....I na to przybywanie, przybywanie liczą dozorcy techniczni. Liczą i liczą ile to łódek przybędzie, ile to skasują za symulację troski o bezpieczeństwa właścicieli łódek. Najlepszym licznikiem nowych żeglarzy jest ilośc sprzedanych podręczników zawierających wiadomości wymagane na najniższy stopień żeglarski. A ile ich się sprzedaje to najlepiej wiedzą ich najpłodniejsi autorzy, to znaczy A.Kolaszewski z P. Świdwińskim oraz Jan Jałoszyński.
Musi być nieźle, skoro kpt. Jan Jałoszyński rzucił na rynek OSME wydania grubej (266 stron) podręcznika VADEMECUM ŻEGLARZA JACHTOWEGO. Dużo kolorowych ilustracji, rekomendacja Komisji Szkolenia PZŻ.
A co w środku:
1. Przepisy, 2. Wiadomości o jachtach żaglowych, 3. Teoria żeglowania, 4. Locja, 5. Meteorologia, 6. Ratownictwo, 7. Prace bosnmańskie, 8. Manewrowanie jachtem, 9. Bibliografia (Berkowski, Czajewski, Dąbrowski, Dziewulski, Biedrzycki, Głębicki, Grzegorski, Haber, Kolaszewski, Swidwiński, Komorowski, Marchaj, Morzycki, Panicz, Pawelec, Petryński, Szelestowski, Zientara).
Jałoszyński w każdym wydaniu coś poprawia, dodaje i wyszło z tego dzieło tak obszerne i kompletne, że już dla adeptów na stopień kapitana nie wiele trzeba będzie dodać. A przypominam - jest to podręcznik opracowany według wymagań PZŻ na stopień ZEGLARZA JACHTOWEGO. I gdy tak sobie przeglądam obrazki, to od razu trafiam na coś, co moim zdaniem tych najmłodszych entuzjastów napewno odstraszy na wstępie. Do egzaminu na ten stopień ABC przystępują już 12-latkowie. A więc uczniowie szóstej lub siódmej klasy podstawówki. Co zrozumieją z takiego oto rysuneczku (powyżej) i po co im taka wiedza ? Jeśli nie wierzycie - popytajcie o to mistrzów klas Optimist. Mój wnuczek Aleksander od 2 lat ma patent zeglarza - zapytajcie go co sądzi o uczonych panach z Komisji Szkolenia.
Książka Jałoszyńskiego jest dobra, warto ją kupić, tylko po jaka cholerę ustanawiać ją jako poprzeczkę przed patentem na ZEGLARZA ? Zostawcie trochę materiału luźnego, aby dało sie napisać podręcznik VADEMECUM KAPITANA JACHTOWEGO. Jak do tej pory nikt z Polaków nie porwał się na takie dzieło. Nawet dr kpt.ż.w. Wacław Petryński. To dopiero by było dzieło !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
________________________
Bo nasi szkoleniowcy najmądrzejsi są (zwłaszcza ci z Komisji Szkolenia pezetżetu) i wymyślili, że "taka kanaka" czyli żeglarz jachtowy (nie mylić z żeglarzem okrętowym i byłym pięknym stopniem: żeglarzem motorowodnym, któremu wolno było kanister z benzyną do łódki przynieść... i nic poza tym) musi znać nie tylko podstawowe, ale i bardziej skomplikowane prawa fizyki cieczy i gazów, bo od tej wiedzy łatwiej mu się będzie pływało. Ciekaw jestem, czy autorzy "naszych" podręczników porównywali ich treść do podstawowych podręczników używanych na zachodzie? Pewnie tak i dlatego skonstruowali NAJMĄDRZEJSZE podręczniki na Świecie, żeby jacyś tam Anglicy (co to nie wiedzą jak wiatr w żagle wieje) nie powiedzieli, że Polacy to gęsi. Dla porównania: podręcznik na najniższy stopień kierowania plażowym katamaranem w Niemczech (tam są chyba najbardziej restrykcyjne przepisy spośród "normalnych" krajów) to kilkunastostronnicowa, kolorowa broszura A4 z samymi (prawie) obrazkami i zdjęciami, a tekst jest tylko w formie krótkich i zwięzłych podpisów pod nimi. Taki podręcznik potrafi zrozumieć nawet analfabeta, bo ja nie znam niemieckiego, a rozumiem całą jego treść. Potem sobie warto uzmysłowić, że kurs to kilka godzin z instruktorem (w cztery oczy) na wodzie na tymże właśnie katamaranie... i już. No ale nasi szkoleniowcy wiedzą lepiej, bo z braku wiedzy o rozkładzie ciśnień na żaglu (szkoda, że wykres pokazuje tylko ten rozkład w jednej płaszczyźnie, bo tłumaczy zjawisko w sposób niepełny i przyszły żeglarz będzie myślał, ze tak samo wygląda przy bomie i przy głowie żagla - o zgrozo! Natychmiast do poprawki!) niemiecki "katamarynarz" napewno będzie żeglował... niezgodnie z prawami fizyki. No tak, ale przecież polski "kanaka" czyli żeglarz jachtowy, to uprawnia do bycia śródlądowym admirałem i dowodzenia okrętem o długości bez ograniczeń na Kanale Jeglińskim, Jez. Mikołajskim itp. (pokazali ostatnio taki okręt w sail-ho.pl - "Huzar" za 32 tys. euro+ opcje dodatkowe :-P ....) wykrzykną nasi szkoleniowcy - i nie rozumieją, że do prowadzenia takiego czegoś, raczej wymagane jest opływanie i wyczucie jego zachowań w różnych warunkach pogodowych, a nie te wszystkie wzory i wykresy i wkuwane na pamięć regułki...
Na szczęście już ten stopień (prawie naukowy - jak się okazuje) mam zdany, jestem samoukiem i pływam od ponad 40 lat na małych łódkach, również w warunkach trudnych. Mam również doświadczenia z kursami pezetżetowymi (lata 70te), których nie ukończyłem, bo głównie polegały na apelu porannym, wojskowym drylu i nudnych wykładach oraz żeglowaniu w 10 osób na jednej łódce i dawaniu steru do potrzymania tym najzdolniejszym, bo reszta jeszcze za głupia i mogą nas wywalić... Egzamin zdałem w trybie eksternistycznym (takie były kiedyś możliwości) wsiadając na zdezelowaną omegę bez żadnego opływania - po wielu latach nie pływania na tym typie łódki...
Przepraszam za ten przydługi komentarz, ale nie mam co do tego złudzeń, że nie żyjemy w NORMALNYM kraju i długo jeszcze nie będziemy żyli. Ten podręcznik, będący odpowiedzią na wymagania ministerstwa i pezetżeta jest tego koronnym dowodem (co nie zmienia faktu, że jako kompendium wiedzy może być pozycją wartościową).
Robert
1. patenty polskich i zagranicznych federacji żeglarskich - zalecane ,a nie obowiązkowe;
2. OC jachtów (i prowadzących je skiperów) na wodnych drogach publicznych - obowiązkowe (oc żeglarzy w UE jest tak normalne jak środki ratunkowe na pokładzie)
3. dwa patenty / stopnie pzż - jeden na śródladzie, a drugi na morze;
4. szkolić każdy się lub kogoś może, a egzaminuje na swoje certyfikaty sama federacja krajowa lub zagraniczna nadająca certyfikat kompetencji;
5. federacje zalecają, informują, pomagają i edukują żeglarzy ,a nie ZAKAZUJĄ!!
6. przepisy państwowe reguluja tylko sprawy bezpieczeństwa, a nie uprawnień amatorskich
Co tam... a tak już się obudziłem ;))
Chociaż .... w nowym rozporządzeniu Ministra Sportu z lata 2006 w sprawie płetwonurkowania (taterników już wyzwolono z Karty Taternika, rowerzystów i pływaków również) wyrzucono obowiązek posiadania licencji płetwonurkowych do 50 m głębokości nurkowania na sprężonym powietrzu. To przejaw postawienia na zdrowy rozsądek, a nie zakazy .Samo rozporzadzenie to tylko sprawy bezpieczeństwa. może doczekamy czegoś takiego ze strony Pana ministra w żeglarstwie...????
johann froese - wyzwolony płetwonurek ;))
"Ciekawe. Rysunek calkiem poprawny, a wynika z niego polozenie srodka ozaglowania calkiem gdzie indziej niz srodek geometryczny. Ciekawe, jak to autor tlumaczy (i czy w ogole tlumaczy) przy omawianiu zrownowazenia zaglowego? pozdrowienia krzys"
... nawet każde dziecko wie, że środek dlatego nazywamy środkiem, bo jest w środku.... ale w naszych podręcznikach środek może być poza środkiem ;-)
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swoim autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym."
Wiecie kto to powiedział? Nieważne kto, ale warto się nad tym zastanowić i zacząć wreszcie myśleć i działać samodzielnie....
Robert
Ale swoją drogą to już naprawdę przegięcie, brakuje jedynie macierzy całek, opisującej siłę na żaglu w funkcji prędkości wiatru i kąta natarcia. Naprawdę o to nie zapytają na egzaminie? Ależ niedopatrzenie... W następnym wydaniu zostanie, mam nadzieję, uzupełnione!