Jakze że się cieszę, że po długiej, długiej przerwie odezwał się dzielny, rodzinny bałtycki włóczega - Ryszard Kamiński. A gdyby tak jeszcze zaczął regularnie przysyłać newsy ze swymi obserwacjami, przemyśleniami, a przede wszystkim - poradami .... On mi zaraz odpowie, że ma dużo pracy. Żle trafi z taki argumentem :-) Nie ze mną Rysiu takie numery !
Ale do meritum. Gdy na różnych forach od lat, wielokrotnie próbowałem sprowadzić do własciwych proporcji ocenę naszego zeglarstwa morskiego (to znaczy mówiąc, że z punktu widzenia statystyki coś takiego NIE ISTNIEJE), to zawsze obruszali się działacze Komisji Morskiej, Rady Starców, Prezesi OZŻ. No bo przecież mamy nawet ponad 30 Okręgowych Związków Żeglarskich. A przecież liczebność polskiej floty jachtów morskich na Bałtyku to około jednego promila. Statystycy takimi wartosciami się nie zajmują, chemicy mówią o "wartościach śladowych". Czas upływa, przychodzą do zeglarstwa nowe pokolenia i warto co pewien czas przypominać nasze miejsce. Włączcie kalkulator, podsumujcie wszystkie wizyty w przykładowym porciku (powinno być 67346) i obliczcie naszą tam obecność. Wynik dzielenia - 0,0001484. Ile to w promilach ? :-)))
Dziś przypomni je Wam Ryszard Kamiński na przykładzie jednego, bliskiego duńskiego porciku.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
___________
Don Jorge
Wiele problemów poruszanych przypomina dyskusje wąskiej grupy zapaleńców (niestey do niej również ja należę) którzy chcą żeglawać po naszym morzu. Przyzwyczaiłem się do tego że w czasie 3 tygodniowego rejsu po Bałtyku spotykam jeden góra dwa polskie jachty. Na poparcie mojego stanowiska załączam zestawienie jachtów odwiedzających port Vordingborg w Groensundzie (napewno tam byłeś.
Popatrz na proporcje jachtów które go odwiedzały w 2005 r. i myślę że to najlepiej uzmysłowi Ci miejsce nasego żeglarstwa na Bałtyku
Pozdrawiam
Ryszard Kamiński
__________________
Bo działacze pezetżeta, ministry, a ostatnio i PROFESJONALIŚCI właśnie o to walczą. Ta statystyka jest odzwierciedleniem stanu faktycznego i chcenia jakiejś Rady Sarców (chyba jednak: melepetów)tego nie odmienią!
Smutne, ale prawdziwe...
Robert
A w ogóle, to dziwię się skąd jest wciąż tyle jachtów duńskich, niemieckich i szwedzkich (i że chciało się aż z Nowej Zelandii...), bo wiadomo, że kilkaset polskich zostało "rozjechanych" przez "profesjonalistów"??? ;-)
Proporcje są zadziwiające, bo my mamy blisko i akwen jest atrakcyjny. Kiedyś to było wiadomo - brak paszportów kierował rejsy morskie na "szlak praojców" - pod Bornholm i spowrotem... a dziś polityka dozrców skutecznie zahamowała wszystko. :-(
Robert
Smutna ta statystyka. Przyznam, że wypowiadając się na tematy żeglarstwa i znając dane liczbowe, nigdy nie spojrzałem z pozycji statyctyki, procentowej wartości naszego żeglarstwa w Europie.
Smutne refleksje. Jednak nie przyrównujmy do czasów minionych (częściowo), nie wspominajmy czasu klauzul. Aby dostać klauzulę, każdy był prześwietlany nieporównanie bardziej szczegółowo, niż teraz na paszport. W tych sprawach nastąpił znaczący postęp. Problem w tym, że coraz więcej osób widzi różnicę między statusem polskich żeglarzy morskich a tym, co oferują swoim obywatelom sąsiednie kraje. I nie chcemy się z tymi absurdalnymi różnicami pogodzić.
Masz rację Robercie, że o polskim żeglarstwie decydują ludzie, dla których liczy się stołek i kasa. "Po nas choćby potop" - to ich naczelna dewiza. Odwoływanie się do jakiejkolwiek formy patriotyzmu czy nawet przyzwoitości budzi pusty śmiech - rządzi czysty cynizm.
Zauważ, jak niewielu nas wypowiada wprost swoje krytyczne opinie. Zauważ, że gdy nasz protest przybiera formę zorganizowaną w jakieś stowarzyszenie, to natychmiast przybiera znacznie łagodniejszą formę: zaczyna się uwzględnianie jakichś uwarunkowań, mówienie o ewolucji, stopniowych zmianach. Tam, gdzie konieczne jest chirurgiczne cięcie, zaczyna się mowa o leczeniu objawów patologii. Dostajemy w twarz i z uśmiechem nadstawiamy drugi starając się słowami przekonać bijącego, że nie ma racji.
Wracając do statystyki: gdy kilka dni temu stałem w Nexo, polskie jachty stanowiły tam większość. Gdy we wrześniu na pełnym morzu zobaczysz żagiel, to jest prawie pewne, że to polski jacht ... Niekoniecznie pod polską banderą.
Edward Zając
Do tych rozważań dodam trochę usteckiej statystyki: w tym roku w Ustce odnotowano do 6 września 121 jachtów zagranicznych i 316 polskich. Nie jest to nawet 10 % liczb przytoczonych wyżej.
Edward Zając
W sierpniu w Helu spotkało się siedem jachtów które miały pod lewym salingiem banderkę SIZ, z tych siedmiu jachtów TYLKO trzy posiadały polską banderę :-( Ale zaręczam, że wszystkie były własnością obywateli Polski.
I taka smutna refleksja... w polskich marinach coraz wiecej jachtów pod obcą banderą. Ciekawe czy władze PZŻ zdają sobie sprawę, że kiedyś historia ich z tego rozliczy i wystawi im opinę grabarzy polskiego jachtingu.
"Ciekawe czy władze PZŻ zdają sobie sprawę, że kiedyś historia ich z tego rozliczy i wystawi im opinę grabarzy polskiego jachtingu."
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ci Panowie mają historię i opinie potomnych w... "głębokim poważaniu" (dowodem jest ich działalność polegająca na nieustannym dojeniu żeglarzy). Liczy się tylko kasa wyciągnieta (najlepiej zgodnie z literą prawa - tworzonego pod dyktando) TU i TERAZ, "a po nas choćby potop"
Ja nie mam co do tego żadnych wątpliwości...
Robert
"Co to znaczy polski jacht? Czy to ten który na flagsztoku nosi polską banderę? Czy może ten który ma za właściciela Polaka?"
Zgodnie z prawem miedzynarodowym jacht przynależy do bandery, a nie do obywatelstwa skippera, czy nawet armatora. I dzięki Bogu, bo niektórzy skwapliwie już z tego skorzystali, a kolejni się szykują... i w statystykach już nawet promille nie będą występowały.
Robert
Autor artykułu zaznaczył, że w czasie swoich rejsów prawie nie spotyka polskich jachtów (nie mylić z polskimi włascicielami, czy choćby skipperami). I pewnie tak jest, choć trudno mi uwierzyć, że przyczyną jest wyłącznie liczebność jachtów pod nasza banderą - trzeba by zapytać, na jakich trasach i w jakich portach autor lubi przebywać.
należę do grupy "jednotygodniowców", czyli ludzi, których stać jednorazowo na tygodniowy rejs (dwa tygodnie to wyczyn). Pływam na polskich jachtach, więc zasięg jest ograniczony (jak dotąd nie ćwiczyliśmy wymiany załóg za granicą). W ostatnią sobotę (23.09) wróciłem z rejsu do Danii (początkowo miała być Kopenhaga i okolice, w rezultacie poza stolicą Danii odwiedziliśmy Allinge na Bornholmie i Christianso). Wynik?
1. Wyruszyliśmy w 4 jachty (dwa Elany 33 i dwa Cartery 30) - czyli w każdym odwiedzanym porcie czterokrotnie zawyżyliśmy widoczną wyżej statystykę.
2. Mijając basen królewskiego jachtklubu w Kopenhadze zauważyłem tam polskie bandery - jedna z nich widniała na flagsztoku "Warszawskiej Nike", pozostałych nazw jachtów nie udało mi się spamiętać.
3. W Allinge spotkaliśmy "Bosmana 2" oraz mały jacht z Polski (nazwa zaczynająca się na "P" jakoś mi umknęła) startujący w regatach państw Europy Północnej - obie załogi z Polski. Tu mieliśmy pecha - dzień wcześniej w Allinge stało 7 Opali pod polską banderą - ot, taki zlocik.
4. Na Christianso też dotarliśmy w dwa jachty (Bosman podążał moim tropem) - po minięciu główek falochronu wewnątrz portu zastałem kolejną polską łódkę i żadnych jachtów poza tym (znaczy, wspólnie wyrobiliśmy pełne trzysta procent normy z tego dnia).
O dużych jachtach (Chopin i Zawias w Ronne w lipcu tego roku, czy, prawdopodobnie, Dar Młodzieży idący wespół z rosyjskim żaglowcem wzdłuż Bornholmu kilka dni temu nie wspominam, bo to nie ta kategoria wagowa.
Podsumowując: zanik floty zauważam na etapie szukania jachtu pod polską banderą przed kolejnym rejsem. Za to w portach, do których docieram nasze jachty spotykam stale... choć poza nimi coraz częściej słyszę też polski język spod bander innych krajów, co potwierdza smutną tendencję.
Pozdrawiam ciepło
Piotr "PanWac" Nowacki
To się zgadza z moimi obserwacjami - w portach Bornholmu we wrześniu polskie jachty stanowią większość odwiedzających. Ale Bornholm to taka "polska" wyspa. Poza tym żeglarze innych krajów we wrześniu tylko wyjątkowo zapuszczają się na pełne morze, ograniczając się do pływań przybrzeżnych. Byłem w Nexo parę dni wcześniej i spotkałem tam "Bosmana II" i "Coriolisa". We wrześniu jacht spotkany na pełnym morzu prawie zawsze jest polski. Na trasie Ustka - Gotlandia - Bornholm - Ustka na pełnym morzu nie spotkałem ani jednego jachtu czy nawet widoku żagla na horyzoncie.
Edward Zając
Ze polskie zeglarstwo na Baltyku ulega takim "potega morskim" jak Austria czy Szwajcaria, to jeszcze przy duzych staraniach, moge zrozumiec i moge sie z tym pogodzic . Ale ze jast na rowni z takim "morskim mocarstwem" jak Luxemburg, tego przy najleprzych checiach zrozumiec nie moge . Patrzac na to odnosze wrazenie, ze wszyscy ci tam "na gorze" najbardziej byliby zadowoleni gdyby na Baltyku (i nie tylko) nie bylo ani jednego jachtu plywajacego pod polska bandera. Bo i po co ? Niech inni sie martwia co z tym fantem zrobic.
Ciekawe jak by wyglądało podobne zestawienie dla Gdyni lub naszego nowegto Centrum?
Nie chodzi o przekrój narodowości a o ilość odwiedzających jachtów.
Hasip
Już prędzej gdańska marina będzie odwiedzana...
Według tego zestawienia było w tym malutkim porciku ponad 6700 jachtów. Nawet jeśli wliczymy wejścia/wyjścia jednostek tam się znajdujących oraz złożymy długość sezonu na 100 dni to otrzymamy liczbę 67 jednostek na dobę. Większość (przyjmijmy 80%) dokonuje tego w dzień . Otrzymamy wtedy 4 jachty w ciągu godziny. To daje do myślenia. Nieprawdaż? :))))))
Bez "kapitanatu", zgłaszania, meldowania, odpraw, ..... dziwy, panie, dziwy.......
Hasip
PS. W Finkarudd (moge uznać, że to mój macierzysty port) - miejscu gdzie nikt na stałe nie mieszka (przystanie jachtowe i kempingi) cumuje więcej jachtów niż liczy oficjalnie polska flota.