JANUSZ KOPYTOWSKI i MAREK MACIEJEWSKI
Kapitan Maciej Roszkowski, skipper i armator jachtu "Hoorn" nadesłał smutną wiadomość. Dysponuję tylko fotografią i kilkoma zdaniami wspomnienia o Marku Maciejewskim. Jeżeli ktoś z Czytelników zechce przysłać mi fotografię kapitana Janusza Kopytowskiego oraz krótkie wspomnienie - czekam, zamieszczę.
Jerzy Kuliński
----------------------------------------------------------------


Marek Maciejewski kpt. Janusz Kopytowski
23 września br. na plaży na plaży Westerhever na północ od Cuxhaven znaleziono ciała Janusza Kopytowskiego i Marka Maciejewskiego, zmarli z wychłodzenia. Właśnie zaczęli podróż dookoła świata na jachcie WAHINE II. Nie wiemy jeszcze jaki był przebieg tragedii. Na tym akwenie kończył się właśnie sztorm
Blisko znaliśmy Marka, był naszym kolegą, przyjacielem, uczestniczył w wielu rejsach HOORNA na północ Norwegii, kilkakrotnie na Svalbard i Islandię, pływał na Grenlandię z Januszem Kurbielem. Żył i pracował po to by podróżować, był w swych działaniach uparty i konsekwentny Korzystał i dzielił się z nami swą wiedzą i praktyką lekarza pogotowia i zaciekłego podróżnika. Był niezawodnym żeglarzem, wzbogacał nasze żeglowanie specyficznym, dobrym poczuciem humoru.
Drugą jego pasją były góry. Zwiedził Rosję i jej azjatycką część, był nad Bajkałem, wszedł na Elbrus. W Afryce zdobył Kilimandżaro, wraz z żoną Agnieszką bardzo bliscy byli wejścia na Akonkagua w Ameryce Płd.
Etycznie był człowiekiem bezkompromisowym. Osierocił czwórkę dzieci.
Przyjaciele z jachtu "HOORN"
Blisko znaliśmy Marka, był naszym kolegą, przyjacielem, uczestniczył w wielu rejsach HOORNA na północ Norwegii, kilkakrotnie na Svalbard i Islandię, pływał na Grenlandię z Januszem Kurbielem. Żył i pracował po to by podróżować, był w swych działaniach uparty i konsekwentny Korzystał i dzielił się z nami swą wiedzą i praktyką lekarza pogotowia i zaciekłego podróżnika. Był niezawodnym żeglarzem, wzbogacał nasze żeglowanie specyficznym, dobrym poczuciem humoru.
Drugą jego pasją były góry. Zwiedził Rosję i jej azjatycką część, był nad Bajkałem, wszedł na Elbrus. W Afryce zdobył Kilimandżaro, wraz z żoną Agnieszką bardzo bliscy byli wejścia na Akonkagua w Ameryce Płd.
Etycznie był człowiekiem bezkompromisowym. Osierocił czwórkę dzieci.
Przyjaciele z jachtu "HOORN"
________________________
Dnia 4 października dołączone zostało zdjęcie kapitana Kopytowskiego, które nadesłała Jego córka - Barbara.
d'J
Piszę do Pana w sprawie informacji dotyczącej śmierci kapitana Janusza Kopytowskiego i Pana Marka Maciejewskiego, którą znalazłam na Pana stronie oraz na stronie internetowej "Żagli". Przepraszam, że zawracam Panu głowę, ale bardzo prosiłabym o poprawienie kilku szczegółów zamieszczonych w tekście. Nazwa jachtu, którym płynęli żeglarze to "WAHINE II" pisane przez "W", a nie przez "V", imię mojego taty - kpt. Janusz Kopytowski. Jeśli chodzi o Pana Marka Maciejewskiego, to zostawił on czworo dzieci, a nie tak jak podano troje.
Witam Pana.
Marek Maciejewski był moim sąsiadem - w linni prostej dzieliła nas odległość 300 metrów. Prowadzę mały sklepik i czasami wpadał do mnie na zakupy. Bliżej Go nie znałem, natomiast dr Maciejewska opiekuje się moją rodziną jako Lekarz Rodzinny.
Jakiś czas temu, jeszcze przed rejsem, też był u mnie w sklepie... Kupił parę drobiazgów i powiedział, że chce się pożegnać - ... wyruszam z kolegą na roczny rejs dookoła świata... - powiedział. Oczywiście zapytałem o to i owo. Zapytałem Go też o to, czy się nie boi takiego rejsu: - ...powiedział, że boi się... ale co tam, trzeba się sprawdzić... - czy coś w rytmie takich słów odpowiedział.
Teraz przytoczę swoje słowa, które mnie przeraziły, gdy dowiedziałem się o tragedii - od razu staneła mi przed oczami chwila naszej rozmowy - zapytałem: -... płynąc w tak niebezpieczną podróż trzeba chyba uporządkować swoje sprawy majątkowe, sam pan wie jakie niespodzianki czychają na ludzi podczas takiej wyprawy...? - odpowiedział, - ...że pewnie tak... -, nie określił czy to uczyni, tylko pokiwał głową na boki z lekkim uśmiechem na twarzy. Czuję się od tej pory jakoś tak dziwnie, jakbym przeczuwał, że coś będzie nie tak.
Przed rejsem widziałem Go ostatni raz jak wybierał się z małżonką i młodszą córką (cała trójka miała plecaki na sobie). Wybierali się na jakiś mały wypad, nie wiem gdzie wtedy byli.
Pozdrawiam.
Dariusz Kostecki, Somianka.
Pozwalam sobie napisać do Pana po znalezieniu informacji o śmierci Marka Maciejewskiego i kapitana Jaqnusza Kopytkowskiego.
Marek był miom kolegą z podstawówki i liceum, i choć nie zdążyliśmy spotkać się „po latach”, wiadomość o jego tragicznej śmierci wstrząsnęła mną do głębi. Zwłaszcza, że sam żegluję.
W Polsce, poza Pana informacją i reprintem tego newsa w „Żaglach” - tragedia przechodzi właściwie bez echa. Informacje, które z kolegami odszukujemy na niemieckich stronach są bardzo niejasne. Na przykład co do wielkości jachtu „Wahine II”; raz podają 12m (http://www.ostufer.net/nachrichten/100-news-seefahrt/1066-wasserleiche-westerhever ) innym razem (http://www.shz.de/artikel/article/2099/toedliche-segeltour-sie-wollten-die-welt-umrunden.html ) 6,5m i przyczepny motor co jest niewiele jak na płynięcie dookoła Ziemi. Czy ma może Pan informacje co do łodzi, na której wypłynęli?
Za wszelkie informacje z góry dziękuję.
Serdecznie pozdrawiam,
Jerzy Kowalczyk
Z wielkim smutkiem chciałabym powiadomić, że Tata, Janusz Kopytowski, zginął we wrześniu 2010 roku w czasie rejsu na Morzu Północnym. Pogrzeb odbędzie się w czwartek, 28 października 2010r. o godz. 1230 na Cmentarzu Północnym przy ul. Wóycickiego w Warszawie - Dom Przedpogrzebowy, sala B.
Barbara Kopytowska