Morski cruising jest fantastyczną zabawą dla tych, którzy wiedzą o co w żeglarstwie naprawde chodzi. Mam na myśli przede wszystkim dezerterów z Mazur. Nadchodzą do mnie opisy rejsów, które ich uczestnikom pozostaną na całe zycie. Chodzi oczywiście o rejsy debiutanckie. Wspaniała zabawa na własne ryzyko, za własne pieniądze. Tylko co ten Minister Lipiec ma do tego ? No co ? Taki mocny, muskularny i dał się opętać tym małym wydrwigroszom ?
Mam dla Was opis fajnego rejsiku. Szkoda, że przesiadkowy, bo tego nie rozumiem. Na końcu języka mam pasującą przypowiastkę o relacjach damsko-męskich..... :-) Domyslacie się ? A Mazury straciły dwoje bywalców. Gratuluję Ewie i Mariuszowi, gratuluję Mazurom !
Mariuszowi dziękuję za korespondencję!
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
____________________
Morska wyprawa żeglarzy szuwarowo – bagiennych.
Właściwie każde wakacje w III RP spędzamy z żoną na Mazurach kolebiąc się od brzegu do brzegu. Na wieczornych biwakach snuliśmy marzenia: „gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział: stary czy masz czas, potrzebuję do załogi jakąś nową twarz”...... W tym roku nadarzyła się okazja. Żeglarz z mojego rodzinnego
kapitan Bogdan Kiebzak (za sterem), oraz autor (z mapą)
miasta Mielca Bogdan Kiebzak poprosił o ogłoszenie na stronie internetowej klubu www.orkan.powiat.mielec.pl że organizuje wrześniowy rejs po Małym Bełcie. Szybkie przeliczenie finansów i decyzja jedziemy (z żoną Ewą). Tysiąc dwieście kilometrów jednym cięgiem i meldujemy się na
Uczestniczka rejsu Ewa Wiącek w nawigacyjej nad mapami
przystani Niro Petersen we Flensburgu 16 września 2006 r. Kapitan odbiera łódkę Bavaria 32, która przez tydzień będzie naszym domem. Rejs zaplanowany jest jako „mazurski”. Pływamy w dzień 20 –30 mil, a na noc chronimy się w uroczych portach na duńskich wysepkach. Załoga (ja i żona) uczymy się „rzemiosła morskiego” wyznaczamy pozycję, kurs, czytamy locję, szukamy na znaków na wodzie. Plon rejsu to przepłyniętych ponad 100 mil morskich i odwiedzone cztery urocze porty w Dani i jeden w Niemczech.
To co mnie zaskoczyło to fakt że nikogo (z władz portowych) nie interesuje gdzie, po co i na czym płyniesz. Nasz kapitan (zwykły sternik jachtowy) nie zostałby wypuszczony z polskiego portu. Tam nikogo to nie obchodzi. Wyczarterowali ci łódkę – to pewnie umiesz się tym posługiwać. Nasze pływanie nie było nastawione na wyczyn, tylko na relaks, luz, zwiedzanie i plan powiódł się w 200%. Zauroczył mnie Bałtyk,
Nasz jacht Bavaria 32 o wdzięcznej nazwie Vita w małym duńskim porcie.
ciche, czyste, spokojne porty. Zaskoczony byłem również dużą ilością małżeństw (może partnerów) z przewagą ludzi w średnim pływających sobie „bez celu od portu do portu”. Bogdan Kiebzak, organizator rejsu już planuje w sierpniu przyszłego roku wypad na Alandy. Nas (mnie i żony) nie trzeba namawiać. Zaczynam szlifować angielski i zbierać pieniążki....
Mariusz Wiącek
Mielec 27 września 2006
__________________________
Jeszcze trwa III etap naszego uczestnictwa w RANKINGU. Kliknij obok:
Jak UNY ŚMIAŁY BEZ NAMASZCZENIA miłościwie nam panującego ministra z jego "przylepkiem pezetżetkiem"??? Obawiam się, że minister z pezetżetkiem nie odpuszczą, bo w Europie to jedno, a na wodach najjaśniejszej to drugie: patenty, rejestracje, przeglądy, a jak komu nie pasuje to jeszcze winiety, klauzule i inne wynalazki do wyłudzania pieniędzy.... A moim zdaniem, pomysły tego typu (ministra i pezetżeta!) powinny być co najmniej BARDZO wysoko opodatkowane - kto wymyślił ten płaci, a jak się uchyla, to stryczek lub topór - do wyboru!
Jak długo będą trymać łapę na podstawowych PRAWACH OBYWATELSKICH??? Nie dajmy się! Płyńmy na morza!!!! Niech nas łaskawie pocałują..... na "dowidzenia"!
Robert
To proste do rozpoczęcia zarzadu komisarycznego w związku (co może mieć miejsce jeszcze w tym roku). Chyba że pójdzie jak po grudzie w PZPN...
johann froese
Gratulacje - pierwsze koty za płoty najtrudniejsze. A jeśli można niedyskretne pytanie -ile kosztował tam czarter Bawarki?
Stopy wody pod tym.. kilem!
Witaj Marku White,
Jesteś tu nowy, więc moze nie wiesz, że na tej stronie praktykowany jest zwyczaj podpisywania się prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Po prostu my tu wszyscy chcemy wiedzieć z kim mamy do czynienia. To taka dziwna witryna internetowa. Na stronie głównej (na czerwono) jest o tym napisane.
Zyj wiecznie !
Gospodarz strony - Jerzy Kuliński (Don Jorge)
I tak poznałem Cię po sygnaturce! :-)
Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
Czarno na białym wyszło, że te 950 EUR wzbogaciło już bogatych Niemców, a z Polski te 950 EUR wypłynęło. Czyli - jako naród jesteśmy ubożsi o 1900 EUR. Na takie straty to chyba już są paragrafy. Nie, to nie demagogia - mówmy o takich skutkach pazerności waaadzy i niekompetencji posłów od ustaw sportowych, nie tylko w naszym środowisku.
Pzdr!
Jacek Przepióra
Nasz kapitan (zwykły sternik jachtowy) nie zostałby wypuszczony z polskiego portu.
Przecież st.j. może pływać po całym Baltyku (morza zamknięte)+20Mm od brzegu po pozostałych wodach morskich,to dlaczego nie zostałby wypuszczony z polskiego portu?
pozdrawiam
Tomek
Sternik jachtowy jest uprawniony do:
Od 09.06.2006 s.j. jest uprawniony do prowadzenia jachtów do 12m po morzach zamknietych oraz innych do 20 Mm
http://www.pya.org.pl/pzz/obrazki/dokumenty/rozp_upr_zegl.pdf
Niezależnie od oceny jakości i sensowności aktualnych przepisów warto je znać :)
Pozdrawiam
Uprawnienia to jedno, a obowiązkowe wyposażenie i dokumentacja to druga rzecz. Gdy wypływam z Niemiec, Anglii czy Szwecji własnym jachtem, nikogo nie obchodzą nie tylko moje uprawnienia żeglarskie, ale i wyposażenie jachtu czy liczba osób załogi. W tym sezonie pytałem Szweda, który przypłynął samotnie Folkbotem ze Sztokholmu do Ustki, jakie ma dokumenty jachtu. Miał tylko odręcznie napisaną umowę kupna - sprzedaży. "Jeśli nie wierzą, niech do niego zadzwonią!" - taka była odpowiedź na pytanie o wiarygodność takiego dokumentu. Jednak jest faktem, że ubezpieczenie, chociaż dobrowolne, mają prawie wszyscy. Ale jest też ono bardzo tanie.
Gwarantuję, że gdyby w Niemczech obowiązywały takie same przepisy jak w Polsce, to sytuacje też była by podobna. Tam jednak liberalne przepisy spowodowały rozwój żeglarstwa, które stało się dziedziną gospodarki dającej zatrudnienie tysiącom osób. Tymczasem w opisie projektu polskich przepisów dotyczących żeglarstwa można było przeczytać, że nie będą one miały wpływu na rynek pracy. To oczywiste, jeśli wszystkie polskie jachty morskie możemy zmieścić w jednej średniej wielkości marinie, jakich tam są setki.
Edward Zając
Panie Mariuszu,niech Pan uaktualni swoją wiedzę na temat obecnie obowiązujących uprawnień żeglarskich...
pozdrawiam
T.S.
Panie Tomaszu, coś mi się zdaje, że albo Pan musi uaktualnić swoją wiedzę, albo Pan Minister Sportu swoje, a Urzędy Morskie mają swoje przepisy. Parę godzin temu miałem w ręku Kartę Bezpieczeństwa wydaną w sierpniu tego roku dla jachtu poniżej 12 m. długości i żeglugi przybrzeżnej do 6 mil. I tam "stoi napisane", że prowadzący musi mieć stopień sternika morskiego. Pan Inspektor stwierdził, że te nowe zarządzenia są już uchylone i nadal obowiązują stare.
Jak więc jest: nadgorliwość i niekompetencja urzędnika czy zarządzenia ministra są zmieniane, zanim zaczną obowiązywać?
Edward Zając
Panie Mariuszu, sprawdziłem - faktycznie sternik jachtowy może prowadzić jachty do 12 m. po pokładzie po całym Bałtyku i innych morzach zamkniętych, no i do 20 mil na innych morzach czy oceanach. Problem jest w jachtach, a raczej w wymaganiach PRS-u dotyczących ich konstrukcji i wyposażenia. W dwóch tygodniowych rejsach przemierzyłem Bałtyk wzdłóż od Kielu do Gotlandii i w poprzek od Ystad do Ustki. Gdybym miał polską banderę, nie mógłbym z posiadanym wyposażeniem wypłynąć nawet na redę polskiego portu, chociaż mam stopień st. morskiego. Problem mniej dotyczy uprawnień - bardziej przepisów dotyczących wyposażenia jachtów. Moje odczucia i doświadczenie w kwestii koniecznego wyposażenia jachtu do żeglugi pełnomorskiej znacznie odbiegają od tego, co wymyślili urzędnicy. Również dalsze udoskonalanie wyposażenia jachtu będę robił zgodnie z własnym doświadczeniem a nie wymogami PRS-u. Dla mnie rolfok ma większe znaczenie dla bezpieczeństwa niż atesty na pasach ratunkowych czy szelkach a dwa GPS-y i mapy w laptopie bardziej przyczyniają się do bezpiecznego pływania niż koło ratunkowe, pława i atestowany kompas. A wyobrażam sobie kogoś, kto będzie robił wpisy do Dziennika Jachtowego czy kreślił na mapie przy wietrze ponad 5 na małym jachcie ... Bywało, że kilkanaście godzin spędzałem w kokpicie, jedynie niekiedy wyciągając z kieszeni GPS dla sprawdzenia kursu i pozycji. Ale GPS-y i rolfok czy samoster nie należą do obowiązkowego wyposażenia....
Edward Zając