 koron
duńskich to ponad 70 zł.
Jeśli autor przejrzy darmowy przewodnik po szwedzkich portach to
znajdzie wiele portów, głównie tzw. rybackich, gdzie do dyspozycji ma
tylko latrynę (dosłownie) za opłatę 100 koron (plus dodatkowo płatny
prąd), tj. więcej niż za postój w Łebie (z prądem), Helu czy Władysławowie.
Zapewne w wielu z tych ,,rybackich" portów standard cumowania to
,,longside" do kamiennego nabrzeża z oponami.
Ilość tych portów wynika zapewne z warunków geograficznych i
historycznych i to jest inny temat.
Jeśli chodzi o stan toalet i natrysków w różnych portach szwedzkich i
duńskich to niekiedy przed popadnięciem w zachwyt warto założyć okulary :-)
Druga sprawa to informacja o kosztach rocznego postoju jachtu w
Sztokholmie. Ja bym prosił o szczegóły.
Jak pytałem pewnego armatora trzymającego jacht (7 m długości) przez
parę lat w Szwecji to padła suma rzędu 5000 zł rocznie. Nie wiem gdzie
dokładnie trzymał łódkę.
Proszę zatem o szczegóły. Czy te 1000 zł to koszt całkowity wraz z
opłatami członkowskimi rocznymi i wpisowym? No i gdzie taki port jest,
oczywiście. A najlepiej stronę internetową żebyśmy mogli sobie sami na
własne oczy przeczytać cennik.
Jakoś mi się ta ,,taniocha" kłóci z taką informacją o podnoszeniu opłat
w Szwecji. I w takim Wasahamnen od sezonu 2010 jest 250 koron (tj. ponad
100 zł za dobę) i do tego chyba 50 koron za podłączenie prądu.
Bardzo proszę o podawanie całej informacji oprócz emocji autora (zachwytu).
A w ramach ciekawostki, to dowiedziałem się o tym, że w niektórych
portach Szwecji przed udostępnieniem darmowego dostępu do internetu (na
dobę) żądają przedstawienia dokumentu tożsamości, z którego wpisują dane
do komputera oraz podania numeru telefonu kontaktowego, żeby dzwonić ,,w
razie czego". I taka procedura obowiązuje na każdą dobę dostępu do
internetu.
Jako powód podają podobno: ,,security reason". To chyba najbardziej
nadużywane słowa czasów obecnych. Oczywiście często nadużywane w celach
niecnych. Z tym nikt nie chce dyskutować by nie zostać ,,wrogiem ludu".
Czy to nie przypomina Ci to Jerzy jakiegoś ,,raju"?
Co ciekawe w innych portach nie ma tego. Może ta choroba się dopiero
roznosi.
Przepraszam za ten przydługi wywód ale zawsze razi mnie (u Polaków
szczególnie) bezkrytyczny podziw dla tzw. zachodu. Mam to chyba wbudowane.
Z poważaniem
Tadeusz Osipow
chciałbym odpowiedzieć panu Tadeuszowi.
Daleki jest od zachwytu nad tzw. zachodem. Nie mniej widzę różnice.
Wic leży nie w ilości możliwych jachtów do upchania, tylko w zapleczu i
organizacji. W Christianosoe szef portu biega i ustawia jachty biorąc
pod uwagę kto i kiedy wypływa. Jest wystarczająca ilość toalet oraz
pryszniców. Tego brakuje w większości portów polskich. Na marginesie w
Christianoe statek zaopatrzeniowy w sezonie cumuje w północnej części portu.
Svaneke jest wioską nieporównywalną z Helem czy Puckiem.
Koszt postoju w Szwecji i Danii to na ogół około 70zł. I w cenie na ogół
jest prysznic, toalety, prąd i woda. Oczywiście od tej reguły są wyjątki
np. Hammerhavn gdzie standard jest kiepski, czy Visby gdzie jest bardzo
drogo. Ale to wyjątki. Podobnie jak wyjątkami są porciki zaopatrzone
jedynie w latrynę, ale owszem są takie np Utklippan czy Vinga. Tylko że
to sa wyspy na których nic nie ma, a nie "kurorty turystyczne" jak Hel,
Darłowo, Jastarnia, Ustka czy Władysławowo. Porównujmy porównywalne. W
Svaneke (1200 dusz) jest zaplecze lepsze niż w Gdyni (250 000 dusz), w
Kalmar (35 000 dusz) jest o ile pamiętam 5 toalet męskich, 5 damskich,
10 pryszniców i saunę. Wszystko w cenie postoju. Gdynia dla
przypomnienia wystawia 4 toalety w sumie, 4 prysznice w sumie, sauny
brak. A Gdańsk podobną ilość... w kontenerze. Simrishamn (6500 dusz) i
marina na 200 miejsc postojowych i 80 goscinnych(y-bomy z podciągnięta
woda i pradem, a Hel (4000 dusz) przystań 20 - 30 jachtów i tylko w
częsci dla 10 jachtów jest woda.
Co do cen. Twierdzi Pan, że na tzw. zachodzie jest drożej, ale policzmy.
Weźmy przykładowy 10m jacht z 6 osobową załogą. Koszt postoju we
Władysławowie: przyjmijmy, że załoga kapie się raz rano i raz wieczorem
plus każdy odwiedzi 3 razy toaletę. Daje nam to : prysznic 6 x 2 x 7zł =
84zł , toaleta 6 x 3 x 2zł = 36zł , postój 35zł
czyli:
Władysławowo razem : 155zł,
Gdańsk to 40zł (prysznice i toalety w kontenerze),
Gdynia 40zł plus opłata za prysznic = około 70zł ,
Jastarnia 35zł plus opłata za toaletę i prysznic =60zł,
Łeba 37zł plus opłata za prysznic 6 x 2 prysznice x 5zł = 60zł razem 97zł
taki sam postój w:
Svaneke 140 koron = 70zł,
Hano 80zł,
Simrishamn 90zł,
Ronneby 70zł,
Karlskrona (z sauną) 90zł,
Christiansoe 60zł,
Gudhjem 70zł,
Kristianopel 70zł,
Gdzie drożej?
Z ta taniością polskich przystani to mit. Standard na ogół jest znacznie
niższy, chociaż są pozytywne wyjątki jak np. Łeba.
Jeśli chodzi o postój w Sztokholmie to kolega tam stoi. Jacht 10m czy
11m. Przystań klubowa. Koszt postoju z opłatami członkowskimi około
1000zł. Linka nie mam. Podobnie jak pan Tadeusz nie wiem gdzie dokładnie
trzyma łódkę, bo mnie to jakby nie interesowało.
Postój roczny w NCŻ Gdańsk - 3500zł, Gdynia Marina około 6000zł, Gdańsk
Marina około 6000zł.(policzyłem orientacyjnie dla jachtu około 10m wg
cenników podanych na stronach internetowych)
A jakby trochę trudno porównać Sztokholm z Gdynią czy Gdańskiem przy
całej sympatii dla Gdyni i Gdańska.
(ja w klubowej przystani płacę 2800zł plus prąd i opłaty członkowskie)
Korzystałem z internetu w Danii i Szwecji, nikt nigdzie nie chciał ode
mnie niczego.W Danii nawet kasy bo dostęp jest w cenie postoju.
Przynajmniej tam gdzie byłem.
Panie Tadeuszu sam Pan przeżył taka historię czy to "urban legend"?
Na koniec: Panie Tadeuszu, Pana razi "bezkrytyczny zachwyt dla tzw.
zachodu", a mnie razi bezkrytyczna obrona polskiej zaściankowości.
Dyskusja jednak dotyczy nie jakości marin tylko ilości miejsc. Gdańsk
jest zatkany. Wolne miejsca to nie długą będzie się przekazywać w
testamencie. A miasto zaciera ręce, bo może drogo kasować. I o ile
zrozumiałe jest to w przypadku komercyjnych, prywatnych przystani, bo
ich rola jest zarabiać pieniędze, to takie podejście w przypadku
miejskich marin jest moim zdaniem naganne. Brak wsparcia dla klubów
żeglarskich jest naganny, brak miejsc postojowych w tak dużym porcie jak
Gdańsk czy Gdynia jest naganny (szczególnie, że puste baseny i nabrzeża
aż sie proszą).
Tylko tyle i aż tyle.
pozdrawiam i żyjcie wiecznie :)
Maciek"Skipbulba"Kotas
s/y ALIFLANKE
Muszę sie niestety zgodzić z argumentami Tadeusza - Szwecja stała sie droga.
Tegoroczna włóczęga po Blekinge, Sundzie, Halmstad, zat. Hano, pokazały jednoznacznie, iz opłaty w portach szwedzkich wzrosły od. 10 do 25 % w stosunku do lata ubiebłego.
W Ystad płacilem 180 SEK - obecnie 220 SEK.
Halmstad - obecnie 200 SEK
Torhamn - było 100 SEK - jest 140 SEK.
W Kasaberdze - 160 SEK mimo wyszczególnionych 140 w katalogu.
itd, itd...
Niestety - Szwedzi przeginają z opłatami portowymi i to widac w wielu miejscach.
Jedyna Karlskrona bez zmian 140 SEK + 40/EL.
Ale nadal jak na naszą kieszeń jest to drogo!
Pzdr
Kocur
Włodek "Bury Kocur" pisze, że w Szwecji podrożało. To prawda. W Danii, a przynajmniej na Bornholmie też.Ale tez trzeba powiedziec , że wszędzie (tam przynajmniej gdzie byłem) wliczono w cenę postoju prysznice i prąd. W sumie wyszło na jedno chyba.
pozdrawiam
żyj wiecznie
Maciek"S"Kotas
Mniej ideologicznie - tam ojczyzna, gdzie kiełbasa. Jeśli nadal podoba mi się w Polsce - to musi mnie _TU_i_TERAZ stać na kiełbasę, i to dobrą. Wszystkie chwyty są dozwolone, aby mieć dużo kasy. Tzw. dobro ogółu i pomyślny rozwój Ojczyzny obecnie nadaje się jedynie do wsadzenia w... w wiadome miejsce.
Teoria absolutnie spiskowa - wbrew pozorom, aparat urzędniczy, zwłaszcza skarbowo-podatkowy jest bardzo sprawny, robi _DOKŁADNIE_ to, co każą zwierzchnicy - od dyrektorów departamentów Ministerstwa Finansów poczynając. Takie działanie, jako żywo, przypomina historię z piosenki kabaretu "Długi". Otóż: pewien cesarz, pewnego dnia, wyraził życzenie, aby każdy jego poddany był szczęśliwy, Finał działania aparatu urzędniczego tegoż cesarza był mniej-więcej taki "kto głośno nie będzie powtarzał, że jest szczęśliwy, kołem będzie łamany". Od 1989 roku doświadczamy na co dzień takiego traktowania w każdej dziedzinie życia, nie tylko w realizowaniu własnych marzeń o rekreacji.
Czas na wnioski. Ale nijak one się mają do żeglarstwa przyjemnościowego. To materiał dla oficerów polityczno-wychowawczych.
Pozdrawiam!
Jacek "wanoga" Przepióra
W kwestii cen porównanie dwóch marin: jeziorowej Sztynort (Polska) i morskiej Ystad (Szwecja), w których byłem w 2009 roku
Sztynort:
postój 15 zł
prąd na kei 15 zł
prysznic 10 zł od osoby
poranna toaleta 2 zł
WC 1 zł
Policzmy więc 6 osób na jachcie dla Sztynortu
60 zł prysznic
15 zł postój
12 zł toaleta poranna dla wszystkich
12 zł WC ze dwa razy trzeba pójść
15 zł prąd na kei
razem daję to kwotę 114 zł
Ystad
20 euro za wszystko. W Ystad byłem w 6 osób. Czyli 20 x 4 = 80 zł
==============================================
PS w tym roku w Sztynorcie są inne zasady opłat 25 zł cumowanie i WC z umywalką w cenie.
stały korespondent z Mielca